sobota, 20 czerwca 2020

bez przesady



    Grzegorz od dawna jest emerytem i mieszka w niewielkiej wsi niedaleko wielkiego miasta, zupełnie tak jak ja.  W najstarszej części posesje są duże, otoczone troskliwie pielęgnowanymi rabatami. Koło domów stoją bogate  altany, domki dla dzieci ze zjeżdżalniami i huśtawkami, piaskownice a nawet całkiem spore baseny.
    Za wsią, tam, gdzie działki nie są już tak piekielnie drogie, zbudowano osiedle. Dom przy domu, wszystkie jednakowe, podzielone na dwa albo nawet cztery mieszkania. Maleńkie ogródeczki, dojazd drogą bez chodnika, całość pieczołowicie ogrodzona. Osiedle zamieszkują młodzi ludzie. Pracują od rana do wieczora w mieście, dzieci wożą do miasta bo do wiejskiej szkoły im często nie po drodze (to nie sarkazm, tak bywa jeśli praca jest blisko szkoły to łatwiej w razie czego odebrać dzieciaka).

Młodzi ludzie najpierw są wsią zachwyceni a potem przerażeni.

Pies pana Grzegorza jest stary, ma czarne kudły i siwiuteńki pysk. Łazi po posesji, kładzie się koło bramy, leniwie podnosi łeb gdy ktoś przechodzi.
- Murzyn, ty leniu, zaszczekałbyś na obcego - zawołał pan Grzegorz. Przechodząca obok rodzina zatrzymała się. Jak się nazywa pana piesek? - spytała dziewczyna.
Murzyn - odparł zgodnie z prawdą pan Grzegorz. U nas zawsze czarny pies nazywa się albo Murzyn albo Cygan.
Ależ nie można tak - zapiszczała dziewczyna. To jest rasizm! O Boże co za ciemni ludzie tu mieszkają.   Zaczęła wykład ale pan Grzegorz jej przerwał.
- No ale ja mam teraz zmieniać imię staremu psu czy co? Tego pani oczekuje?

Innym razem pan Grzegorz rozpalił na swej posesji ognisko. W specjalnie do tego celu zbudowanym kręgu paliły się suche kawałki  owocowego drzewa. Za chwilę na palenisku miał wylądować kociołek.
Niech pan to natychmiast zgasi bo zadzwonię do gminy - zagroził przejeżdżający drogą nowy mieszkaniec wsi. A dzwoń pan - burknął gospodarz. Miał ochotę rzucić cięższym słowem ale zamiast tego usiłował tłumaczyć.

- Ja tu od urodzenia żyję i nikt się do mnie nie dopierdalał. My nie jesteśmy ciemnotą, oponami nie palimy, koty i psy szczepimy a jak trzeba to wiemy gdzie jest weterynarz. Tu jest wieś, mamy obornik który śmierdzi, trzeba go czasem wywieźć w pole, mamy koguty które pieją od rana, mamy psy, które szczekają w nocy. Wam, miastowym,  wszystko przeszkadza a ja jestem najbliżej to mnie się dostaje najczęściej. Jeszcze trochę i przestanę być grzeczny. Na wszystko trzeba czasu.







31 komentarzy:

  1. Tak to teraz wygląda... Moim zdaniem jeśli się wyprowadzasz na wieś to musisz się dostosować i koniec. Ale Ci wszyscy " Państwo " uważają że to wieś ma się zmienić 😏 Obornik ma przestać śmierdziec, krowy przestać muczeć a i żniwa tylko w godzinach do 20 i najlepiej żeby nie kurzyli tak mocno. Ludziom się w d... poprzewracalo.
    Dodam jeszcze że mieszkam w mieście od urodzenia.
    Pozdrawiam Cię Klarko bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie osobiście najbardziej śmieszy oburzenie i potępienie związane z wypuszczaniem kota z domu. Dom ma mieć osiatkowane okna i drzwi tak, aby kot nie mógł wyjść. Koty na wsi (i nie tylko) łażą od sąsiada do sąsiada i próbują kto ma lepsze żarcie w miskach a potem leżą na nagrzanej kostce i udają, że jest noc. Za to nocą czuwają bo muszą sprawdzać, czy pani żyje. Muszą również przynosić pani żywe myszy aby nauczyła się polować.

