Jeśli będziecie w Krakowie, wstąpcie koniecznie do Muzeum Farmacji. Mieści się ono w zabytkowej kamienicy przy ul. Floriańskiej 25.
Tam właśnie odbywają się warsztaty zielarskie. Zapisało się kilkanaście kobiet w różnym wieku, najmłodsza wygląda na gimnazjalistkę, najstarsza znała osobiście panią Dulską. Organizatorzy myśleli, że na warsztaty zgłoszą się uczniowie, którzy nie mają co robić w wakacje, a tu niespodzianka, prawie wszystkie potrafimy nie tylko nazwać każde źdźbło ale i bez wahania powiedzieć, do czego się może przydać.
Zwiedzałyśmy najpierw muzeum. Ja się tam muszę wybrać sama, bo potrzebuję dużo więcej czasu. Jednych fascynują niezwykłe meble apteczne albo stare formularze recept. Ja się nie mogłam napatrzeć na różnego rodzaju przyrządy do sporządzania mikstur, naczynia, naczynka, kolby, kociołki, moździerze, siekacze!
W piwnicy stoją beczki, bo dawniej wszelkie mikstury chętnie rozpuszczano w winie albo w spirytusie. Nie dziwię się, że skutkowały. Parę kropli wyciągu z melisy rozpuszczone w kielichu dobrego wina koi nerwy na noc, to jest pewne. Te flaszki na leki są w podobnych rozmiarach jak współczesne w nieco innych sklepach – ćwiartka, pół litra i więcej. Dobre mieli leki, oj dobre!
Zafascynowały mnie próbniki. Są to szklane naczynia z umieszczonymi w nich częściami roślin. Nareszcie widziałam prawdziwy korzeń mandragory. Nasiona, mnóstwo nasion, kory, korzeni, w ziołolecznictwie wykorzystuje się wszystkie części rośliny.
Na najwyższej kondygnacji mieści się suszarnia i tam warto się wspiąć, bo wszędzie wiszą pęki ziół a zapach jest ..no, jak w suszarni ziół.
A co jeszcze robiłam, napiszę jutro.
A wiesz, Klarko, że to ciekawe. Sama nazwa jakoś by mnie nie zachęciła, ale gdy wspomniałaś o ziołach i korzeniu mandragory. Bardzo jestem ciekawa jak wygląda, wiele o nim czytałam.
OdpowiedzUsuńno tak, siedzisz przecież w "Sagach"
UsuńRośnie nam blogowa czarownica:)
OdpowiedzUsuńSzukaj coś na zgagę w kolanie, bo mnie naparza:(
to chyba potrzebny.. gastrolog ortopedyczny?
UsuńWolę czarownicę, nie cierpię chodzić po lekarzach:(
UsuńW sumie Rubinstein byłaby dumna? Każda właścicielka imperium urodowo-zdrowotnego (a tym spa, fryzjerstwo,itd)
OdpowiedzUsuńwie do czego służą i komu służą.
Cynowe naczynka z reguły w kształtach kielichowatych (toast lalek z markowego winiaku butli naprawdę z trudem wyciągniętej (już bez wartości) z chłodnika..."basenu" przydomowego - to moje doświadczenia...).
Tu brzmi jak rola ze sprzątaniem piwniczki....babcinej.Blog kompatybilny. No i "Dr Jekyll i mr Hyde" z wszechwiedzącą gosposią....
Osobiście- temat magiczny. O ile służy dobru ....ludzi i nie tylko. Pewnie nie bez powodu logo aptek jest takie a nie inne. Miłych skojarzeń.
jr(dostrzeżona)
brakuje mi wiedzy na temat pór zbierania ziół, bo jedne się zbiera, kiedy są młode, a inne muszą byc dojrzałe. Nie tyle dla wykorzystania praktycznego, ale lubię wiedzieć
Usuńi co, krzyczał? ten korzeń? :D
OdpowiedzUsuńChciałabym też wpaść w takie miejsce, z żywą wiedzą, a nie tylko suszkami do oglądania i czytania etykietek :)
takie rzeczy to tylko spacer po łąkach i ktoś obeznany w temacie do towarzystwa, proponuję siebie i łąki w okolicach Wisły.
