Dostałam na pożegnanie teczkę i znakomitą opinię. Mam urlop do końca miesiąca. Tak miałam w umowie, wiedziałam od początku że tak będzie więc nie liczyłam na zatrudnienie. Szkoda, mogłabym zostać w tej firmie choćby gońcem i roznosić papiery po mieście dokładnie tak jak to robiłam. Adresować koperty (zawsze marzyłam o zarabianiu pisaniem) stać przy ksero i przyjmować wnioski od pełnych nadziei ludzi, którzy myślą, że jak złożą wniosek to za tydzień będą mieć pieniądze na swoje potrzeby. Fajna robota. Dlaczego? Poczułam jak ważna jest stabilizacja. Praca od ósmej do szesnastej, wolne weekendy, pensja na koncie, kadry i księgowość załatwiające za pracownika wszystkie formalności. Zwolnienia lekarskie w razie potrzeby, urlopy, przywileje pracownicze o których zapomniałam dawno temu.
Odniosłam wrażenie, że ludzie, z którymi pracowałam, nie zdają sobie z tego sprawy. Nie wiedzą, jak to jest prowadzić własną działalność gospodarczą, nie wiedzą, jak to jest być bezrobotnym, jak człowiek szybko traci poczucie stabilizacji i własnej wartości. Jak potrafi źle o sobie myśleć.
Są tacy pewni siebie. Nie do ruszenia. Mogą wymyślać na własny użytek przepisy, mogą domagać się coraz to bardziej absurdalnych i skomplikowanych zaświadczeń i kierując się nimi odrzucać podania choćby z przyczyn formalnych. To daje poczucie władzy.
W każdej firmie jest różnie. Ja miałam i dobrze i źle. Czasem byłam zachwycona bo nauczyłam się zupełnie nowej rzeczy i poszło mi znakomicie. Kiedyś pewnego dnia zauważyłam, że uśmiechają się do mnie ludzie z innych pięter i innych działów i poczułam, że ich lubię a oni mnie. Takie rzeczy się czuje.
Czasem się czułam jak śmieć nie mając własnego miejsca do pracy, zmuszałam się do siedzenia przy cudzych biurkach, logując na cudze konta. Kiedy pracownik wracał z wolnego, musiałam szukać sobie następnego wolnego biurka. To była trudna do pokonania bariera. Przeważnie nigdy nie wiedziałam gdzie wyląduję i co będę robiła. Bywało, że nie spałam w nocy martwiąc się, że coś komuś zepsułam i będzie na mnie wściekły albo że coś źle zrobiłam.
Starałam się nie zwracać na siebie uwagi. Nikt nie usłyszał mojego dzwonka w telefonie ani nikt nie zna jego numeru. Starałam się jak najmniej przeszkadzać. Byłam wdzięczna za każdą pomoc. Uśmiecham się na samo wspomnienie - dobrze było gdy któregoś dnia załapałam o co chodzi i usłyszałam - nie mam zastrzeżeń! O radości w oczach klientów też nigdy nie zapomnę.
Kiedy będziecie mieli w pracy stażystkę z urzędu pracy, pamiętajcie - to darmowa pomoc. Nie ma żadnych przywilejów. Dostaje kilkaset złotych stypendium i musi jej to wystarczyć na życie dokładnie tak samo jak Wam. Albo zrobi zadanie dobrze albo coś zepsuje. Jak zrobi to dobrze, macie mniej obowiązków. Jak zepsuje to trudno, musicie to zrobić sami. Ale może też robić na złość, niszczyć i markować pracę. W mojej firmie zaufano mi - miałam dostęp do pieczątek, dokumentów, haseł, szuflad i szaf. W liście motywacyjnym napisałam, że jestem odpowiedzialna i uczciwa i sprawdziłam się. Za to dziękuję.
Wszystko jest po coś. Nie pytajcie co dalej. Napiszę.
tak.Właśnie tej gwarancji bezpieczeństwa mi brakuje.Tego że wypłata ( niewielka ale jednak ) zawsze jest na koncie i tej reszty.
OdpowiedzUsuńMnie w pracy na etacie aktualnie najbardziej podoba się regularna wypłata i niestety nic wiecej :-/ Ale tak to jest, kiedy nie mamy możliwości pracy zgodnie z zainteresowaniami, tylko bierzemy, co dają, bo w moim mieście (pewnie jak w wiekszości miast) pracodawcy nie czekają z otwartymi rękami na panie po 40-ste. Chociaż koleżanka zorientowana w temacie rynku pracy dodała, że dzisiaj na nikogo nie czekają z otwartymi rękami, a pracę z reguły się załatwia.
