U cioci na imieninach, czyli ostatnia taka impreza.
Kiedyś postanowiłam nie robić imienin, nie pucować domu na błysk, nie piec placków, nie stać dwa dni przy garach, nie latać jak opętana z talerzami i szklankami, koniec, nie będzie imienin i już!
Ogłosiłam to wszem i wobec i nie spodziewając się nikogo zamierzałam spędzić samotny wieczór przy telewizorze. Dziecię było na wakacjach u babci, mąż miał mieć nocną zmianę a ja sobie planowałam leżeć i odpoczywać.
Nic z tego - zadzwonił telefon i usłyszałam siostrę - jesteś w domu? Bo jedziemy do ciebie i będzie nas więcej! Zanim się dowiedziałam ile to jest więcej i skąd jadą, rozłączyła się.
Biegiem do lodówki, w lodówce prawie nic, do sklepu po płyny i płyny do przepicia płynów, jakieś jedzenie, pieczywa oczywiście brak, ciastek brak, co zresztą można było kupić w wiejskim sklepiku w sobotnie popołudnie? A był to koniec lat osiemdziesiątych albo może początek dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, niektórych z Was jeszcze nie było na świecie, dlatego dopisuję te wyjaśnienia.
Wydobyłam z zamrażarki jakiś bigos zamrożony "na biedę", poleciałam do piwnicy po ogórki i inne zajzajery ale ileż można uszykować tak na gwałt.
Ledwo się uwinęłam a już pod bramę zajechała nysa, a z niej wysiadło, nie przesadzam, kilkanaście osób. Ze śpiewem obeszli dom i zaczęli tłoczyć się przy drzwiach, aż się poniosło po wsi gromkie „sto lat” aż któryś sąsiad odkrzyknął złośliwie - bez seksu!
Siostry, szwagrowie, znajomi, ściskanie, składanie życzeń, kwiaty i jeden składkowy ogromny prezent. Otwarłam pudło a tam zegar, na zegarze przyczepiony ptak, ni to sęp, ni orzeł, a może to był jastrząb albo jak twierdziła kuzynka, zegar z kukułką na wierzchu. Powiesiliśmy to na ścianie na gwoździu po obrazie po poprzednich lokatorach, o pełnej godzinie prezent bimbał, buczał buuu buuuu a jak wybimbał to grał melodyjkę, co godzinę inną.
Goście pozasiadali na czym się dało i zaczęliśmy biesiadować. Na szczęście przywieźli z sobą i jedzenie i picie, bo to co było w domu to hmm kropelka po prostu.
Jeden z gości, świeżo upieczony rezerwista miał na ramionach chustę z pomponami i puszył się nią niemożliwie. W końcu szwagier nie wytrzymał - ej ty, wyglądasz w tej chuście jak stara Cyganka! Młody poczerwieniał jak indor i już miał palnąć szwagra w pysk, ale jakoś się wstrzymał, boczył się tylko oburzony i do nikogo się nie odzywając polał sobie z butelki do pełna.
Kazałam wyjść szwagrowi na powietrze i tak zrobił, zniknął w czeluści nyski i nie było go z 10 minut aż nagle stanął w drzwiach z akordeonem w ramionach i wymownie patrząc na żołnierza zaśpiewał barytonem - „zagraj mi piękny Cyganie”. Tego było już za wiele, chłopak zerwał się z kanapy tak gwałtownie, że uderzył głową w dopiero co powieszony zegar. Zawyło, zabuczało, sępowi odpadła głowa a od spodu wyleciała bateria. Obydwaj poszkodowani wymagali klejenia - jeden odmaszerował do łazienki, gdzie dostał wodę utlenioną i plasterek na rozcięte czoło a drugi został owinięty taśmą klejącą jak mumia i wylądował z powrotem na ścianie.
Tymczasem szwagier grał dalej, dziewczyny tańczyły w parach śpiewając do zdarcia gardeł, impreza na całego! Ktoś w końcu zajrzał do łazienki, uciszył nas i zawołał - chodźcie zobaczyć powstańca! Widok był niemożliwy - na sedesie z głową owiniętą chustą drzemał rezerwista a do lustra poprzyklejane były paski plastra. Opatrzył ranne lustro i zasnął.
Po kolejnych toastach (zdrowie przystojniaków, może jacyś przyjdą) i dalej (zdrowie pięknych pań i gospodyni) siostra stwierdziła - ty już więcej nie pij bo was widzę trzy!
Zagoniła całe towarzystwo do spania i zanim zaczęliśmy zasypiać, rozległo się w całym domu buuuu buu buuu buuu a potem raźnie „o suzana”
Nie wiem, kto wtedy wstał, ale była to ostatnia melodyjka i ostatnie buczenie, rano sęp zwisał na taśmie, na podłodze leżała bateria a obok dwa kolorowe kawałki kabla.
Szwagier rzucił złośliwie - rezerwa wypruła flaki z orła zegarowego!Nawet nie myślcie, że zapakowali się do nyski i odjechali ze śpiewem, o nie, impreza potrwała jeszcze do wieczora a ja od tamtej pory naprawdę nie robię żadnych imienin.
To były wesołe czasy :-)))
OdpowiedzUsuńbyliśmy młodzi,wszystko było jeszcze przed nami. Potem już nigdy nie udało nam się spotkać w takim samym gronie.
