czwartek, 18 lipca 2019

brawo dla chłopaków z budowy

Tego dnia Groźna Woźna wyglądała gorzej niż zwykle. Była środa, a to oznaczało, że wyczerpał się jej limit sił i chęci aby cokolwiek upiększającego z sobą zrobić. Dawno temu stwierdziła, że twarz ze spływającym z rzęs tuszem jest żałosna i od tamtej pory do pracy się nie maluje a konsekwentnie ubiera się w białe, bawełniane podkoszulki i spódnicę. Biały podkoszulek wymyśliła sobie kilka lat temu, gdy jeszcze pracowała w szkole dla bardzo bogatych dzieci, które nosiły bardzo drogą odzież a jeden z chłopców zawsze chodził po szkole w czystym, białym podkoszulku i niebieskich dżinsach. Ale długie zdanie, weź się obudź.
Poranna zmiana sprzątaczek niedługo miała kończyć pracę i dlatego przekazała Woźnej wiadomość, że przyjedzie kurier i przywiezie szafę.
Dobrze, ale kto tę szafę wniesie do szkoły, przecież ja zostaję sama - zapytała koleżanek ale te ją wyśmiały mówiąc, że przecież dostawca zawsze wnosi wszystko do budynku. Ciekawe od kiedy - pomyślała, ale nic nie powiedziała, bo tak już jest, że jej koleżanki zawsze muszą być mądrzejsze więc nie ma się co odzywać. Może szafa będzie w niewielkich paczkach albo coś?
Już miały torebki w rękach i były gotowe do wyjścia, gdy pod wejście szkoły podjechał dostawczy samochód i wysiadł z niego niepozorny człowiek.
Sam pan jest?- zdziwiła się jedna ze sprzątaczek. To musi pan nam wnieść to do środka - zarządziła, a facet popatrzył na nią jak na kosmitkę. Rozłożył platformę, paleciakiem sprawnie zdjął pudło, postawił pod schodami, kazał potwierdzić i odjechał nawet się nie oglądając na lamentujące kobiety (z torebkami w rękach).
Groźna Woźna wzruszyła ramionami i już chciała wracać do swojej roboty bo w sumie co ją to obchodzi, nie jej  działka, nie zamierzała się wcinać ale została ponieważ kolejne pomysły sprzątaczek były coraz ciekawsze. Wsadzimy ją na platformę dla inwalidów i wjedzie na schody a potem jakoś ją wciągniemy - wymyśliły.
Przypominam, że to szafa pancerna więc lekka nie jest - mruknęła Groźna Woźna, która nieraz już brała udział w akcji "niesiemy" polegającej na tym, że ona niesie a reszta się trzyma. Już się więcej nie da nabrać, o nie!
Ale jakoś damy radę - zapiszczały koleżanki i poszły przeszukiwać skrytki na klucze, bo platforma dla wózków uruchomiana jest na klucz, który powinien być albo na portierni, albo w sekretariacie, albo u dyrekcji, albo w szafce na dole, albo na górze, albo w tym pudełku na tamtej półce, albo może na piętrze. A jak się nie znajdzie to co my zrobimy, o boziu, co my zrobimy.
Kiedy klucze się znalazły i zasilanie do windy zostało włączone, urządzenie zaczęło wyć i buczeć. Och, przypomniała sobie jedna ze sprzątaczek. Och, przecież ta platforma była już zepsuta przed wyborami, i co my teraz zrobimy?
Ale uważacie na serio że ktoś tu przyjdzie nocą i ją ukradnie? - Groźna Woźna nie powinna zadawać takich pytań, ale nie mogła się powstrzymać.
Tak, tak, i dlatego trzeba zadzwonić po panią dyrektor.
Najmocniej przepraszam panią dyrektor że ośmielam się dzwonić - usłyszała Groźna Woźna początek rozmowy i w tym samym momencie zaczęła biec przed siebie. Nie słyszała więc dalszej rozmowy ani też nie widziała, czy jej koleżanka klęczała czy nie.
Biegła jak opętana bo za ogrodzeniem dostrzegła dwie postaci w odblaskowych kamizelkach. Panowie, błagam, pomóżcie - zaczęła. Proszę, to bardzo ważne, nie poradzimy sobie same a panom zajmie to zaledwie pięć minut! Ale o co chodzi - zapytał starszy.
Trzeba wnieś do szkoły mebel, kurier przywiózł i zostawił pod schodami a my same nie damy rady, w was ostatnia nadzieja, szóstkę, szóstkę ze sprawowania dostaniecie - bredziła, zamiast po ludzku obiecać im na flaszkę.
Starszy nic nie powiedział a młodszy się tylko skrzywił - e, nie pójdziemy. Ale proszę, dla was to nie będzie duży wysiłek a my po prostu nie damy rady a ten mebel nie może zostać na noc bo go ktoś ukradnie (bo w głowie - nie mów idiotko że to szafa pancerna tylko nieporęczny mebel) - błagała.

