W
naszej rodzinie panują zwyczaje nie zawsze zrozumiałe dla kogoś z zewnątrz.
Brak
wiadomości to dobre wiadomości – tego się trzymamy i nie przeszkadzamy sobie
nawzajem w ciągu dnia telefonami czy wiadomościami, chyba, że coś się dzieje
albo czegoś potrzebujemy. Wieczorem dzielimy się wyłącznie dobrymi wieściami bo dawno temu zapowiedziałam, aby w razie mej
śmierci (no co, każdemu może się zdarzyć) nie zawiadamiać nikogo przed snem,
dopiero rano, bo po co rodzina ma mieć niespokojną noc? Życia mi to z pewnością
nie wróci a innym może dołożyć wydatków na farbowanie włosów.
Jesteśmy
dużą rodziną i dlatego zazwyczaj przekazujemy sobie wieści hurtem a jak się
dowiem od mamy albo od którejś z sióstr „co
tam jak tam” to już dalej nie wydzwaniam.
Podobnie
się ma sprawa z zaufaniem do dziecka. Nigdy się nie zawiodłam i wiele razy
dowiódł, że znakomicie potrafi sobie poradzić nie angażując nas. Nie lubi (ciekawe, kto lubi) wtrącania się i pouczania. Tak nas wychował, nie rzucamy się więc nie proszeni z
pomocą ufając, że da sobie radę gdziekolwiek jest.
Rozum
swoje a serce swoje. Nie zawsze mam racjonalne powody do zmartwienia ale czy
nie mogłam nie martwić się, gdy kilka lat temu jechali rowerami w strugach deszczu do Wiednia
po tych naszych strasznych drogach, gdzie śmierć czai się za każdym zakrętem?
Powiecie,
że nieszczęście może zdarzyć się wszędzie i każdemu, można spaść z hotelowego
leżaka i złamać sobie nogę albo dostać nożem na dyskotece. Można, ale to jednak
w nieco bardziej cywilizowanym świecie więc i o pomoc łatwiej.
Tydzień
temu dostałam wiadomość – u nas wszystko w porządku, nocujemy w Sarajewie.
Tydzień,
podczas którego mieli przebyć taką trasę. A do mnie się natychmiast przyczepiła piosenka całkowicie nieodpowiednia do okoliczności i tak cały tydzień ją nuciłam, co wcale nie poprawiało mi nastroju. Piosenka jest zresztą piękna.
Przed każdym wyjazdem dostaję od syna szczegółowy plan podróży.
Przed każdym wyjazdem dostaję od syna szczegółowy plan podróży.
2
|
14.06 pt
|
przyjazd do Sarajeva w godzinach rannych lub południowych,
zwidzamy sobie starówkę, nocleg [np
Tower Hostel blisko starówki – blisko starego miasta]
|
3
|
15.06 sob
|
Wyjazd do Mostaru 129km– zwiedzanie Mostaru ,w godzinach wczesno
popołudniowych wyjazd nad wodospady KRAVICA
60km [wypoczynek pare h]. Wieczorem jedziemy na kamping(4 do wyboru)
w Blagaj
koło Mostaru 80km – nocleg
|
4
|
16.06 niedz
|
Wyjazd do PN Biogradska Gora po
drodze możemy zwiedzić, pstryknąc foty w miasteczkach Pocitejl Terbinje, i
Monastyr Ostrog którego sie nam nie udało w 2011 zobaczyć – 330km [Eko Katun Vranjak – drewniane domki albo namiot, jesli wolno sie
rozbić]
|
5
|
17.06 pon
|
PN Biogradska Gora – wyjście w góry na najwyzszy szczyt – łatwy szlak na cały dzień [Eko Katun Vranjak – drewniane domki albo namiot, jesli wolno śie
rozbić]
|
6
|
18.06 wt
|
PN Biogradska
Gora
|
7
|
19.06 śro
|
Wyjazd do Berat w Albani – 362 km – po drodze
zwiedzamy miejscowośc Kruja. Jedziemy na kamping w Ura Vajgurore który jest przed Berat, jak będzie czas
i siła to można skoczyć do Berat w tym dniu, połazić, porobić foty w
wieczornym świetle
|
8
|
20.06 czw
|
Jedziemy do Berat (zwiedzanie) potem do kanionu Pirogosh na
rzece Osum (okolice Corowode) 130
km w obie strony, idziemy w kanion, na wieczór wracamy na camping
w Ura Vajgurore, nocleg
|
To tylko pierwsza część z trasy.
