Trzecie wesele i chrzciny za nami. Tym razem jechaliśmy do Radomia. Z Krakowa to kawał drogi, dodam - drogi w remoncie, jechało się różnie, powrót był lepszy niż sobotnia poranna jazda. Daliśmy radę choć nie obyło się bez błądzenia. Żadne z nas nie zna miasta a Krzysiek nie używa nawigacji bo nie. Mapy też nie. Ja się do jazdy nie wtrącam nauczona wieloletnim doświadczeniem, że kierowcy nie należy pouczać bo to się dobrze nie kończy.
Uroczystość zaczęła się bardzo wcześnie, bo o 13. Zdążyliśmy odświeżyć się w hotelu i znów do auta. Podjechaliśmy pod kościół, jakoś pustawo na parkingu, wchodzimy do środka a tam..odkurzanie i sprzątanie. Okazało się, że to nie ten kościół.
Zadzwoniłam do siostry, która kazała mi jechać prosto i skręcić w prawo koło "Biedronki". Ok, szukamy "Biedronki". Okazało się jednak, że w Mazowszanach jest sklep "Iwonka" a nie "Biedronka", przesłyszałam się a tymczasem telefon siostry już był wyłączony. Trochę się spóźniliśmy i to był jedyny zgrzyt.
Zaślubiny i chrzciny w jednym to znakomity pomysł. Pani Młoda i jej córeczki w jednakowych sukienkach - zachwycające! Kazanie od serca, ksiądz uśmiechnięty, organista wczuwał się w rolę i grał raz na gitarze raz na organach, wśród gości było zaskakująco dużo dzieci - najmłodsze miały zaledwie kilka miesięcy.
Wesele na bogato, eleganckie, królował klan kobaltowych sukienek. Taka moda - co druga sukienka w kolorze chabrowym, nawet śpiewałyśmy sobie piosenkę "hadry z poligonu" (nie wiem jak się pisze słowo "hadra").
To już będzie prawdopodobnie ostatnia weselna notka. Parę wniosków -
Najlepsze imprezy są na dzień przed weselem.
Ludzie potrafią się bawić, trzeba tylko chcieć. Chętny szuka sposobu, niechętny wymówek.
Nie umawiać się z przypadkowymi fryzjerkami. Nie przejmować się wyglądem. Najpiękniejsza jest panna młoda, nie ma w tym dniu konkursu piękności. Jedzenia i alkoholi wszędzie było o połowę za dużo. Zmiana butów o północy lub nawet wcześniej jest znakomitym pomysłem, nie ma sensu całonocne męczenie stóp wysokimi szpilkami.
I teraz hasło z wczorajszej imprezy, będzie zrozumiane pewnie wyłącznie przez uczestniczki, możecie więc sobie dopowiedzieć resztę.
"Życie jest przeważnie okrutne i złe a sukienki weselne są w kolorze kobaltowym".
A to czasem nie "chabry"? :D:D
OdpowiedzUsuńWiem, wiem...
czasem chabry a kiedy indziej hadry ;)
UsuńWnoszę z tego, że "sekcja kobaltowa" nie cieszyła się szczególną sympatią pozostałych...
OdpowiedzUsuńnie było wyjścia, niebieskie rządziły (śmy)
Usuńu nas w mniejszości był ten kolor, ale miesiąc wcześniej u znajomych pojawił się w 90 procentach kreacji... nawet tak mówili niebieskie wesele... :)
OdpowiedzUsuńTak mi się marzy,żeby ksiądz na moim ślubie był wesoły...Niestety ksiądz w mojej parafii jest raczej pogrzebowy...a mamy tylko jednego. na sprowadzenie księdza z innej parafii nie mamy zgody....
OdpowiedzUsuńAh,Radom. Miałam tam żyć. Nie wyszło,idobrze :D
to mi się na tym ślubie najbardziej podobało - wszystkie modlitwy, przysięga, cała ceremonia były spersonalizowane, dotyczyły tej konkretnej rodziny, kochającej się i szczęśliwej, ksiądz chyba po prostu jest miłym, uśmiechniętym człowiekiem i dlatego było radośnie, to przecież nie umniejsza powagi sakramentu a jest jakoś..lżej, czuje się to szczęście
UsuńChyba "chadra" jako szmata ale to tez jakis wulgaryzm slaski (spod Radomia) ale pasuje do koabaltu z racji zlego ducha (pochodzenie slowa z wikipedii a nie spod Radomia).
OdpowiedzUsuńNo to dośc weselowania bo kot traci nad Tobą
OdpowiedzUsuń:-))
re - dodać na koncu "kontrolę"
Usuńi pomyśleć że mało brakowało a też miałabym kobaltową kieckę ale się nie zmieściłam;D
OdpowiedzUsuńMiło że dobrze się bawiliście.Nie przepadam za Radomiem,droga do niego daleka i od nas a jechałam razy kilka.Miłego dnia;)
Byłam w tym roku na 2 weselach i ani jednej kobaltowej sukienki nie widziałam:) Moze to jakaś moda regionalna bardziej:)))
OdpowiedzUsuńAnia
ech, poszłąbym na jakieś wesele
OdpowiedzUsuńale mam obawy że to może byc moje dzieckowe i juz wtedy mi się odechciewa:p
z Radomia to najlepiej 7 i prościutko ;-) tak mi się wydaje :-D
OdpowiedzUsuńWesela fajne i troszkę szkoda, ze się seria kończy, z drugiej strony człowiek (i portfel :p) ulgę odczuwa :-)
Zgadzam się, że wesele jest dla panny młodej :-)
Wesela to chyba nie moja bajka nigdy nie potrafię znaleźć tam dla siebie miejsca
OdpowiedzUsuń"A sukienki naszych dziewczyn są w kolorze, w kolorze kobaltowym".:) Piękny kolor.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie znoszę wesel. Z reguły staram się jak najszybciej uciec. Jedyne, na którym wytrwałam to własne.:)
A nie robisz za pilota? Czyli mąż ma w rękach kierownicę, a Ty - mapę.
OdpowiedzUsuńGPS-u my też nie cierpimy :-)
Pozdrawiam, M.
Tu na cieszyńskim mówi się brzydko: "Bo ci nakopijym do chader (szmot".
OdpowiedzUsuńSuper, że impreza wypaliła. Miało być wesele i było wesoło. Byłam na weselu w lipcu i ani jednej kobaltowej sukienki nie było. Za to była jedna ogniście czerwona.
Lepsza kobaltowa niż czarna, 2 lata temu byłam na weselu czy stypie, po sukienkach uczestniczek nie poznasz.
OdpowiedzUsuńNajlepiej bawili się przyjaciele rodziców PM.
Młodzież z peselem od 50 na imprezach rządziła i rządzi :)
Oglądałam zdjęcia z wesela, na którym znajomi byli w ubiegłą sobotę i na zdjęciu 4 dziewczyny w tym dwie w identycznych kobaltowych sukienkach - nie wiem czy tak mialo być czy to po prostu przypadek.
OdpowiedzUsuńA faktem jest, że jak ktoś chce się bawić to się będzie bawił bez względu na wszystko, a zmiana obuwia jest wręcz wskazana jeżeli chce się szaleć do rana ;)
Kobalt świetnie łączy się z malinowym, piaskowym, czarnym, turkusowym, pasuje do większości kolorów.
OdpowiedzUsuń