Kimkolwiek jesteśmy i gdziekolwiek mieszkamy, łączy nas jedno - wszyscy chodziliśmy lub chodzimy do szkoły. Czytelniczka Maria I napisała tak pięknie o swoim nauczycielu.
Spotkałam w swoim życiu i
pewnie spotkam mnóstwo dobrych ludzi. Dziś napisze o jednym, który w sumie
odegrał dużą rolę na moje życie i nie tylko. Mój Wychowawca w liceum. Był
niepokaźnym , drobnym człowiekiem., uczył nas fizyki. Pokochaliśmy Go niemal od
razu. Był gorzej traktowany przez dyrektora i resztę grona-nie był przebojowy,
nie szedł na układy, nie należał do PZPR co w tamtych czasach było nie do
pomyślenia. Bronił nas jak lew, udowadniał, że jesteśmy dobrymi dziećmi .To
dzięki Niemu była i jest miedzy nami niesamowita więź. Oprócz 4 osób, które
skończyły policealne szkoły/bo takie chciały-np. pielęgniarska/wszyscy
skończyliśmy studia i wyrośliśmy na porządnych ludzi. Prof. chorował na astmę, często
bywał w szpitalu, odwiedzałam Go i pewnego razu opowiadał mi, że złożył
dokumenty, które potwierdzały, że uczył w czasie okupacji w kompletach - za co
dostałby do emerytury jakiś dodatek, niestety kolega prof. trzymał je w
biurku-nie posłał dalej.10 lat po maturze zorganizowaliśmy pierwszy zjazd, Prof.
był obecny, nie zapraszaliśmy pozostałych nauczycieli. Siedział z nami i
patrzył z taką miłością jak na własne dzieci. Pytał co porabiamy i tylko kiwał
głową, że jest wszystko z Jego oczekiwaniami. Chodziliśmy składać Mu życzenia
na Imieniny, On częstował nas winem z głogu i szarlotką. Zmarł nasz Prof. mając
62 lata-w stanie wojennym, nie mogli przyjechać koledzy z poza miasta, bo był
zakaz opuszczania miejsca zamieszkania, toteż była nas garstka-tak skromny
pogrzeb jakim skromnym był człowiekiem. I tak co pięć lat spotykaliśmy się, szliśmy na cmentarz, zanosili kwiaty, znicze, odmawialiśmy różaniec. Od
jubileuszu 40-lecia matury spotykamy się co roku, bo 8 z nas już zmarło/jakoś
szybko teraz ten czas mija/i co roku na cmentarz i przy grobie opowiadamy jak
kto Go zapamiętał. W sumie prawie całe spotkanie potem upływa na tym ile komu
Prof. odpuścił, komu pomógł. W tym roku mam zjazd na 45 lecie-niepojęte:)), będzie
Msza św, którą odprawi kolega z klasy/prof. nie mógł Mu darować, że idzie na
teologię, a nie na fizykę/.Profesor sprawił, że chcieliśmy być dobrymi ludźmi, że
trzymamy z sobą sztamę, że nikt nigdy nie opowiada, gdzie był zagranicą i jakim
samochodem jeździ, bo wiemy, że to nie ważne. Co ja Mu zawdzięczam-bardzo się
starał, żebym nigdy nie odczuwała braku Ojca. Ponieważ zmarła już Prof. Żona i
jedyny Syn - zawsze znajduje się ktoś, kto zapali lampkę na Jego grobie. Dzięki
Profesorze.
A ja dziękuję Pani Szczeblewskiej, która kupiła mi chałwę gdy wracałyśmy z pewnego konkursu. Nie pamiętam tematów a smak tej chałwy pamiętam do dziś.
Widzę, że muszę się z tego wytłumaczyć. Nie chodzi o słodycze, chodzi dokładnie o to, co napisała wyżej Maria - poczułam się dobrym dzieckiem.
Widzę, że muszę się z tego wytłumaczyć. Nie chodzi o słodycze, chodzi dokładnie o to, co napisała wyżej Maria - poczułam się dobrym dzieckiem.
ja na swojej drodze spotkałam dwóch takich nauczycieli. pierwszy był naszym wychowawcą w gimnazjum, a drugi uczył nas j. polskiego w liceum. i jeden i drugi cieszył się u nas takim szacunkiem, że nigdy nie musiał podnosić głosu jak się za mocno rozbrykaliśmy. wystarczało, że na chwilę przestali mówić, albo w najgorszym razie zwrócili uwagę, że troszeczkę przesadzamy. wszyscy siedzieliśmy z podziwem malującym się na twarzy. poza tym, że byli świetnie przygotowanymi nauczycielami, to jeszcze byli bardzo wrażliwymi ludźmi, którzy potrafili docenić każdego i znaleźć w największym rozrabiaku coś dobrego. po prostu cudowni ludzie. bardzo bym chciała móc wrócić do nich chociaż na jedną lekcję, by sobie wszystko dobrze przypomnieć :)
OdpowiedzUsuńTaaaa... nauczyciele:) Dzisiaj mi jest bardzo gorzko :(
OdpowiedzUsuńJedyna nauczycielka, z ktora chcialam miec i mialam kontakt po szkole, to byla moja wychowawczyni z podstawowki (1-4). Juz bedac tutaj, pisalam do Niej listy i kartki na swieta. Niedlugo przed smiercia napisala mi, ze jestem JEDYNA jej uczennica, ktora pamieta o starej i samotnej belferce.
