W piątek późnym popołudniem, kiedy już byłam w szkole zupełnie sama jak ten Zgredek (cała posiniaczona - skoro skarżą na mnie to tłukę się o meble i ściany na znak skruchy) i zawzięcie usiłowałam zmyć to białe z podłóg, przyszli do szkoły rodzice z dziećmi - mama, tata i dwójka małych.
Widząc mokrą podłogę stanęli w przedsionku. Podeszłam z mopem w garści pytając, czy mogę im w czymś pomóc.
Córeczka idzie do pierwszej klasy więc oni chcieli jej pokazać dziś szkołę.
Rzuciłam w kąt mop, wyprostowałam się i zawołałam - a to zapraszam!
Możemy? - zapytali z niedowierzaniem. Proszę bardzo - ucieszyłam się bo wreszcie miałam do kogo otworzyć gębę.
Dziewczynka pierwszoklasistka była bardzo nieśmiała. Poszliśmy najpierw do szatni - to tutaj będziesz przychodzić rano z rodzicem - powiedziałam. Macie tu ławeczki i wieszaki, tu zmienia się buty a potem już dzieci dają mamie buziaka i idą do swojej klasy.
Mała popatrzyła na mnie - a mama? Mama pójdzie do pracy - powiedziałam i natychmiast dodałam - każda mama ma mnóstwo pracy.
Jest wtorek a ja jestem w domu. Mam więc okazję aby trochę więcej napisać. Będzie o tych nieszczęsnych kubkach, o których wspomniałam na fp.
Mam trochę dziwaczne podejście do swojej pracy. Jestem zatrudniona jako sprzątaczka więc nie ma dla mnie żadnego znaczenia, że muszę czasem robić jedno i to samo, że ludzie łażą i zostawiają ślady na świeżo umytej podłodze, że kosze są znów pełne mokrych śmieci. Taką mam pracę i już. Nie kwestionuję poleceń, poprawiam jak trzeba, mówię "dobrze" i idę, taka trochę zmulona chodzę bo wiadomo, co innego chodzi mi po głowie, po prostu w pracy jestem sprzątaczką ale mentalnie nie jestem nią, nie podlizuję się nikomu, nie opowiadam wokół ile jeszcze muszę zrobić, nie stoję w komitecie powitalnym przy drzwiach. O to się akurat wkurzam bo kiedy sprzątaczki tak stoją to ludzie myślą, że nie mamy nic do roboty.
Ale nie o to chodzi tylko o te kubki, a do brzegu daleko.
Może się zdziwicie ale dla mnie umycie kubka to nic takiego i nieraz to robię, kiedy widzę zostawiony kubek na biurku albo gdzieś na oknie. I tak sprzątam i tak, to co ma stać brudny. Mam czym, mam gdzie, mam czas. W poprzedniej pracy babeczka od angielskiego przyszła do mnie raz na piętro specjalnie po to, aby podziękować za wyszorowanie kubka, zastrzegając, że absolutnie tego nie oczekiwała, po prostu nie miała czasu. Ja to doskonale rozumiem a do tego te wszystkie nauczycielki były przeważnie fajne i naprawdę nic do nich nie mam. One mają swoją robotę ja swoją ale w sumie i tak jedziemy na tym samym wózku i musimy jakoś żyć w jednej orce.
Tym razem było trochę inaczej bo piątek był ostatnim dniem przed rozpoczęciem roku i wszyscy latali jak opętani. Ja mam trochę przerąbane bo piętra były dawno gotowe do akcji "witaj szkoło" a na dole do końca był remont i ja po urlopie naprawdę miałam co robić.
Kiedy więc nauczycielki zaczęły narzekać, że sala gimnastyczna jest biała (to prawda, po tak rozległym remoncie myłam tam kilka razy ale i tak gdzieniegdzie były białe ślady) to poleciałam tam ze ścierą i z wiadrem. Nic wyjątkowego, taką mam pracę. W tym dniu było jej jednak znacznie więcej niż zazwyczaj i byłam bardzo zmęczona a wiedziałam, że czeka mnie jeszcze bardzo dużo.
