Zaczęło się rano od piwnicy.
Poszłam po sok i jabłka na ciasto a kot za mną. Potem kręciłam się po ogrodzie,
niewiele się da robić, jeszcze mokro, wypiłam kawę na ławeczce pod ścianą i
wróciłam do domu. Tam usłyszałam kocie miauki dochodzące z pola ale nie
przejęłam się, kotów u nas dostatek, powychodziły na słońce to się gonią i
tłuką.
Nasz nie - kiedy inne polowały na nieszczęsne ptaki, ten nasz bohater zwalił z półki wielkanocnego baranka i przywlókł zdobycz za chorągiewkę pod stół.
Nasz nie - kiedy inne polowały na nieszczęsne ptaki, ten nasz bohater zwalił z półki wielkanocnego baranka i przywlókł zdobycz za chorągiewkę pod stół.
Za jakąś godzinkę to darcie
mnie jednak zaniepokoiło bo zorientowałam się, że w domu nie ma Kiciula, komu
raz zginął zwierzak to rozumie, jaki to niepokój. Wystarczy kilka godzin i już
wyobrażam sobie, że leży w rowie nieżywy.
Wyszłam do ogrodu no i po chwili, jak się domyślacie,
zguba się znalazła. Kot został w piwnicy.
Ale było płaczu, teraz nie opuszcza mnie na krok, plącze się pod nogami a gdy
siadam, od razu włazi na kolana.
Asia z Ukaszem weszli na strych
zrobić selekcję książek. Zawsze jest tak, że wchodzi się tam na chwilę a
zostaje na kilka godzin odkrywając coraz to inne rzeczy. Wreszcie z góry
rozległ się pisk i wrzask, myśleliśmy, że młodzi natknęli się na jakieś zwłoki.
Na szczęście nie, to tylko Ukasz straszył Asię kawałkiem futrzanego ogona. Jak strych
to wspomnienia, bo i zdjęcia, i książki, i stare meble. Tym razem na przykład znaleźli zapomnianą lunetę, kupioną chyba we Władysławowie 25 lat temu.
Wieczorem wspominaliśmy różne wyjazdy. Nie wiem, czy byliśmy głupi i nieodpowiedzialni czy po
prostu nie przejmowaliśmy się warunkami podróży i pobytu. Wszędzie jeździliśmy pociągami
i autobusami, dziecko jadło to samo, co my, spało z nami, oglądało świat z góry
(mieliśmy nosidło takie jak plecak). Teraz
sobie myślę – po co to było go tak ciągnąć, co on z tego wiedział.
Ale z drugiej strony może
dzieci, które nie wystawiają nosa z domu, są jak ten nasz mały kot – wszystkiego
się boi, wszystkiemu się dziwi a jak mnie na chwilę braknie to rozpacz i krzyk. Znów przesadzam. Dzieci teraz mają internet i telewizję i wiedzą wszystko lepiej bez włóczenia się.
Miłej niedzieli!
Głupi i nieodpowiedzialni????!!!!!!
OdpowiedzUsuńKlarka, super, że młody tak od pampersów świat poznawał! A zastanawianie się nad tym co dziecko z tego zapamięta jest bez sensu...nie ważne co zapamięta, ważne jakie emocje i przeżycia będą mu towarzyszyły, przecież to mały czujący człowieczek.... a potem w późniejszym życiu wszystko to procentuje...My tak nasze już od wózków wywlekamy na świat :). Teraz widzimy ile dobrego to niesie - chcą chodzić na długie spacery, wychodzić na szlaki, zbierać grzyby....
pampersów wtedy nie było:D
Usuńtak też myślałam :)... sama pamiętam jak mi mokra pielucha tetrowa tyłek odparzała he he :D
Usuńmogę do ciebie przyjechać? na ten strych? :-)
OdpowiedzUsuńpewnie:)
Usuńja też mogę, jeśli tam są książki?:)))
UsuńJa będę w lipcu:)))
Usuńhurrra!
Internet i inne dobra nie zostawiają takiego śladu w pamięci jak wspomnienia z wycieczek, moja córka nie znosiła słuchać hejnału w Jedynce dopóki nie usłyszała go na rynku w Krakowie, syn zaś prześciga się z kolegami w opowieściach co widział we Francji ... Życzę słonecznej niedzieli z Kołobrzegu Renia
OdpowiedzUsuńImagine. (wyobraź), ze pijesz kawę?