OdpowiedzUsuńZ innymi moimi nauczycielami kontakt urwal sie po skonczeniu szkoly, bo nie byli warci dalszej uwagi.
Wspaniała wspomnienia!Dziękuję Mario:))
OdpowiedzUsuńŻałuję,że takich nie mam!Nie dlatego,że miałam złych nauczycieli..jakoś te więzy nie powstały, a szkoda..
Pozdrawiam
hmmmm
OdpowiedzUsuńbardzo bym chciała, żeby kiedyś ...ktoś....tak....
Ja mialam podobnego nauczyciela w liceum, a wlasciwie nauczycielke.Polonistka,byla od nas tylko 12 lat starsza.Wszyscy kochalismy nasza Nine i wielu z nas utrzymywalo z nia kontakt dlugo po skonczeniu szkoly.Kiedy sie spotkalismy po wielu wielu latach, takze Ja zaprosilismy i nikogo wiecej z naszych nauczycieli.Ja tez bylam nauczycielem i takze w szkole sredniej.Nie ucze juz od 30 lat ale z wieloma uczniami mam kontakt i spotykamy sie przy mojej kazdej wizycie w kraju.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy człowiek był z Profesora..
OdpowiedzUsuńPozazdrościć kontaktu z takim Człowiekiem...
Dobrze, ze są tacy nauczyciele, o których pamięć zostaje na zawsze.
OdpowiedzUsuńDwa lata temu spotkaliśmy się z kolegami z klasy, ze szkoły podstawowej. Zaprosiliśmy na to spotkanie naszą wychowawczynię. Cudowne uczucie tak spotkać się po latach. Wyobraźcie sobie, że Pani wszystkich nas pamiętała. A nawet o wielu wiedziała co porabiają dzisiaj, po trzydziestu latach.
Ja milo wspominan nauczyciel, profesorow, ktorzy zjawili sie w moim zyciu. Najbardziej pamietam tych Wymagajacych i z poczuciem humoru!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
aż się wzruszyłam. teraz juz nie ma takich nauczycieli....
OdpowiedzUsuńMysle, ze sa jeszcze tacy nauczyciele, ktorzy widza w Uczniu czlowieka, dzieciaka, dobro, a nie zadanie do wykonania:)
OdpowiedzUsuńMilo sie wspomina uczniow i milo jest sie przez Uczniow wspominanym...
Ciekawa jestem, jak to jest w moim wypadku :)
pieknie napisane, szkoda ze ja takich nie spotkalam
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Az mi sie cieplo na sercu zrobilo- wspanialy profesor i jego uczniowie.
OdpowiedzUsuńDobrze jest spotkac kogos takiego, na swojej drodze.
OdpowiedzUsuńMam pecha, ze nie spotkalam na swojej drodze takich nauczycieli. Przez tyle lat edukacji, nie spotkalam takiego, ktory wykonywalby swoj zawod z powolania. Albo zwyczajnie sie wypalili...
OdpowiedzUsuńDawniej to więcej było nauczycieli, którzy na życiu swoich uczniów pozostawili trwały, negatywny ślad. Przypadki o jakich piszesz były raczej nieliczne.
OdpowiedzUsuńNie miałam takiego nauczyciela w szkole. Szkoda.
OdpowiedzUsuńJa,były nauczyciel już komplementowałem autorkę tej opowieści za przekaz tak pięknego ŚWIADECTWA O NAUCZYCIELU. Jeszcze raz jej dziękuję, jak i Tobie Klarko za dotrzymanie obietnicy i opublikowanie tego tekstu w przeddzień Święta Edukacji. Niech mają, niech się wzruszają takimi słowami wszyscy ci, którzy daremnie czekają na życzenia i inne świadectwa pamięci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
nie ma za co:) miłego dnia!
Usuńja niestety nie spotkałam w swoim szkolnym życiu takiego nauczyciela. za to takich co bruździli uczniom, próbowali zmusić ich do donoszenia to i owszem. szkoda...
OdpowiedzUsuńŚwiat na pewno będzie wdzięczny za wyrwanie z zapaści.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko - rozumiem motywy.Za duże możliwości by je zmarnować.
Wiem.
jr