piątek, 3 grudnia 2010

z cyklu - opowieści z Kleparza

Pani Haniu, ona dawniej za panny jeszcze robiła  w takim domu towarowym, który się spalił parę lat temu. Ożenił się z nią taki chłopak ze wsi, wziął ją tam na wieś i więcej już nie pracowała w sklepie, mieli dużą gospodarkę i tam siedzieli.
Pani Haniu, ona była z bardzo religijnej rodziny, oni tam chodzili całą rodziną do kościoła, na ścianach domu było pełno świętych obrazów, ona śpiewała w kościelnym chórze już w podstawówce, nieraz była dwa razy na dzień na mszy, matka chodziła sprzątać kościół, haftowała obrusy a ksiądz jak chodził po kolędzie to u nich zawsze jadł obiad.
Jak się wydała za tego chłopaka, to zaczęła tak jak matka. Na sumę, na nieszpory, na majowe, nie opuszczała żadnego nabożeństwa. Ten chłopak chodził z nią w niedzielę i na tym koniec, on był taki bardziej światowy, niby miał gospodarkę i w cholerę roboty ale by do kina wyskoczył, na imprezę, do spowiedzi też szedł raz w roku i od tego się zaczęło u nich robić źle. Bo ona mu powiedziała, że się przez niego musi spowiadać. On się najpierw napatrzy na te filmy a potem chce z nią robić to samo, a to grzech! Potem znowu mu powiedziała, że ksiądz na spowiedzi kazał jej zacisnąć zęby i wytrzymać, bo takie są obowiązki żony, i ma nosić ten krzyż. To on się tak wkurwił, że się wyniósł ze spaniem na piętro.
Pani Haniu, on się w końcu powiesił, tam musiało być naprawdę źle. A ona jest wdową, mieszka teraz w mieście,  syn poszedł na księdza a ona jeszcze młoda jest ale ubiera się jak stara babka,  nie da się z nią pogadać bo  zawsze o tym samym, że u Jakuba na ołtarzu róże a u Jadwigi chodzą z lampionami, a czy byłam u Anny i widziałam tego młodego wikarego i cały czas to samo. Syn to mówi, że ona uprawia czerczing. Taki styl życia podobno.
Pani Haniu, może jeszcze mandarynki, już są słodkie!

  

21 komentarzy:

  1. to sie nazywa radykalizym. najgorsza forma wiary... :( xox

    OdpowiedzUsuń
  2. justynafb@onet.pl3 grudnia 2010 14:52

    Oj Klarko jak ja lubię te Twoje opowiadania :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Faithless – God Is a DJ
    http://www.youtube.com/watch?v=02BUCVBHSKw

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo pobożni, z tym,że taką strachliwą ślepą wiarą, bezdyskusyjną.
    I przychodzi taki dzień, kiedy runie życie, którego nie rozumie. Bo ile można powtarzać rytuały, których się nie rozumie?
    Pewnie piękne te kwiaty, tak jak światła na św. Chanuka (żydowskie). Prawda jakie świadome opowieści ?
    Bo robi tak i tak a słodyczy w tym nie widzi. Może podmieniono te owoce?Psikus.

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany, tak szczerze mówiąc to straszne musi być życie z kimś takim jeśli nie podziela się jego wielkiej wiary :(

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja byłam dziś na Kleparzu trzy razy! Najpierw podjechałam po chleb i pomarańcze. Później poszłam spotkać się z Mamą i tak się złożyło, że Mama akurat chciała coś z placu, to poszłyśmy. A później jeszcze raz wypadło tamtędy wracać. Ogólnie to takie marsze przez zaspy to niezły sport, chyba odpuszczę sobie dziś fitness :-)
    Pozdrawiam, Indi

    OdpowiedzUsuń
  7. A myślałam, że to mąż będzie ten zły, a on się biedak powiesił...
    czerczing - od dziś pożyczam (jeśli można) i będę używać, bo mi pasuje do paru sytuacji (a raczej osób)

    OdpowiedzUsuń
  8. Indi, mój syn to czyta i się śmieje mówiąc - to już wiadomo dlaczego były takie korki:D On też tam był

    OdpowiedzUsuń
  9. z tym powiesił to mi zazgrzytało ;) jak światowy to by znalazł se babę w miescie i chodził z nią do tego kina, a nie się wieszał przez dewotkę ;) chyba że chciał jej na złość zrobić az do tego stopnia bo samobójstwo to grzech i wstyd dla świątobliwej, że mąż pod płotem legnie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. iimajka na placu musi być sensacyjnie, kolorowo, dosadnie, bo po tym "powiesił się" robi się przerwę, aby klientka zanim ochłonie zgodziła się nie na dwie marchewki tylko na kilo marchwi, seler, dwa pory i czekoladę;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Taki moher od urodzenia :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój obywatelski obowiązek niniejszym spełniłam!
    Mam nadzieję, że się uda!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Taka wiara?! to już hmm "przegięcie". Życie niby świeckie a zdominowane kościelnie, ehh. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Straszno się zrobiło. Takie są skutki niedostosowania

    OdpowiedzUsuń
  15. Znam jeszcze lepsze,biorą tabletki antykoncepcyjne ale nie spowiadają się z tego bo po co przecież wszystkie tak robią to naturalne jest co to księdza obchodzi i co niedziela i wszystkie okazje kościelne pierwsze lecą pod ołtarz żeby przyjąć komunię św.:D widać to nie grzech,przecież one takie pobożne to wiedzą najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj w nowym miejscu :)
    Ileż to historii ludzkich- tych smutnych ostatnio słyszałam, większość z nich z wiarą związana :(
    Jak żyć, aby żyć godnie? trudne pytanie, jeszcze trudniejsza odpowiedź...
    Pozdrawiam cieplutko w mroźny czas :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Morgano, jesteś tu od początku tego bloga, witaj:))

    OdpowiedzUsuń
  18. Morgano, czyż nie najprościej żyć w zgodzie z samym sobą ? Pozdrawiam cieplutko Klarko.

    OdpowiedzUsuń
  19. A kuku, tu tez wpadłem ;o))

    OdpowiedzUsuń
  20. Podczytuję Twojego bloga zarówno tego i jak i drugiego już od jakiegoś czasu. Siedząc w kuchni przy kawie uśmiecham się do laptopa i Luby mój pyta czasem czym wywołany jest ten mój uśmiech :) Miło czyta się Twoje notki które nieraz skłąniają do refleksji nad życiem i nad sobą:) Dziękuję za miłe chwile i Pozdrawiam Kocią rodzinkę:)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz