Czasem jechaliśmy do mamy a tam zostawiałam dziecko z babcią i szliśmy na imprezę dla dorosłych. Imprezy dla dorosłych to takie, gdzie pije się nie tylko soczki i mleko, tańczy i śpiewa do rana (to dla przypomnienia matkom karmiącym oj biedne jesteście biedne) a rano można jeszcze pospać bo wiadomo - dziecko u babci.
Potem kiedy już nie musiałam tak chuchać i dmuchać w ognisko domowe a dziecko było na tyle duże, że nie chciało jechać z matką, lubiłam od czasu do czasu jechać gdzieś sama. Złapać oddech, poczuć dystans. Do dziś robimy zlot ciotek czyli sióstr i wtedy nie ma żadnych mężów, dzieci, wnuków, tylko my.
Tak samo na koleżeńskie spotkania. Wspólnych znajomych mamy niewielu. Lubię babskie spotkania, lubię spotkania blogerskie i zazwyczaj jeżdżę na nie sama. Ale tam się spotykają ludzie "z branży" i ktoś spoza kręgu zainteresowań może się poczuć samotny lub się zwyczajnie nudzić.
Uroczystości rodzinne - we dwoje raźniej i bezpieczniej. W pojedynkę naraża się człowiek na pytania - a czy wszystko w porządku z twoim małżeństwem, sama jesteś? No i kiedy są tańce to się albo siedzi za stołem albo naraża na krzywe spojrzenia partnerek tancerzy.
Kocham swój dom i swoją rodzinę ale lubiłam takie samotne wyjście od czasu do czasu. Piszę w czasie przeszłym bo teraz to nie ma żadnego znaczenia, nic się nie stanie nawet jeśli spędzam poza domem kilka tygodni.
Kiedyś uciekałam chcąc nabrać dystansu, odetchnąć, oderwać się, pogadać z bliskimi, zobaczyć się ze znajomymi bez pośpiechu. I teraz właśnie do tego samego namawiam koleżankę - przyjedź do mnie sama, odetchnij.
Ludzie uciekają nie wychodząc z domu - mają nałogi, pracę, hobby, wirtualny świat. I nie zawsze wracają.
Lubie mojego Wspanialego, lubie nasze malzenstwo ale tez lubie wlasna przestrzen i zajecia bez niego:) Na szczescie on ma bardzo podobnie, wiec potrafimy nawet bedac nonstop razem nie wchodzic sobie w droge i bardzo to cenie.
OdpowiedzUsuńze mną by chyba nikt non-stop nie wytrzymał :D
UsuńTez tak kiedys myslalam, teraz wiem, ze to tylko trzeba odpowiedniego czlowieka:)) Od dwoch lat jestesmy ciagle razem, bo ja nie pracuje, a on pracuje w domu. Serio to nawet malo ze soba rozmawiamy:)) Owszem ciagle jest czas na dowcipy i zarty, czas zeby sie posmiac, ale nie a wiszenia jedno na drugim, tego bym nie zniosla za nic na swiecie:))
Usuńdobrze to ujęłaś "wiszenie na sobie" jest dla mnie nieznośne, jeśli nikt na mnie nie wisi to daję radę, to samo ma K, nie walczymy o dominację czy terytorium, mamy własne pokoje i własne sprawy i kiedy wychodzę, po prostu mówię o tym żeby wiedział gdzie jestem i tyle, nie mam 12 lat żeby pytać czy mogę wyjść sama z domu
UsuńTeż czasem uciekam ;)
OdpowiedzUsuńWarto czasem uciec, żeby nie zwariować, mieć własną przestrzeń
OdpowiedzUsuńJestem sama... ale i tak czasem "uciekam"...
OdpowiedzUsuńMam podobnie jak Stardust.Zawsze uważałam, że każde z nas ma prawo do własnych zainteresowań i nie musimy 100% czasu spędzać wspólnie.
OdpowiedzUsuńMoże to dlatego już tyle lat jesteśmy małżeństwem?
a wyobrażasz sobie żeby nasi mężowie czytywali blogi i nawlekali koraliki? Bo ja nie ;).
UsuńA ja owszem, a ja tak:)
UsuńZwłaszcza blogi - to musowo.
mam całkiem spory własny świat, uwielbiam ucieczki, a potem powrót do mojego cudnego świata wspólnego
OdpowiedzUsuńa babskie spotkania to jest to!!
