Gdybyś tak się rano nie obudził. Nie z powodu zepsutego budzika, nie z powodu braku słońca zaglądającego Ci rankiem w twarz. Gdybyś tak się już nigdy nie obudził.
Nie powiedziałeś wczoraj żonie, jak bardzo ją kochasz i jaki jesteś z nią szczęśliwy. Nie podziękowałeś matce za te wszystkie obiady, kawałki ciasta, za noce spędzone przy łóżeczku, za łzy wzruszenia i łzy bezsilności.
Miałeś napisać list do ojca, żeby wiedział, jak go rozczarowałeś i jak Ci przykro, że wybrał wódkę. Co z tego, że teraz nie pije, autorytetu i szacunku nie dostaje się na zawsze i to mu chciałeś wykrzyczeć, ale jesteś spokojnym człowiekiem, nie lubisz awantur, chciałeś więc napisać.
Zawsze miałeś ochotę nauczyć się grać na akordeonie. Chciałeś zwiedzić wzdłuż i wszerz Półwysep Apeniński. Nie pojechałeś nawet do Łeby, tłumacząc żonie i dzieciom, że męczy Cię leżenie na plaży. Pojechali sami i nie będzie Cię na zdjęciach z wakacji. Nie będzie Cię.
Gdybyś się tak jutro nie obudziła. Nie z powodu snu dziecka domagającego się zazwyczaj wcześnie rano Twojej obecności. Nie z powodu niezwykłej ciszy na ulicy.
Nie pomalowałaś sobie paznokci na turkusowy kolor myśląc, że nie wypada. Nie zjadłaś tej czekolady, którą podarował Ci starszy syn na imieniny. Nawet byłaś na niego zła bo przecież powinien wiedzieć, że się odchudzasz.
Nie rzuciłaś w diabły tej pracy, która zatruwa Ci życie i niszczy zdrowie.
Nie powiedziałaś matce, że dawno jesteś dorosła i jej wtrącanie się irytuje Cię a faworyzowanie dzieci siostry boli.
Gdybyś musiała odejść na zawsze. Nie z domu, nie z pracy. Z tego świata. Co byś jeszcze chciała zrobić w ten ostatni dzień?
Nigdy nie wiesz, kiedy będzie ten ostatni.
Nic.
OdpowiedzUsuńŻyję tak by niczego nie żałować i nie zmieniać.
Planuję przyszłość i nie oglądam się na przeszłość.
Jej już nie ma i nie da rady zmienić.
to ja Ci zazdroszczę, musiałabym chyba dostać amnezji. Zmienić się nie da, ale da się zadośćuczynić, ponaprawiać, wyjaśnić..
Usuńchciałabym poczuć,ze nie zrobiłam nikomu kryzwdy swoim postepowaniem a jeżli tak, to ze zrobiłam wszytsko co mogłam, zeby mi wybaczono
OdpowiedzUsuńczasem człowiek nie wie, że ma wroga, wystarczy nadinterpretacja, oszczerstwo, niewyjaśniona sprawa sprzed lat
UsuńJa i my( jak sądzę) jesteśmy na to gotowi od dawna. Sporo znajomych i krewnych już pożegnaliśmy, w tym takich, co to nagle odeszli. Mamy świadomość, że może się to zdarzyć również i nam. Człowiek wyrwany z życia zawsze zostawi coś, co jest nie dokończone, nie dopowiedziane, ale tak już musi być.
OdpowiedzUsuńmuszę o tym pomyśleć, nie jestem w stanie tak od razu napisać. To przychodzi taki czas, że człowiek w pełni sił pisze mi tu, że jest gotowy? A jeszcze tyle można poznać, nauczyć się, zobaczyć, oj!
UsuńAleż Klarko, ja się nie zabieram w drogę. Ja chcę żyć i cieszyć się życiem swoim i swoich bliskich. Chciałem tylko powiedzieć, że jestem pogodzony z tym, że nagle, że może we śnie, że ...
UsuńA póki co...carpe diem
I masz! Ryczę jak bóbr! Bo nagle uświadomiłam sobie , ilu rzeczy nie zrobiłam i stara jestem, i gruba, i mam doła i....