      Usuń
    2. Tak samo z psami, że nie mogą mieszkać w budzie, bo jakże to. Mieliśmy psa, który mieszkał w budzie na dworzu, jak na zimę mu ociepliliśmy budę to się obraził i spał na śniegu przed buda, bo mu za gorąco było. Jadł gotowana kasze, mięsko, kości itd. Żył w szczęściu i zdrowiu 16 lat. Miał piękna, błyszcząca sierść, zdrowe bielutkie zeby, był szczęśliwym psem zzytyn z rodziną, mimo że nie spał na łóżku w domu. A, no i nie był kastrowany, po prostu nie wychodził poza ogrodzenie, więc po co go było kastrować? Teraz chciałabym adoptować psa, miałby u nas raj, ale nie chce go sterylizować ani trzymać w domu jak chomika. Mamy wielka działkę z lasem,po co psa wielkości owczarka na siłę trzymać w domu?

      Usuń
    3. miałam dwa wielkie psy które mogły wchodzić do domu jeśli chciały ale spały w budzie na podwórku

      Usuń
    4. Ja mam to samo odczucie z psami, jak patrzę na te niby wielce "szczęśliwe pieski" zamknięte w ciasnych mieszkaniach w blokach i wielką walkę, jakie to psy niby na wsi nieszczęśliwe. Sama czuję się w bloku jak w jakiejś klatce chomika zamknięta, a co dopiero wielki pies, który potrzebuje powietrza i biegania, ma naturę wilka. Już widzę, jaki to on niby szczęśliwy zamknięty w mieszkanku w bloku, bo ma swoje legowisko koło grzejnika i designerską miskę. Psa takie rzeczy naprawdę nie obchodzą i ten biegający po podwórku i nocujący w ocieplonej budzie naprawdę ma 1000 razy lepiej.

      Asia

      Usuń
    5. Od 30 lat mieszkam na wsi, wcześniej w dużym mieście w bloku, gdzie wraz z rodzicami przeprowadziłam się jako dziecko- wcześniej mieszkanie w domu z ogrodem i psem- owczarek niemiecki. To był piękny i mądry pies, więc rodzice szukali dobrego domu dla niego, bo nie wyobrażali sobie, żeby co najmniej 9 godzin zamknięty był w małym mieszkaniu. Po kilku latach do Taty przybłąkała się mała suczka- pekińczyk. Ogłoszenia nic nie dały, więc miała u nas dom. Potem był kolejny pekińczyk, a kiedy odszedł to dopiero po latach rodzice wzięli małą sunię, którą Tata znalazł u nas w łąkach. Ja tu u siebie zawsze mam psa albo psy. Na początku w domu, przez lata, ale one wszystkie wolały być na dworze, a jeden szczególnie. I teraz mam dwa wzięte ze schroniska ( od 5lat), biegają luzem, mają swoje budy ocieplone, ale mniejsza- obie suczki -w ogóle z niej nie korzysta, bo ma swoje legowisko w pomieszczeniu przy kotłowni albo łóżko na tarasie, o które często się „kłócimy” bo się rozpycha 😉To pierwsze psy, które w domu nie bywają, ale nie sądzę, że dzieje im się krzywda.

      Usuń
  2. Jakoś strasznie abstrakcyjne to dla mnie
    Wiesz że w Lux nie ma takich wsi jak w Polsce?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. domyślam się również, że nikt z troski nie mówi do obcego - nie zimno ci tak z gołymi nogami/gdzie masz sweterek?

