Czysty i zdrowy kot to radość i szczęście, jak wlezie na kolana i zaczyna mruczeć i łapkami udeptywać sobie człowieka na znak miłości, to człowiek by zrobił dla tego futra prawie wszystko.
Moje koty są wychodzące i to wiąże się ze szczególną dbałością o higienę, częste pranie pościeli, narzut, czyszczenie tapicerki i ciągłe zmywanie podłóg bo wiadomo, kot butów nie zmienia. Jesteśmy chyba w jakiś sposób odporni na odzwierzęce choroby bo żadne z nas nigdy nic od kota czy psa nie złapało, choć nieraz się śmieję, że powinniśmy nosić obroże przeciw pchłom to by wyszło taniej niż stosowanie tych wszystkich środków i zabiegów na kotach. Nie ma lekko, zwierzęta wychodząc wymieniają się różnymi pasożytami i trzeba bardzo uważać, żeby w porę zauważyć nowego lokatora.
Najbardziej uciążliwy jest świerzbowiec bo zwierzę się męczy, drapie, potrząsa głową, kuracja jest długa, uciążliwa i mało skuteczna, każdy kot, który do nas przychodził, musiał przejść przez to leczenie – czyszczenie uszu specjalnym środkiem, zakraplanie, masowanie, i tak w kółko do skutku – kot wreszcie miał czyste uszy a ja mogłam kurować swoje podrapane ręce i uda, które służyły im za drapak podczas zabiegów. Do tego były oczywiście pełne nienawiści syki, wrzaski i ucieczki. Najsmutniej mi było, gdy podczas kuracji uciekały na mój widok jak od dręczyciela. Pamiętajcie, że przychodzą do mnie całkowicie obce i na wpół dzikie koty i to one wymagają leczenia, te zadomowione już są czyściutkie, ufne, pachnące i przytulaste i dadzą sobie zrobić wszystko nawet jak podczas kąpieli krzyczą „nienawidzę cię” to i tak natychmiast o tym zapominają.
Leki weterynaryjne są potwornie drogie i jest ich zadziwiająco mało w opakowaniu, do tego w moich warunkach niestety są mało skuteczne. Lek na świerzbowca kot wytrząśnie sobie z ucha natychmiast, jedna tubka to jest taka odrobina, że trzeba kupować od razu kilka.
Zdesperowana szukałam na forach alternatywnych metod leczenia i trafiłam na post, w którym dziewczyna opisuje jak leczyła kota lekiem dla ludzi. Jestem wielką przeciwniczką takiego postępowania, bo to są całkowicie inne proporcje, inne działanie i leczenie ludzkimi lekami kończy się zgonem zwierzęcia. Porównałam więc skład – identyczny. Stosowanie – bardzo podobne. Cena – ludzki lek tańszy biorąc pod uwagę pojemność opakowania o 300 zł!
Zapisałam nazwę i uradowana poleciałam do apteki. Tłum, kolejka aż do drzwi. Czekam cierpliwie, mówię nazwę, pani mi przynosi i pyta, czy wiem jak stosować. Ja mówię że wiem, bo to dla kota i w tym momencie zdaję sobie sprawę, że nie zawsze trzeba mówić prawdę. Pani spogląda na mnie uważnie i tłumaczy – zrobić sobie gorącą kąpiel szarym mydłem co najmniej 10 minut, posmarować ciało, szczególnie dokładnie miejsca między palcami i pod pachami przez 4 kolejne dni a potem znów się wykąpać w gorącej wodzie z użyciem szarego mydła!
Wokół mnie zrobiło się nagle luźno, zapłaciłam i wyszłam z apteki dusząc się ze śmiechu.
Witaj Klarko w Nowym Roku. Niniejszym oświadczam, iż zrywam z Tobą znajomość ;)))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńJuż się drapię ;)))))) (ze śmiechu)
witaj Tom:)) a nie dasz się namówić na gorącą kąpiel?