OdpowiedzUsuńTemat kawy zamknęliśmy definitywnie ku rozczarowaniu emerytów. "Proces" Kafki.
I wolę swoje mury od "gniazd jaskolczych"- nawet jak mają stryszek i piwniczke.
PS ciekawe zasoby? Rzeczy,które należą do kogoś...
Iza R
Św Ukasza ? Czy Patryka? Zielonej Wyspy- patron.
oj tam, ja uważam, że im więcej sie dziecko ciągnie wszędzie od małego tym bardziej jest przystosowane do różnych warunków i stresów na zmiany.
OdpowiedzUsuńa poza tym, czasami mi się wydaje, że nie doceniamy naszych dzieci:)
pozdrowienia niedzielne!
jestem rozdarta między mówiącymi, że nie powinno się narażać dziecka na stres, zmiany, gorsze warunki, zarazki i bakterie a tym, czego doświadczyłam - bo to zazwyczaj rodzice są bardziej zmęczeni, dziecko po takiej wyprawie śpi jak zabite i znów natychmiast chce na nowo oglądać "kolomotywy"
UsuńEch chyba nie...
OdpowiedzUsuńMieliście racje włócząc dziecko wszędzie ze sobą.
Uważam ,że dzieci wożone lepiej się rozwijają
i lepiej wiedzą co to życie.
Ciągamy ze sobą dzieciaki wszędzie od małego, do lasu (gdzie kleszcze), nad morze(gdzie piach), w góry i na wieś. I staramy się, by zobaczyły jak najwięcej na własne oczy.
OdpowiedzUsuńNie chcę, żeby moje dziecko żyło w przekonaniu, że krowa jest fioletowa, jak ta z reklamy milki...;)
A ja do pewnego wieku (kilka lat?) nie tylko swiata, ale nawet prawdziwej wsi chyba nie widzialam, bo bylam swiecie przekonana, ze jajka produkuje sie w fabryce i tylko robotnik na tasmie musi miec dobry refleks. A dlaczego? No bo w jednej polowce skorupki ma bialko, a w drugiej zoltko i musi tak szybko je ze soba zlozy i skleic, zeby sie nie wylalo..... :)))
Usuńprawda! zgadzam się z Al
OdpowiedzUsuńcoś w tym jest))
oraz miłej))
Moje wnuki od malego podrozowaly po swiecie .Znaja polowe Azji i chyba cala Europe, byli tez w Afryce.Mieszkaja w AU ,mieszkali w Polsce.Wszedzie czuja sie u siebie .A maja 12 i 8 lat.Kochaja podrozowac i poznawac nowe,wlasnie wrocili z rezerwatu sloni w Tajlandii.Obaj sa otwarci , smiali i zaradni.
OdpowiedzUsuńDziecku trzeba pokazywać swiat od maleńkości,bo inaczej będzie nieciekawe świata:)- strachliwe ,nieprzystosowane społecznie i mało zaradne.Tak jak trzeba nauczyć dziecko pływać,jeździć na rowerze,na nartach.Bo to sa elementy składowe tzw.pełni życia.I przede wszystkim wpoić ciekawosc "co za rogiem":)
OdpowiedzUsuńW ogóle ciekawość jako taka to podstawa rozwoju.
