Musiałam się wypindrzyć choć i tak byłam laska, rozmiar odzieży 38, buty na obcasie 10 cm. Musiałam się wypindrzyć żeby widzieli, że moje dziecko ma ładną i elegancką matkę. Odzywać się nie ośmieliłam prawie nigdy.
Pogoda była taka jak dziś. Jesienne, łagodne słońce, w południe jeszcze dopiekało ale już czuć było w powietrzu jesień.
Zanim wyszłam z domu, musiałam uprasować spódniczkę. Włączyłam telewizor. Zobaczyłam dwa płonące wieżowce. Usłyszałam przejęty głos dziennikarza. Myślałam, że to jakiś katastroficzny film i zdziwiłam się, bo było wczesne popołudnie. Po chwili już wiedziałam - to nie film.
Pojechałam do szkoły. Widziałam na ulicach ludzi rozmawiających przez komórki. Siedemnaście lat temu niewiele osób miało takie telefony a w ten dzień wszyscy, którzy je mieli, rozmawiali albo pisali wiadomości.
W szkole wielu rodziców było prosto po pracy. O niczym nie wiedzieli. Trudno mi było powtórzyć im nazwę budynków. World Trade Center.
Ktoś natychmiast gdzieś zadzwonił. Wysłuchał. Powiedział co usłyszał.
To była dziwna wywiadówka. Nikt się nie chełpił wakacjami. Nikt nie chwalił się ile wydaje na korepetycje. Klasa pustoszała, przez okna widziałam ludzi pośpiesznie wychodzących z budynku.
W Ameryce zaczęła się wojna.
Tak myśleliśmy, takie rozmowy toczyły się w tramwajach i autobusach. Więc jak najszybciej do domu, do rodziny.
A Wy - pamiętacie ten dzień?
Byłam w Krakowie i Zakopanem na wakacjach:) O wszystkim dowiedziałam się ze sklepu z telewizorami ...przechodząc obok niego. A potem z radia pijąc kawę na Krakowskim rynku..Doskonale pamiętam ten strach. Z daleka od domu. To były moje pierwsze samodzielne wakacje za wypracowane pieniądze:) Iza
OdpowiedzUsuńPamiętam dokładnie.15 po południu miałam włączone wiadomości i widziałam jak drugi samolot leciał wprost na wieze.Takich scen się nie zapomina.
UsuńMoja znajoma zadzwonila (z komorki) i zapytala czy mam wlaczony telewizor lub radio. Mialam. To powiedziala czesc i pewnie dzwonila do innych. Ja tez zadzwonilam do znajomego, ktory wrocil wlasnie zza oceanu. Nc nie wiedzial (zaskoczylam go wiec ta wiadomoscia) i on zaczal ojowac: oj, ojeju, dlaczego wyjechalem wczesniej, moglem to zobaczyc! Mogl! PO tym telefonie skupilam sie na ogladaniu szybko skleconej w telewizorni rozmowy 'specow' od tych spraw. Ojej!
OdpowiedzUsuńJa pamiętam doskonale, bo miałem powody aby się bać o żonę i córkę z rodziną, które mieszkały w Chicago, ale tam też była panika. Opisałem to siedem lat temu a dzisiaj przypomniałem u siebie. Zapraszam
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak Ty, pierwsze doniesienia wzięłam za reklamę filmu katastroficznego, takie rzeczy się nie dzieją w moim świecie
OdpowiedzUsuńjak do mnie dotarło to siedziałam jak głupia na stole patrząc w telewizor, nic kompletnie nie rozumiejąc
potam tak siedziałam 10go kwietnia roku wiadomego
swoją drogą w obu przypadkach jest duża grupa oszołomów wietrzących teorie spiskowe. cóż
https://kobieta.wp.pl/the-falling-man-historia-najbardziej-poruszajacego-zdjecia-z-11-wrzesnia-6292722264381569a
UsuńBardzo mi smutno dzisiaj a caly atak widze przed oczami jakby od nowa. Jak kazdy doznalam szoku tym bardziej ze mieszkam w USA czyli dotknelo mnie bardziej osobiscie niz innych. W dodatku moj maz i dzieci byli wtedy na wakacjach poza USA wiec martwilam sie czy i kiedy beda mogli wrocic do kraju, z kolei oni martwili sie o mnie. Jednak nasze problemy byly malo wazne wobec tego co sie stalo. Nie mysle w sposob porownujacy w ktorej wojnie zginelo wiecej ludzi bo to bezsensowne - mysle ze wydarzenia jak 9/11 czy wszelkie wojny nie powinny miec miejsca - kazde zycie jest bezcenne.
UsuńPozdrawiam.
Rybenko - z tego co piszesz wyglada ze masz watpliwosci iz 9/11 byl spiskiem? Oczywiscie ze byl a sama definicja spisku mowi ze jesli wiecej niz jedna osoba planuje, bierze udzial to juz jest spisek. W wypadku 9/11 to juz naprawde nie powinnas miec zludzen.
Usuńmoże źle się wyraziłam
Usuńoczywiście, że to był spisek, terroryztyczny
ale jakoś nie bardzo wierzę, że to CIA wymyśliło i zrealizowało
tak to jest, że bardziej przeżywa się tragedie gdy dotyczą one nas bliżej, geograficznie czy rodzinnie
UsuńOj, pamiętam. Dowiedziałam się na dworcu Fabrycznym w Łodzi. Odebrałam właśnie Syna z CZMP, czekaliśmy na pociąg do domu. W Małym telewizorku był obraz, głos niknął gdzieś w ogólnym rozgardiaszu. I tylko ludzie, którzy skupili się na moment i "zajarzyli" o co chodzi bledli i w pośpiechu gnali na własne perony. Moja myśl? Do domu, do domu! To chyba początek trzeciej wojny! Jak ja teraz będę dziecko leczyć?!
OdpowiedzUsuńSpałam po dyżurze nocnym kiedy zadzwonił mąż z informacją. A ja potraktowałam to, nie wiem dlaczego, jako żart i odpowiedziałam: a świstak zawija sreberka. Chwilę później włączyłam TV.
OdpowiedzUsuńregian
Zobaczylam w telewizjii ,( dzieci akurat wrocily ze szkoly i chcialy sobie poogladac kreskowke).
OdpowiedzUsuńSzok i niedowierzanie. W 10 minut potem telefon : dostalam prace. I jak tu sie cieszyc?..
Pamiętam i choć moje dziecko wcale nie było wtedy w Stanach, odetchnęłam niejako z ulgą. Miałam kilka znajomych osób wtedy w NY, ale już wieczorem wiedziałam, że nikomu nic się nie stało.O pierwszym samolocie to słyszałam przez radio, ale pomyślałam, że to wypadek jakiegoś małego, sportowego samolotu, dopiero gdy włączyłam TV zobaczyłam ten koszmar i drugi samolot.Nie sądziłam, że to III wojna światowa, tylko nie mogłam pojąć jak ktoś mógł wpaść na tak piekielny pomysł i pozbawić życia tyle osób.
OdpowiedzUsuńI przez kilka godzin nie odchodziłam od kompa, bo wielu znajomych dopytywało się gdzie jest moja córka, bo 2 lata wcześniej była w Stanach na szkoleniu, a niektórym się zdawało, że dopiero co.No a potem Pentagon. To wszystko było okrutne i jakoś nie mieszczące się w głowie.
Ja już wiedząc poszłam uczyć w szkole. Wszyscy byli w osłupieniu, dzieciaki jakieś jakieś takie ciche, poważne, jak nie one.
OdpowiedzUsuńJeszcze długo TV pokazywały mrożące krew w żyłach sceny,samoloty wbijające się w budynek, pożar i ludzi rzucających się z okien i tumany pyłu oblepiające wszytko i wszystkich, tych na ulicach opodal.
Od samego początku miałam takie nieodparte skojarzenie, e to jest jak wycinek z Powstania Warszawskiego. Samoloty niosące śmierć, pożary, zawalające się budynki,ludzie zasypani pod gruzami, śmierć i pył... Potem, kiedy już było wiadomo, ile ofiar pochłonęły Dwie Wieże i że to trzy tysiące ludzkich istnień, zdałam sobie sprawę, że statystycznie tyle osób ginęło w Warszawie codziennie, przez 63 dni.