      Usuń
    2. Nikt na nikogo nie zwraca uwagi
      I powiem Ci
      Ja to lubię
      Bo jednocześnie mam poczucie że jeśli mi się coś złego wydarzy to dostanę wsparcie

      Ale nikt nie mówi mi jak mam żyć

      Usuń
    3. I tak powinno być ❤️

      Usuń
  3. Ja mam taką teorię, że najbardziej garną się do wychowywania innych ci, którym wychowania brakuje. Nazwanie psa Murzynem jest bardzo niepolityczne, ale już posądzanie drugiego człowieka o złe intencje jest bardzo polityczne. Za to jak naprawdę dzieje się coś złego, to ci naprawiacze świata siedzą z gębą na kłódkę, bo po co ryzykować. A wieś jest fajna, bo jeszcze nie ocieka tak plastikiem, jak tzw. miastowe życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak się mówi na ciasto z dużą ilością kakao? Już nie może to być murzynek? 😉

      Usuń
    2. a powiedz na murzyna brownie, ale będzie poprawnościowa
      zadyma :)

      Usuń
    3. Będzie, ale na ciasto nie...

      Usuń
    4. z ciastem jest poważna sprawa bo ta nazwa jest marką, mówi się murzynek i wiadomo o co chodzi, nie o czekoladowe ciasto, nie o brownie tylko własnie o murzynka, ciasto bardzo charakterystyczne

      Usuń
  4. A nie zauważyłyście, że przesada jest cechą narodową Polaków? W Polsce zawsze wszystko jest od lewej do prawej ściany, nic nie może być wypośrodkowane.Poza tym jak ktoś wsi nie lubi to niech siedzi w mieście i nie wydziwia na wszystko co się na wsi dzieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiele razy pisałam tu o świadomości społecznej, że trzeba czasu, że trzeba od dziecka itd, ale nie sądziłam, że tak szybko przejdzie się od palenia opon z okazji jakiegoś święta do zakazu palenia grilla na posesji

      Usuń
    2. Palący opony są silniejsi, jest ich więcej, budzą strach. A grillujących nikt się nie boi, donieść można, mandacik wystawić, statystyki rosną. Trza znać swoje miejsce, jak mawiał złośliwie moja babcia i wiedzieć, jak całować. Reszty niw napiszę, bo niecenzuralna.
      Maria

      Usuń
  5. Nie widzę niczego niewłaściwego w nazywaniu ciasta murzynkiem a psa Murzynem. do cholery, to ciasto i pies a nie różniący się pod względem pigmentu człowiek.
    Brownie????? Srałni, anglosaski bełkot zamiast tradycyjnej nazwy. A mąż i żona jeszcze wolno mówić? Wszak takie słowa to dyskryminacja ludzi żyjących w nieformalnych związkach i "na ten moment najwłaściwszym dedykowanym słowem jest "partner/ka". To nie ja, to cytat z segmentu rozrywkowego, który kiedyś nazywał się dziennikarstwem.
    Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłaś ile jest angielskiego w przestrzeni publicznej? Nawet w naszym hotelu winda gada wyłącznie po angielsku!

      Usuń
    2. To podobno nie angielski, ale europejski. Zwłaszcza, gdy UK wyszła z UE, śmiechu warte. Rzeczywiście, jest tego angielskiego sporo, jest też dużo dosłownych kalek z tego angielskiego i już nie wiem, która opcja gorsza.
      Maria

      Usuń
    3. jakoś Francuzi nic sobie nie robią z tego europejskiego :)

      Usuń
    4. Czyżby byli mądrzejsi? Ale z drugiej strony to my ich uczyliśmy posługiwać się widelcem. Ale z trzeciej strony to na tym się nasze mądrości skończyły.
      Maria

