Placków i sałatek zostało ale nie dlatego, że były niedobre, po prostu za dużo zrobiłam. Spacer wczorajszy był za długi, nogi mnie bolą do dziś i dziś ledwo łaziłam. Nie mam kondycji, od jutra chodzę z kijkami, kto chętny to zapraszam, chodzenie w pojedynkę jest beznadziejne.
Graliśmy w iknow i nawet mi się udało raz odpowiedzieć za trzy punkty i to jest sukces bo ja w to zawsze przegrywam.
Goście byli tacy jak lubię - niekłopotliwi, nie musiałam więc jak opętana biegać z talerzami między kuchnią a stołem. Sami się obsługiwali a przy okazji mnie również.
Nie lubię poświątecznych dni. Znów listonosz przyniesie zaległe listy i pisma, znów przyjdą maile od tych, co zostawiają sprawy na "po świętach".
Pewnie jeszcze świętujecie a ja marudzę. Nie zawsze mogą być jaja i lanie wody.
To kto da się zaprosić na spacer z kijkami?
Jaaaaaa! :)
OdpowiedzUsuńGdyby tylko Opole blizej było to i ja chętnie:-)
OdpowiedzUsuńDołączam. A jakie masz kijki? Bo ja chcę kupić, ale nie wiem jakie. Doradzi ktoś?
OdpowiedzUsuńniebieskie :D
Usuńnie znam się na kijkach, syn mi kupił
Ja tez mam niebieskie od syna:-)))
UsuńSzkoda, ze daleko, bo i ja bym sie, Klarko, bardzo chetnie dolaczyla. Z kims razniej. Pozostaje mi mp3 i ulubiona muzyka...
Kup sobie narty - tam daja kijki - gratis. Biedni Ci co chodza z kiljkami bo albo im narty ukradli albo nie maja auta.
UsuńHej !
Ja mam srebrne - na fb Kasia z nimi idzie ;) Ale nie są żadne markowe, były kiedyś w Lidlu (chyba) i kupiłam, a chodzić lubię ale chyba do Ciebie nie dojdę choćbym nie wiem jak się starała :D
UsuńU nas chrzciny i kolejny pogrzeb - siostry mnie nie zawiadomiły, bo uznały że lepiej żebyśmy byli na chrzcinach - gdy się dowiedzieliśmy, to już nie było szans zdążyć. Tak się to plecie - życie i śmierć - święta, nie święta. :(
OdpowiedzUsuńTwoje zapędy i przesadę w ilości sporządzanego jadła wykorzystamy na Watrowisku - jak znowu będziesz nam zarzucała brak umiarkowania, to przypomnę te notkę!!! :)
Ja bym nawet z Warszawy do Ciebie z kijkami doleciała :-D
OdpowiedzUsuńKomu po świętach, temu po świętach. Dla mnie święta dopiero się zaczynają i trwać będą do odwołania. Czyli w praktyce do upadłego:).
OdpowiedzUsuńNajsmutniejsza wiadomosc swiateczna to ta o smierci ks. Jana Kaczkowskiego. Niby wiem, ze swym zyciem i cierpieniem zasluzyl na Niebo i wieczny odpoczynek- ale smutno ze nas zostawil.....dobrze ze pozostawil swoja madrosc zawarta w jego ksiazkach. Nieuchronnosc zmian czasem mnie przerasta.
OdpowiedzUsuńU nas też tak było, że w dniu pogrzebu Babci na świat zawitała jej pierwsza prawnuczka...
OdpowiedzUsuńJA nie swietuje :(
OdpowiedzUsuńU mnie to juz zwykly poniedzialek.
A z drugiej strony celebruje kazdy dzien jak swieto. Zatem mam 365 swiatecznych dni!
Podobaja mi sie kijki, chodz na yoga class ze mna:)
Na kijki? Czemu nie? Niestety z Toba tylko wirtualnie. W realu do towarzystwa ... tylko kijki. Kij ma dwa konce? No to konce wyrazania checi na wspolne chodzenie: razem ale osobno. Milych chwil na bezdrozach... Kijowo jest i juz! :)))
OdpowiedzUsuńJa biegam z grabiami i szpadlem. Siłownia, solarium, masa, rzeźba, co kto chce. Dołączysz?
OdpowiedzUsuńZapros Klarke to nie będzie sie wygłupiała z kijkami !!
UsuńJa dzisiaj ide,jest pochmurno ale sucho (na razie). Zapraszam!
OdpowiedzUsuńTak to juz jest, ze zycie za zycie. Takie to zycie...
tezMonika
Jak dziś wyruszę, to może za tydzień lub dwa dojdę do Cię...a może za trzy ;)
OdpowiedzUsuńSobota- niedziela- poniedziałek = pogoda jak malowana, dziś wieje i pada. I jak tu nie narzekać? ;D
A ja właśnie najbardziej lubię ten czas tuz poświąteczny - jedzenia zostało, jeszcze jest w miarę posprzątane i człowiek nic nie musi...
OdpowiedzUsuńNa spacery to najlepszy jest piesek, nawet kijki nie są konieczne.
Moje święta spędziłam wyjątkowo. Ale nie będę opisywać, sama poczytaj ;-)
OdpowiedzUsuńNo i na żaden spacer Tobą nie idę. Nogi mnie bolą i jeszcze będą bolec chyba z tydzień.
A ja byłam na wycieczce rowerowej, to chyba lekcja odrobiona :-)))
OdpowiedzUsuńO, ja bym poszła :))
OdpowiedzUsuńzauważyłam, ze niekłopotliwi goście to zarazem sympatyczni goście:))
OdpowiedzUsuńJak się dobrze rozpędzisz, to może do mnie dojdziesz np. na herbatkę?
OdpowiedzUsuńChodzenie z kijkami w pojedynkę jest świetne. Piękne okoliczności przyrody, ciekawy audiobook i 5 kilometrów zrobione nie wiadomo kiedy!!!!!
OdpowiedzUsuńBez audiobooka też jest fajnie - ptaszyska i własne myśli można usłyszeć.
Darek_lask
Kijki i rower to jedyne dwie "dyscypliny" sportowe które lubię i które uskuteczniam :) Dzisiaj udało mi się z mężem wyskoczyć na małą 1,5 godzinna przejażdżkę bo o ile na kijki chodzę sama i jest ok o tyle na rower wole mieć towarzystwo :)
OdpowiedzUsuńNiekłopotliwi goście to przyjaciele bądź rodzina, czyli miłe święta. Jest nadzieja, że będzie więcej słońca, więc spacery konieczne. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńJa też uskuteczniam spacery z kijkami i psem albo synem obok na rowerku, na rower natomiast wybieramy się już rodzinnie albo z samym mężem albo z mężem i synkiem, no i psem oczywiście :-) wszyscy zadowoleni!
OdpowiedzUsuńmarucia