OdpowiedzUsuńDD prosze cie nie mysl tak o sobie i przestan ryczec .Nic nie moge dla ciebie zrobic na odleglosc ale przesylam Ci cieple mysli
UsuńmalgosiaK
DD stara i gruba? To przynajmniej nie staniesz się ofiarą ludożerców bo się nie zmieścisz do kotła i poza tym długo byś się musiała gotować. I dajesz dużo cienia.
UsuńA poważnie - nie jest moim zamiarem doprowadzanie czytelników do łez, raczej chciałam napisać - żyj chwilą, ciesz się tym, co masz, nie marnuj czasu bo nigdy nie wiadomo, co się zdarzy jutro.
Klęska - autor tłumaczy, co miał na myśli, buuuu!
piekne slowa Klarko
OdpowiedzUsuńdziękuję
UsuńZastanawiała się nad tym milion razy i nie umiem odpowiedzieć. Jest tyle rzeczy przede mną, że nie jestem chyba wstanie sobie wyobrazić tego, że mogłoby się to wszystko tak po prostu skończyć.
OdpowiedzUsuńi o to chodzi, żeby się cały czas chciało:)
UsuńAż miałam ciarki. Lecę malować sobie paznokcie na turkusowo!
OdpowiedzUsuńa ja oszczędzam lakier od Ciebie bo nigdy do tej pory nie miałam takiego i nie wiedziałam, że moje paznokcie też mogą być ładne:)
UsuńCzyli szewc bez butów chodzi:) Nie oszczędzaj! Przeczytaj siebie swój tekst:)))I mam nadzieję, że notatki robisz w dobranym specjalnie do Ciebie zeszycie!
Usuńbędzie idealny do notatek na warsztatach zielarskich, trzymam na wyjątkowe okazje tak jak i ten lakier.
UsuńTo cieszę się, że jednak planujesz go używać:)Mogłabym się spodziewać, że go oddasz komuś kto wg Ciebie na niego "zasługuje", jak Cię znam:)
UsuńBuziak!
Tego typu mysli towarzysza mi bardzo czesto a wlasciwie codziennie.Ale nie ma w tym nic niezdrowego i niekoniecznie musi dotyczyc tematu odejscia.Ja po prostu mam silne poczucie przemijalnosci i kruchosci zycia.Na przykad kiedy jestem w towarzyswie przyjaciol i jest tak dobrze ze juz lepiej byc nie moze,w mojej glowie zapala sie zawsze mala zarowka ,ktora mi przypomina ze to tylko chwila .I wlasnie bezpowrotnie mija;Moze dlatego te chwile sa tak cenne.
OdpowiedzUsuńA wlasciwie dlaczego Klarko ten temat w sierpniowe przedpoludnie:)Cos sie stalo?
P.s à propos pieknych i niezapomnianych chwil
widzielas w jakim stanie sa teraz uczestnicy rekolekcji u Siostry?Dokladnie wszystkich ogarnal porekolekcyjny amok,nostalgia ,tesknota..
Bylo sie wiecej biczowac i na kolanch uganiac :::)))
oj tam, oj tam! Żałuje ,że nie wlazłam do zochcińskiego basenu!!
UsuńKlarko Droga! Nie uwierzysz! Wczoraj pomalowałam paznokcie u stóp! Prawa noga na niebiesko, lewa na turkusowo!:)
I żyję właśnie tak - z poczuciem mijającego czasu i świadomością ,że czasem mogę pomóc choćby uśmiechem;))
widziałam, bez worków pokutnych, heh, jadę za rok incognito.
UsuńNic się nie stało tylko mnie czasem przytłacza ludzkie narzekanie, szukanie problemów na siłę, zazdrość czegoś, co mają w zasięgu ręki lecz się nie chce sięgnąć tylko wolą narzekać i takie tam całotygodniowe jęki.
A ja zostałam zaproszona na warsztaty zielarskie i już się cieszę!
Warsztaty zielarskie?To tak sie teraz nazywa sabat czarownic?
UsuńA podzielisz sie chociaz swoja wiedza po powrocie?::))
Klarka będzie ważyła napoje miłosne;)))
Usuńw Muzeum Instytutu Farmacji, czyli blisko blisko.. wszystko opiszę!
UsuńMiśka - czyli martini:D
UsuńA prawo jazdy na miotle masz?