UsuńFaktycznie, szybko człowiek zapomina o tym, że taka praca daje stabilizację i poczucie jako takiego bezpieczeństwa. W końcu wiesz ile dostaniesz (i że wogóle dostaniesz) pieniądze, więc możesz zaplanować sobie wydatki. A czasem nawet zaszaleć. Przypomniałaś mi o tym swoim wpisem - dziękuję :)
OdpowiedzUsuńOj, jakże dobrze wiem o czym mówisz. Im dłużej jest się bez pracy tym trudniej uwierzyć, że można coś robić dobrze i podtrzymywać w sobie nadzieję, że coś się zmieni. Zburzone poczucie bezpieczeństwa (choćby takiego udawanego, bo cóż to za bezpieczeństwo za kilkaset złotych) modyfikuje sposób patrzenia na dokładnie wszystkie aspekty życia. No i bardzo trafne spostrzeżenie, że ci, co pracują na etacie bardzo szybko nabierają pewności siebie i nie są w stanie zrozumieć o czym dziś mówisz.
OdpowiedzUsuńP.S. Przy zdaniu: "Adresować koperty (zawsze marzyłam o zarabianiu pisaniem)" padłam ;-))))))))))))))))))))))
wiesz co Klarko, wiesz co?! niech żałują, ż eCie nie zatrudnili. Aż mi łzy poleciały.
OdpowiedzUsuńDobrze bedzie, moze to frazes, ale jestem tego pewna!
"zawsze marzyłam o zarabianiu pisaniem" - w tym kontekście absolutnie wielkie!
OdpowiedzUsuńSzkoda... nie wiedzą, ile stracili... ulach
OdpowiedzUsuńProwadzenie u nas własnej firmy ma swe dobre i złe strony- te złe to gąszcz nielogicznych przepisów i cała zgraja niedouczonych urzędników, którzy każdy przepis dość dowolnie interpretują. Do niezbyt miłych rzeczy należy również fakt, że pracuje się praktycznie "na okrągło"- w trakcie posiadania własnej firmy nie wiedziałam co to jest wolna sobota lub niedziela a było i tak, że w przeddzień wigilii zwiezli mi do mieszkania (zamiast do firmy) cały towar. Ale dobrą stroną było to, że nikt mi nie mówił co i jak mam robić.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Cię jednak nie zostawili, ale to ich strata, tego jestem pewna. Może ta teczka przyda się w następnej firmie? - życzę Ci tego z całego serca.
Miłego, ;)
Ojej, serdecznie Cię przytulam Klarko-;))
OdpowiedzUsuńKlarko, kochana, przebrnęłam przez dwa akapity, teraz dopiero polecę dalej. Urzędnicz maszyna na mnie nie działa dobrze. o ile rozumiem prawo (!) to nadgorliwość doprowadza mnie do ... nie chcę tego napisać...
OdpowiedzUsuńakapit o nie zdawaniu sobie sprawy z prawdziwego życia przez osoby, którym PAŃSTWO zapewnia stabilizację życiową........
Jest taka strona: obywatel. pl, dlaczego obywatel w tym kraju jest....?
a panie z urzędu pracy to nawet podstawowych przepisów prawa pracy nie znają, tylko dokuczyć szaremu obywatelowi.....
Usuńno nie wiedzieć czym jest regulamin prawa pracy... ?
nie musi przecież dziewczyna wiedzieć/....
Pokrzepiające to co piszesz.
OdpowiedzUsuńNiedawno byłam na imprezie pełnej równolatków. Stanęliśmy sobie w kółeczku rozmawiając. Tacy młodzi zdolni i piękni (choć technicznie to już bliżej wieku średniego ;) dopóki nie wynikła kwestia, że nikt z nas nigdy nie pracował nigdy na etacie. Emerytur też nie mamy, jakieś kieszonkowe niektórzy. I odechciało się nam toastów.
Pozdrawiam.
.............czyli Klarka w sosie słodko-gorzkim.
OdpowiedzUsuńKomentarza brak.
Pozdrawiam
Sukcesu zyczę w tym "dalej" :-)
OdpowiedzUsuńfakt nie zauważam plusów pracy... mam ciągłe pretensje ... teraz się nieco ogarnęłam, choć jednak zdania nie zmienię, że w tym wieku należy się zbieranie śmietanki, nie zaś frustracja z powodu utraty pracy lub straszenia utratą...
OdpowiedzUsuńDzięki, Klarko. Za "ten tam" blog i wsparcie.
OdpowiedzUsuńnie ma za co, zachęcam blogerów do zostawiania swojego adresu na moim fanpage ale mało kto z tego korzysta a szkoda, zawsze w ten sposób można trafić w ciekawe miejsce
Usuń"Tamta" blogerka naprawdę słabo ogarnia sieć. Zdalnie niewiele mogę pomóc, a mi zależy, by się szybko nie zniechęciła do pisania. Bardzo rzadko wychodzi z domu, a wizyta w przychodni to jak wyprawa na wojnę.