Chodźcie chłopaki - zarządził najstarszy, bo w trakcie błagań Groźna Woźna nie wiedzieć kiedy weszła na teren budowy i nagle znalazła się w otoczeniu chłopów wielkich o dwie głowy patrzących na nią jak na dziwadło - czego ta baba chce?
Gdzie to jest - zapytali - tu, zaraz za płotem - powiedziała już uszczęśliwiona i poszli jak brygada z pewnego telewizyjnego programu - w tych kamizelkach, w roboczych buciorach, a ona za nimi biegiem bo jak taki wielki  chłop robi dwa kroki to kobieta musi zrobić pięć.

Podeszli pod schody, złapali szafę jak piórko, wnieśli do środka a Groźna Woźna z tej radości i nie tylko chciała ich wycałować i wyściskać ale nie zrobiła tego bo po pierwsze przypomniała sobie że jest starszą kobietą, wygląda jak sprzątaczka i jest sprzątaczką a po drugie właśnie głównym wejściem wkroczyła dyrektorka.
Już sobie poradziłyśmy - zaćwierkały sprzątaczki.
Tak, poradziłyście sobie - mruknęła Groźna Woźna i poczłapała wieszać firanki w bibliotece. I tak już od tygodnia co zacznie tam sprzątać to utknie aż do wieczora. Nie ma się co śpieszyć.




22 komentarze:

  1. I co ja mam napisać, że dałabym w paszczę każdej po kolei Twojej koleżance z pracy? Przecież to niczego nie zmieni.
    Smutno, że ludzie tak łatwo przydzielają sobie cudze zasługi.
    Czy w bibliotece robisz sobie przerwy na lekturę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Skąd ja to znam?
    Odpuściłam już sobie dźwiganie kartonów z podręcznikami i angażowanie rodziny do tego celu. Gdy odpuściłam, nagle znalazło się rozwiązanie, oczywiście nie wszyscy są zadowoleni, ale to nie mój problem...

    OdpowiedzUsuń
  3. I tak do zimy w tej bibliotece- wszak każdą książkę trzeba wziąć do ręki, odkurzyć i sprawdzić, czy ma wszystkie kartki (i co na nich jest) 😉

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze mówiłam, że chłopaki z budowy są git, a nawet osobiście znam jednego, który NIE PRZEKLINA:)

    OdpowiedzUsuń
  5. samo życie, koleżanki są "lepszym klanem sprzątaczek " niż woźna....
    takie teraz panują stosunki w pracy...ech skąd ja to znam ?

    OdpowiedzUsuń
  6. A wyciągnęłaś z tej życiowej lekcji nauczkę??? Bo coś mi się widzi, że pewnie nie. "Poradziły sobie same"- tak zapamięta pani dyrektorka, a nie będzie miała bladego pojęcia kto i jak "sobie poradził" i nadal nie zaćwierka jej w głowie, że to nie sprawa pań sprzątających jak coś ciężkiego ma się znaleźć na swoim miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Te silne facet to som!
    Jak widziałam jak lekko dźwigają moje meble i kartony, któych ja sama nie dałam rady podnosić!!!
    Grożna Woźna to mondra jest!