pozdrawiam.Beta
dla mnie internet to dobrodziejstwo,ale też przekleństwo naszych czasów:/ Niedługo tylko w sieci ludzie będą ze sobą rozmawiali.Kiedyś siedzieliśmy do późnej nocy na lawkach obok domów,wszyscy razem,z dziadkami,rodzicami,sąsiadami.Wszyscy sie śmiali,opowiadali o czasach wojny,albo o dziedzicu.Zapamiętam to do końca życia.Teraz każdy siedzi przed tv i każdy każdemu wszystkiego zazdrości.Ja swoje dzieci też ciągnę wszędzie,choć można właściwie pokazać to w internecie.Ale ja jestem uparta i już;)
OdpowiedzUsuńps. miałam od rana zrobić porządek w zdjęciach ( tak tak jestem staromodna i mam je na papierze,nie płycie) w efekcie czego siedzimy całą rodziną na podłodze,bałagan większy niż był a obiadu chyba wcale nie będzie.Tak to jest jak się utknie we wspomnieniach strychowych:)
Właśnie ruszamy z podróży do domu, dziecko co prawda w foteliku a nie pociągu ale jadła to samo co ja, przewracała się po piachu, próbowała ugryźć muszle, karmiła łabędzie i naśladowała krzyk mew i żaden internet nie jest w stanie tego zastapic:P ale sama znam wiele mam które myślą zupełnie odwrotnie, ze dziecko ma mieć spokój, stale godziny spania i posiłku, bawić się tylko swoimi zabawkami.... Tylko które z tych dzieci są szczęśliwsze?
OdpowiedzUsuńteraz dzieci zabierają rodziców by pokazać im świat bo ci nie chcą oderwać się od telewizorów...
OdpowiedzUsuńMoja od ukończenia 6 miesięcy życia bywała z nami wszędzie, za granicą także.My po prostu nie mieliśmy z kim jej zostawić. Sądzę,że takie wędrowanie od małego, poznawanie nowych miejsc i ludzi ma bardzo korzystny wpływ na rozwój dziecka.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
to, czego dziecko samo dotknie, powącha, zapamięta lepiej. Z ekranu wiele mu umyka.
OdpowiedzUsuńNic nie zastapi prawdziwego zycia - zabierac mlode wszedzie, niech smakuja zycie wszystkimi zmyslami!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje refleksyjne, wspomnieniowe posty Klarko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
A ja nie mam ani strychu ani piwnicy....Strych "architektonicznie zabroniony"::))a piwnica? Hmm... trzeba by bylo ryc kilofem skale...
OdpowiedzUsuńAle od czego jest garaz ?tam przechowujemy rupiecie,konserwy,narzedzia i ...pamiatki:)
pozdrowienia Klarko ::)
wiecie co? Ja jak do Kraka jechałem, to w necie siedziałem czytając o tam w kraku mają, ale zobaczyc to co mają na żywo to jest takie łał, polecam każdemu podróżujcie z dzieckiem, babcią, psem kotem, kanarkiem, czy kim tam chcecicie :)
OdpowiedzUsuńMiłego zwiedzania
Rafal vel lipton_er
a ja mam strych olbrzymi nad całym domem i marzę,że kiedyś sobie tam zrobię pokój ale czy zdążę...
OdpowiedzUsuńPięknie napisane wspomnienia.
OdpowiedzUsuńMy też naszą córcię wszędzie ze sobą targaliśmy :)Chyba jej to weszło w krew bo "powsinoga" straszna i ciekawa świata no i sporo pamięta z naszych wypraw.
Książki kochamy i czytamy bardzo dużo, ale też selekcję robię co jakiś czas, bo się już nigdzie nie mieszczą. Obdarowuję bibliotekę i znajomych. Córki książek nie ruszam bo zaraz wrzask straszny podnosi. :) A są tam jeszcze jej bajki ukochane od dzieciństwa. Pozdrawiam Klarko ciepło.
Elka
Zawsze wloczylam sie z moimi dziecmi, wlocze sie zreszta do dzisiaj.
OdpowiedzUsuńSame milo wspominaja nasz spontan, kiedy rano decydowalismy, ze pojedziemy do aquaparku...w Krakowie.
Osobiscie, nie wierze, ze jak malo dziecko to nie rozumie, nie widzi, nie docenia. Byc moze umkna mu jakies fakty zwiazane ze zwiedzaniem, ale nie umkna mu golebie na Rynku Krakowskim, smoczy ogien, przejscie podziemne, kolejka, Pomnik Malego Powstanca, syreny statkow wchodzacych do portu czy wychodzacych:)
Osobiscie jestem jak najbardziej za wyjezdzanie, wychodzenie, targaniem dziatwy.
Tak robie swoim dzieciom. I widze tego efekty, ale kazdy rodzic ma swoj pomysl i wolno mu:)
Pozdrawiam Cie rodzinnie, znad tacos w meksykanskiej restauracji, pozeranych na wyscigi z synem:)