paprocie z Jodłówki |
- Sam jesteś głąb –
warknęła Kryśka znad rondla, w którym smażyła się kolejna porcja konfitur.
- Słyszałem! Pięknie się do
mnie odzywasz, pięknie! Jeszcze mi tą paciochą przygrzmoć, masz się o co
rzucać!
Właśnie, że ma, bo Rysiek o
tej porze roku nie panuje nad sobą. Nie chodzi jak człowiek prosto chodnikiem
tylko się kręci w te i wewte, oczy mu
latają dookoła głowy ale tego co trzeba to nie widzi! Nie widzi, że Krysia
idzie z Kleparza i dźwiga cztery koszyczki z truskawkami w rękach a na ramieniu
torbę z cukrem. Nie widzi, bo wokół
pełno porozbieranych dziewczyn. W sukienkach na ramiączkach albo w szortach,
świecą gołymi ramionami, pod cienkimi bluzkami skaczą im piersi, no, i ten
Rysiek nie widzi, że z naprzeciwka idzie Krysia tylko się gapi na te gołe
brzuchy, ręce i nogi. Gapi się jak wieśniak na tramwaj. Wstydziłby się, o!
Tak mu mniej więcej
powiedziała, bo zawsze mówi, o co jest zła.
Krysia, a po czym ty
poznałaś, że jestem ze wsi? – przerwał jej wiedząc, że jeśli zaczną rozmawiać o młodości to jej złość przejdzie.
- Bo wpuszczałeś sweter w
spodnie! – roześmiała się. I miałeś na butach siedlecką rejestrację – dodała złośliwie.
- Nie gniewaj się, ale jak
zacząłem do ciebie chodzić to w Bronowicach koło pętli pasły się krowy więc nie
taka mieszczka z ciebie, zresztą mamusia do dziś mówi, że jedzie do miasta –
dodał.
No właśnie, czy po mnie
widać, że jestem z miasta? – zainteresowała się.
- Mówię, że nie jesteś z
miasta to jak ma być widać.
- To po czym poznajesz, że
ktoś jest ze wsi?
Wiesz co, jak ktoś jest ze
wsi a ma z tego powodu kompleksy to stara się za wszelką cenę tego nie pokazywać ale czasem naśladuje coś,
co zobaczył na przykład w telewizji. Za
to tych z miasta, jeśli trafią na wieś, odróżnialiśmy po gadce.
- Po akcencie?
- Nie, zaczynali zdanie od
słów „a u nas w Warszawie”.
Poza tym przyjrzyj się
kiedyś, kto przyjeżdża na „Wianki”.
Nie chodzimy na „Wianki” to
jak się mam przyjrzeć? – znów się zirytowała, przypominając sobie, o co się
złości.
- Nie chodzimy na „Wianki”
bo nie chcę, abyś oberwała butelką albo żeby nas ktoś obrzygał. Poza tym ja już
dawno znalazłem swój najpiękniejszy na świecie kwiat paproci – powiedział Rysiek
i pocałował Krysię w odsłonięte, pachnące słońcem ramię.
Nie zawsze odpiszę na bieżąco - pracuję w nieklimatyzowanych pomieszczeniach, do domu wracam pływając we... własnych ciuchach i jeszcze do tego dostęp do komputera przerywają mi takie odgłosy z nieba jakby tam całe setki beczek z wodą aniołki toczyły... A wczoraj wieczorem to i z gradem: ziemniaczki mamy "wyplewione", liście cukinii poszarpane, na krzakach porzeczek smętnie zwisają przetrzebione grona i ponadrywane listki... Największe kulki lodu miały średnicę prawie jak dwuzłotówka.
OdpowiedzUsuńNa szczęście borówka amerykańska jeszcze coś ma - zobaczymy, czy zdąży dojrzeć.
Pozdrawiam - "parująco" - M.
tak z tymi naszymi uprawami, jest ryzyko, jest zabawa;) nie gniewaj się za głupi żart, tak powiedziałam na widok całkowicie zmarnowanych czereśni
UsuńNie ma o czym mówić, tutaj przecież żadne "obrazki" nie mają prawa się pojawić /mama tak mówiła:"jak ktoś się obraża, gniewa o byle co to mu powiedz - ramki ci przyniosę i będzie obrazek" - może mało śmiesznie, ale działało!/
UsuńCzereśni szkoda, moja rodzinka najbardziej lubi właśnie kompot czereśniowy i truskawkowy, a tu i jednego, i drugiego już chyba po tych deszczach nie będzie.
Pozdrawiam wszystkich - M.
Jak tego Ryśka nie kochać...
OdpowiedzUsuńjak chodzą po Krakowie takie " roznegliżowane Klarki" to można wpaść pod tramwaj... "Wianki" to nasze polskie walentynki kochajcie się...
OdpowiedzUsuńArtuś coś Ty, ja to nawet po wsi porozbierana nie chodzę, a gdzieś Ty widział inne Klarki?