Usuń:):):)
OdpowiedzUsuńten post jest zabójczy - kiedyś przekopałam cały tamten Twój blog i pamiętałam go do tej pory :D śmiałam się dzisiaj tak samo ;)
OdpowiedzUsuńautentyczne kawałki pisze mi się najłatwiej, ta historia krąży po rodzinie:)
UsuńHahhahahah :)))))))) dobrze że wykopałaś ten stary post ale się uśmiałam :)
OdpowiedzUsuńtakich kawałków jeszcze parę jest, a reszta w głowie, trochę trudno pisać bo to osobiste i zaraz się ktoś znajdzie oburzony i obrażony
Usuń:) Milo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
a bo Ty masz książkę i w książce chyba ten kawałek jest
UsuńWitam
OdpowiedzUsuńPodczytuję od niedawna, fajnie się czyta więc zostanę na dłużej.
Gratuluję lekkiego pióra-uśmiałam się czytając tego posta.
Dzięki,bo tego mi dzisiaj potrzeba.
Pozdrawiam serdecznie
Teresa
to cieszę się, że z nami zostaniesz, tu jest naprawdę znakomite towarzystwo, często komentarze są ciekawsze niż sam tekst bo ja tylko lakonicznie ukazuję problem a potem się okazuje, że to kij w mrowisko. Miłego!
UsuńFajowe! Oj to były czasy... Ludzie umieli się bawić... Teraz wszyscy są tacy sztywni, "wystylizowani na", smutne to trochę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Susan
wszystko zależy od towarzystwa, własnie jutro spodziewam się gości i już wiem, że jak zawsze przy nich będzie mnie boleć przepona od śmiechu, a do tego nie muszę się martwić tak jak wówczas o zaopatrzenie:)Masz rację, jak ktoś się stylizuje na innego niż jest to nie ma dobrej zabawy.
UsuńZabójcze - dla sępa - imieniny :)
OdpowiedzUsuńmam do dziś w pamięci to buczenie i te melodyjki, koszmar!
Usuń:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy Ci zmienił styl, piszesz też dowcipnie, a ten post ubawił mnie wyjątkowo:))
OdpowiedzUsuńnie robię już tylu błędów;) serio, jak widzę w archiwum, jak pisałam, to zgroza, a ciekawe, że redaktor książki tak bardzo nie poprawiał tekstu, ciekawe za co mu zapłacili, książka jest z błędami.
UsuńAle fajny tekst - uśmiałam się - to były fajne czasy, było jakoś weselej :)
OdpowiedzUsuńbo wszyscy byliśmy jednakowo biedni i tyle naszego, co się wspólnie pobawiliśmy. Nikt się nie spinał, każdy jadł i pił co było, spał gdzie się dało nie przejmując się niewygodami.
UsuńDobre teksty warto wyciągać z lamusa :D
OdpowiedzUsuńTez przygotowując stare zasoby do archiwizacji takie wyciągam, ale wolę z ilością nie przesadzać, bo się Starsza (Knehini) buntuje :D
to ja się nie mogę doczekać!
Usuńczasy pamiętam dobrze ;)))i te puste półki też, chyba tylko wódka Bałtyk- najohydniejsza jaką znam zawsze była na półkach :)) a robienie imienin było rzeczywiście mistrzostwem - nawet tych zapowiedzianych, tekst bomba ! wprost przepyszny! dziękuję pięknie ♥
OdpowiedzUsuńhmm... ale książeczki Twojej to kurka wodna nigdzie nie ma, a ja się już napaliłam jak palnik gazowy i co teraz począć ??????
Usuńnic to może ktoś puści na jakiejś aukcji czy coś - jakiś wariat co zechce się pozbyć ;)
u wydawcy w katalogu jest, mam nadzieję, że mają już dawno jakieś obniżki
Usuńpodaję link http://www.atla2.com.pl/wyd_cennik.htm#
a dziękować, dziękować :))
UsuńO matko, ale się uśmiałam, wyobraziłam sobie tą wesołą kompaniję...
OdpowiedzUsuńbyliśmy młodzi, spontaniczni, tęskniliśmy za sobą, nikt się na nikogo nie obrażał, wszyscy byli biedni ale pełni zapału i z ogromnym apetytem na życie
Usuńtaaa, ja też w podobnym okresie potrafiłam tańczyć na ......piecu, w sumie i dziś w doborowym towarzystwie bym to zrobiła ponownie tylko skąd mam ten piec wziąć ?
UsuńOd niedawna podczytuję bloga, na którego nawet nie wiem jak, trafiłam. Zostanę długo, bo jestem zachwycona stylem, tematyką a także tytułem bloga. Podobnie jak "ula" szukałam Twojej książki i nigdzie nie mogłam znaleźć...Pozdrawiam. Aneta
OdpowiedzUsuńdziękuję, książkę znalazłam u wydawcy ale jest taka droga, że aż nie wiem co napisać, chyba tylko moim usprawiedliwieniem będzie, że ja na niej nie zarobiłam ani złotówki
Usuńhttp://www.atla2.com.pl/wyd_cennik.htm#
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHA :D
OdpowiedzUsuńDzięki za poprawę humoru przed snem :D Zasypiam z sępem i powstańcem przed oczami :D
jak ja lubię Cię Klarko czytać:D od razu humor się człowiekowi poprawia:D
OdpowiedzUsuńa takie imprezy z akordeonem, śpiewem i tańcami niezapomniane....