UsuńWszysko dokladnie w kajeciku zapisuj,gesich pior i atramentu nie zaluj!
A na martini to i ja przylece::))
Martini nie mogę, ale może jakiś ...przeczyszczający..tzn chciałam napisać odchudzający?;)
UsuńMałgosiu! Prawo jazdy na miotle takie super laski jak my mamy od urodzenia!!!!!!!;))
jestem za ,jestem za jak najbardziej:)moze byc trzy w jednym :odchudzajaca,odmaldzajaca i przeczyszczajaca.Po takiej kuracji to wlasna miotla mnie nie pozna::))
UsuńKlarka jak Ty potrafisz mieszać ludziom w głowach! No normalnie... zamiast pracować, to ja piszę w głowie listę. Listę "do zrobienia na cito".
OdpowiedzUsuńpowidła śliwkowe masz, czas na korrrrrniszony!
UsuńCo jak co ale czekolady nigdy sobie nie odmawiam. Jakby jutro mialabym zasnac na wieki to tylko zalowalabym tych tortur na silowni, coby wygladac jak czlowiek, ten czas moglabym na ksiazki i przyjemnosci poswiecic :).
OdpowiedzUsuńGdyby jednak (odpukac, posypac sola i zakrecic sie w kolko) moja druga polowa miala zasnac na wieki, to nie byloby co po mnie zbierac. Rozsypalam bym sie na miliardy kawalkow....
Jaki Ty masz piękny nick! Lubię wiedźmy, jest nas tu kilka witaj więc u nas, dobrze Cię widzieć.
UsuńGratuluję samozaparcia na siłowni.
Dobrze wiedzieć, że jest ludzie się tak mocno kochają.
Ahh dziekuje, sama wiedzmy i koty uwielbiam a z tego co wiem towarzystwo tutaj doborowe. Pracuje nad takim zwiazkiem jak Krysia i Rysiu(teskno za nimi troche ostatnio). Ja zawsze taki cichy wielbiciel bylam, czytam od poczatku powstania bloga (przywialo mnie z onetu) tylko teraz postanowilam sie ujawnic bo konto zalozylam :). Jak tylko wyskakuje Renfrewshire w statusie to ja :D
Usuńalbo Glasgow z tego co widze :)
UsuńCzęsto mi się zdarza myśleć, co by tu zrobić, żeby kolejny dzień był jeszcze lepszy. Nie myślę o tym, co bym zrobiła, gdyby ten dzień był ostatni.
OdpowiedzUsuńRobię to :)
I niczego nie żałuję!
Taka równowaga i rozwaga jak u Ciebie rzadko się zdarza, szczerze podziwiam.
UsuńDlatego ja żyje tak jakby ten dzień miał być ostatnim ... spełniam marzenia i żyje jak chcę bez tych całych ceregieli
OdpowiedzUsuńja nawet czasem marnuję dni, bo lenistwo też mnie cieszy;) bez ceregieli się do tego przyznaję
UsuńJa też nic - bo jakbym nawet wiedziała, że jutro będzie ostatnie - nie stać mnie na wszystkie zachcianki i tak czy tak byłabym zawiedziona, że nie obejrzałam z bliska Tadż Mahal, Piramid, nie poleciałam samolotem, nie zasadziłam tych wszystkich kwiatów, jakie bym chciała, bo nie mam gdzie i tak dalej i tym podobne :D
OdpowiedzUsuńwięc lepiej z góry założyć, że i tak nie zrobi się wszystkiego i cieszyć tym, co udało. Co do reszty... czasem nie warto.
zbieram Ci nasionka do jednej koperty wszystkie, w przyszłym roku sypniesz gdzie popadnie. A ja się wstydziłam przyznać, że nigdy nie leciałam samolotem:D
Usuń:*
UsuńO, ja też nigdy nie leciałam, ale się tego nie wstydzę:)))
UsuńNie nie zastanawiałam się nad tym. Tekst przyznam daje do myślenia
OdpowiedzUsuńjak się ma 20 lat to można wszystko!
UsuńChyba pomaluję te paznokcie, ale na jasny kolor. Może beż?