Taka jest wojna :*****
Pamiętam, że dzieci były jeszcze małe; byliśmy na wakacjach. To straszne.
OdpowiedzUsuńi ta historia niczego Amerykę nie nauczyła..
OdpowiedzUsuńa czego miała nauczyć?
UsuńBo to raczej odwetowa akcja była,a "misja pokojowa"USA trwa nadal.Jedni warci drugich:) Tylko ludzi żal
UsuńDoskonale pamiętam. Wróciłam ze szkoły, mama oglądała tv, włączyła, bo miał być serial i ja się na niego tak bardzo spieszyłam. Cristiny wtedy nie obejrzałyśmy. Ale niedowierzanie i szok pamiętam do dziś.
OdpowiedzUsuńTak jak dzień, kiedy zginął prezydent.
Tez nigdy tego dnia nie zapomne... weszlam do pokoju z tv, a maz ogladal wiadomosci, spojrzalam i oczom nie wierzylam. Pojawil sie jakis strach.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Ty, Klarko, mialam zebranie z rodzicami, tylko stalam po drugiej stronie stolu. Nie trwalo dlugo, bo jakos nikomu nie chcialo sie gadac...
Też pamiętam. Byłam jak ogłuszona. Długo jeszcze potem nie mogłam dojść do siebie, wróciły strachy ze stanu wojennego. Terrorystom udało się rozsiać strach na cały świat. Teraz ogarnęłam, że tak nie można. Nie jesteśmy odpowiedzialni za czyny innych ludzi. Dzieją się rzeczy nieprzewidywalne. I będą się działy. Współczuję i idę dalej swoją ścieżką. Mój strach daje siłę złym ludziom. Nie zamierzam ich wzmacniać.
OdpowiedzUsuńPamiętam bardzo dobrze.Wykupiłyśmy z koleżanką wyjazd do Włoch na 12 września. Wróciłam z pracy i szybko do pakowania, włączyłam tv i ... siadłam z wrażenia. W głowie kołatała się myśl "nie jadę, to może być początek wojny, nie zostawię dziecka i męża w kraju a sama pojadę na urlop, może będą problemy z powrotem".Zadzwoniła koleżanka z którą miałam jechać z pytaniem, czy już wiem, powiedziała że mamy jechać bo nam forsa przepadnie, a na pewno nic dalej nie będzie. To samo powiedział mąż. Pakowałam się w zwolnionym tempie,ciągle patrząc w ekran tv, choć w głowie kotłowały się wątpliwości. Nie spałam w nocy, o 3 nad ranem wyjazd.
OdpowiedzUsuńPamietam doskonale, kilka miesiecy wczesniej wrocilismy z Nowego Jorku. Pamietam to przerazenie jak sobie uswiadomilismy, ze dokladnie obok pracowal moj maz, codziennie o tej porze wysiadal na stacji metra, ktorej jak to ogladalismy w TV juz nie bylo. Zastanawialismy sie, co sie stalo ze sprzedawca gazet z rogu i bylymi kolegami z pracy. Okropne uczucie.
OdpowiedzUsuńKlarko,ja wtedy bylam na macierzyńskim,telewizornia chodzila cicho w tle...Kiedy zobaczylam co się dzieje az mnie scisnelo w zoładku.bo w tym czasie moja przyjaciolka byla z mezem w tamtym rejonie...Zadzwonilam do jej matki...uspokoila mnie,ze wszystko z nią w porządku.Patrzylam na te relacje,sluchalam w radiu i kompletnie pojąc tego nie mogłam...ze dlaczego...dlaczego komus zalezało,zeby dokonac coś tak okropnego....
OdpowiedzUsuńPamietam, ale nie chce mi sie tak rozpamietywac bez konca jak PIS brzoze.
OdpowiedzUsuńKlarko, chcialam dodac, ze ja tez bralam slub 10 wrzesnia :-)
OdpowiedzUsuńDowiedzieliśmy się z kolegami z sieci, tuż przed wyjściem z pracy... Następnego dnia wkrótce po powrocie do biura postawił nas na nogi straszny wrzask koleżanki z pokoju obok. Siedziała przy oknie, i kątem oka zobaczyła ciemny przedmiot uderzający w szybę tuż obok jej głowy. Dopiero po chwili do niej dotarło, że to był tylko jakiś ogłupiały gołąb.