    OdpowiedzUsuń
  8. Och, Klarko! Jak ty tam nie pasujesz...

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla chlopakow brawo, ale reszta... Ach...

    OdpowiedzUsuń
  10. Na ulicy pod kamienicą zatrzymuje się wóz konny załadowany węglem. "-Węgiel, węgiel przywiozłem!" Na to koń: "ta, ty przywiozłeś". Więc Klarko (wiem, wiem, nie zaczyna się zdania od "więc") na drugi raz w podobnej sytuacji pociągnij batem po giczołach te, które sobie poradziły.

    OdpowiedzUsuń
  11. Brawo Ty! Wreszcie madre słowa. nie ma się co spieszyć.W tej bibliotece myślę ze jest bardzo duuuzo ciekawej pracy nie tylko firanki i kurze..Tutaj tez sprzątanie szkoły jest gorsze od biur i znajoma ucieka bo ma dość gnoju jaki dzieciaki po sobie zostawiają.Serdecznie Pozdrawiam Marta z Uk

    OdpowiedzUsuń
  12. no i dobrze.Jeszcze by cię zaciągły do noszenia tego ciężaru.Pewnie też bym tak zrobiła;))) Widać że jesteś z innej gliny.

    OdpowiedzUsuń
  13. A teraz wydrukuj ten post (samo opowiadanie, z tytułem, bez namiarów na stronę) na ładnej czystej kartce, i podeślij to albo podrzuć dyrektorce. Może coś zrozumie...

    OdpowiedzUsuń
  14. Biblioteka koniecznie musi być na błysk 😉 każdy tom domaga się uwagi przecież, znaczy odkurzenia

    OdpowiedzUsuń
  15. Pracuję jako salowa. Jest identycznie, jeśli chodzi o koleżanki. Jestem taka sama jak one. nie mam wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  16. Najwyraźniej życie chce Ciebie nauczyć robienia dobra dla samego dobra, a nie po to żeby wszyscy widzieli, wiedzieli i doceniali. Taka lekcja nieprzerobiona. Powodzenia!
    Bożena

    OdpowiedzUsuń
  17. Klarko droga
    Pamiętam i ja takie sytuacje dźwigające ze swojego "podwórka" w pracy.
    Załatwiałam, goniłam, nie raz podnosiłam b.ciężkie przedmioty, co teraz nie wyszło mi na zdrowie!
    Pozdrowienia serdeczne i wielki szacunek za dzielność dla Cię:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mistrzostwo świata dla Klarki! Ja nie o sytuacji którą opisałaś, a o sposobie w jaki to zrobiłaś. Cudnie po prostu. Czy smutna rzeczywistość jest po to, żeby ją pięknie opisywać? Oj życie, życie...
    Serdecznie pozdrawiam.
    Marysia

    OdpowiedzUsuń
  19. pARĘ LAT TEMU tATO MI SIĘ W MIESZKANIU OBALIŁ, PODNIEŚĆ GO SAMA NIE BYŁAM W STANIE ABSOLUTNIE. nA SZCZĘŚCIE TUŻ PRZED BLOKIEM JAKAŚ EKIPA PRACOWAŁA. Panowie dwaj bez problemu weszli, tatę podnieśli i usadzili na kanapie, a o żadnym wynagrodzeniu nawet słyszeć nie chcieli...

    OdpowiedzUsuń
  20. Pani Klarko...kocham Panią czytać jest Pani rewelacyjna bezkonkurencyjna to najlepszy blog na jaki trafiłam czekam na książkę...uff musiałam jednym tchem bez kropek i przecinków. Udanego zasłużonego wypoczynku, ale proszę niech Pani coś czasem napisze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :)
      nie wiem, czy napiszę, nawet jeśli zrobię sobie przerwę to niedługą a za to po powrocie nadrobię na pewno

      Usuń

Twój komentarz