Waldek został rachmistrzem spisowym bo nie miał co z sobą zrobić. Z ostatniej roboty wywalili go bo robił koleżankom nieprzyzwoite propozycje, na przykład zapraszał je na lody. Do dziś nie rozumie co w tym nieprzyzwoitego, nieraz kupował lody w proszku i robił je w domu i było taniej i smaczniej niż na mieście, a te od razu jak usłyszały o robieniu lodów to molestowanie. Dzikie jakieś i przewrażliwione. Zresztą co to za robota stać za kasą i zaglądać ludziom do koszyków, bez sensu, ale odkąd się skończyły alimenty od ojca to matka się cały czas darła idź do roboty i idź do roboty, no to poszedł. Myślał, że alimenty będą co najmniej do czterdziestki a tu tatuś przestał płacić! Taki mu zrobił prezent na trzydzieste urodziny! Matka nic w sądzie nie wskórała bo Waldek przestał chodzić do szkoły dość dawno. Całe jego życie to jeden wielki zawód, komputer mu się rozlatuje, karta graficzna pali, na trzech portalach ma bany dożywotnie, to jak ma sobie ułożyć życie? Raz tylko miał szczęście – jak była ta amnestia maturalna, ale potem to już tylko same klęski i nieszczęścia. Matka mu wynalazła to zajęcie no to poszedł i go przyjęli. Wreszcie nadeszła wielka chwila, wyszkolony i ogolony Waldemar poszedł na pierwszy obchód spisowy żegnany słowami z jakiegoś filmu: i pamiętaj, gwałć tylko ludzi!
To nie było w „Casablance” ani w „Przeminęło z wiatrem”, ale też ładne.
Zabrał więc to dziwne urządzenie podobne do telefonu i poszedł. W pierwszym domu ugryzł go pies ale nie za mocno, dziurę w spodniach zakrył długim polarem ale i tak nikogo nie spisał bo drzwi były zamknięte i nikt ich nie otworzył przez dwie godziny, mimo, że Waldek pukał i dzwonił. Z psem się zaprzyjaźnił.
W drugim domu była piękna blondynka i o tym będzie, chyba ten wstęp był za długi, ale chciałam przedstawić bohatera. Kto wytrzymał to dziękuję.
Piękna blondyna zaprosiła Waldzia do środka i zaczął się spis. Na razie próbny bo nie udało mu się uruchomić tego urządzenia. Ale pytania pamiętał więc urządzenie się powoli otwierało a on sondował.
Blondyna tymczasem zrobiła kawki i nalała koniaczku, tak sobie miło rozmawiali aż przyszedł mąż blondyny i wyprosił Waldka z domu w niezbyt kulturalny sposób. Waldek spisywania nie dokończył, kawy też nie a blondyny nawet nie napoczął, musiał więc przyjść na drugi dzień.
Przyszedł kolo jedenastej, blondyna zaparzyła mu kawę i o dziwo, ustrojstwo odpaliło! Zaczął więc zadawać te niewygodne pytania o wiek na przykład, i żeby się obydwoje nie krępowali to sobie wypili po koniaczku.
No bo te pytania są bardzo osobiste, na przykład – źródło utrzymania? – wiadomo, mąż!
Albo takie – czy czuje pani przynależność do innego narodu albo grupy etnicznej? Nad tym pytaniem blondyna chwilę pomyślała, wychyliła kieliszek i odparła – tak, czuję się jak Murzyn bo muszę za wszystkich w domu zapierdalać!
Potem Waldek pytał o łazienkę i przy okazji też spytał, czy może z niej skorzystać, bo po tej kawie wiadomo. Blondyna zaprowadziła go do łazienki a wtedy zapytał ją, czy często się kąpie, na co ona odparła, że z takim przystojniakiem jak on to nigdy. Postanowili to zmienić i było im naprawdę miło kiedy przyszedł mąż blondyny. Waldek znów nie dokończył spisu, musi więc pójść tam kolejny raz jak mu zejdzie trochę opuchlizna, ta wybita czwórka i tak była do usunięcia.