OdpowiedzUsuńsiedziłam u przyjaciółki i patrzyliśmy z ojcem jej dziecka w telewizor z nieustającym niedowierzaniem, że to nie fikcja. Ani tej przyjaźni, ani ich związku ani tamtego życia już nie ma...
OdpowiedzUsuńOglądałam TVN24, od którego się uzależniłam, bo to był niecały miesiąc, jak wróciłam z Kanady po dość długich wakacjach i czas mi się poprzestawiał, więc przez dwa tygodnie oglądałam nocą dopiero co powstały nowy kanał- TVN24, a potem to już i w dzień, więc jak dziś pamiętam pierwszą relację i reakcję Pochanke.
OdpowiedzUsuńByłam jedną z tych osób, które nic nie wiedziały. Poprzedniego dnia długo siedziałam w pokoju nauki w internacie, a zaraz potem poszłam spać. Następny dzień zaczynał się lekcją angielskiego, na której pani kazała nam wypowiedzieć się na temat tego, co myślimy o wczorajszym wydarzeniu. Pamiętam swoje zdziwienie (aleosochodzi?) i strach, żeby pierwszej nie zapytała mnie. No a zaraz potem dowiedziałam się o co chodzi...
OdpowiedzUsuńW tym dniu właśnie leciałam samolotem z Krakowa do Chicago. Razem z roczną wówczas córką. Nie doleciałyśmy...
OdpowiedzUsuńLecąc do Stanów cały czas jest dzień, ma się słońce przed sobą. Mniej więcej w połowie lotu stewardesy poprosiły o zasłonięcie wszystkich okien, zajęcie swoich miejsc i zapięcie pasów. Po czym zniknęły z pokładu. Nikt nic nie powiedział, zapadła zupełna cisza. Niby nic się nie działo, ale wszyscy czuli, że coś jest nie tak. Przede wszystkim zaczęło się zmierzchać, a zdecydowanie nie powinno. Gdy było już zupełnie ciemno, zobaczyliśmy światła miasta. Byłam przekonana, że samolot ma jakąś awarię, że jesteśmy gdzieś za kołem polarnym (bo jest ciemno!) i będziemy przymusowo ladowac... Córeczka spała w swoim foteliku, a ja zastanawiałam się, jak mam ją ubrać, żeby jej nie rozbudzić. Przecież na zewnątrz będzie na pewno bardzo zimno... Cały czas w samolocie panowała pełna napięcia cisza, żadna stewardesa nie pokazała się ani na moment. Nikt nie wstawał nawet do ubikacji.
Gdy samolot wylądował zobaczyliśmy wielki czerwony neon - KRAKÓW BALICE...
Po ośmiu godzinach lotu byliśmy w punkcie wyjścia. Dopiero wtedy odezwał się kapitan: „wylądowaliśmy w Krakowie, Stany Zjednoczone zostały zaatakowane przez nieznane siły terrorystyczne”. I tyle informacji...
Dlaczego?
Atak nastąpił, gdy nasz samolot był mniej więcej nad Wielką Brytanią. Początkowo zamknięto tylko lotniska w Nowym Jorku, więc inne miasta miały przyjmować loty normalnie. Ale gdy nastąpił atak na drugą wieżę, potem Pentagon, i jeszcze rozbił się samolot w Pensylwanii, to zamknięto cały ruch lotniczy nad USA. Samoloty były kierowane do Kanady. Ale gdy okazało się, że Kanada nie będzie w stanie przyjąć tyle samolotów, to kazano zawrócić wszystkim tym, którym na powrót starczyło paliwa.
W tym samym dniu o tej samej mniej więcej porze był lot z Warszawy do Nowego Jorku. Tam powiedziano pasażerom o tym, co się stało i wybuchła panika. Dlatego nam postanowiono nic nie mówić.
Ale mimo że już 17 lat minęło, to nadal nam ciary, jak sobie to przypominam...
Ależ historia...
UsuńJa mam ciary czytając..
Zwłaszcza, że własnie obejrzałam film United 93...
