Najpierw musieliśmy nauczyć się używać bankowego konta i w tej chwili nie znam nikogo, kto używa wyłącznie gotówki. Ale jeszcze 10 lat temu ludzie kłócili się bo nie chcieli przelewów tylko gotówkę do ręki. A teraz noszę w torebce jakieś 10, 20, 50 zł ale nie używam ich, wszędzie płacę kartą.
Potem nastąpiło powszechne używanie prywatnych telefonów do wszystkiego. Jedna z moich koleżanek w pracy stanowczo się temu sprzeciwiła i przyznaję, dla wszystkich był to kłopot bo nie zawsze można było z nią mieć kontakt. To był jej prywatny telefon więc wiedzieliśmy, że w pracy nie nosi go przy sobie. Więc kierowniczka dzwoniła np. do mnie i ja musiałam rzucać robotę i szukać tej koleżanki aby przekazać jej informację.
Dziś założyłam wreszcie chłopu profil zaufany i konto w ZUS ale co z tego, nie może korzystać z aplikacji z powodu..starego telefonu. Kupi, mówił że kupi nowszy ale to właśnie przykład człowieka, który nie ogarnia bo nie chce, wolałby plik banknotów w kiszeni, kolejkę na poczcie i tablicę ogłoszeń na remizie.
Wiele spraw można załatwić przez internet, równolegle funkcjonują formularze papierowe, choć naprawdę łatwiej jest wypełnić go on-line i kliknąć „wyślij”. Ale nie wszystkim. Wiele osób uważa, że na papierowym wydruku łatwiej jest ogarnąć całość.
Tak samo z rachunkami. Dla mnie to była i jest wielka ulga – nie muszę pamiętać, wypełniać, wreszcie odbierać papierowych faktur, sprawdzać i przechowywać. Podatek do gminy, śmieci, wodę. Tak samo rozliczenia ze skarbówką. Recepty i skierowania w telefonie itd. Jestem cierpliwa i nawet jeśli uczyłam się wielu rzeczy powoli to ogarniałam wszystko krok po kroku.
Nie udało mi się załatwić zaświadczeń związanych z kapitałem początkowym i zrobiła to za mnie synowa. Ale to było trudne, bardzo trudne.
Młode pokolenie tego nie zrozumie bo dla nich cyfryzacja to codzienność, my wychowywaliśmy się bez telefonu i bez internetu.
Totalna inwigilacja i popierdolenie. Po kolejnej wizycie u okulisty mam się zarejestrować na wizytę kontrolą za pól roku. Online, bo nie mają terminów. Próbuję przez 5 miesięcy - dupa blada. w 6. miesiącu udaje mi się to. Za kolejne 2 miesiące. niezbyt pasujący termin. Ale perspektywa jazdy do rejestracji (nie dzwonię, mam niedosłuch) przeważa. Rejestruję się, aczkolwiek na nie za bardzo pasujący mi termin. Żyćko :)
OdpowiedzUsuń