Tak koło dziesiątej zarządziłam – zadzwoń do dzieci i powiedz im, że mają przyjechać na obiad, a jak będą jechać to pół godziny wcześniej niech zadzwonią żebyśmy nie musieli jeść rozgotowanych jak dla świń ziemniaków!
Za chwilę słyszę – mama kazała, żebyście przyjechali na obiad i dali znać o której będziecie bo będziemy jeść ziemniaki dla świń!
hahaha, nie ma jak poczucie humoru :)
OdpowiedzUsuńjeanette
Nie ma nic gorszego niż rozgotowane ziemniaki:)
OdpowiedzUsuńja na takie sytuacje mówię: skrót myślowy. A ziemniaki z parnika dla świń są rewelacyjne. A jaki zapach... Mniam, mniam, mniam...
OdpowiedzUsuńNapiszę teraz coś o swojej siostrze. Ile razy byśmy ją i jej męża zapraszali na obiad czy z jakiegokolwiek powodu, zawsze umawiamy się jakąś godzinę. Plus minus 5 minut spoźnienia. Ale to nie działa w przypadku mojej siostry. Moja siostra zawsze spóźnia się 30-40 minut i jest to u niej normalka. :)
slodkie :) uwielbiam obiady u tesciowej :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, AniaNY
vivi22 mają dokładnie taki smak jak z parowara, dlatego usiłuję się pozbyć nowiutkiego parowaru!
OdpowiedzUsuńAnia Ny - dzieciaki zjadają wszystko co nagotuję i jeszcze dziękują, uwielbiam jak przyjeżdżają, syn ma fantastyczną dziewczynę.
OdpowiedzUsuńKlarko! Uśmiałam się, jak fretka! Swoją drogą, bardzo lubię zapach takich uparowanych dla świń ziemniaków.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że dopiero teraz zauważyłam, że dodałaś mnie w linkach? Pewnie dlatego, że się nie spodziewałam! Dziękuję ślicznie i pozdrawiam! :)
ależ się uśmiałam:D:D:D
OdpowiedzUsuńa obiadek na pewno był smaczny:)
Ziemniaki z parowara to smaki dzieciństwa. Wieś, wakacje i obieranie tych ziemniaków przed wrzuceniem do parowara z kiełków w gliniance w towarzystwie wyskakujących z kopca ziemniaczanego pająków...
OdpowiedzUsuńhahahaha,,,,ale sie usmialam,,smacznego!!
OdpowiedzUsuńannaconda
Ktoś nie dosłyszy to resztę zmyśli :p
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam do czynienia ze świniami i ziemniaki dla nich są mi obce. wyjadałam za to mleko w proszku dla owiec z takich wielkich worków :D
OdpowiedzUsuńParafka - nie ma za co dziękować, to ukłon w stronę czytelnika, a często zdarza się, że nie wiem, że czytelnik ma blog bo nie podaje adresu i nie daje mi szansy.
OdpowiedzUsuńheheheeheh nie mogę przestać się śmiać!
OdpowiedzUsuńJa co niedzielę jem u teściowej, z którą mieszkam a czasem jadę też do Rodziców i wtedy to jest obiad jak z bajki. Najpiękniejsza zastawa, biały obrus, serwetki dopasowane do pory roku i koloru zasłon. I jedzenie - najlepsze pod słońcem!
OdpowiedzUsuńKlarko, czy to Ty jesteś tą teściową z tytułu?????
OdpowiedzUsuńnie wierzę!!!!
i jeszcze ja- bo zapomniałam- ja uwielbiam ( ulwielbiałam) takie zaimniaki z parownika dla świń! wyjadało sie u babci, oj, wyjadało....
OdpowiedzUsuńJak już tak wszyscy o ziemniakach, to ja też! Uwielbiam zostawiać kilka ziemniaków z obiadu, a potem pokrojone na plasterki przypiekać na maśle z cebulą i oregano!
OdpowiedzUsuńuwielbiałam takie ziemniaki a faceci, znaczy teściowie w tym przypadku to (no brak mi słów))))))
OdpowiedzUsuńystin - no tak, ja jestem taka apodyktyczna;)wydało się!
OdpowiedzUsuńNie ma to jak tłumaczenie z kobiecego na męski! :)
OdpowiedzUsuńPyszne!