Dlatego kiedy pani ze świetlicy kazała mi umyć cały pojemnik kubków i talerzyków, który miały zamknięty od czerwca w szafce, zaprotestowałam mówiąc, że nie zrobię tego bo nie mam ani sił, ani czasu. I potoczył się dialog, który pewnie będzie początkiem czegoś większego.
Nie, to już przesada, nie umyję tego - powiedziałam.
(Umyłam wcześniej dla świetlic mnóstwo rzeczy - meble, zabawki, wyniosłam też kilka worów zgromadzonych w szafach niepotrzebnych rzeczy).
- No ale kto ma to umyć, ja? - zapytała nauczycielka.
- A dlaczego nie? - zapytałam.
- Bo ja nie jestem sprzątaczką - odparła ona.
- A ja nie jestem służącą - powiedziałam.
I w tym momencie uświadomiłam sobie coś, co powiedziałam na głos.
Trochę przyzwoitości nikomu nie zaszkodzi.
Nic takiego się nie stało, żeby tylko takie konflikty bywały w firmach to będzie dobrze, a przeważnie wszędzie ludzie przerzucają obowiązki i nie ma się czym przejmować.
Nie nadaję się na sprzątaczkę, serio. Nie dlatego, że uczyłam się sprzątać na You Tube.
Dziś też Cię kocham.
PS. Zaniosłam te naczynia do piwnicy i beztrosko postawiłam koło lodówki.
W mojej byłej pracy (firma rodzinna) prezes z rodziną zrobili harmonogram zmywania kubków. Co z tego że mój dział przygotowania produkcji był na innym piętrze niż siedziba zarządu. Między innymi dlatego popracowałam do końca miesiąca i pa pa. Zresztą w domu nauczono mnie ze każdy po sobie zmywa. Dlatego ściskam i życzę pięknego września.
OdpowiedzUsuńSkładają się nauczyciele po 50 zeta i będzie mała zmywarka
OdpowiedzUsuńPani świetliczanka pokazała totalny brak klasy...ma kompleksy ze świadomości "nicnieznaczenia "w zawodowej drabinie ( nie daje stopni, to się nie liczy...)i chciała odreagować na Tobie. Często zdarzalo mi się z pospiechu nie umyc kubka, wtedy chowałam do szafki, żeby nikt nie musiał go za mnie myć, a rano doprowadzałam do porządku....dobrze zrobiłaś...Klarko, musi znaleźć się dla Ciebie wreszcie ODPOWIEDNIE zajęcie... Ludzie, nie zagląda tu nikt z Krakowa? nie ma znajomości?
OdpowiedzUsuńja bym nawet w świat pojechała, nie musi być Kraków
UsuńTeż trzymam kciuki za nową pracę. Trzymaj się Klarko :)
UsuńNie jesteś służącą, a tekst pani ze świetlicy absolutnie obciachowy!
OdpowiedzUsuńRaz tylko poprosiłam panią sprzątającą bibliotekę o pozmywanie kubków po spotkaniu bibliotekarzy, bo skończyło sie późno, koleżanka zaproponowała podwiezienie, a nie chciałam by kubki zakwitły przez weekend. Za to zostawiłam paniom sprzątaczkom ciasteczka :-)
Kochana
OdpowiedzUsuńW mojej pracy młode koleżanki także zostawiały brudne kubki i nie tylko☹️
Ja 4 godziny dziennie pracowałam, cały czas w biegu. A one siedziały!
Brak szacunku o człowieka!
Nie umiałam odpysknac, a dziś!
Buziaczki🌻🤗
Wzór pedagoga, kwiat polskiej inteligencji. Boshhh... że w nią ten pieron z Giewonta nie szczelił na otrzeźwienie...
