Hania pokazuje wszystkim język - poskarżyła się pani w żłobku.
Sprawka babci. Opiekując się dziewczynką w czasie choroby korzystałam z okazji, by trochę poćwiczyć buzię i język przed lustrem. Taka gimnastyka pomaga w nauce mówienia. Ćwiczyłyśmy pokazywanie języka, sięganie językiem do nosa, w prawo i w lewo, dmuchanie w rurkę do napojów itd. Moja półtoraroczna wnuczka mówi już bardzo dużo, potrafi składać krótkie zdania, np pyta "co to jest" ale też używa swoich własnych słów - świrświr mniam mniam" oznacza, że ptaszek dziobie ziarno w karmniku.
Chyba powinnam umieścić na bramie ostrzegawczy napis "tu kończą się zasady rodziców a rządzi babcia" ale nie wiem jak by się to skończyło.
Kserowałam stertę świadectw pracy. Jedni mają jedno świadectwo przez całe życie aż do emerytury a inni pod koniec pracy zawodowej mają cały plik. Pierwsza praca w 1979 roku. Co zmiana miejsca zamieszkania to zmiana pracy. Teraz jest odwrotnie - ludzie pakują dobytek i jadą tam, gdzie jest dobra praca. Ja już nie mam na to sił. Podziwiam ludzi zmuszonych do emigracji zarobkowej, zwłaszcza tych wyjeżdżających na kilka miesięcy, wracających i znów wyjeżdżających. Strasznie bym tęskniła.
Świat jest mały. W szpitalu dla chorych na serce można niespodziewanie spotkać tych, co uważali się za niezniszczalnych, te, co niczego się nie bały i z nikim nie liczyły. Jeszcze myślą, że nie są równi i należy im się więcej. Jeszcze chcą wstawiać do kąta, wywoływać do tablicy, grozić palcem, pouczać.
Jeszcze jest czas na wybacz, przepraszam, dziękuję.
Dziś też Cię kocham.
Szpitalna refleksja Klarko, nic dodać nic ująć, celnie w punkt, jak zawsze u Ciebie:-)
OdpowiedzUsuńMam ograniczone zaufnie do ludzi, którzy nie potrafią poprosić ani przeprosić. Ograniczone tzn., że ich obserwuję, jeżeli sprawią przykrość raz i drugi, i nie przeproszą albo wezmą co moje jak swoje, to fora ze dwora.
Za stara już jestem na na tłumaczenie kogoś, rozumienie i całą tą psychoterapeutyczną rozkminę... Całe życie tłumaczyłam innych z błędów, starałam się zrozumieć, wybaczyć, często to ja przepraszałam. Tylko po co i za co?...
Ja z kolei podziwiam tych przymuszonych do emigracji, którzy szybko się adaptują w nowej przestrzeni. Wyemigrowałam do Szwajcarii z planem pozostania tu do emerytury i nadal nie uważam, że się zaadaptowałam. Zresztą nigdy nie chciałam opuszczać kraju.
OdpowiedzUsuńTesknoty boję się najbardziej. Ale czy ja mam jakikokwiek wybór...?
OdpowiedzUsuńMoja emigracja nieco nietypowa- nie zarobkowa, ale rodzinna. W Polsce już nie mamy rodziny, albo już pomarli, albo wyjechali. A ja jakoś dziwnie szybko dobrze się tu poczułam, chwilami mam wrażenie, że mieszkam tu od zawsze a Warszawa jest odległym wspomnieniem. Zresztą ja się przywiązuję do ludzi, nie do miejsc.
OdpowiedzUsuńPacjenci szpitalni to świetny materiał socjologiczny- można zrobić niezłą pracę nie tylko magisterską z tej dziedziny.
Co do świadectw pracy- w PRL jeśli się chciało dostać podwyżkę często jedynym sposobem była zmiana pracy. Też nazbierałam sporo tych papierków;)
Miłego i....zdrowienia dla Twych pacjentów kardiologicznych;)
Tęsknota za rodziną - dlatego mój mąż nigdy nie chciał wyjechać i zostać w innym kraju, a ja bez niego nigdzie się nie ruszę :)
OdpowiedzUsuńOsobistemu powiedziałam, że może jechać, ale to długo nie potrwa w takim układzie. Nie umiałabym na odległość, mnie jest źle, jak jedzie na parę dni, a co dopiero tak długo
OdpowiedzUsuńNie ma ludzi niezniszczalnych, tylko niektórzy o tym jeszcze nie wiedzą, albo tego nie zauważyli, a może nie zechcieli przyjąć tego do wiadomości.
OdpowiedzUsuńNie mam za dużo świadectw pracy, są nimi zaświadczenia z różnych miejsc, gdzie pracowałam na zlecenie. I póki co nie mam świadectwa pracy z nowego miejsca, gdzie teraz pracuję. I obym nie musiała go już wystawiać...
Powodzenia dla Ciebie Klarko - zawodowo i prywatnie!
Babcia sie nie tlumacz z tego jezyka :-)))
OdpowiedzUsuńWłaśnie doświadczam powoli swego poczucia niezniszczalności...
OdpowiedzUsuńMądra z Ciebie babcia:-)
Bardzo dobrze, że w tym domu rządzi babcia, bo jakże by inaczej !? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBabcie górą!A co do pracy - ja całe zawodowe życie w jednym miejscu...
OdpowiedzUsuńCiesz sie Hania, bo czas szybko ucieka, wiem cos o tym:-) Babciowanie jest cudne, gdy wnuki male, potem juz tak chetnie na kolana nie wskakuja, buziaka nie daja, nie cwicza z babcia pokazywania jezyka:-) Choc kochaja, ale inaczej.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w nowej pracy.
Zawsze jest czas na wybacz, przepraszam, dziekuje, ale zadra w sercu pozostaje, a jesli osoba nadal nie widzi swoich bledow i tego, ze "bladzila", delikatnie mowiac, to trudno, nie zmienia sie (ale te typy tak maja).
Rzeczywiście czas ucieka niesłychanie..:) Moja wnusia będąc mniej więcej w wieku Hani mówiła o sobie w trzeciej osobie:)) Np. "daj jej","ona nie chce" i najczęściej powtarzane: "babcia jej to kupi"..wszak powszechnie wiadomo,że babcie są od kupowania:)) powodzenia,Klarko!
OdpowiedzUsuń