OdpowiedzUsuńHmmmmmm A z kim ;)))) ????? Propozycja, nie powiem, kusząca.
OdpowiedzUsuńnajblizsze baseny z gorącą wodą to w Orawicach;)
OdpowiedzUsuńNie sadze by był identyczny. Inne steżenie.
OdpowiedzUsuńObecnie nie mam pod opieką żadnego zwierza- ale był czas,kiedy oczywitości nabywałam i przy zakupie szamponu do kąpieli robiło się ambaras. Zatem z reakcją na "dziwacznośći" już oswojona.
PS Szklany domek dla chomisia nadal zalega strych:) Przerósł powierzchnię użytkową a dzieci nie bardzo chciały sprzątać. One chciały mieć, bez zobowiazań. Dla dobra wszystkich trzeba było skorygować checi z odpowiedzialnością.
No to szczęścia życzę, Klarko, pierwszy raz w tym roku :) Jak historia uczy, szczęście ważniejsze od zdrowia, bo ci na Titanicu zdrowie mieli, tylko im szczęścia zabrakło.
OdpowiedzUsuńno nie moge :D ale ludzi musialas wystraszyc! sami potem kupili szare mydlo! :D
OdpowiedzUsuńJa bym chyba uśmiała się na widok min ludzi wokoło.
OdpowiedzUsuńNo nieźle przynajmniej luźno się zrobiło :-)
OdpowiedzUsuńAnonimowy racja, stężenie inne i jest zrobiony na parafinie
OdpowiedzUsuńhaha, nie pierwszy raz słyszała pewnie - dla cioci, dla sąsiada, dla psa ;)
OdpowiedzUsuńNasz Smrodek też nas kosztował fortunę po wzięciu ze schroniska, zanim te wszystkie przypadłości sobie poszły. Na szczęście teraz mamy koty zupełnie domowe i już tylko raz na trzy miesiące profilaktycznie piguła :)
Ale weterynarze też czasem sami zalecają ludzkie medykamenty - czy przy okazji wykańczania profilaktycznego lambli czy kiedyś dla psa i konia syropy na kaszel...
Oj, trzeba sie bylo od razu przyznac, ze to dla siebie kupowalas!
OdpowiedzUsuńUrszula
Ze zwierzakami ten problem, że nie powie co boli.
OdpowiedzUsuńWe wtorek czeka nas wizyta u weterynarza, ogólny przegląd szczeniaczka, założenie książeczki, może jakieś szczepienia. I nadzieja, że nie będziemy zbyt często odwiedzać pana weterynarza.
:))))))) szybki sposób na "rozładowanie" ścisku w aptecznej kolejce :D .
OdpowiedzUsuńAle się ośmiałam... wszystkiego dobrego Klarko w Nowym Roku, dużo szczęścia, i zdrowia, i mało pasożytów dla Twoich kotów :)
OdpowiedzUsuńNumer ze świerzbowcem genialny, muszę sama spróbować. Ja też to przerabiałam, chyba ze 3 miesiące to trwało, w końcu pomógł lek który się zapuściło na karku i miał działać przez miesiąc, i on w końcu wytłukł to cholerstwo, oczywiście kosztował fortunę, ale czego się nie robi dla słodkiego futerka... :)
Przepraszam że tak rzadko pisze, to brak czasu,
ale czytam oba blogi regularnie.
Pozdrawiam ciepło:)
anno205 - wzajemnie, wszystkiego co najlepsze, cieszę się, że czytasz. Ja równeiz nie zawsze dam radę odpisywać na Wasze komentarze ale czytam z uwagą, więc wiem, jak to jest:)
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi to, jak pewien znajomy kupował środek na zatwardzenie i opowiedział, że to dla jego ojca... Potem jednak został przepytany dokładnie z objawów, jaki to rodzaj zatwardzenia itp. :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!