W mojej rodzinie jadło się takie grzyby, które dla obcych z pewnością byłyby trujące. Teraz bym ich z pewnością nie tknęła. Może nie śmiertelnie, ale ciężką chorobą by się to pewnie skończyło. Tata miał atlas grzybów i pamiętam, że przy wielu grafikach widniała adnotacja „niejadalny”, „trujący” a tylko przy dwóch albo trzech było „śmiertelnie trujący”. Nazw tych grzybów oczywiście nie pamiętam, doskonale natomiast pamiętam ich wygląd, smak i sposób przyrządzania.
Takie biele na przykład – biel był biały, miał pod spodem blaszki a po przełamaniu wydzielał biały piekący sok. Piekło się go na blasze i jadło. Albo taki grzyb podobny do rydza ale mówiliśmy na niego „krówka”. W atlasie było napisane „słabo trujący”. To samo, na blachę, posypać solą, i za chwilę gotowy. Wszystkie gołąbki i gąski można tak piec i jeść. Wówczas mi do głowy nie przyszło, że mogę się otruć grzybami. Skądkolwiek się wracało to i tak droga prowadziła przez las więc jak był czas grzybów to się przy okazji po drodze coś zebrało.
Grzyby były suszone na stojaczkach zrobionych ze śliwkowych gałązek. Gałązki miały kolce, na które nadziewało się kawałki grzybów a potem ustawiało za piecem. Mama nie cierpi tego zapachu, ja bardzo lubię.
Tak się składa, że jak jest czegoś za dużo to się tego nie docenia i tak było u nas, dopiero, gdy wyjechałam i zobaczyłam, ile kosztuje parę suszonych podgrzybków to doceniam te własnoręcznie zbierane. Zawsze, gdy jadę do rodziców, dostaję od taty puszkę ususzonych grzybów i mam zapas na cały rok a od szwagra kilkanaście słoików z grzybami w occie i zjadam je w miesiąc. Uwielbiam, potrafię sama zjeść cały słoiczek.
Znów mi się przypomniało, jak pewna pani (bardzo ją lubiłam) znalazła w lesie rydza i szła, śpiewając i niosąc go dumnie przed sobą:
Oj rydzu rydzu rydzu mój
jaki jest słodki korzeń twój..
aż się biedna potknęła i rydz wypadł jej z ręki i się roztrzaskał a ona westchnęła – ja to już nawet potrzymać za korzeń nie umiem!
Na koniec – błagam, nie otrujcie się grzybami. Co roku jest to samo – znów kosztowne leczenie, znów niepotrzebna śmierć. Pieczarki też są smaczne, i nie ma ryzyka!
Komentarze na obydwu blogach muszą być moderowane, przykro mi, nie lubię tego jeszcze bardziej niż Wy ale to konieczne.
Klarko, poważny temat, ale o tym korzeniu to po prostu mistrzostwo świata. Ściskam i dobrej nocy życzę!
OdpowiedzUsuńLubię grzyby, ale zupełnie się na nich nie znam, dostaję od Rodziców,którzy zbierają je od 40 lat i żyją:), albo kupuję te z atestem.
OdpowiedzUsuńa wierszyk - czad!!
a dzisiaj mnie zainteresowałaś stwierdzeniem, że komentarze muszą być moderowane. A co się Klarko stało, że takie kroki podjęłaś?
OdpowiedzUsuńUwielbiam grzyby w kazdej postaci. Zbieranie tez.
OdpowiedzUsuńvivi22 to przejściowe, zerknij na licznik na pierwszym blogu
OdpowiedzUsuńw tamtym roku trafiłam na toksykologie do szpitala właśnie po zatruciu grzybami. Życie uratowało mi to że zaczęłam szybko wymiotować. A zatrułam się mieszanką grzybów, między innymi były to zbierane pieczarki. Tak że z pieczarkami też należy uważać bo wśród nich też są trujące odmiany. Asiek
OdpowiedzUsuńDobre z tym trzymaniem korzenia :)
OdpowiedzUsuńMoja Mama zbiera mi ostatnio po kilka razy w tygodniu grzyby, ja nigdy tego nie umiałam.
Ale fotografować potrafię i lubię! :)
p.s. moderacji - lepsze to, niż kod do wpisania! :) Trzymaj się i nie dawaj!
OdpowiedzUsuńAsiek - miałam na myśłi pieczarki z marketu;) wspołczuję z powodu zatrucia, pewnie masz dość grzybów na całe życie?
OdpowiedzUsuńIw - dziękuję, tak jak już nieraz pisałam - to tylko blog, pewnie po miesiącu od opuszczenia nikt by o mnie nie pamiętał, dlatego nie zamierzam poświęcać swego czasu ani pieniędzy na walkę z..nickami? Była miaukotka, teraz pati, za chwile pewnie znów się ktoś przyklei do buta, mam to gdzieś, zobojętniałam.
OdpowiedzUsuńU mnie w rodzinie bardzo ostrożnie podchodzi się do grzybów - wszyscy się boją, że trujące. Ja sama uwielbiam jeść jajecznicę z grzybami. W sklepie najczęściej dostępne pieczarki (niektórzy twierdzą, że pieczarka to nie grzyb), więc przyrządzam na kilka sposobów.
OdpowiedzUsuńKlarko, ja troche nie na temat grzybów... Wczoraj czytając jakis polecony wpis jakiegos bloga natknełam sie na bardzo przykre i obrazliwe komentarze pod Twoim adresem. Jakaś straszna nagonka, której kompletnie nie zrozumiałam
OdpowiedzUsuńChciałam Ci napisac, ze zrobiło mi się przykro, bo nie zasługujesz na takie oszczerstwa.
To zazdrość, frustracje czy zwykła ludzka podłośc???
hmmm ja to mogę grzybki zbierać, ale jeść już niekoniecznie, chyba że pieczarki, ale to podobno nie są grzyby :) i także nie lubię zapachu suszonych grzybów.
OdpowiedzUsuńjeanette