OdpowiedzUsuńMnie szczeliło i zatrzęsło po przeczytaniu tego co Klarka napisała. Marchevko, no co do kropki:-)*
UsuńA ta pani pedagog, to się pewnie nazywa: Jaśnie pani powóz zajechał. I tu jeszcze głęboki ukłon czapką do ziemi.
Kiedy pracowałam jeszcze w podstawówce, na początku mojej w niej kariery,często myłam wszystkie kubki w pokoju nauczycielskim, po lekcjach. Denerwowały mnie takie brudne. Koleżanki pewnie myślały, że to panie sprzątaczki robią, bo często nie miałam świadków ( pracowałam wtedy przeważnie do 15.15). Rozbisurmaniły się. Jak kubki nie były myte, to czasem pleśnią porastały. Nikomu to nie przeszkadzało. Panie sprzątaczki nie myły szklanek w pokoju nauczycielskim. Niby dlaczego? Jeszce zrozumiałabym umyć szklanki po uczniach, ale tu? Pani świetliczanka coś przesadziła. Te kubki powinny być umyte jeszcze w czerwcu. Jakiś flejtuch z tej pani. no i straciła okazję na działania wychowawcze- mogła poprosić dzieci o umycie dodając odpowiedni komentarz wychowawczy.
OdpowiedzUsuńJako dyrektorka pomagałam sprzątać szkołę po remoncie, malowałam żółte pasy na schodach, myłam podłogi szczotą z farby. Korona mi z głowy nie spadła.Wiesz, jak ktoś czuje się ze szkołą związany, to żadna praca mu w niej nie śmierdzi. Po prostu chce, by było czysto, ładnie, schludnie. I były u nas takie nauczycielki, co to czuły.
eee nie ma co tu dywagować, a już stygmatyzowanie to na prawdę przesada. Są ludzie, którym to przeszkadza i sami sprzątają po sobie. i są tacu co lubią pleśń w kubkach...tylko potem brzydzą się jej dotknąć i szukają frajera. ot co. a jestem taka wyrozumiała, bo i ja w ferworze roboty czasami nie wymyję swojego kubka, zostawię na parapecie w klasie na trzy dni...ale potem dzielnie szoruję ;-) SAMA.
OdpowiedzUsuńNie dawaj się zwyczajnie a jak trzeba to zobacz co masz w swoim przydziale obowiązków!! czy masz mycie kubków po nauczycielkach ;-))))))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKlarko, riposta bardzo celna. pani świetliczanka rzeczywiście ma kompleksy i odreagowuje je w najgorszy możliwy sposob. Nie przystoi to osobie wychowującej dzieci, bo czego ona ich nauczy - buractwa? Miłego dnia!
OdpowiedzUsuńMycie kubkow nauczycielskich to osobista usluga a nie ta w Twych obowiazkach bo pewnie istnieje jakis wykaz obowiazkow woznej? Czyli mialas racje i prawo odmowic - a to ze mialy nie umyte od czerwca jak o nich swiadczy?
OdpowiedzUsuńDoprawdy tupet ludzki jest nadzwyczajny.......
Czekam na dzień, gdy będziesz mogła rzucić (ścierą w głupi dziób)robotę w diabły.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dobrej pracy;**
U nas sprzataczki nie maja obowiazku myc ani mikrofalowek, ani lodowek, a co dopiero cudzych kubkow. Nawet nie maja obowiazku wyjmowac czystych naczyn ze zmywarki. Co nie znaczy, ze tego nie robia bo czasami robia, za co jestesmy im niezmiernie wdzieczni. Ale kubki kazdy myje sam (no chyba ze jest zmywarka to wtedy tez kazdy musi sie zapoznac z obsluga tejze). Za kazda dodatkowa usluge, jak mycie lodowki czy mikrofalowki raz na jakis czas, firma placi paniom sprztajacym dodatkowo.