Za trzecim razem dobrnęli już do pytania – czy pani zamierza w najbliższym czasie zmienić miejsce zamieszkania? Gdy wpadł do domu wiadomo kto i pani musiała zmienić miejsce zamieszkania natychmiast. Tak się Waldek dobrze spisał, że zamieszkała u niego i jak na razie spisuje się całkiem nieźle.
Dalsze przygody rachmistrza wkrótce.
*
Waldemar nie spisał do tej pory nikogo, więc w ciszy własnego mieszkania rozkoszując się obecnością Blondyny przeszedł do kolejnych pytań.
- Czy dotychczas rodziła pani dzieci?
Blondyna przestała masować mu kolano nadwyrężone po upadku ze schodów i zaczęła:
- Nie zdążyłam ci o tym powiedzieć..
- Nie mów do mnie na ty bo teraz jesteśmy w stosunku służbowym, ja jestem rachmistrzem a ty respondentem – pouczył ją Waldemar, a Blondyna słysząc słowo „stosunek” zaczęła się rozbierać. Tak więc znów nie dokończyli spisu ale pytanie o dzieci zawisło między nimi i wkrótce do niego wrócili.
- Jakim językiem posługuje się pani w domu?
- Znów językiem? – zdziwiła się Blondyna klękając.
Wreszcie ponownie dotarli do pytań o dzieci. Blondyna chciała ich mieć co najmniej pięcioro, żeby były takie mądre jak ona i ładne jak Waldek. Usłyszała to matka i zapobiegła antykoncepcyjnie wyrzucając Blondynę precz, bo taka para to z pewnością zostanie dożywotnim klientem wszelkich instytucji wspierających patologię społeczną. Nie udało się więc Waldkowi dotrzeć do końca ankiety i zarobić pierwszych dziesięciu złotych.
To był dopiero początek spisu, spisał więc Blondynę na straty by udać się do kolejnego domu. Tym razem trafił na Smutnego Człowieka, który poprosił go, by chwileczkę poczekał, bo musi natychmiast zejść do piwnicy. Waldek domyślał się, że Smutny Człowiek pewnie trzyma w piwnicy jakieś dobre wino albo inną nalewkę na spirytusie i chce go poczęstować, czekał więc niecierpliwie. Smutny Człowiek szedł powoli po schodach, trzymając coś za plecami. Nie, to nie była siekiera. (Chciałam, ale siekiera jest u Volusia więc nie może być u mnie, nie będziemy sobie wyrywać narzędzi).
- To jest moja ukochana – Smutny Człowiek przedstawił Waldkowi nieco sflaczałą gumową kobietę o zdziwionym wyrazie twarzy. Ją też należy spisać, choć żaden wulkanizator nie chce jej pomóc to ja ją kocham i wiele dla mnie znaczy w mej samotności.
- Nie ma peselu nie ma człowieka! – stanowczo zaprotestował rozczarowany Waldemar.
-Człowiek w pewnym wieku powinien się przestać bawić lalkami! – dodał.
Smutny Człowiek schylił się i wyciągnął spod kanapy siekierę (Wybacz, Voluś, musiałam).
- Nikt mi tu nie będzie obrażał ukochanej, ja się kobietami nie bawię, jak jej nie spisujesz to wypierdalaj stąd!
Kolejny dzień stracony, jeśli Waldemarowi jutro nie uda się nikogo spisać, zrezygnuje z tej pracy.
*
Waldemar szedł powoli chodnikiem i rozglądał się niepewnie wokół. Każda jasnowłosa kobieta w rozmiarze powyżej 46 kojarzyła mu się z Blondyną. Nie mógł o niej zapomnieć a żyć też z nią nie mógł, bo za co? Matka się sprzeciwiła utrzymywaniu dwojga darmozjadów a Waldemar mamę szanuje bo kto by mu robił pranie i kupował papierosy.