Dziś w nocy miałam niespokojny sen, śniło mi się, że coś się niedobrego stało i po przebudzeniu zastanawiałam się, czy dzieci wykupiły sobie jakieś ubezpieczenie. Gdybym nie była nauczona cierpliwego czekania, pewnie złapałabym za telefon i pytała o to. I po co to się wtrącać dorosłym ludziom, na pewno wiedzą, co robią.
Dziś w nocy miałam niespokojny sen, śniło mi się, że coś się niedobrego stało i po przebudzeniu zastanawiałam się, czy dzieci wykupiły sobie jakieś ubezpieczenie. Gdybym nie była nauczona cierpliwego czekania, pewnie złapałabym za telefon i pytała o to. I po co to się wtrącać dorosłym ludziom, na pewno wiedzą, co robią.
Wreszcie
rano dostałam wiadomość – (..) Wszystko w porządku, jesteśmy w Albanii, lecimy
już nad morze do Ksamil, wczoraj kąpaliśmy się w rzece Osum a Kanionie
Pirogoshi.
Niech
mi tu nikt nie napisze, że jestem matka-kwoka!
Moja mama też dawała nam sporo swobody kiedy byłyśmy nastolatkami. Nie zaowocowało to ani gwałtami, nieplanowanymi ciążami, pijaństwem, nrkotyzowaniem i Bóg wie czym jeszcze. Sporo się nauczyłyśmy, bo w końcu na własnych blędach. Fajnie jak między rodzicami a dziećmi jest zaufanie, to procentuje w przyszłości. Jako mama obecnie małego dziecka, już powoli siwieję na myśl, że może za 20 lat moja córka wymyśli sobie odjazdową wycieczkę po np. Irlandii, ale mam czas żeby się na to przygotować :)
OdpowiedzUsuńi dałyście radę choć tek komórkowy miałaś chyba dopiero w liceum (jak się nie mylę) więc nie można było sprawdzać, gdzie w danej chwili jesteś i co robisz tylko wierzyć, że o siebie dbasz
Usuńpozdrowienia dla mamy:)
Dzięuję :) Telefon miałam faktycznie dopiero pod koniec I albo na początk II kalsy Liceum, ale mimo niego mama nie wydzwaniała. Teraz raczej to ja do niej dzwonię, czzsem tak po prostu usłyszeć ją :)
UsuńFajna wycieczka tylko już nie na moje siły.
OdpowiedzUsuńJa też nie narzucam się z newsami. Jak nie ma problemu to nie dzwonią i gitara
to zaledwie pierwszy tydzień, dalej jest..dużo dalej;)
UsuńTo ja chyba jestem matka-kwoka, niestety. Dzieci same dzwonia zeby pogadac jak gdzies wyjada, ale jak nie zadzwonia to o matko z corka!
OdpowiedzUsuńjak Wam to wzajemnie nie przeszkadza to nie ma sprawy,
Usuńnie zawsze jest to łatwe
zobacz, co napisała Agata i Nikki;)
Ależ wycieczka super;)
OdpowiedzUsuńMoja mama też nie wydzwaniała do mnie nigdy jak jest cisza to znaczy ze jest dobrze;) Ale fakt że ja też dłuzej niż dwa tygodnie nie widzenia to ciężko znoszę;P
Lubię tę piosenkę, lubię Nohavicę, Kurka Domowa nauczyła mnie ... Czerwony Tulipan też to śpiewa po polsku, a my, czasami, wieczorami nucimy ją przy gitarze na tarasie chatki; też nie osaczam moich dzieci, jak jest potrzeba, mówią, dzwonią ... i zawsze chętnie wracają do domu, a ja życia za nich nie przeżyję, mimo, że czasami serce drży ze strachu; sama pojechałabym na taką wycieczkę, ale najpewniej samochodową, bo marzy nam się, a na rowery za starzy jesteśmy; pozdrawiam serdecznie, Klarko.