OdpowiedzUsuńTak, tyle razy sobie mówię: po co się truć, po co innym truć, rób tak, żeby mieć przyjemne życie i żeby innym z tobą było dobrze, po co na siłę wszystko? Po co się szarpać? Teraz jeszcze "przeżywam" utratę (kolejną) pracy. I po co? A może to ma być na lepsze? Przecież i tak już się tylko męczyłam. I w ten deseń. Czas chyba połknąć dużo magnezu i zacząć jeszcze bardziej pogodnie żyć :) I tak na wiele spraw nie mamy wpływu :)))
Dzięki za fajny tekst :))
Natknęłam się na wielu ludzi rozpaczających po utracie pracy. To było jak żałoba, myśleli, że nie czeka ich już nic dobrego, czuli się odepchnięci i niepotrzebni. Tłumaczyłam, że to koniec, owszem, ale przecież również początek. Po roku czy dwóch mówili zdumieni - jak ja mogłam wytrzymać w tamtej pracy, po co ja się tam męczyłam, teraz mam dużo lepiej! I tego Ci życzę.
UsuńNajpierw komentarz do komentarza. Miałam swoje biuro, chodziłam w garsonkach i pensja zawsze wpływała dziesiątego na konto.Straciłam pracę cztery lata temu. Przeszłam wiele. Rozstałam się z mężem, zadłużyłam mieszkanie, miałam pustą lodówkę. Teraz sprzątam ludziom domy. Jestem bardziej szczęśliwa niż wtedy. Zaczęłam robić zdjęcia, pisać bloga, który ukazał się w formie książki. To tak w skrócie. Masz rację Klarko, po latach wszystko nabiera innych barw.
UsuńKiedy tracimy pracę wydaje nam się, że świat się zawalił. On się nie zawalił - powstaje inny.
Dziewczyny, kiedy pierwszy raz straciłam pracę, a było to z naruszeniem prawa i zasad wszelkiego człowieczeństwa, myślałam, że zwariuje- sama bez grosza,bez pracy, z długami. Po raz drugi traciłam prace już w innych warunkach, nie byłam już sama- założyliśmy sklep i firmę(mąż w tym samym czasie stracił pracę). Teraz po raz trzeci zostałam bez pracy, czyli stałej pensji itp. Jednak to już zupełnie inna sytuacja. Najgorzej jest mi zrozumieć to, że mój potencjał, moje doświadczenie i moja wiedza są nikomu niepotrzebne. Trudno. I tak, jak Graszka, założyłam bloga, uprawiam ogród, prowadzę firmę i jestem wolna oraz szczęśliwa. A najważniejsze, ze nie jestem sama :)))Tylko czasem mnie jeszcze trochę dźgnie koło serca :))))
UsuńGraszko- jesteś wielka:))))) Szczerze ! :)))
Trafiłaś w dziesiątkę - 183 cm :-) Żarcik.
UsuńGraszka, zatkało mnie.... wiem wiem, to pisałaś parę lat temu, ale ja dopiero teraz wpadłam na ten przyjazny blog i czytam.... Zatkało mnie, bo mam prawie to samo! Byłam ... nie wiem jak to nazwać.. no "ważną" osobą byłam, miałam swój gabinet, pracowników, tak ok 100, ważne sprawy, prestiż, i takie tam...a potem nagle znienacka jeb jeb i jjjjjeb. Wszystko się posypało! I myślałam że umrę, bo jak tu żyć?! Przeszłam wiele. Domów nie sprzątam, bo nienawidzę sprzątać, ale pracuję w magazynie. Niby to nie na taśmie, ale prawie. Rozpadło się moje małżeństwo, życie, ale nie do końca. Nadal mam kochane córki, nadal mam marzenia, no i mam tego gościa, koło którego od paru lat codziennie zasypiam i który mnie kocha taką jaka jestem, a nie taką, jaka powinnam być. Zmieniłam wszystko. I czuję wewnętrzny spokój. Wreszcie nie zabieram roboty do domu, odpękam swoje, beretka na głowę i luz.I może już nie te lata, że mogę wszystko,ale naprawdę jeszcze dużo mogę. Mam swój nowy świat.
