piwonie ukochane |
Bo tak szczerze to mi się nie chce nosić tych zgrzewek.
Gadamy chwilę o wyprawie dzieci na Bałkany, imponującej jak dla nas, bo oni zamierzają przejechać 4,5 tys km w dwa tygodnie i zwiedzić kilka krajów a nam się nie chce jechać na Kryspinów!
Ale co innego pracować od ósmej do szesnastej a co innego od piątej do osiemnastej - podsumowuję i dodaję - a gdybyś został nauczycielem to już byłbyś emerytem.
- Coś ty, byłbym kryminalistą, w tym zawodzie na pewno nie doczekałbym emerytury.
Nie pytam za co poszedłby siedzieć bo się domyślam, choć z ręką na sercu - nie znam ani jednego dziecka, które nie lubi Krzyśka, przeciwnie - wolą pogadać z nim niż ze mną bo on ma więcej cierpliwości i wiedzy, taka chodząca Wikipedia z niego.
Wreszcie towar rozładowany. Pod wiatą siedzą koty czekające nie wiadomo na co. Krzysiek wydobywa spod przedniego siedzenia foliową torebkę, koty podnoszą się i biegną do niego. Wątróbka, i wszystko jasne.
Chcesz trochę? - pytanie kieruje do mnie, i zaraz dodaje - tak tylko kurtuazyjnie spytałem, wiem, że nie lubisz.
Czasem w tym Kryspinowie może być fajniej niź na Bałkanach. Wszystko zależy z kim
OdpowiedzUsuńja jestem pełna podziwu bo ta wyprawa jest naprawdę imponująca a młodzi wyjeżdżają od wielu lat w sprawdzonym składzie. Nam się nie chce ruszać bo jesteśmy fizycznie spracowani.
UsuńGrzeczne koty; przecież z daleka poczuły wątróbkę :)))
OdpowiedzUsuńa już nieraz zapominał o tych prezentach i wiesz, latem wystarczy parę godzin i smród niesamowity
UsuńTy to powinnaś zatytulować wzroowe małzeństwo czy sielanka rodzinna;)
OdpowiedzUsuńWiesz co, to dobrze ze nic nowego dobrze jest jak jest, nioe trzeba psuć;)
nie ma tak lekko, my lenie jesteśmy i dlatego się nie kłócimy, nie chce nam się;)
UsuńCzy Wasze kotki uwielbaja łupiny z bobu - nasza Baśka szalała..żadna wątróbka ni mięsko...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A toś Piotrze bobu zapodał :D
Usuńkoty są jak grymaśne dzieci, raz za czymś przepada a za chwilę się tego nie tknie, na szczęście mam jedną metodę - otwieram szeroko drzwi i wio na pole
UsuńŚwięte słowa Klarko, ja zabieram miche daje na przeczekanie.
UsuńKocham piwonie - wątróbki ble ohyda nie cierpię...
OdpowiedzUsuńplanuję dosadzić więcej bo mam tylko jeden krzak a to potem latami samo rośnie
Usuńa córce dajesz? e głupoty piszę, ona za mała
Nieee... a piwonie tez mieliśmy, w babcinym starym ogródku i umarły :(
UsuńNo i znowu o tych kotach :)
OdpowiedzUsuńKrzysiek nauczycielem byłby świetnym, a będąc już emerytem, mielibyście więcej czasu na rozmowy .
No ale kto zabawiałby świetnym dowcipem na Kleparzu ?
( uchchałam się kiedyś spadającym helikopterem:) )
Klarko, no coś ty, - wątróbki są mniamuśne przecież !
Moja młoda, mała kota, to zbójca się zrobił, i pies na wróble. Już nie nadążam odbierać, tych co przeżyły zabawy z Tośką / hihi, z pierwotnego imienia "Tasiemka", jakie ma wpisane w papierach adopcyjnych, przełożyłam na dwusylabowe :) .
mnie też to przeraża, one się bawią tymi nieszczęsnymi stworzeniami bo przecież głodne nie są.
UsuńKrzyśkowi dziecka skakałyby po głowie, nic autorytetu i posłuchu;)
Krzyśkowi zatem, pozostała luka w nazewnictwie etatu jeszcze nie wykorzystanego : będzie super dziadkiem ! O !
UsuńA moje koty kochaja najbardziej chyba bita smietane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nika
ubijasz śmietankę dla kotów? noooo, pięknie:D
UsuńKlarko - takie rozmowy przy robocie są najfajniejsze :)
OdpowiedzUsuńMój kot jest jakiś dziwny, bo nie przepada za wątróbką ani w ogóle surowym mięsem.
nasz Kiciulek też nie bardzo, mam spiskową teorię - może się cholery za młodu uzależniły od kocich chrupek?