Wczoraj emitowano film o locie samolotu, który robił się w Pensylwanii. Mocny
Usuńoglądałam, już nie pierwszy raz, naprawdę dobrze zrobiony
UsuńByłam wtedy w Moskwie,na targach.
OdpowiedzUsuńW tamtejszej telewizji bardzo lakonicznie potraktowano temat.Ale skądś wiedzieliśmy,co się stało,ludzie dzwonili do swoich domów.Największe zmartwienie - czy lot do Warszawy nie zostanie odwołany:).Ale wszystko odbyło się zgodnie z planem.
Pamiętam. Te komentarze, że może się zacząć III wojna światowa. I paniczny paraliżujący strach. Tuliłam 2,5 roczną córkę przed telewizorem. Jaka wojna?? Mam malutkie dziecko, jaka wojna??? 17 lat a ten strach ciągle żywy. Nie o siebie, o dziecko. Co się stanie? Czy jak odpalą bomby atomowe to zginiemy od razu razem czy jak po Hiroszimie powoli. Masakryczne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńPamietam, ze akurat wrocilam wtedy z zakupow, wlaczylam radio I chowajac wszystko do szafek I lodowki jednym uchem sluchalam relacji w RMF, myslac, ze to jakas kolejna zabawa dla sluchaczy, cos w rodzaju gry wojennej. Dopiero po chwili do mnie dotarlo, popedzilam do telewizora I zobaczylam wlasnie walaca sie wieze. Dlugo siedzialam jak oniemiala przed tym telewizorem, nie wierzac, ze to sie dzieje naprawde. Obiadu wtedy nie bylo, maz po powrocie z pracy schowal reszte zakupow. Osiem dni pozniej lecialam do rodzicow do New Jersey, w potwornym stresie, czy w ogole dolece, bojac sie, ze moj 5-letni syn moze zostac polsierota. Nie zapomne tego nigdy.
OdpowiedzUsuńDorka
Bardzo dobrze pamiętam ten dzień, byłam umówiona ze znajomym, a wcześniej cały czas miałam włączony telewizor i z przerażeniem oglądałam przebieg zamachu, transmitowany wtedy chyba przez wszystkie stacje na świecie.
OdpowiedzUsuńTo ja pierwsza zaniosłam znajomemu tę wiadomość, aż nie uwierzył, zadzwonił przy mnie do swojego starego znajomego, który mu te wieści potwierdził.
Fakt, to było tak niewiadygodne, że aż trudno w to było uwierzyć.
Mimo odległości to zdarzenie miało wpływ i na nasze systemy i procedury bezpieczeństwa na lotniskach. Jak na całym świecie zresztą.
Pamiętam,przyszłam z pracy i mój mąż już też wrócił jako pierwszy i był włączony telewizor.W kuchni szykowałam "coś na ruszt" jak to się wtedy mówiło,a on mnie woła,żebym zobaczyła co się dzieje? ja z talerzem w ręku idę do stołu w pokoju i patrzę i myślę,że jakiś film katastroficzny "leci" no i oboje słuchamy,a tu powtarzają len lot samolotu prosto w wieżę.Zastanowiło mnie ,że akurat kamery nagrywają ten lot i to straszne widowisko,tak jakby to było z góry wiadomym.Myśleliśmy,że dadzą radę to ugasić.W Ameryce mają nie lada sprzęt.Jak się zaczęło zawalać od góry do dołu,to mówię "Oni już tego nie ugaszą".A potem wiemy co było dalej ,ciągnie się do dnia dzisiejszego.
OdpowiedzUsuńTakich rzeczy się nie zapomina, zwłaszcza jeśli przeżywa się je (choćby z daleka, przez media) będąc matką...
OdpowiedzUsuńStrach o mieszkających tam bliskich, współczucie dla ofiar, a w tle pytanie: co będzie dalej...? Wojna?
Pozdrawiam...
MBI
Pamiętam - zawaliły się wtedy dwa światy - ten wielki, amerykański i ten micro - mój. 11 września 2001 był pogrzeb mojego ojca :(
OdpowiedzUsuńTiya_Anka
też miałam wywaidówkę w ten dzień, po obrazach z telewizji była cicha i smutna
OdpowiedzUsuń