Po trzech dniach i nocach spisywania się u Waldemara wróciła więc Blondyna do domu do męża swego, który przyjął ją z otwartymi ramionami bo czas najwyższy był zrobić pranie, pomyć podłogi i gary, zwłaszcza, że zużyły się wszystkie naczynia. Mąż Blondyny zawsze był kreatywny i umiał sobie radzić, ale tym razem skończyły się nawet kryształy w segmencie i nie było w domu ani jednej czystej łyżki czy miski. Zmywając naczynia poprosiła go, aby jej wybaczył, bo w sumie początkowo to był gwałt z tym rachmistrzem. Wybaczył jej więc bo obiecała poprawę i umiała dobrze sprzątać i nie tylko sprzątać.
Tymczasem przygnębiony Waldemar ze świeżo naładowaną baterią wlókł się dziurawym chodnikiem aż trafił do małego domku Pani Emerytki. Była to żwawa kobieta, która przywitała go ujmującym uśmiechem przepraszając, że nie zdążyła założyć zębów. Miała na czole narysowane cieniutkie czarne brwi, usta pomalowane na kolor czerwień strażacka, z powabnego dekoltu obszytej cekinami bluzeczki kokieteryjnie wystawała koronka halki. Z głębi domu dobiegały dźwięki radia. Pani Emerytka zaprosiła Waldemara do kuchni, po czym wyjęła ze stojącej na stole szklanki protezę i szybkim ruchem umieściła ją w ustach.
-Może herbatkę panu zrobić?
-Dziękuję, nie trzeba.
- A to ja się napiję sama – odparła Pani Emerytka i nalała sobie do filiżanki rumu w kolorze herbaty.
Zadziwiająco sprawnie doszli do pytań o dzieci.
- Nie mam dzieci bo jestem dziewicą – zwierzyła się respondentka i dodała z nadzieją w głosie – możesz to młodzieńcze sprawdzić! Ale nie za darmo – dodała po chwili. Sto złotych za każdy roczek życia w cnocie!
Waldek jednak nie zamierzał tego sprawdzać, bo po pierwsze był trzeźwy a po drugie cały czas myślał o Blondynie. Odsunął się jak najdalej od Pani Emerytki i czując, że mu zaschło w gardle, sięgnął po stojącą na stole szklankę z wodą. Miała dziwny smak.
Kolejne odpowiedzi były pełne wątpliwości bo te wszystkie pytania są wieloznaczne i tendencyjne, to jasne, ale Waldek dobrnął dzielnie do połowy, gdy poczuł w brzuchu siłę wodospadu. Nie da się robić spisu siedząc na toalecie, jak ktoś nie wierzy to trudno. Hałas, smród, jęki i przekleństwa siedzącego w jej ubikacji Waldemara spowodowały, że wystraszona Pani Emerytka wezwała na pomoc siostrzeńca mówiąc, że została napadnięta ale udało jej się zboczeńca zagonić do kibla i zamknąć. Uczynny siostrzeniec przyszedł natychmiast i trzymając w ręku nogę od stołu otworzył drzwi a widząc Waldemara z opuszczonymi spodniami wrzasnął – ty cholerny dewiancie, mało ci było mojej żony, jeszcze się za moją ciocię zabrałeś?
W ten sposób Waldemar kolejny raz został czynnie znieważony przez męża Blondyny.
*
Waldemar z powodu miłości przeszedł metamorfozę, stan zakochania działał na niego inaczej niż na innych, zamiast jak normalny zakochany wariować, chodzić z oczyma jak latarnie i z głupim uśmiechem na gębie wyć do księżyca Waldemar zaczął się codziennie myć i golić, a nawet obciął sobie paznokcie u rąk a u nóg oberwał do krwi. Ze spisem nic mu nie wyszło, poszedł więc rozwiązać umowę i tam dowiedział się najgorszego. Oto on i Blondyna stali się pośmiewiskiem w Internecie! A już chciał sobie ułożyć życie, iść do urzędu pracy, może zrobić jakiś kurs, na przykład kurs karate, wreszcie by mógł przestać się bać wiadomo kogo.