Ty to jesteś podróżniczka więc masz pewnie mnóstwo koleżanek, które tylko czekają aż się pokażesz w ich mieście
Usuńcha cha cha
Usuńno kilka miast by się znalazło na świecie z chętnymi:)))
Też tak mam! zawsze chociaż na tydzień-sama:)
OdpowiedzUsuńZawsze miałam swój kawałek świata, czasami przez telefon, czasami ucieczka na trzy dni do przyjaciółki. Teraz czasami też uciekam, choć mieszkam sama, aby być z kimś innym.
OdpowiedzUsuńmieszkanie w pojedynkę ma dwie strony - dla jednych pełna swoboda dla innych poczucie samotności. Przypomniało mi się - kiedy byłam nastolatką, rodzice pozwalali mi na wszystko i sama musiałam podejmować decyzje i sama o siebie dbać, moje koleżanki szalenie mi tego zazdrościły a ja zazdrościłam im..kanapek do szkoły i wyprasowanej przez mamę bluzki
UsuńTo jest właśnie w nas, kobietach, ciekawe, że jedne nie obejdą się bez babskich spotkań, a innym jest to zupełnie obojętne :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie miałam potrzeby ucieczki, ciekawe dlaczego, bo chyba i tak wszystko miałam co chciałam...
OdpowiedzUsuńNo bo czasem taka ucieczka jest konieczna, odświeża spojrzenie, regeneruje i pozwala na wszystko spojrzeć z dystansu i z humorem. :)
OdpowiedzUsuńI zatęsknić pozwala!
A czy to jest normalne, ze moj maz strzela focha, robi mi wymowki i docinki ilekroc chce sie spotkac na jakims babskim zlocie? A zdarza to sie raz na ruski rok. A i tak przewaznie z obawy przed stechla atmosfera w domu - rezygnuje... Ech... Ewa
OdpowiedzUsuńnie jest normalne to, że rezygnujesz, przecież nie macie łańcucha z kulą u nogi który komisyjnie trzeba odczepiać?
UsuńUcieczka, jak najbardziej, ale z biletem powrotnym:-).Lubię wracać naładowna nową energią z innym spojrzeniem na swoje miejsce na ziemi. Coraz bardziej lubię chyba te powroty, ale wciąż ciagnie mnie jeszcze do świata, ludzi, do nowych doznań.
OdpowiedzUsuńMarytka
Ucieczka, jak najbardziej, ale z biletem powrotnym:-). Coraz częściej lubię te powroty, chociaz wciaż jeszcze ciagnie mnie do swiata, do ludzi, do nowych doznań.
OdpowiedzUsuńZapomniałam się podpisać
UsuńMarytka
:))
UsuńOj tak. Odkad mamy koty zdarza nam sie wyjezdzac na kilka dni osobno. Dzwonimy codziennie. Powitania po nawet krotkim rozstaniu sa super!
OdpowiedzUsuńtezMonika
Kiedyś... też uciekałam - jeśli to ucieczka w ogóle była. Po prostu długo wracałam z pracy, nie spiesząc się. Szłyśmy sobie z koleżanką na lody albo po prostu powoli przez miasto - rozmawiając.
OdpowiedzUsuńCzłowiekowi potrzeba rozmowy z kimś innym, a nie tylko z mężem czy dzieckiem.
Teraz pewnie też bym uciekła na troszkę, ale wracam szybko do domu.
Oj, tak, "uciekałam" swego czasu, choćby i w świat własny. I dlatego nie nazwałabym dobrym swojego związku.
OdpowiedzUsuńLecz gwoli wyjaśnienia, to co opisujesz, takie babskie i siostrzane pogaduchy to wspaniała sprawa. One w niczym nie naruszają istoty związku, taka "ucieczka" to nie jest prawdziwa ucieczka emocjonalna od partnera.
