Były obok chleba jednym z najważniejszych składników
pożywienia. Ziemniaków się nie kupowało, przynosiło się je z piwnicy albo
prosto z pola.
Zaczynały się latem, stare
były już niesmaczne, porośnięte białymi, długimi kiełkami i musiały być porządnie
omaszczone i utłuczone. Na polach, wysoko
obsypane, w równych, starannie wypielonych rzędach już rosły nowe, zielone
krzaki z delikatnymi kwiatkami. Należało ostrożnie, aby nie uszkodzić całej
rośliny, wybrać spod ziemi największą bulwę i z powrotem wyrównać rządek –
czyli – umieć dłubać. Babcia dłubała młode ziemniaki, myła je, skrobała z
delikatnej skórki i jedliśmy je z kwaśną śmietaną albo z kwaśnym, zimnym
mlekiem.
Młode ziemniaki nie nadawały
się na nic innego, tylko do zupy (młoda kapusta, fasola jaś, marchewka, zielona
pietruszka i koper i to wszystko „podbite” śmietaną) albo na drugie danie, z
kurczakiem w sosie smakowały znakomicie.
Mama przywiozła z Zachodu umiłowanie do sosów mięsnych i śmietanowych a kuchnia
babci była prawie wegetariańska, na nasze szczęście udało im się zgodnie
połączyć kulinarne upodobania i dzięki temu mieliśmy smaczne jedzenie. Mama używała nazwy "kartofle" co w górach brzmiało dziwnie i "po pańsku".
Królik w sosie śmietanowym,
do tego młode ziemniaki, kluski na parze albo kopytka. Placki ziemniaczane z
grzybowym sosem. Albo ze śmietaną i z cukrem. Czy wiecie, ile trzeba natrzeć ziemniaków
na 10 osób? Wiaderko! Tarka (tarło) była duża, nie taka jak te dzisiejsze
zabawki, wyglądała na niezbyt udolnie robioną domowym sposobem. Ręcznie robione
były również obieraczki, szczelinowe nożyki, zwane stróżkami. Ziemniaków nikt
nie obierał nożem, obierki, gotowane dla
krowy lub świń musiały być cienkie, nie marnowało się nic.
Tarło służyło nie tylko do
przygotowywania klasycznych placków smażonych na patelni. Z tartych ziemniaków
były robione mordonie, rodzaj dużych klusek, gotowanych w wodzie, podawanych ze
skwarkami albo ze śmietaną.
Nie bardzo je lubiliśmy,
woleliśmy talarki. Wystarczyło umyć ziemniaki, pokroić je w plastry i położyć
na gorącej blasze. Po kilku minutach przewrócić, znów zrumienić, posolić i ..natychmiast
pojawiali się amatorzy talarków,
zwabieni zapachem.
Uwielbiałam wszystko, co
było pieczone na blasze. Jarzębule (rodzaj grzybów), rydze, talarki z
ziemniaków, a najbardziej lubiłam prołżoki (placki z mąki, kwaśnego mleka i sody) i placki z gotowanych ziemniaków. Do
dziś pamiętam charakterystyczny zapach gotowanych, parujących ziemniaków
łączonych na stolnicy z mąką. Zwykłe ciasto ziemniaczane, ale uformowane w
placki i upieczone na blasze jest dla mnie niezapomnianym smakiem.
Jeszcze były kopytka, polane
obficie spieczonym skwarkami z boczku. Dziadek Fabian lekceważył ryż i makaron,
twierdząc, że to legumina, dlatego do rosołu musiał mieć ziemniaki. I grubo
ziołowego pieprzu.
Teraz ziemniaki gotuję
rzadko i nie bardzo lubię. Częściej podaję je tak, aby poprawić ich smak, czyli
piekę w piekarniku z przyprawami albo robię z nich kluski śląskie. Czasem
kupuję w markecie torbę gotowych frytek, wyrzucam je na blachę i po kilku
minutach są gotowe. Znam się natomiast na ziemniakach i wiem, że te, które są w
sprzedaży na placach i targowiskach, zawierają zbyt dużo skrobi, są pędzone na
nawozach i dlatego gotują się na wstrętny krochmal z grudami bo to po prostu
odmiana przemysłowa.
Mój sąsiad ma dobre,
spożywcze ziemniaki. Są sypkie, pachną, równo się gotują i nie mają w środku
dziur. Ale sąsiad uprawia ziemniaki tylko dla siebie.
Miłego dnia!
PS. Filek się bawi u nas.
PS. Filek się bawi u nas.