UsuńKorzenie Mandragory krzyczą w znanej serii książek które ostatnio przerabiam razem z córką :))) Klarko byłam w Krakowie na Floriańskiej niespełna tydzień temu!!! Do Muzeum Farmacji nie trafiłam, ale trafię, może za rok ... A na Grodzkiej są najpyszniejsze lody na świecie! Chyba lepsze niż w Misiu w Gdańsku :/
UsuńGorzej się dziś chyba czuję
OdpowiedzUsuńwięc kurację zastosuję.
By wirusa zlikwidować,
trzeba zacząć się kurować.
Już mikstury namieszane,
w barku są przygotowane.
Jest Martini z oliwkami
i spirytus jest z wiśniami,
a do tego czysta z miodem,
ochłodzona lekko lodem.
No i jeszcze Brendy z colą,
dobra jest gdy zęby bolą.
By się wzmocnić witaminą
to Tequila jest z cytryną.
A do tego jeszcze rum
by wyleczyć w głowie szum.
A na katar prosta sprawa,
w Żubrówce się moczy trawa.
Wirus ostrzy na mnie zęby,
a ja lejek robię z gęby ;)
Kiedy wszystko to wypiję,
to bakcyla wnet zabiję.
A na koniec zrobię grzańca.
Jak z powyższego wynika potrafimy się leczyć sami
aż się chce spróbować aby nie chorować! dziękujemy za wierszyk i wskazówki - co z czym i na co:)
UsuńCzekam z niecierpliwością na rozwinięcie tematu o ziółkach :) dobrze czegoś się owego nauczyć :)
OdpowiedzUsuńnie wiem właśnie co pisać bo nie chcę tu przepisywać wykładów o właściwościach ziół, tym bardziej, że uważam je generalnie za truciznę jak wszystkie leki i jeśli ktoś nie zna proporcji, nie ma się co brać za zbieranie, lepiej niech kupuje saszetki, to nie pomoże ale i nie zaszkodzi.
UsuńKiedyś sprezentowałem paru osobom "nalewkę" wrotyczową na spirytusie technicznym, śmierdzącym bardzo z surowym zaleceniem, że to do smarowania, broń Boże nie do picia i jeszcze trupie czachy namalowałem na flaszkach, a i tak jedna zwolenniczka kuracji ziołowych koniecznie chciała to pić!
Usuńa wrotycz to głównie na wszy, pchły i inne pasożyty to może truła robaka;)
UsuńNie tylko na wszy i glisty - również na parę innych dolegliwości :)
UsuńMandragora fascynuje mnie od czasu lektury książki Łysiaka Flet z mandragory
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
flet z mandragory to moja ukochana ksiazka Łysiaka))
OdpowiedzUsuńzazdroszczę tych warsztatów
teatralna
Osobiscie wole mandragore w wykonaniu adeptow ziololecznictwa W Hogwarcie :)
UsuńŚwietny pomysł ze zwiedzaniem Muzeum Farmacji,
OdpowiedzUsuńżeby jeszcze tak bliżej było...
trzeba przyjechać na tydzień i się te dwie godzinki znajdzie
UsuńNie wiedzialam, ze Krakow ma takie muzeum.Bardzo ciekawe na pewno. Trzeba bedzie pomyslec o nim przy nastepnej wizycie w kraju.
OdpowiedzUsuńja tu mieszkam 30 lat i też nie wiedziałam;)
Usuńhmm sama bym chetnie poszla na takie warsztaty zwlaszcza po lekturze Pratchetta i "jego" czarownicach ;) no ale coz do Krakowa troche daleko mam, a tutaj ziololecznictwo jest znane w postaci tabletek z marketu a nie bieganiu po lakach i szukaniu trawek, ba tutaj nawet grzybow w lesie nie zbieraja! ehhh
OdpowiedzUsuńuprawy zielarskie to w sumie to samo co hodowla pieczarek, i różnica podobna jak między pieczarką a prawdziwkiem
UsuńJa zawsze myślałam, że korzeń mandragory to wymysł rodem z Harrego Pottera. Faktycznie takie warsztaty to fajny pomysł na zabicie nadmiaru wolnego czasu, przy okazji wynosząc coś pożytecznego. Ja ubolewam, że u mnie w mieście nie organizuje się takich warsztatów, teraz latem jakieś na przykład plastyczne czy dziennikarskie.
OdpowiedzUsuńI ja tak myślałam :) Do dzisiejszego wpisu Klarki, chociaż o ziółkach staram się wiedzieć to i owo :)
UsuńFascynujące takie warsztaty:)No i to muzeum.:) Faktycznie takie miejsce to trzeba zwiedzić na spokojnie. Pisz Klarciu, pisz co było dalej:)
OdpowiedzUsuńi zwiedzanie to odpoczynek, bo całe muzeum było tylko dla nas!