UsuńWydaje mi się, że pewnych rzeczy i tak nie uda mi się nigdy zrobić mimo, że siedzą, gdzieś w głowie. I jestem z tym pogodzona. Jeśli chodzi o wyrażanie uczuć tych pozytywnych to wszyscy, którym chciałam to powiedzieć, powiedziałam i mówię. Za to, mimo, że czasami bardzo bym chciała, paru osobom nie powiedziałam, co o nich myślę, mimo, że im się to należy. I może w ostatnim dniu właśnie to bym zrobiła, przynajmniej świeczki paliliby Ci, którym naprawdę na mnie zależy.Ale dziś mam doła, bo po raz kolejny się zawiodłam na ludziach i znowu nie zachowałam się asertywnie, więc pewnie stąd moje podejście.........
OdpowiedzUsuńmyślę, że asertywność to takie modne słowo, wymyślone na użytek psychologów.Doszło do tego, że dobry człowiek jest wyśmiewany jako ten, co nie potrafi być asertywny. Głupi bo dobry? Nie ma sprawiedliwości i wszystkim nie dogodzisz. Trzymaj się, przesyłam uściski.
UsuńWitaj Klarko. A ja chciałabym po sobie pozostawić ład i porządek, i własnie nad tym pracuję, a mam nadzieję że zdążę, bo mam wiele zaległości. Poza tym ,moje życie uważam za spełnione, i nic bym w nim już zmieniać nie chciała. Gożej jak umiera tak jak piszesz we śnie młoda matka ,pozostawiając 5 nieletnich dzieci, a mąż na wojnie . To się przytrafiło mojej babci Agnes.W styczniu ukończyła 36 lat a w marcu położyła się na chwilkę w porze obiadowej, a kiedy dzieciom ta drzemka za długo trwała i poszli mamę budzić....,zawołali sąsiadkę ,a ta im powiedziała tą smutną prawdę...; Dzieci wasza mama nie żyje. Najmłodsze nie miało jeszcze 4 lat,a najstarsze 14. (-;
OdpowiedzUsuńUleczko, podzieliłaś się tu z nami niezwykłą historią, Twoja babcia czyli wśród tej piątki dzieci było któreś z Twoich rodziców. Czytałam u Ciebie na blogu historię rodziny ale albo nieuważnie, albo zapomniałam, jak tylko znajdę chwilkę to tam wrócę. Wszystkiego dobrego.
UsuńTo bym jeszcze chciała zrobić w ostatni dzień mojego życia ? Jest tyle tego, że pewnie nic bym nie zrobiła.Ten dzień byłby taki zwyczajny jak każdy inny.Na pewno chciałabym się pożegnać z najbliższymi.:)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Też tak myślałam. A zaraz potem - komu by tu zrobić na złość;) Uściski:)
UsuńKlarko, az mnie ciarki przeszly! Ja sama mam czesto takie mysli, tzn. bardziej co by bylo, gdybym rozbila sie samochodem. A ostatnio wyobrazam sobie katastrofy lotnicze...
OdpowiedzUsuńMialam w zyciu kilka decyzji, ktorych zaluje, ale ludzi, ktorych moglabym za nie przeprosic juz nie ma... Natomiast chyba nie mam nic do zrobienia przed smiercia na dzien dzisiejszy. Jedyne czego pragne to zyc na tyle dlugo, zeby moje dzieci byly samodzielne i dorosle, zebym nie musiala martwic sie, ze je przedwczesnie zostawiam. Tylko tego pragne...
Nie możesz sobie wyobrażać katastrof zwłaszcza teraz. Wszystko będzie dobrze, choć przyznaję szczerze - masz przed sobą bardzo trudny czas, trzeba Ci i siły, i pomocy innych. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńPiękny tekst. Dający do myślenia. Gratuluję. Wiesz co ja zrobiłam? Zadzwoniłam do Anioła i przeczytałam mu twój tekst. Długo o nim rozmawialiśmy. Kiedy zapytała go co by zrobił. Powiedział pojechałbym do Ciebie :-) Później poszłam do pokoju syna i dałam mu buziaka w czoło, bo już dawno tego nie robiłam. A teraz zeszłam do kiosku, kupiłam sobie farbę i pomaluję sobie włosy na brązowo. I napiszę tekst na swojego bloga, bo już dawno nie pisałam. Tak podziałał Twój tekst na mnie. A właściwie, kiedy wróciłam z pracy nic mi się nie chciało.