OdpowiedzUsuńoni również jadą samochodami, na rowery to brakłoby urlopu:)
UsuńMario, to mnie właśnie uszczęśliwia - zawsze chętnie wracają do domu i wpadają bez specjalnych zaproszeń czy nalegania
serdeczności:)
Zadna tam z Ciebie matka - kwoka.
OdpowiedzUsuńMoja mama dzwoni do siostry po kazda pierdole, doslownie co pol godziny! Szwagier swira juz dostaje! Do mnie na szczescie troche ma drogo, ale jak przylatuje do taty, robi to samo - telefon co 20 minut, niewazne ze jestem w pracy i szef podejrzliwie patrzy... A sprobowalabym nie odebrac. Awantura na calego!
ja też bym świra dostała:(
Usuńpierwszy raz widzę, że ktoś się cieszy z powodu drogich rozmów:D:D
he he....
OdpowiedzUsuńjak już to dyskretna kwoka z Ciebie :)
no własnie nie bardzo, nie wiem, czy ten post nie pójdzie do kosza za jakiś czas;)może nie:D
Usuń:) masz swój system - dobry system, bo skutkuje:) Ty myślisz oni piszą:D
OdpowiedzUsuńjak my wszystkie czarownice;)
UsuńMasz zdrowe nerwy. Ja na uszach stanęłabym, aby nie puścić dziecka w taką straszną podróż
OdpowiedzUsuńno co Ty, przecież oni przygotowują się do tego urlopu bardzo długo i żyją tym wyjazdem, oszczędzają, odliczają dni, wracają tacy szczęśliwi, wypoczęci
UsuńJeżeli to dla Ciebie jest "straszna podróż" to co powiesz na wycieczkę do Zairu, gdzie po 20 kazali nie wychodzić z hotelu jeśli nie ma się broni przy sobie?
UsuńBez przesady, naprawdę, bo potem z dzieci rosną mamisynki meldujące się co 5 minut.
Matka - kwota? Nie wiem. Ale na pewno DUMNA Matka :-)
OdpowiedzUsuńtak właśnie jest, nie mogłam się powstrzymać:)
Usuńja bym cały czas na szpilach siedziała - nie spała, nie jadła, tylko czekała na telefon ;-)Wycieczki synowi zazdroszczę, sama bym się nie odważyła, chyba? Może kilka lat temu...
OdpowiedzUsuńee no, tak bardzo to nie, przecież to urlop a nie operacja na otwartym sercu:D
UsuńOj Klarko to ja jestem matka kwoka. Ma być mail co dzień, może być jedno słowo, jeśli nie ma wysyłam sms lub dzwonię wieczorem po pracy. :) Mówię zawsze jedno słowo: - np -jestem- wystarczy ale ma być i już.
OdpowiedzUsuńA tak to nie narzucam swojej obecności i dużo wolności córka miała w domu.
Najbardziej jednak się mi d... ehem trzęsła gdy jechała przez całą Europę na prom i do Szkocji, na szczęście nie sama, ale mimo wszystko było mi trudno, albo gdy zimą w Alpy wymusiłam by do samochodu w Niemczech zamówiła łańcuchy, ale i tak się starałam myśleć pozytywnie :)), "powsinoga" ta moja dziewczyna straszna. :))
Serdecznie pozdrawiam.
całkiem sama podróżuje? jeśli tak, to nie dziwi mnie wcale Twoje zamartwianie się, samemu jest o wiele trudniej niż w grupie przyjaciół
UsuńFajna matka jesteś, już na pewno nie kwoka :).
OdpowiedzUsuńAle jak bym miała zły sen, to pewnie bym szukała kontaktu, chociaż normalnie to dałam wolność młodej, dzwonię raz na kilka dni, raczej ona dzwoni, jak ja się za długo nie odzywam :)
Pozdrawiam :)
witaj u nas, miło Cię widzieć:)
Usuńa tym razem wzięli wersję lux rowerową z parasolkami? :D
OdpowiedzUsuńoj tam oj tam, o parasolkę Asia się martwi;)
UsuńW tym momencie skrzywiłaś mi myśli i przestałam myśleć o moknięciu, a o parasolkach na czterech kółkach :D Względnie podwójnych :D
Usuńoby!