Usuń:))) a wątróbki to tylko na surowo nie lubisz? :))
OdpowiedzUsuńlubię, ale wolę dawać kotom;)
UsuńMi nadal marza sie takie wyprawy jak Waszych dzieci! Niestety, teraz to juz moge sobie TYLKO pomarzyc... ;)
OdpowiedzUsuńNie tylko Ryśki ale i Krzyśki to fajne miśki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mam w domu i to i to i urwanie głowy z nimi;)))
UsuńBasia
Moje też nie lubią wątróbki. To znaczy Migusia wszystko wmłóci, nawet dżdżownicę, ale Tiggy to francuski piesek.
OdpowiedzUsuńFizyczną niechęć do wyprawy można pokonać, wystarczy kilka dni wypoczynku, ale w pewnym okresie życia już się po prostu nie tęskni za nowym otoczeniem, za nowymi wrażeniami wzrokowymi i innymi. Przyłapałam się na tym, że sama myśl o wyjezdzie gdzieś daleko, w nieznane miejsce przyprawia mnie o niechęć. Teoretycznie chciałabym pojechać jeszcze raz do Wenecji ale natychmiast gdzieś z tyłu głowy kołacze się myśl- a po co??? Bałkany ładne, będą im się podobały.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Widzisz Annabel,byłaś tu i tam,a my co nie byłyśmy to byśmy z rozkoszą pojechały i tu i tam:) I nic mnie nie przekona że nie warto.Basia
UsuńBasiu, warto, ale ja ostatnio jestem jakoś na bakier ze zdrowiem i wszystko widzę w czarnych kolorach. Uważam,że naprawdę warto podróżować,bo prawdą jest, że podróże kształcą. Jest naprawdę bardzo wiele pięknych miejsc na świecie a to co w czasie podróży zobaczy się , tego nikt nam nie odbierze- zostanie z nami na zawsze.
UsuńMiłego, ;)
Annabell,życzę ci żeby kłopoty ze zdrowiem minęły i wszystko nabrało kolorów.
UsuńB.
Ja wątróbkę lubię ale nie drobiową. Córce nie dawałam bo jakoś okazji nie było, ale chyba nie polubi, bo wątróbka ma dość specyficzny smak.
OdpowiedzUsuńUdana z Was para najwayraźniej, skoro nadal potraficie ze sobą gadać godzinami. Oby tak dalej :) Wyjazdu na Błakany zazdroszczę, sama pewnie bym się nie zdecydowała, więc tym bardziej podziwiam. A jakim środkiem lokomocji będą sie przemieszczali? Własnym autem czy pociągiem? A może na studenta czyli autostopem? Chociaż teraz to chyba na stopa to już nikt nie zabiera, a może się mylę?
samochodami
UsuńTaaaaaaaaaaaaa własny biznes i praca nauczyciela. Zaznałam pracy nauczyciela i mam sklep- zamiast zgrzewek nosimy paczki po 10 kilo kaszy. I też się dziwię, że uniknęłam kryminału, Z dwojga złego wole pracę we własnym sklepie. Kotów nie mam, a pies uwielbia biały ser:)
OdpowiedzUsuńale fajny obrazek! Wyobraziłam Was sobie i bardzo mi się to spodobało :) Fajna z Was rodzinka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo dobrze znam te kwiaty z ogródka Dziadka - uwielbiam je, pachną tak cudnie, ale dopiero jakieś dwa tygodnie temu dowiedziałam się, że to piwonie - w mojej rodzinie od zawsze mówi się na nie "bujony" :)
OdpowiedzUsuńTeż bym chyba emerytury, bakałarzem będąc, nie doczekał...:) I wiem, cóż ma małżonek na myśli...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
to Krzysiek z pewnością dzieliłby celę ze mną :) pod warunkiem, że i ja wybrałabym ten ekstremalny zawód jakim jest nauczyciel :)
OdpowiedzUsuń"tylko kurtuazyjnie pytałem" - cudne :-)
OdpowiedzUsuńFil nie spojrzy na wątróbkę, ale za fileta z kurczaka by się dał pokroić ;-)
OdpowiedzUsuńA podróż? Zapewne cudna będzie, kawał świata zwiedzą. Mi się marzy podróż koleją transsyberyjską. :)
Ahahahahahahahahahhahaa! Chcesz trochę? Poległam... :)
OdpowiedzUsuńWątróbka to jeden z moich kulinarnych koszmarów...paskudztwo. Jak i inne podroby. A piwonie przypominają mi dzieciństwo i ogródek przed domem dziadków. Był, pełen piwonii i malw i aksamitek.
OdpowiedzUsuńU mojej babci były piwonie i floksy. Tęsknię za babcią w ogóle. Jakaś ostatnio melancholia mnie dopadła. Proszę o kotach, bo depresja majaczy na horyzoncie. Muszę ze swoim mężem częściej rozmawiać, chociaż piwonii nie mam. Piszę przy świadkach. Pozdrawiam Klarko.
OdpowiedzUsuń