OdpowiedzUsuńdziękuję, nigdy nie wiem, jak zareagują czytelnicy na tym blogu i nie sądziłam, że tym tekstem wywołam poruszenie.
UsuńA jak wyszedł kolor?
Klaro z czarnego koloru, trudno uzyskać coś jaśniejszego, ale jestem zadowolona
UsuńZaraz spiszę pin, puki,kody, hasła itd...
OdpowiedzUsuńPomyślałam,że jakby co, to Sołtys ma napisać na blogu choć kilka słów:)
Znając jego "zamiłowanie" do pisania to byłoby naprawdę krótkie!
myślisz, że zajmowałby się blogiem? Ej Miśka,nie myśl o takich sprawach bo..Ty wiesz ile wśród czytelniczek byłoby pocieszycielek?;)
Usuńwe wtorek otarłam się o uczestniczenie w wypadku samochodowym... i nie chodzi o lekką stłuczkę tylko o poważne zderzenie przy prędkości ok. 80km/h... chwilę po tym jak uniknęliśmy tego przed oczami przewinęły mi się obrazy tego, czego właśnie nie zrobiłam i bardzo bym tego żałowała...
OdpowiedzUsuńtrzeba cieszyć się z drobnych rzeczy... brać życie pełnymi garściami, bo nie wiadomo ile nam go jeszcze zostało...
pozdrawiam
P.S. a parę dni wcześniej żartowałam do mojego chłopaka, żeby jeszcze nie planował moich urodzin, które są za miesiąc, bo mogę do nich nie dożyć... cóż za okropny humor z mojej strony i już wiem, że nie na miejscu...
takie myśli chyba ma każdy. Zwłaszcza, gdy otarł się o śmierć i może powiedzieć tak ja Ty - niewiele brakowało.
UsuńNo właśnie Klarko, te myśli tłuką mi się po głowie już od paru tygodni, a im więcej myślę, tym bardziej się boję. Co jeśli się nie obudzę po operacji, co jeśli nie wrócę do mojej córeczki? Zjadłam dziś czekoladę, paznokcie mam pomalowane, nie marzę już o tatuażu czy jeździe na ścigaczu. Paru rzeczy w życiu żałuję, ale czasu cofnąć nie można. Co bym zrobiła? Wzięłabym Milenkę w ramiona, Kocurzastego za rękę, psy pod pachy i płakałabym. Kocham życie i bardzo boję się śmierci...
OdpowiedzUsuńja też bym się bała ale przecież wiesz, ze jesteś młoda, silna, medycyna jest na wysokim poziomie, wszystko będzie dobrze!
UsuńJak nie wrócisz do córeczki?przecież do małych,ślicznych córeczek ZAWSZE sie wraca,bo się musi:))maria I
UsuńPiękne słoneczniki, aż chce się żyć, kiedy się na nie patrzy! Zwłaszcza, kiedy za oknem deszcz znowu wpędza w depresję...
OdpowiedzUsuńJa też od pewnego czasu staram się pamiętać, by wykorzystywać każdy dzień, póki można. Ale i tak nie da się zrealizować wszystkich marzeń. I nie da się codziennie żyć z równą intensywnością, choćby się bardzo chciało.
nie da się, dlatego się cieszę nawet i tym deszczem bo nie muszę biegać z konewką, wszystkiego dobrego.
UsuńZrobiłam niedawno kilka rzeczy, których przed przeprowadzką i poznaniem J. nigdy nie odważyłabym się zrobić. Rzuciłam pracę, która dawno przestała przynosić satysfakcję (tej finansowej nigdy nie dawała) i bez szans na rozwój; przestałam się przejmować większością dupereli, którymi przejmowałam się kiedyś (co zapewne na zdrowie mi nie wychodziło), odważyłam się pokochać i dać się pokochać; wreszcie mam psy i koty (a to jedno z marzeń każdego dziecka; nie wiem, czy bym zrealizowała to dziecięce marzenie w mieście rodzinnym); nauczyłam się mówić ludziom to, co myślę prosto w twarz, a nie dusić tego w sobie; odważyłam się na prowadzenie samochodu; przestałam odkładać na później pójście na basen; poznałam fajnych ludzi. Dużo i mało; bo jest jeszcze kilka rzeczy w zanadrzu...