UsuńKiedy mój młodszy brat wyjechał w tym roku pierwszy raz na samodzielne ferie i to z... dziewczyną, to mama siedziała jak na szpilkach, ale co ja przeszłam, to sama bym się o takie reakcje nie podejrzewała. Jeśli istnieje coś takiego jak siostra-kwoka, to właśnie taką jestem. Ręka świerzbiła do telefonu ale twarda byłam - zadzwoniłam tylko ostatniego dnia, żeby się umówić na odbiór wycieczkowiczów na dworcu ;-)
OdpowiedzUsuńa co dopiero musiała przeżywać mama tej dziewczyny:D
UsuńNie, nie jesteś matką kwoką .Byłoby nienormalne gdybyś się nie martwiła i nie była myślami ze swoim dzieckiem,gdziekolwiek ono jest.Ja jestem taka sama.Mój syn nie pozbawia mnie emocji od bardzo młodego wieku,jak nie auto stop to podróże w gronie rówieśników nie tylko po Europie .Samolotem lub samochodem.Parę razy w roku krótsze lub dłuższe wyjazdy.Zawsze się martwię i proszę go o krótkie sms-y .Mam do niego ogromne zaufanie ,ale nie mam zaufania do obcych ludzi.Nie kontroluję,. ale chce wiedzieć że wszystko jest ok.Syn nie ma mi tego za złe,wręcz przeciwnie ,rozumie mnie.Pozdrawiam.Irena Z.
OdpowiedzUsuńskąd u Was pasja podróżowania? Widziałam zdjęcia z Azji:)
UsuńNapiszę zresztą maila do Ciebie
Od 15 roku życia mieszkam poza domem ( prawie 20 lat). Miałam dużo swobody i właściwie żadnych zakazów. Skoro wolno było wszystko, nie było przeciw czemu się buntować :) Moja Mama nauczyła mnie odpowiedzialności i od najmłodszych lat pozwoliła żyć własnym życiem.
OdpowiedzUsuńMyślę,że jesteś wspaniałą mamą, bo Twoje dzieci są odważne, nie boją się świata, radzą sobie w życiu. Dałaś im wolność wyboru
Podziwiam, u nas tak łatwo nie było, czyli liceum tak jak wszyscy;) przywożenie z imprez itd.
UsuńTak, jak już pisała Red_Sonia - jest czas nauki i czas zabawy i od nas zależy, czy dziecko będzie chętnie wracać.
Kiedyś byłam wielką zwolenniczką gaworzenia przez telefon, teraz mam go w domu tylko jak niezbędną rzecz. I jest wyciszony. Rzadko odbieram telefony, jeśli mam konkretną rzecz do powiedzenia czy napisania - piszę lub dzwonię. Poza tym telefon może dla mnie nie istnieć. Dobrze że tak nie wydzwaniasz. Ja na telefon mojej teściowej z wesołym "co słychać" mam ochotę wrzasnąć " od wczorajszego popołudnia kiedy siedziałaś u nas cztery godziny nie słychać nic nowego " :D A na ogół nie odbieram, mam małe dziecko i pretekst do profilu "milczy" :D
OdpowiedzUsuńale po co siedzi 4godz, co robi w tym czasie? Siedzi w sensie że siedzi czy coś robi? Szkoda, że wobec tego nie możesz zostawić pod babci opieką Mili bo mogłabyś się na chwilę wyrwać z domu;)
UsuńTa wyprawa to na rowerach? Niesamowite! Zawsze podziwiałem takich ludzi, wybierając się na jednodniową wycieczkę rowerową i próbując pozbierać się z bagażem. Wtedy zdumiewałem się: w jaki sposób zabierają się z bagażem ludzie, którzy wyruszają na kilkutygodniowe wycieczki? Niepojęte!
OdpowiedzUsuńnie na rowerach, tym razem samochodami.