Załamał się i poszedł na tory. Siedział na środku tramwajowych torów i przeklinał internautów, którzy nie uszanują takiej pięknej miłości tylko ze wszystkiego robią sobie jaja, gdy wreszcie zza zakrętu nadjechała trzynastka. Waldemar zamknął oczy i krzyknął – żegnaj, ukochana, nie spisałem się!
Tramwaj zatrzymał się w niewielkiej odległości od niego, w otwartych drzwiach ukazała się znajoma sylwetka.
-Teraz to cię chyba zatłukę! Mąż blondyny szarpnął Waldemara i pomagając sobie kopniakiem odsunął go od torów.
- Trzeba twardym być, życie jest jak tęcza, raz czarne, raz białe, jeszcze kiedyś i dla ciebie zawyje strażacka syrena w ogniu miłości! – powiedział filozoficznie i odszedł w kierunku tramwaju uważając, by nie zawadzić rogami o trakcyjne przewody.
Tym sposobem udało mi się ocalić Waldemarowi życie i zakończyć to żenujące opowiadanie.
KLARKO !!!!!!!!! Jeszcze, jeszcze, jeszcze !!! Mam nadzieję, że te opowieści również wydasz w formie książki. Lektura Twojego Bloga poprawia nastrój po wizycie teściowej. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy (oby jak najszybciej). Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńMwahahahaha! :D
OdpowiedzUsuńJa się spisywać nie zamierzam, moja Matka również. Nie będą mnie o dochody wypytywać, po co im to? W ZUSie mają wszystkie informacje, czy innym tego typu zakładzie.
Pani Klarko, pozdrawiam zza stołu ;)
Rachu rachu i po ciachu.
OdpowiedzUsuńPadło kilka interesujących faktów:
- źródło dochodu: pasożyt
- zajścia:gwałty: tutaj zapewne podział na zwierzęta, dzieci, pełnoletnie osoby i ....dzieci polityków, nie daj BOże sędziów
-Wierność: ale jak cieniutko zabrzmiało w kontekscie
Z niecierliwoscią czekam na CD. i wyliczenia rachmistrzów. Dawno ich nie było u mnie- jakieś 26 lat. Bedzie co liczyć, oj będzie.
Kasia z Wrocławia - bogatescie... grzywna za odmowę współpracy do 5 tysięcy złotych.
OdpowiedzUsuńWaldus rewelacyjny, a wstęp lepszy nawet od rozwinięcia ;)
To ja czekam na dalszy ciąg :))
OdpowiedzUsuńhahaha baaardzo fajna historia, a to z tegorocznego spisu czy z poprzedniego?
OdpowiedzUsuńa ja sie spisałam przez internet i do Kasi z Wrocławia - nie ma pytań o zarobki. Nie wiem jak to jest w przypadku "wybranych" którym zamiast 6 pytań trafia sie sporo więcej
jeanette
jeanette także nie ma, nie interesują ich wysokości naszych dochodów, zostałem "wybrańcem" to wiem jak to jest, szkoda że nie w totka.
OdpowiedzUsuńWitam, Klarko :)
OdpowiedzUsuńCiekawa sprawa - cywilizowany kraj europejski, XXI wiek, internet powszechny, a państwo stać na zatrudnianie armii rachmistrzów spisowych, żeby - i to najlepsze - wydębić dane, które i tak przydadzą się na drzwi do lasu.
Są przecież bazy PESEL, w których jest wszystko na temat obywatela. Co to za cyrk, naprawdę nie rozumiem.
Artek, ależ Ci zazdroszcze :) uwielbiam zabawy z ankietami, zboczenie "zawodowe" :p
OdpowiedzUsuńjeanette
tutaj tez ostatnio byl spis powszechny, ale nikt po domach nie chodzil-ankieta wyslana-radzcie sobie sami i odeslijcie na czas ;) napewno taniej,bo "rachmistrzowie" chodzili ale tylko gdy ktos ankiety nie odeslal lub odeslal niepoprawnie wypelniona.