UsuńI ten Rysiek potwierdza, że wszystkie Ryśki to fajne chłopaki :)
OdpowiedzUsuńzwłaszcza w "Misiu" i w "Klanie";)
UsuńNiedawno chciałam tu ukatrupić jedno z tej pary, piszę o nich już ze trzy lata albo dłużej ale czytelnicy się nie zgodzili
Romantyk z Ryśka nie ma to tamto ;-)
OdpowiedzUsuńa wiesz, że Rysiek zmienił samochód?:D już nie jeździ tym zabytkowym poldkiem
Usuńbardzo mądry jest ten Rysiek :)))
OdpowiedzUsuńo masz, a ja myślałam, że cały ród kobiecy wsiądzie na Ryśka za to gapienie się;)
UsuńRysiek mądry, nie ma co na niego wsiadać, że się ogląda, mój mąż mówi że nie da się tego opanować :-) Ale jak widać Rysiek sobie radzi z żoną bardzo dobrze. I tak trzymać, nie ukatrupiaj nikogo, lubimy ich.
UsuńJa wprawdzie mieszkam "u nas w Warszawie" :-D ale na starym, małym osiedlu w domku, obok las i duużo zieleni. I nie jest to jakieś zupełne zadupie bo tylko przystanek do ratusza. Ale jest pięknie. Ostatnio późnym wieczorem siedzieliśmy na ulicy i patrzyliśmy na jeża, ja, moja córka na bosaka i sąsiad w szlafroku. Żeby tylko komary wyjechały gdzie indziej...
A u nas w Marszewie... :D
OdpowiedzUsuńNie słychać wprawdzie "a u nas", za to słychać "jak tu pięknie/cicho/spokojnie/zielono/pachnie... i to jest różnica, bo swoi nie zastanawiają się nad tym, to wszystko po prostu jest i czym tu się zachwycać, do roboty się trza brać, jak krowy nie ma, to choc marchewkę wypielić, kwiatki podlać...
z ogromnym żalem złapałam się kiedyś na tym, że będąc w rodzinnej miejscowości powiedziałam - jak wy macie tu pięknie, jakie rześkie powietrze. Nie z powodu urody miejsca ten żal, tylko, że niestety, już nie "my".
UsuńKrowy to jeszcze i na Błoniach do niedawna, zatem argument to żaden...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
W dużym mieście warto mieszkać tylko latem i tylko z jednego powodu: takiej ilości zmysłowo i nieskromnie poubieranych dziewczyn na wsi nie ma. Można się przyglądać, pożerać i delektować, nawet kosztem mówienia później "u nas w Warszawie"
OdpowiedzUsuńa u nas na wsi....ja tak mówię! czasem dodaję z przekąsem; u was w mieście...jest byle jak!
OdpowiedzUsuńJuż nie zjem w tym roku truskawek i nie dlatego, że deszcz wybił i zmarnował. Kupiłam całą łubianke, piękne, ogromne, zeżarałm pewno z kilo reszta została, a na drugi dzień chodzę tak koło tych truskawek i coś mi śmierdzi kupą, wącham, czy pies gdzieś nie zostawił na tarasie prezentu, a to te cholerne truskawki tak smierdziały. Myślę, że były podlewane zawartością szamba.....no i mam odruch wymiotny na samo wspomnienie.....
OdpowiedzUsuńO, ble... Ja mam sąsiadkę która uprawia ekologicznie dla wnuków, to i ja się czasami załapię - mam pewność,że nie są pryskane ani podlewane chemią czy jakimś innym świństwem.
UsuńNa bazarkach nawet "od rolnika" nie kupuję.
Pozdrowienia, M.
A u mnie na wsi obrodziły poziomki. Jak szalone. Mimo gradobić, nic je nie zmogło. Potężny, usiany pachnącymi kulkami dywan między iglakami. Niestety wraz z poziomkami, obrodziły też i komary. Chyba w większej ilości nawet.
OdpowiedzUsuńRomantyczny ten Rysiek nie ma co. A u mnie krowy wokól się pasą a ja mówię z dumą - A u nas na wsi.
OdpowiedzUsuńMoże po tym poznać że jestem wieśniakiem z wyboru?
Pozdrawiam
Swietny ten Rysiek, no jak go nie lubic? ;)
OdpowiedzUsuńA moja mama, mieszkajaca w Gdyni, nadal jadac do centrum mowi "jade do miasta"! ;)
pozdrowienia dla Ryśka! :)
OdpowiedzUsuńKlarko co z Tobą ? Od kilku dni cisza - wierzę ,że wszystko dobrze ,pozdrawiam Eliza F.
OdpowiedzUsuńdziękuję za zainteresowanie, a myślałam, że może tak po cichu wyjdę;)
Usuńjutro napiszę
też zajrzałam co z Tobą, myślałam, że coś przegapiłam...
Usuńzaglądamy... sprawdzamy... a tu pusto
Usuńani kotów, ani Waldemara, ani Pani Emerytki...
Przed upałem wszyscy się pochowali, czy jak..??? ;D
Pozdrowienia - eM.