Tak apetycznie o tym wszystkim napisałaś, że aż zrobiłam się głodna :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia! :)
A ja jeszcze dodam ze uwielbiałam wykopki ziemniaków u nas, to był taki magiczny jesienny dzień, wiedziałam ze lato się kończy ;)
OdpowiedzUsuńA u nas ziemniaki brzmiały po literacku, a kartofle po swojsku :D
OdpowiedzUsuńCo do obierek - kiedyś jadły je zwierzaki, teraz widuję przepisy dla studentów na czipsy z obierek - też się nic nie marnuje! ;)
Jeszcze ziemniaki w mundurkach i pieczone w ognisku. :)
OdpowiedzUsuńTeraz, z powodu ogólnej tendencji do odchudzania wiele się w kartoflanym świecie zmieniło - to co kiedyś było pastewne, teraz idzie na stół, a dawne jadalne idą jako przemysłowe. Wysoko skrobiowe idą na frytki i czipsy. A tak nawiasem mówiąc, stare odmiany się wyrodziły i dlatego na ich miejsce musiały wejść nowe. Dobrze sprawdzają się w kuchni "Astry" i "Asteriksy", ale wiele zależy też od gleby, na której są uprawiane.
Pogardzana dawniej gorzała z kartofli teraz jest rarytasem, bo skrobia z nich jest droższa niż ze zboża.
nie napisałam bo nie bardzo lubiłam obierać z tej czarnej skorupy, wolałam nie jeść.
UsuńO tak, na placu prawie wszyscy mają Astry i Lordy, bo tego sobie życzą klienci, a tak naprawdę to nikt nie ma pojęcia, co sprzedaje
A u nas w Kołobrzegu wszystkie ziemniaki to Bryza.Renia
UsuńMoja babcia robila jeszcze tzw. zelazne kluski, od ich szarego koloru. Robione byly z gotowanych i tartych surowych ziemniakow, pol na pol. Babunia tez jadala rosol z ziemniakami, jako jedyna w rodzinie.
OdpowiedzUsuńMoi rodzice kupowali kiedys ziemniaki ze wsi, na METRY, bardzo sie temu dziwowalam i myslalam, ze te bulwy leza na ziemi w szeregu i odmierza sie je metrowka. A mlode ziemniaczki, takie wielkosci orzecha wloskiego, tylko umyte, bo co tam obierac, podsmazone i z koperkiem, a do tego zsiadle mleko. Mmmmmmm.....
Tutaj nie sprzedaja takich malenkich kartofelkow.
a metr pszenicy ziarenko przy ziarenku;) dzieci mają niesamowitą fantazję!
UsuńZ tartych ziemniaków, można jeszcze upiec babkę ziemniaczaną. Dodać mąki, jajek, podsmażonego boczku w kostce, przyprawić - ale tak uczciwie. Upiec jak babkę w piekarniku. Kiedyś piekło się we flaku tzw. kiszkę. Można spożywać samodzielnie, z kwaśną śmietaną, sosem grzybowym, lub sosem gulaszowym. Pychota.
OdpowiedzUsuńMargo....wnioskuję bo babce i kiszce ziemniaczanej ,że ze wschodniej Polski pochodzisz:)Za babką i ja przepadam:)
UsuńO dodałaś zdjęcie? Placuszki wyglądają bardzo apetycznie i "chrupiąco":)
OdpowiedzUsuńodbija mi, robię jedzenie na blogowe potrzeby:x
UsuńMi też się zdarza, nawet na cudze blogi :D
UsuńNie przepadam za ziemniakami gotowanymi na sypko do obiadu.A puree wręcz nie cierpię. Za to placuszki ziemniaczane tarte na grubej tarce, talarki, czy półksiężyce smażone na patelni uwielbiam:)Mój Tatko robił też najsmaczniejszą pod słońcem babkę ziemniaczaną, a jego ziemnaczki talarki nie miały sobie równych.:)
OdpowiedzUsuńAleż mi narobiłaś smaka na takie dobre prawdziwe domowe frytki albo placki...
OdpowiedzUsuńAlbo te wszystkie kluski i placki domowej roboty
ech...gdzie one gdzie...
A nie mówiłam ,że Filek Was polubił ? :-)))
Chybs smak - nie smaka.
UsuńJa też mam smaka na placki:)Nie wytrzymam i zrobię na kolację:) Moja biedna wątroba:)
Usuńps. Do anonima:"Narobić smaka" to potoczne sformułowanie. A jeśli już miało być poprawnie językowo to nie "narobić smak" tylko "narobić smaku".
A w ogóle co to jest "chybs"? :D Nie ma to jak poprawiać kogoś samemu pisząc niestarannie...
UsuńLitera a na klawiaturze jest umieszczona obok litery s. Mam słaby wzrok i stąd ta pomyłka.
