Kilka razy w roku odwiedzam Klasztor w Czernej. Lubię to miejsce. Kiedy latem przyjeżdżają do mnie goście, którzy w niedzielę chcą być na mszy to ich tam właśnie zabieram, bo potem można jeszcze zahaczyć o Krzeszowice gdzie są najlepsze lody i zwiedzić ruiny zamku w Rudnie. Pewnego razu spacerując po przyklasztornym cmentarzu znalazłam taką perełkę.
Niżej zdjęcie ruin.
Niżej zdjęcie ruin.
uprzedzę pytania - ruina to to za moimi plecami, żeby nie było!!
OdpowiedzUsuńNo coś Ty myślę, że o Tobie by raczej tak nikt nie pomyślał. A pomnik pomysłowy, ruiny za Tobą piękne, uwielbiam takie klimaty.
OdpowiedzUsuńJusti właśnie mi się zameldował na gg kandydat na konserwatora;))
OdpowiedzUsuńAch...nie ma to jak przyjaciele..
OdpowiedzUsuń"Przyjaciele moi, gdzież oni są..." :)
Najbardziej lubie te cmentarzyki wiekowe. Pomniki sporo mówią o społecznosci.
PS Jesli ktos trafi do miasta miłosci - warto zerknać, szczegolnie ,że tam nikt niemalże sam nie chadza jak sama nazwa wsk. - na miejsce czci juz nieobecnych. Niesamowite nostalgie.
:))) Klarka :))) noooo przecież wiadomo, ze ruina to ten zamek a nie Ty :))) Ja jak zwiedzam jakieś ruiny, to lubię sobie stanąć i puścić wodze fantazji i wyobrażać sobie jak żyli ludzie, co mówili itp.
OdpowiedzUsuńZ zamkowych ruin uwielbiam te w Ogrodzieńcu - przy odpowiednim świetle to miejsce wygląda tak pięknie, że mogłabym tam stać i patrzeć aż do wieczora. Zapewne też miałaś okazję tam być, a jeśli nie - koniecznie namów rodzinę na wyjazd.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, zrozumiałam podpis zdjecia jednoznacznie: "ruiny" w liczbie mnogiej oznaczają te wyszczerbione mury i Klarkę :))
OdpowiedzUsuńBezdomna - wysyłałam to zdjęcie znajomym podpisując je właśnie tak - "ruina w ruinie". Lubię się bawić na tym blogu, luzik, smiech, dystans, warto było:)
OdpowiedzUsuńKlarko, uprzedzam, będziesz mnie miała na sumieniu ;)))))))))) Zejdę ze śmiechu. Twoje teksty są NIEZIEMSKIE !!!!!!!
OdpowiedzUsuńTom66 ruinę od razu każdy widzi ale czemu nikt nie zauważył cholery?:D. A powiem Ci, że na teranie tego klasztoru obowiązuje zachowanie ciszy i było mi bardzo trudno nie roześmiać się, widząc ten napis.
OdpowiedzUsuńja tam bym wolała taki napis na nagrobku niż suche "Niech im świeci..." czy coś w ten deseń.
OdpowiedzUsuńBo cholerę każdy bierze dosłownie, a ruiny... no :D
OdpowiedzUsuńmnie się tam obie ruiny podobają, ale tylko jedną bym się zajął :P
OdpowiedzUsuńIimajko czyżbyś znała moją teściową ;) ???
OdpowiedzUsuńPerełka mnie rozwaliła :)! Ściskam!
OdpowiedzUsuńKlarko. Jak mogłaś!
OdpowiedzUsuńTo nieprzyzwoite w taką pogodę pokazywać zdjęcia z krótkim rękawkiem! :)))
Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!
Iw, cholera może bez rękawów! Wszystkiego Najlepszego!
OdpowiedzUsuńjesli wierzyc serialom to w czasie drugiej wojny swiatowej nieodlaczna towarzyska wojsk radzieckich byla Marusia i pies. Pewnie w XIX wieku byla to inna kobieta, o wdziecznym imieniu Cholera. a co z psem??
OdpowiedzUsuńKlarko, zerżnęłas mój pomysł sprzed 17 lat! :)) Zaraz po studiach byłam z ówczesnym narzeczonym w Trzęsaczu i zostałam sfotografowana jak 25-letnia "ruina w ruinach" (dokładnie identycznie to zatytułowałam) :))
OdpowiedzUsuńTom, czasem wystarcza znać archetyp :D
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, wolałabym umrzeć od kuli, niż od cholery... Przynajmniej by było szybko i wiadomo, że w walce. A jak go kule omijały to niby czemu? ;)
Potwierdzam, w Krzeszowicach są najlepsze lody:-). A ruiny żal, że się tak sypie i nikt tego nie zabezpiecza.
OdpowiedzUsuńA.
tekst wyjątkowy i prawdziwy po cholerze
OdpowiedzUsuńCo to ma być?! Jakis Anonim tu pisze o Krzeszowicach, a ja mam tam bliską rodzinę!!!
OdpowiedzUsuń:) co do ruin się nie wypowiem, bo każdy widzi jakie są ;) Ale tak mi przyszło na myśl, że kiedyś mieli większą fantazję nawet w napisach na nagrobkach ;)
OdpowiedzUsuńBezdomna jaki ten świat jest mały;)
OdpowiedzUsuńAle nie chce spaść na poziom tego bloga...i być jak en kocur na pierwszej stronie na zdjęciu..którego kiedyś niechlubnie pomyliłam z moim Miaukotkiem.
OdpowiedzUsuńMiaukotka.
W 1988r. byłam tam na rekolekcjach... Całe moje milczenie, które obowiązywało nas na równi z Karmelitankami, przelewałam na papier, pakowałam w koperty i wysyłałam w świat... Tam się przekonałam, że to nie dla mnie życie... :-)
OdpowiedzUsuńTo był też czas kiedy na pobliskich pagórkach chłonęłam ciszę..., ale cmentarza nie pamiętam...
No dobra, mały, ale gdzie te lody...? Żebym wiedziała, jak w odwiedziny pojadę...!
OdpowiedzUsuńJeśli już, to mała (choć duża jestem :-)). Lody są zaraz za skrzyżowaniem, jak się skręci na światłach z drogi Kraków-Chrzanów do centrum Krzeszowic (na Czerną), w takim żółtym budyneczku (z gigantyczną kolejką przed nim latem :-)).
OdpowiedzUsuńA.
Jako ciekawostkę dodam, że tytułowy napis, ale na nagrobku i w wersji łacińskiej w 1836 roku został usunięty na rozkaz rosyjskiego okupanta, jako uwłaczający godności armii rosyjskiej.
OdpowiedzUsuńA. - to "mały" nie było zwrotem do Ciebie, tylko przytaknięciem Klarce, że świat "mały". Już wiem, dlaczego nie wiem o lodach: do Krzeszowic przyjeżdżam zawsze od drugiej strony :)
OdpowiedzUsuń