UsuńU nas oboje z OM mieliśmy osobne wyjazdy, wypady i było to zupełnie naturale. Niezrozumiałe dla wielu, ale z czasem, te osoby, które najbardziej się dziwiły to same zaczęły osobno bywać albo wyjeżdżać ;))
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę u mnie. W swoim poście przypadkowo piszesz trochę o mnie. Jak widzisz jeżdżę tu i tam ale Warszawę moją rodzinną kocham. Sam nie wiem dlaczego tak jest??? Ale jest. I Szczyrk nie jest moim ostatnim słowem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
urywam się tak ze dwa, trzy razy w roku. Zawsze wtedy mam leciutki wyrzut sumienia czy robię dobrze?
OdpowiedzUsuńAle skoro tyle lat razem już tak trwamy to znaczy, że jest OK.
Urwać się, wyrwać, zmienić klimat i otoczenie - zdarza się i jest niezbędne dla higieny istnienia - robię to, bo inaczej bym zwariowała. Kocham moich Starszych, kocham moich Młodszych i urywam się na tydzień żeby być sobą, na swoich warunkach :)
OdpowiedzUsuńTeraz jestem więźniem domowym z racji malego Makoffffca,ale też b.lubie te swoja przestrzeń.Mam taka kumpele z lat szkolnych,gdzie raz na pare miesięcy MUSIMY sie spotkać na kawie,juz kombinujemy kolo przerwy świątecznej :-)Wtedy Kogucisko 16 letnie będzie miało ferie to na chwilę zostanie z młodszym braciszkiem:-)
OdpowiedzUsuń,
Ja w każdą niedzielę rano uciekam - na dwie, trzy godziny, audiobook, rower/kijki i ruszam tam gdzie chcę :)
OdpowiedzUsuńPS. zawsze mam włączony GPS, bo jednak w lesie człowiek czasem gubi orentację ;)
My uciekamy częściej wspólnie niż pojedynczo- kiedyś z dziećmi zostawał Tata a my "kino, kolacja i spacer", teraz czasem zostaje mama a my ruszamy na podbój miasta, nie powiem żeby co tydzień, ale dość często się zdarza. Z uwagi na zajęcia taneczne Starszej co tydzień mamy też z dwoma ulubionymi mamami czas na ploteczki bez dzieci przy kawie. Generalnie to nie mam problemu z takimi ucieczkami na kilka godzin, ale już ucieczka na weekend to jednak wyzwanie...
OdpowiedzUsuńZwłaszcza jak by się chciało i uciec i zostać …… ,
UsuńNo bo jak oni sobie poradzą … -
Z tym uciekaniem, to święta prawda. Czasami nawet z domu nie trzeba wychodzić.
OdpowiedzUsuńTakie to teraz wszystko pogmatwane, dawniej bylo normalne, dyktowane zwyczajem, jednoznaczne (jednoznaczniejsze). Nie lubie ucieczek wirtualnych, czesto z nich nie ma powrotu. :\
OdpowiedzUsuńSpółdzielnia Socjalna Kobierzyn zebrała mnóstwo głosów, także dzięki Tobie i Twoim czytelnikom Klarko :) pozwól, że tu i teraz serdecznie podziękuję za Wasze wsparcie
OdpowiedzUsuńFajny dzisiaj dzionek mamy
Chyba pora ruszyć w tany.
Kobierzyn najlepszy w świecie
Taka prawda, przecież wiecie!
Cały glob tutaj głosował
Swego czasu nie żałował,
Ponad miesiąc akcja trwała
Frajda była też niemała
Raz my z przodu, a raz oni
Teraz nikt nas nie dogoni!
Wiersze piękne powstawały
Ludzkość mobilizowały!
Dumna jest Spółdzielnia cała
Z Waszą pomocą wygrała!
Wielkie dzięki Wam Ludkowie
Niech Was cieszy dobre zdrowie
Niech Wam słońce w duszach świeci
Niech Wam pięknie rosną dzieci!
Kłaniam nisko się do ziemi
Dobro niechaj wszystko zmieni
Niechaj wraca do Was tłumnie
A teraz świętujmy szumnie!
DZIĘKUJĘ!!!!
no i super, niech się ludziska cieszą a ja się też cieszę bo blog się przydał na coś pożytecznegp
UsuńKiedyś zawsze razem, nawet na spacer, obecnie od kilku lat zawsze sama ze względu na głuchotę męża, który unika towarzystwa, bo źle się czuje (choć ma aparat), kiedy udaje, że słyszy.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoją energię i dar rozmawiania z sobą. Super!
Serdeczności zasyłam