OdpowiedzUsuńJestem szczęśliwą emerytką , ale jakiś czas temu pracowałam w szacownym liceum.Czystość kubków lub jej brak były absolutnie sprawą prywatną ich właścicieli.Jedni rozwiązywali ten nadzwyczajny problem na bieżąco,inni hodowali surowiec do produkcji penicyliny.Nikomu nie przyszłoby do głowy,żeby obarczać tym panie sprzątające.Pani ze świetlicy pomyliły się sfera prywatna z publiczną.dobrze ,że się nie dałaś wykorzystać sfrustrowanej,zakompleksionej pańci,A swoją drogą,czytam Twój blog od jakiegoś czasu z ogromną przyjemnością i podziwem.Życzę abyś znalazła pracę odpowiadającą Twoim możliwościom.Renata
OdpowiedzUsuńW szkole, w której pracował mój mąż, jeśli nauczyciel zostawił brudny kubek, to potem szukał go w specjalnym koszu, który stał obok tego na śmieci. Taki był patent pań sprzątaczek. Uważam, że słuszny i pouczający każdego zapominalskiego lub jaśnie pana/panią ��
OdpowiedzUsuńWiola D.
Ja pracuje w hotelu i w każdym pokoju myje kubki.
OdpowiedzUsuńCzasem mamy dużo pracy bo sprzątam pokoje.
Czasem ktoś ma tzw wyższe a nie ma podstawowego. Pracuję w call center. Kiedyś przyjęto nową grupę "młodych'. Akurat nie było ich przełożonego i przyszli do mnie ze skargą, że mają brudne biurka, poklejone napojami i żarciem(!!). Zażądali interwencji u kierowniczki grupy sprzątającej.Najpierw myślałam, że żartują. Później ich wyśmiałam i wytłumaczyłam, że metr od własnej d... sprzątają sami swoje stanowiska pracy ewentualnie mogą spróbować załatwić przepustkę na wejście dla mamusi to im posprząta biureczko jak w domu. Oni też na początku myśleli, że żartuję :) Op... z góry na dóŁ (wytłumaczyłam zasady pracy). Już sami sprzątają. Hitem był mikrofon zaklejony pasztetem z kanapki- reklamacja sprzętu bo mikrofon nie działa :)
OdpowiedzUsuńA ile masz jeszcze do emerytury? Najsensowniej byłoby starać się o rentę - to wymaga trochę biegania po lekarzach,ale im człowiek starszy,tym szansa na rente większa:)
OdpowiedzUsuńNauczyciele to hmm... specyficzna grupa zawodowa:) Nie chce używać brzydkich słów na określenie niektórych.Trzymaj się,Klarko
Ulka
Tekst osoby świetliczanki pozostawiam bez komentarza, jest mi za nią WSTYD!
OdpowiedzUsuńMam 12 godz w I klasie integracyjnej i 15 w świetlicy...Jesteś świetna, doskonale jej odpaliłaś (Bozia rączki paniom zabrała?)
Zazwyczaj w pracy piję wodę z butelki, jedynie gdy raz w tyg. otwieram świetlice to wypijam kawę w osobistym półlitrowym kubku, ale od razu daję do zmywarki - świetlica przy kuchni :)
Z życia szkoły:
Fakt z 2 września- rozpoczęcie roku szkolnego, leje jak z cebra, więc uroczystość w 3 ratach na małej sali gimnastycznej.
Idzie Krzysio z kl. 6a z ręką w gipsie, pytam Dziecię, co się stało?
- Złamałem rękę..
-Ale gdzie?
- Pod blokiem..
-Ale, w którym miejscu?
- Przy małpim gaju (plac zabaw)-no i się dowidziałam, w która kość nie wytrzymała :)
A jego młodszy brat dopowiada tak: i zęba stałego sobie wybił i MA REPLIKĘ!
Buziaki z Chorzowa!