UsuńW życiu nie zapomnę, gdy pierwszy raz tarłam ziemniaki na placki. "Operację" zaczęłam mając lakier, krwisto-czerwony na paznokciach, gdy skończyłam paznokcie prawej ręki były bez lakieru.I nikomu się nie przyznałam i nikt się nie zorientował.Lubię bardzo pieczone kartofle z ogniska i domowe frytki, kartoflankę z domowymi zacierkami, pyzy i z braku ogniska piekę na blasze grube plastry ziemniaków skropionych oliwą.Filek chodzi do was niczym do przedszkola.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
a jadłaś te placki z..lakierem? :D
UsuńJadłam, ale lakieru nie znalazłam, choć dłubałam w nich i oglądałam bardzo dokładnie.Aż się mój ojciec dopytywał, co tak wolno jem i tak je kroję na malutkie kawałki.Ale sie nie przynałam.
UsuńMiłego,;)
Ja moge ziemniaki codziennie i w kazdej postaci :)W koncu jestem rodowita poznanianka i PYRKE mam w herbie::))
OdpowiedzUsuńA tak w ogole Klarko to ty nie masz litosci !takie piekne i apetyczne zdjecie a ja na diecie "watrobowej"
No ale skad moglas wiedziec...::))
No ale czy to moja wina ze lubie u ciebie bywac::))
a ty tak smacznie o wszystkim piszesz...::))
milej soboty malgosia
co do ziemniaków to ja lubię tylko żółte odmiany czyli Brzya czy Lord. Nie lubię białych, które w gotowaniu się rozłupują i sypią. Bleee
OdpowiedzUsuńSmaki dziecinstwa mi sie przypomnialy :)
OdpowiedzUsuńZiemniaki :) Za gotowanymi nie przepadam, ale bardzo lubię pieczone lub w formie placków :D Kluski śląskie uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńLubię ziemniaki pod każdą postacią i jakoś trafiam na ogół na smaczne i jadalne. Dziś zresztą miałam tarte na grubszej tarce placki i to z jednego olbrzymiego ziemniaka . Ale ja sama tylko dla siebie gotuję. Ziemniaki bez dodatków są zresztą mało kaloryczne. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNajmniej lubię gotowane ziemniaki. Mam to szczęście, że rodzinka ma swoje i korzystam do woli. Smaczne są.Kluski towarzyszą mi od dzieciństwa. Bardzo lubię. Serdeczności
OdpowiedzUsuńAle przysmaków ze zwykłych ziemniaków! Aż ślinka cieknie:)Ja też właśnie robiłam wczoraj takie placki ziemniaczane ze sosem z prawdziwków!!! Pycha:)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńkorek115@onet.pl
Ziemniaki to ja (nie)stety uwielbiam, ale sypkie, żółte, pachnące, ładne. Takie to tylko od Babci z działki. Te z marketów są okropne, na rynkach też rzadko co dobrego kartofla można dostać. Jesli mowa o potrawach z ziemniaków to u mnie w czołówce jest babka ziemniaczana(koniecznie z dużą ilością cebulki, boczku i kiełbasy), pyzy z mięsem, albo twarogiem, placki ziemniaczane i ugotowane ziemniaki ze zsiadłym mlekiem :)
OdpowiedzUsuńto Ty jesteś tą blogerką wybierającą się na BFG? Powodzenia!
UsuńZiemniaki są świetne! Mało kalorii, mają sporo składników odżywczych po ugotowaniu (nie są rekordzistami, ale też do słodyczy im daleko). Co do grzybów - nie lubię, jednakże rydze są przepyszne :) Trudno je znaleźć niestety...
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno; jak teraz zrobić talarki na tych nowoczesnych, zimnych kuchenkach???
OdpowiedzUsuńten sam korek
nie da się! chyba w piekarniku na blaszce - grill + termoobieg
UsuńWszystko to przerabiałam:))ale nie miałam dziadka Fabiana-poezja nie imię:))maria I
OdpowiedzUsuńpodpisywał się "Fabijan":)
UsuńA ja uwielbiam ziemniaki pod każdą postacią;))))Karolina
OdpowiedzUsuńNie przepadam za ziemniakami, ale tak apetycznie to wszystko opisalas, ze slinka mi teraz cieknie i chyba zrobie kluski slaskie! :)
OdpowiedzUsuńA Twoj post mi cos uswiadomil. Nie wiedzialam, ze w gorach nie mowi sie "kartofle". To dlatego moj maz-goral zawsze sie smieje, ze "co TO jest???", jak uzywam tego slowa, bo u nas w domu uzywalo sie obu wyrazow naprzemiennie. :) Moze zaczne po prostu mowic poznanszczyzna: PYRY!!! ;))
zimioki albo grule;)
UsuńTo coś z ziemniaków i mąki pieczone na blasze, to u nas nazywano "prażuchy" polane skwarami, tez pamiętam i smak i zapach, sama nie umiem tego zrobić. A placki jadało się u nas z solą albo cukrem nigdy z sosem. Najbardziej lubię młode ( ale nie greckie albo izraelskie tylko polskie) z masełkiem i koperkiem plus kefir, bo zsiadłego to już nie da rady zrobić z pasteryzowanego mleka.....mniam pycha, a zapomniałam, koniecznie do tego jajko sadzone:)
OdpowiedzUsuńzdarza się, że na placu klienci pytają w kwietniu i maju o polskie młode ziemniaki i nieuczciwy sprzedawca utwierdza ich w przekonaniu, że te regularne, duże to już nasze:( Mam ochotę spytać - spod śniegu wykopane?!