OdpowiedzUsuńa tak nawiasem to moja siostra mowila ze jezeli chodzi o stan cywilny to byly tylo cztery opcje: panna/kawaler, rozwiedziona, mezatka/zonaty, wdowa/wdowiec.... wiecie ile tu bylo opcji?? ok10!! byly rowniez zwiazki partnerskie z wyszczegolnieniem na homo i heteroseksualne, byly wolne zwiazki itp itd... dlaczego w Polsce ktos doszedl do wniosku ze tylko pary "poswiecone przez ksiedza" maja prawo byc razem? czy nikogo nie interesuje ile jest w Polsce par niezarejestrowanych?? dziwne
oj Klarko, Klarko!
OdpowiedzUsuńJeanette - a lubisz ankiety, które wypełniasz trzy godziny, zaczynając w koncu kłamać, by uniknąć nawarstwiających się pytań dodatkowych, a na końcu i tak Ci wyskakuje info, że przyjdzie ankieter, bo wedle ichnich danych u Ciebie w mieszkaniu zameldowani są jeszcze sąsiedzi, a nie ma opcji "to błąd administracyjny"? :D
OdpowiedzUsuńAle marudzicie, nie ma pytań o wysokosć zarobków i koniec! Acha, tekst z murzynem już był na forum rachmistrzów, ciekawe kto od kogo ściągnął???? Tiaa... wesołe jest życie...rachmistrza...do czasu. Pozdrawiam autorkę.Iimajka-trzy godziny??? To lepiej było czekać na rachmistrza-krócej by trwało-zapewniam.Nie wzięli nas z łapanki na przystanku autobusowym, nie wsadzili do rąk Hand Heldów i nie wypuścili jak szalone mustangi z zagrody ku wolności. Coś nam tam wytłumaczyli.
OdpowiedzUsuńAnonimowy, żeby przyjąć rachmistrza, muszę utorować dla niego drogę wśród zabawek, butelek i nocników, a do tego spacyfikować dzieci - jesteś pewien, że krócej? Na pewno nie prościej :p No i czekam z niecierpliwością na tego rachmistrza, z prawdziwą ciekawością jak rozwiąże nasz problem, bo sąsiedzi ani bracia, ani swaci, ani drugie gospodarstwo domowe w naszym :D I nie zamierzam już podawać prawdziwych odpowiedzi, szkoda mi czasu dla nieznajomych, a nie powiesz mi, że macie inne formularze i by się nie rozwijało znowu piętrowo-dodatkowo-datowo-liczbowo-miejscowo-problemowo.
OdpowiedzUsuń:) no uśmiałam się :D:D
OdpowiedzUsuńOdnosnie spisu powszechnego . To tez GUS się nie popisał . Moja tesciowa ma 80lat i miała odpowiadać na rozszerzoną liste pytań . Pytania dotyczyły np. czy w dniach od 25 marca do 31 marca 2011 pracowała pani ? czy szukała pani pracy ? Czy jest pani zarejestrowana w Urzędzie pracy ? Czy jest pani zainteresowana szkoleniami podnoszącymi kwalifikacje zawodowe ? Moja mama ma 75 lat i tez wylosoawła rozszerzona listę pytań .Co mogła emerytka odpowiedzieć na to : NIE szukam pracy i nie chce sie szkolić . Ja mam 53 lata i szukam pracy , ale przez CZYSTY przypadek NIE wylosowałam dodatkowych pytań . Tak, bardzo rzetelny był to spis i dlatego u nas bezrobocie jest TAK MAŁE .Papier( i nie tylko papier) wszystko zniesie .
OdpowiedzUsuńJak na jednego "ludzia"? Niewiele. Urząd Pracy pewnie takich historii ma mnóstwo pt. co to stało na przeszkodzie. Za to "przestrzennie"- miejsca zmienne.
OdpowiedzUsuńI barwnie. Szaro to Oni nie mają;)
Iza R