      Usuń
  6. Ze skrajności w skrajność...a zdrowy rozsądek jak zwykle w lesie. Swego czasu drażniły mnie wykłady co niektórych w mediach czy przy stole jak źle robimy jedząc mięso, słodycze,gluten i nabiał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w Krakowie napleniło się nadgorliwych obrońców zwierząt którzy zabierają z chodników wychodzące koty i odwożą do schroniska a potem ogłaszają dramatyczne apele o adopcji

      Usuń
  7. Od razu przypomina mi się przysłowie:
    "Nie rób nikomu, co tobie niemiłe".
    Dobry sąsiad, to wielkie szczęście, czy to w bloku, czy domku na wsi.
    Pozdrawiam serdecznie na miły dzień:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dostałam od sąsiadki wielki krzak melisy, rządek siedmiolatki i kępę kwiatków :))
      pozdrawiam!

      Usuń
  8. Przeprowadziłam się z małego miasta na wieś. Mamy psa, domownika, mamy też duży ogrodzony ogród. Idąc na spacer mijam wiele posesji z psami na łańcuchu i naprawdę nikt mi nie wmówi, że tam mieszkają szczęśliwe zwierzęta. My mamy kundelka, ale po mamie arystokrata i z założenia jest psem kanapowym, domownikiem z dobrą karmą i stałym dostępem do wody. Tak, więc na wsi bywa i tak i tak. Każde generalizowanie nie jest dobre. Pies w ocieplonej budzie, bez łańcucha, z dostępem do wody jest ok. Ale już pies na łańcuchu, karmiony od przypadku do przypadku-nie. I nie ma znaczenia czy to wieś czy przedmieście. Poza tym osobiście uważam, że jeżeli pies nie jest reproduktorem to powinien zostać wykastrowany. Widzę te watahy psów, z łańcucha z kanapy czy z kojca, które biegną na "wezwanie" suczki z cieczką. Nie ma w Polsce rozwiązań systemowych i tylko od ludzi zależy jak traktują swoje zwierzęta. U nas pies jest psem, ale też domownikiem i przyjacielem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale skąd niby wiesz, że karmiony od przypadku do przypadku i nie ma dostępu do wody? Też nie jestem za tym, żeby trzymać psy na łańcuchach, ale Ty też generalizujesz. Owszem zdarzają się skrajne przypadki, ale na wsi ludzie też dbają o zwierzęta i śmiem twierdzić, że te w budach są szczęśliwsze od Twojego kanapowca-domownika. Być może jeszcze mały pies może na tej kanapie mieszkać, duży pies nie jest szczęśliwy siedząc w mieszkaniu i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej. Zwłaszcza, że mnóstwo ludzi wyprowadza je jedynie na chwilę pod balkon i tyle. On potrzebuje powietrza i ruchu, a nie tylko drogiej karmy i krótkich spacerków na smyczy wśród smogu wokół i trąbiących samochodów. Także wiesz każdy kij ma dwa końce i ludzie myślący jakimi ich pieski kanapowce są wybrańcami też przesadzają (czyt. widzą tylko jedną stronę medalu).
      Asia

      Usuń
    2. Bo mam oczy. Bo słyszę co ludzie mówią. Psa przygarnęliśmy jak jedno z nas poszło na emeryturę. Pies nie zostaje sam. Oprócz spacerów ma duży ogród i większość dnia przebywa na zewnątrz, chyba że chce do domu. Ma do tego prawo, bo jest domownikiem.W najbliższym otoczeniu próbuję coś zmieniać.Podarowałam miski dla psa sąsiada, bo te które miał pies łatwo przewracał i nie było w nich wody. Zadeklarowałam sie, że oddam kołdrę do ocieplenia budy, niestety sąsiad nie przyjął za to sam ocieplił styropianem. Innemu psu podarowaliśmy obrożę żeby syn właściciela mógł z psem wychodzić na spacery.

      Nigdy nie zgodzę się z tezą, że pies na łańcuchu może być szczęśliwy

      Usuń

Twój komentarz