UsuńJadłam dziś takie placki, upieczone chyba na blasze - w regionalnej orawskiej restauracji nazywały się moskole, podane z masłem czosnkowym były przepyszne :)
UsuńAnaberry
Nie ziemniaki, nie kartofle, ino pyry! :) W poznańskim to główne danie. Nie mięso, nie warzywa. Pyry. Reszta jest dodatkiem.
OdpowiedzUsuńI nie kluski na parze, ino pyzy :) Za to szumnie nazywane pyzy z mięsem, to nie żadne pyzy, bo pyzy są tylko drożdżowe, tylko kluchy z mięsem :)
Zastanawia mnie skąd się tak faktycznie biorą te różnice w nazewnictwie tych samych potraw.
u mnie pyzy z mięsem to kartacze:)
Usuńale chodzi Wam o małe pyzy z gotowanych ziemniaków czy takie jak jadłam w Sejnach z surowych tartych ziemniaków wielkie jak bomba? tam to się nazywało cepeliny albo kartacze, nie pamiętam
UsuńNie da rady stwierdzić jednoznacznie. Każdy region ma swoje pyzy/kartacze. Można by dociekać, ale najlepiej poszukać na stronie Ministerstwia Rozwoju Wsi i Rolnictwa, na liście potraw regionalnych. A dla mnie PYZY to takie duże, podłużne. Takie robiła moja Mama i Babcia i zawsze to były Pyzy, a nie kartacze, czy cepeliny. Dla zobrazowania:
Usuńhttp://tryingtocookandbake.blogspot.com/2012/07/pyzy-borowiackie.html
Pamiętam jak moja babka nazywała gatunki ziemniaków. Do dzisiaj pamiętam dwie nazwy. Jedna to - Sowy a druga to Leniny, to chyba jakiś import z ZSRR. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLeniny były rdzennie polskie, z tego co wiem :)
UsuńJa pamiętam Flory, Almy i Amerykany, potem były różowe Pierwiosnki :D
Też pamiętam Leniny. Dziadek je uprawiał, były bardzo smaczne i polskie.
Usuńkartofelki to jest to! ale muszą być białe, sypkie, pachnące. trudno tu u mnie o takie, więc jak już znajdę gdzieś na bazarku w większym mieście, to zapasik robię.
OdpowiedzUsuńa placki uwielbiam!:)
Wszyscy zapomnieliście o pierogach ruskich - ziemniaki, cebulka i biały ser i .... pychota! Świerze gotowane i odsmażane, z masełkiem lub śmietaną.
OdpowiedzUsuńja robię ze spieczonymi skwarkami z boczku
Usuńno i to jest dla mnie akurat niejadalne:(
UsuńA ja uwielbiałem ziemniaki gotowane bez obierania. Takie dla kur. Później babcia je wysypowała do drewnianego korytka i zanim ubiła takim specjalnym drewnianym tłuczkiem, to ja jej zawsze dwa ziemniaczki podprowadziłem i zjadałem ze solą.
OdpowiedzUsuńrobiłam dokładnie tak samo:)
Usuńziemniaki z parnika, takie dla świń - smak mojego dzieciństwa:)
Usuńuwielbiałam :) jak miło powspominać...
Usuńmoja Babcia robiła nam talarki na fajerkach,nie ma już Babci,nie ma fajerek,nie ma talarków
OdpowiedzUsuńa szkoda to mój smak dzieciństwa
W menu: przedstawiamy...
OdpowiedzUsuńZ tymże ja wolę w asyście warzyw/owoców i tak też się żyło.....ale nie przyrządzało. Szkoda.
Bo ten sam skład a smak zupełnie odmienny.
I zajączki/króliki mogą się poczuć zagrożone.
Na str. dziczyzny?Do ciasta też by się człowiek przyczepił.
PS Mam własną wizję. Jak zawsze. Uszlachetniania/urabiania.
Typowe polskie jedzenie jest ciężkie.Warto żurawiem zerknąć do kuchni świata.
jr
o rany głodna się zrobiłam :))))
OdpowiedzUsuńKluski na parze, te poznańskie? Uwielbiam!!!
OdpowiedzUsuń