sobota, 6 stycznia 2024

życie na bombie i inne przypadki

 Czasem jest to brawura, innym razem bezmyślność czy wręcz głupota. Do napisania tego posta zainspirował mnie komentarz:

Bożo5 stycznia 2024 11:31

Do dzisiaj nie pojmuję, jak nam się udawało nie spalić choinki razem z chałupą przez te świeczki z żywym ogniem :) lampy oczywiście pamiętam, ale odpalane były okazjonalnie, jak zasilanie osiągnęło 20 stopień i wszystko się resetowało. Moja Babcia miała zwyczaj ciągłego kupowania butelki nafty na wszelki wypadek, ale te wszelkie wypadki zdarzały się dość sporadycznie, więc po śmierci Babci odkryliśmy magazyn z taką ilością nafty, że ze 2 czołgi by mogły odbyć ćwiczenia na poligonie ;)

W latach dziewięćdziesiątych mieliśmy na placu kolegę, który jeździł nyską i oczywiście woził w niej cały towar. Handlował chemią gospodarczą ale w sezonie sprzedawał fajerwerki. I on te wszelkiej wielkości petardy woził codziennie tam i z powrotem w kartonach a część towaru trzymał w mieszkaniu znajdującym się w bocznym skrzydle szkoły.  Że ta szkoła nie wyleciała w powietrze to cud! 



19 komentarzy:

  1. Klarko...cuda czasami się zdążają!! Trzeba wierzyć! A kubek Hani...cudny😍 . Samych smaczności w tym kubeczku dla Hani życzymy! A ja trzymam kciuki za cud...taki, czy owaki...cud zdarzyć się może...✊✊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cuda cudami ale mam szczęście bo mieszkam blisko dużej nowoczesnej kliniki gdzie pracują doświadczeni lekarze a do tego mają odpowiednie narzędzia
      przesyłam serdeczności!

      Usuń
  2. Ja kiedyś z koleżanką na biurku nad świeczką próbowałyśmy upiec kiełbaski. Świeczka bezpośrednio na drewnianym blacie.
    Ile głupot w życiu człowiek robi🙈🫣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałam napisać o największej zbiorowej głupocie, nie do ogarnięcia ale jeszcze prawie wszyscy uczestnicy żyją więc mogą poświadczyć
      grill na szkolnym korytarzu, taki prawdziwy grill z pieczeniem mięsa i kiełbasy
      i wszyscy byliśmy pijani
      nauczyciele również
      bo chcieliśmy zrobić integracyjne spotkanie ale strasznie lało
      wszyscy byliśmy dorośli

      Usuń
    2. Nie no, spoko, łazienki blisko i woda;)))

      Usuń
    3. Pilnowałam u babci na kuchni węglowej kotła, w którym topił się wosk pszczeli, żeby nie wykipiał, czytając książkę o Aleksandrze Macedońskim i tak się zaczytałam o jego podbojach, że nie zauważyłam jak zrobiło się siwo w całej kuchni, a wosk znalazł się na ścianach… Tata jak wpadł to miał mord w oczach i książka wylądowała na środku podwórka… tak mi się przypomniało odnośnie świeczek 😉

      Usuń
  3. Klarko, raz jeszcze piszę, wyrażając moją wiarę w pomyślność Twojej kuracji. Kiedyś zdarzyło mi się siłą woli sprawić, że to co nawet gołym okiem wyglądało na paskudną chorobę, cofnęło się i nawet lekarz mnie zapytał, jak to zrobiłam...Trzymam kciuki - powtarzaj sobie, że będzie dobrze bo nie ma innej opcji. Posyłam dobre myśli ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak sobie powtarzam, i nie tylko sobie, choć mam świadomość, że może być różnie

      Usuń
    2. Ogromnie ufam takiemu myśleniu. A że słabo wierzę w siebie, to bardziej wierzę że siła modlitwy kogoś kto za mną się wstawiał uleczyła mnie z nieuleczalnej choroby nowotworowej. Wierzyny więc, prosimy o dobrą energię czy modlitwę, co kto umie. I będzie dobrze❤
      BH

      Usuń
  4. Ja dziś idę na imprezę firmową - ostatnia była w 2020 zaraz przed samą 👑. Tam też są sami dorośli ludzie, chociaż nikt by nie pomyślał 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jak było, wszyscy cali?

      Usuń
    2. Do momentu do którego ja byłam, strat nie odnotowano 😂

      Usuń
  5. Z cyklu cudów domowych to jeszcze historyjka o tym, jak to w szybkowarze gotował kaszę tato koleżanki- za dużo nałożył, kleista masa zatkała zawór upustu pary i szczęściem nikogo nie było w kuchni, jak gar wybuchł- poza sufitem, ścianami i meblami do remontu oraz kaszą i garem innych strat nie odnotowano.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamietam czas, gdy bywaly przejsciowe trudnosci z kupieniem zapalek , w koncowce lat 80-ych. Wujek pracowal wtedy na kontrakcie w NRD i za kazdym przyjazdem do domu przywozil babci na jej prosbe te zapalki. Po jej smierci tato znalazl w jej domu sklad zapalek wystarczajacy do zaopatrzenia kilku kioskow RUCH.
    A odnosnie bezpieczenstwa, to ledwie kilka lat temu o malo nie wysadzilismy w powietrze pokoju hotelowego, kiedy to kompletnie odebralo nam rozum i postanowilismy ugotowac sobie na sniadanie parowki na turystycznej mini- kuchence gazowej, ktorej mozna uzywac wylacznie na ZEWNATRZ. Dzieki Bogu drzwi na patio byly otwarte i skonczylo sie tylko na podmuchu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli nie mieli czujników ;) u nas by zaraz zawyło, a parówki goście gotują w czajnikach elektrycznych :(

      Usuń
  7. A mi się przypomniały czasy kiedy babcia zamykała domostwo. Klucz kładła pod wycieraczkę i szła w pole robić, albo po sprawunki do sklepu trochę od niej oddalonego. I że ci ludzie wszyscy, tak wtedy robili i się nie bali, że im ktoś chałupy obrobi?
    U mnie pod blokiem, w polskiej dzielnicy, stoi wymeldowany , niezamykany na klucz samochód pełen różności. I że oni ( właściciele) się nie obawiają np.: wewnętrznej dewastacji auta?
    Dzisiaj nad ranem (3:00) sąsiadka z góry dreptała do tego wozu dwa raz. Czasami miewam płytki sen, budzę się na każde poruszenie psa, więc siła rzeczy ... widziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u mojej mamy zamykało się dom na haczyk, dodam, że tam prawie żadna posesja nie była ogrodzina

      Usuń

Twój komentarz