OdpowiedzUsuńi jak Ci się podoba ta nowa jakość życia?
UsuńA ja w dalszym ciągu nie odkryłam swojego sensu życia...i nawet jakbym miała się jutro nie obudzić, to nie wiem co bym chciała jeszcze zrobić. Chyba muszę iść do wróżki, żeby mnie naprowadziła :))Na pewno nie żegnałabym się z bliskimi, bo to za bardzo ckliwe i amerykańskie, czyli nie w moim guście.
OdpowiedzUsuńA z życiem to jest tak, że 30% przesypiamy, a przez pozostałe 70 % marzymy, żeby się w końcu porządnie wyspać :-D
fidelia
poczekaj poczekaj parę lat, czy wiesz, że starsi ludzie wstają o piątej i już nie śpią?
UsuńO kurczę, rozłożyłaś mnie tym pytaniem na łopatki! Cóż, na codzień staram się żyć tak, aby nikogo nie krzywdzić, okazywać miłość i przywiązanie bliskim, a uprzejmość i uśmiech obcym. Zdziwisz się może, ale każdego dnia pamiętam o tym, że to może być ostatni dzień mojej ziemskiej podróży... Nie jestem ideałem, mam swoje humory, złości i gorsze dni, ale staram się jednak żyć tak, aby po moim odejściu wielu ludziom zrobiło się trochę smutno i żeby wspominano mnie jako dobrego człowieka. Mam nadzieję, że moje starania okażą się skuteczne:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Wielkopolski i dziękuję za przypomnienie w tak ważnej sprawie!
przypomniałaś mi o ludziach, którzy umierając, przynoszą żywym ulgę. Pamiętam kobietę, która zaczęła opowieść życia słowami - "zaczęłam żyć jak człowiek po śmierci męża". Straszne!
UsuńNiezmiennie się cieszę widząc Cię wśród czytelników, serdeczności!
A ja bym chciała powtórzyć ostatnie spotkanie z Marzeniem i chciałaby żeby przebiegło inaczej
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym M.który kochał mnie całe życie,że to nie prawda,że Go nie kochałam,był moim nieziszczalnym,największym MARZENIEM - tylko co by to dało-Jemu jeszcze większy ból.maria I
OdpowiedzUsuńTaki tekst, przeczytany w piątek z rana, na dzień dobry.... kurczę, jakbym za przeproszeniem - obuchem w łeb dostała :) daje do myślenia.
OdpowiedzUsuńOd chwili kiedy urodziła się Olcia i byłam z nią w szpitalu widziałam wiele odchodzących dzieci.
OdpowiedzUsuńJest mi teraz bliżej do uświadomienia sobie przemijania niż dalej...
A gdybys sie obudzila, a tej drugiej osoby juz nie bylo, to co?
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to przezyc.
Juz nigdy nie jest sie ta sama osoba.
I wracaj do zycia!Klarko!
Gdy staramy się żyć w zgodzie z własnym sumieniem nie ma co się biczować takimi dylematami. Errare humanum est. Mam nadzieję, że moje błędy są mi wybaczone gdyż nie były zamierzone.
OdpowiedzUsuńZawsze mam jakieś marzenia, plany, które chciałbym zrealizować, ale życie weryfikuje zamysły i plany trzeba adaptować do możliwości, zatem nigdy nie ma 100% realizacji.
Nie wiem co bym myślał w chwili ostatecznego końca, bo to może wiedzieć tylko ten co to przeżył, a właściwie nie przeżył. Sądzę jednak, że starałbym się przypomnieć sobie te najpiękniejsze chwile życia, w których poczułem się spełniony. Chwile, w których czułem, że warto było żyć.
Zapewne wielu z was wyobraża sobie nie wiadomo jakie osiągnięcia, a ja po prostu potrafię się cieszyć drobnymi rzeczami i jestem pewien, że większość z was mogłaby się poszczycić tym samym. Trzeba tylko docenić to co się już dostało od życia. Uświadomienie sobie tego daje mi poczucie spokoju.
Wydaje się, że gorzej jest gdy się budzimy i nie ma już drugiej bliskiej nam osoby. Z tym się trudno pogodzić.
ALEF