Usuńfajny pomysl, lubie takie specjalistyczne male muzea, jak kiedys przypadkiem bede w Krakowie to na pewno o nie zawadze :-)
OdpowiedzUsuńa i zielarstwo ciekawe - mnie zielarstwem zarazil ojciec, bardzo wierze w ziola i medycyne naturalna, tylko tu nie bardzo mam warunki i mozliwosci.
mama za to nie cierpiala pekow ziol wiszacych w kuchni i suszacych sie gdzie sie dalo :-)
i miała rację bo zioła suszy się w ciemnawych pomieszczeniach, najlepiej na strychu albo pod szopą, może jaj szkodziły niektóre i intuicyjnie tego nie lubiła
Usuńno patrz, człowiek łazi, i nie wie co pod nosem;-)
OdpowiedzUsuńno pięknie:D
UsuńChyba odchodzimy za daleko od natury. Z ziół stosujemy rumianek, miętę i na tym koniec.
OdpowiedzUsuńOstatnio zamiast łykać magnez, na "spokojność" piję herbatkę z melisy - o dziwo są efekty.
a na pewno nie zaszkodzi:)ja też czasem piję, konkretnie melisę z gruszką bo lubię zapach gruszki
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńChętnie zapamiętam i kiedyś odwiedzę, tzn zwiedzę :)
Pozdrawiam :)
pewnie przechodziłaś koło niego dziesiątki razy:) ja też, takich miejsc jest na pewno więcej i nawet jak jest czas, to nie ma kto nas zachęcić
UsuńJa pamiętam jak z Uczelni zabrali nas do Tego właśnie Muzeum.Byłam zafascynowana. O zółkach nauczyłam się dużo w szkole- z farmakognozji (nauka o roślinach leczniczych) byłam najlepsza w naszej grupie- bardzo to lubiałam. teraz u nas w małej miescinie w Naszym Muzeum Ziemii Leżajskiej będzie wystawa poświęcona farmacji aptecznej i wiecie co -bardzo dużo eksponatów,starych ksiązek lekospisowych bedzie wypożyczone z Naszej Apteki:)))Pracuje w najstarszej Aptece w Leżajsku, gdzie nawet p.łukasiewicz odbywał staż-pracował tam krótko,ale pracował:) we własnej osobie.
OdpowiedzUsuńBardzo sie cieszę:)))
Pozdrawiam.Kamila (K.K. Apt.)
to teraz mam tremę bo nie robiłam notatek;)
UsuńNo patrz, też jakiś czas temu byłam w Krakowie i oprócz zwiedzania Wawelu, Starego Miasta i cmentarzy żydowskich trafiłam jeszcze do knajpki, bodajże Sioux (kiedyś fascynowali mnie Indianie, gdzie w menu były takie dania jak:"postrzelony indyk indiańskiej squaw" i "ekstaza indianki na kaktusie". Floriańską też dreptałam, ale jakoś muzeum nie zauważyłam. Dobrze wiedzieć na przyszłość. A ziółka owszem hoduję troszkę, ale klasykę, mięta, melisa, bazylia, oregano, lubczyk i jeszcze trochę innych, ale zużywam na bieżąco jako dodatki do potraw lub na herbatkę, mikstur nie robię. Ten wrotycz mnie interesuje, bo ja go zrywam i wieszam na tarasie, ponoć muchy odstrasza......
OdpowiedzUsuńto dziś będzie o wrotyczu
UsuńMnie też by najbardziej interesowały te przyrządy aptekarskie! :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością wybrałabym się do tego muzeum.
pozdrowienia!
wszyscy lecą na Wawel i mijają to skromne muzeum, a jest "po drodze".
UsuńTaka rozmówka miała miejsce u nas wczoraj:
OdpowiedzUsuńZosia (z zazdrością): a Klarka to poszła na kurs zielarstwa!!!
Mąż Zosi (z przerażeniem): co ona, czarownicą chce zostać?! Kota już ma, wiele więcej nie trzeba...
Pozdrawiamy! :)
kota mam miotłę mam jeszcze trzeba ochotnika żeby na nim poeksperymentować;)
UsuńCiekawe musi być takie muzeum, też widziałam kiedyś korzeń mandragory, śmieszna roślinka, wygląda jak jakiś ziemny stworek;)
OdpowiedzUsuń