Czyli znów o pracy.
Mieliśmy całe piętro zajęte przez niepełnosprawnych intelektualnie. Wielki podziw i szacunek dla organizatorów i opiekunek tej grupy bo to bardzo poważne zadanie. Nasz hotel nie ma zbyt wielu udogodnień dla osób z niepełnosprawnościami - są specjalne pokoje dla studentów ale dla gości hotelowych nie ma, i baliśmy się jak to będzie. Najstarsi czytelnicy pamiętają zapewne, że mam za sobą kilkumiesięczny staż w PCPR i kolejny w domu opieki, więc mam pojęcie o trudnościach związanych z takimi gośćmi.
Mieszkali u nas prawie przez tydzień i mieli bardzo napięty program zwiedzania. W tym czasie naszym zadaniem było sprzątanie pokoi, nie ma w tym nic szczególnego, każda wycieczka jedzie po śniadaniu w siną dal a my wymieniamy ręczniki, wyrzucamy śmieci, dokładamy kosmetyki i papier, aby mieli czysto po powrocie. Czasem w pokoju jest taki bałagan, że nie widać podłogi, wtedy nie odkurzamy. A teraz mieliśmy niespodziankę.
W pokojach pościelone łóżka, koło łóżka równo ustawione kapcie, w łazience poukładane na półeczce kosmetyki i rozwieszony na grzejniku ręcznik, umyte kubeczki po napojach. Nigdy jeszcze żadna grupa nie dbała tak o porządek!
To byli dorośli ludzie z poważnymi deficytami. Cieszyli się z jazdy windą, z chodzenia po schodach, z "dzień dobry panu" i z "miłego pobytu życzymy". Nikt się do nas tak serdecznie nie uśmiecha!
Trochę rozmawiałam z opiekunami w związku z programem, bo przypomniało mi się spotkanie sprzed wielu lat z niepełnosprawną osobą, kiedy pewien chłopak się żalił, że nie wiadomo dlaczego wożą ich do miejsc kultu religijnego a on chciałby choć raz w życiu iść do prawdziwego kina albo do pubu. Tym razem ta grupa miała w programie odwiedziny w Łagiewnikach , tam jest taki duży kościół. Zapytałam panią, czemu akurat tam i okazało się, że oni koniecznie chcieli zobaczyć to miejsce na żywo bo codziennie oglądają je w telewizji. I bardzo dobrze, mówisz - masz! Ja sobie myślę, że ci ludzie mieli podróż życia.
Oprócz tego atrakcji było aż za wiele, wracali uszczęśliwieni i zmęczeni. Kraków, Bochnia, Ojców! Ojców to prawie jak w górach! Jedynym zgrzytem na sam koniec był fakt, że kiedy należało się wykwaterować bo nadszedł czas wyjazdu, niepełnosprawni zbuntowali się i za nic w świecie nie chcieli wracać do domu.
Myślę, że to jest całkiem miłe opowiadanie na niedzielę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo miłe opowiadanie. Chylę czoła przed opiekunami!
OdpowiedzUsuńDobrze przeczytać taki wpis z pozytywnym przesłaniem. Kłaniam się nisko opiekunom grupy , która u Was gościła i oczywiście personelowi hotelu 👍💚❤️
OdpowiedzUsuńBardzo miłe :) Lekkiej pracy dziś 💝
OdpowiedzUsuńPaulina
Tez bym. Nie chciala wracac... Nigdy nie chce ale zbuntowac sie nie mogę. Niestety. Ciezka robota ale tez i przyjemna. Wiele moich znajomych pracuje z niepełnosprawnymi artystycznie. Nadal. I ja pracoealam i wspominam. Cieplo.
OdpowiedzUsuńCzyta się z ciekawością , opisujesz to w taki sposób, że jest w tym dużo życzliwości, troski podziwu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Andrzej G.
Niestety , ale wiele osob, rodziny czasem tez, traktuja niepelnosprawnych intelektualnie, jak przedmioty.Dac jesc, polozyc spac ,ubrac, umyc i juz.Teraz ma siedziec tam, gdzie go posadzono .A oni chca zyc tak, jak inni.Chca widziec swiat ,byc miedzy ludzmi, robic to, co lubia.I zwykle rozumieja wiecej niz nam sie to wydaje.Maja ludzkie uczucia.Wspaniale, ze zorganizowano im taka wycieczke .Wiecej takich wycieczek i takich opiekunow.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Klarko za ten tekst
OdpowiedzUsuńBardzo potrzeba nam takich historii
Jak to mówią, pozory mylą.
OdpowiedzUsuńBardzo miłe. Nie wiem dlaczego panuje przekonanie, ze jak ktos jest niepelnosprawny na umysle to od razu robi syf. Raczej wlasnie chyba odwrotnie, bo tacy ludzie chca i musza miec poukladany swiat i dokladnie taka sama rutyne. Jak koty ;-)
OdpowiedzUsuń