UsuńNa wyprawy rowerowe zabierają sakwy, do których musi się zmieścić naprawdę dużo no i..karty płatnicze;)
Och doskonale Cię rozumiem, bo też wyznaję zasadę, że brak wiadomości to dobre wiadomości. Nie jestem kwoką i nigdy nie byłam, wszak moje dzieci samodzielnie zamieszkały już w wieku 16 lat, i to 120 km odległości. Ale to nie znaczy , że gdy wiedziałam o jakieś podróży to się nie martwiłam, szczególnie odradzałam autokary... Szybko też, bo zaraz po uzyskaniu pełnoletności zostali kierowcami własnych pojazdów...stresik był, ale nigdy nie dzwoniłam, ani nie pisałam gdy wiedziałam, że akurat jadą...coby nie rozpraszać ;)
OdpowiedzUsuń:)))) nie jesteś kwoka :)))) normalna jesteś całkiem :)))))
OdpowiedzUsuńja do swojej mamy dzwonię codziennie jadąc rano do pracy, zdaję raport co słychać, Ona jest spokojna i szczęśliwa, że uczestniczy w naszym życiu nie zakłócając go w żaden sposób, a ja spełniam dobry uczynek.
moja Juniorka wie, że jeśli da znać, co się z nią dzieje, to będzie miała spokój :))))
Chyba podrzucę ten tekst swojej teściowej. Jestem z moim facetem 4 lata. U mnie w rodzinie panują podobne zasady jak u ciebie. Rzadko do siebie dzwonimy, natomiast bardzo dużo rozmawiamy w domu. Natomiast u mojego faceta w domu nie rozmawiają w ogóle. A jeśli już to się tylko kłócą o to kto ma racje. Od dziecka dużo podróżowałam. Kolonie, wyjazdy z rodziną, ze znajomym. Mama zawsze powtarzała "chcesz jedź tylko uważajcie na siebie". Odkąd jestem z P. wiem, że przed wycieczką najpierw będzie kłótnia. Kłóci się z mamą o to żeby pojechać, bo według niej nigdy go nie ma w domu. Potem ustalamy wszystko, dajemy jej plan wycieczki co do godziny rozpisany. Ustalamy, że będzie jeden sms dziennie pod wieczór. Zawsze kończy się tak, że dzwoni co 2-3 godziny. Pyta co tam po czym się denerwuje, że P. jej nic nie mówi. Zwracałam pare razy uwagę P. że trochę mnie to męczy, bo chciałabym spędzić z nim czas sam na sam. Jednak on twierdzi, że jego mama się bardzo martwi czy on sobie poradzi. Co roku wyjeżdżamy do pracy na wakacje do Holandii. P. każdego wieczoru dzwoni do domu, rozmawiają pół godziny albo i godzinę. Za pierwszym razem bardzo się o to denerwowałam. W zeszłym roku po prostu zostawiałam go przy telefonie i szłam ze znajomymi się bawić. W zeszłym tygodniu pojechaliśmy na koncert do Katowic (mieszkamy we Wrocławiu). P. nie spał ani minuty, bo mama kazała mu pisać jaką stację właśnie mijamy pociągiem/autobusem. Po dotarciu do Katowic dzwoniła 3 razy robiąc wyrzuty, że nie ma go w domu a deszcz pada i ona się martwi. Jeśli jedziemy gdzieś autobusem to zawsze to wygląda tak, że ja oglądam co za oknem a P. pisze smsy z mamą. Szczytem było dla mnie gdy zaprosiłam go do siebie na wieczór. Zrobiłam kolację, przygotowałam świece, seksowna bielizna i w ogóle a mój facet wyszedł porozmawiać z mamą. Nie widział się z nią raptem 5 godzin wtedy. Musiałam to z siebie wyrzucić w końcu :) Kiedyś było mi z tym naprawdę ciężko, bo widujemy się zaledwie jeden dzień w tygodniu, który on i tak spędza rozmawiając i smsując z mamą. Według niego jednak nie powinnam widzieć w tym żadnego problemu, bo jego mama się martwi i musi ją wspierać. Niestety nie bardzo to rozumiem. Jego mama ma męża, dwóch synów, swoją mame i dwie siostry. Moja mama ma tylko mnie i swoją siostrę, a nie martwimy się o siebie aż tak. Nie chce się licytować kto ma gorzej. Przepraszam, że taki nieskładny i długi ten komentarz.
OdpowiedzUsuńto ja Cię podziwiam, musisz bardzo kochać swojego faceta, skoro to wytrzymujesz
Usuń