UsuńDzięki więc za pomoc.
Nasza smutna rzeczywistość. Zastanawiam się, dlaczego dobre teczki tak mało mają pracodawcom do powiedzenia. Pracownik 50+ jest najbardziej świadomym swej pracy człowiekiem. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMoże sie mylę i wówczas Klarka mnie poprawi, ale z moich doświadczeń i opierając sie na własnych doświadczeniach, w urzędach samorządowych działa zasada "znajomych królika" i ogłoszenia o wolnych etatach są de facto fikcją,bo zanim się ukażą stanowiska już mają przydział: siostry, szwagierki, przyjaciółki itd. Z kolei firmy poza budżetowe, jak dostają c.v. z wiekiem kandydata to działa jakis dziwny mechanizm "o ja pierdolę, ta pani jest w wieku mojej matki, ciotki itd!" albo przeświadczenie, że taki ktoś 50+ ma już tyle doświadczeń, że jest niereformowalny i się nie dostosuje. Bzdura, rzecz jasna, ale to jest stereotypowe myślenie. Ja tego pojąć nie mogę tak do końca, bo np. obie panie premier (była i obecna) to panie 50+ i każdy widzi, że daleko im do stękających babć, w spódnicach za kolano, na gumie do tego, a jednak c.v. pani 50+ pracodawcy od razu odrzucają.
UsuńZałapałam się na 50+ dla kobiet. To był program finansowany przez Unię, można było spełnić swoje marzenia, o tym co się pragnie robić po pięćdziesiątce. Dzięki temu otworzyłam kwiaciarnię a że talent do robienia bukietów jakiś taki dar posiadam, to i nieźle szło, ale było też bardzo ciężko, wszak nie umiałam tradycyjnych robić, nie byłam kwiaciarzem od pokoleń albo od 30 lat. Ale nawet tradycyjnym moje nietradycyjne się podobały. To była moja wielka radość, za to jestem wdzięczna, za prawie 10 lat ciężkiej, ale bardzo satysfakcjonującej pracy. Ale co się namartwiłam jak zrobić wiązankę ze storczyków to moje, za to radość gdy klientka patrzyła z zachwytem to też moje. :) Tak skorzystałam na tym programie 50+. Była jedna kobieta która zrealizowała swoje marzenie o szwalni, reszty nie pamiętam bo marzenia były różne. Rozumiem Cię Klarko że było wdzięcznie i trochę mniej wdzięcznie. Ciepło pozdrawiam
OdpowiedzUsuńElka
ten jest finansowany przez UP, nie przez Unię
UsuńTrzymałam kciuki gdy pisałaś na początku tej drogi, to trzymam i teraz za dalsze dobre kroki. :-)
OdpowiedzUsuńJak ma być dobrze, skoro TAKICH pracowników nie chcą?:/
OdpowiedzUsuńBuziaki Klarko
Ściskam Klarko. Będzie dobrze. Twoje zarabianie pisaniem mnie też rozwaliło. ..
OdpowiedzUsuńGdzie ten cholerny urząd, w końcu i tak się tam wybierałam, skrzykniemy się w parę osób. Ktoś chętny? A potem proponuję pod NFZ :-)
To znaczy do Krakowa się wybierałam, emocje mnie poniosły :-)
OdpowiedzUsuńHmm, dałaś mi do myślenia. Kiedyś dłuższy czas byłam bez pracy. Poziom frustracji i poczucia bezwartościowości, jaki mi wtedy towarzyszył, był w zasadzie nie do zmierzenia. Teraz pracuję i przez kilka pierwszych lat mojej pracy, pamiętając ten czas bezrobocia, pracowałam najciszej i najspokojniej jak umiałam, mimo wielu niedogodności. Ostatnio jednak się zbuntowałam, w poczuciu, że nie jestem doceniana, że mam słabe warunki pracy itp. Poczułam, że mam do tego prawo, ale chyba się pośpieszyłam. Teraz mam megakrechę u pracodawcy i znajomy lęk, co bedzie, gdy przestanie być "słabo, ale stabilnie".
OdpowiedzUsuńGratuluję udanego stażu. Napisz, jak będzie dalej, bo życzę, żeby był ciąg dalszy!!!
OdpowiedzUsuńSą tacy pewni siebie. ... To daje poczucie władzy.
OdpowiedzUsuńUff, skąd ja to znam. wszystko można skomplikować, nie doradzić, bo po co, niech się petent męczy, niech się miota, bo "ja jestem urzędnikiem państwowym"...
To moje ostatnie doświadczenia, między innymi dlatego nie mam czasu na pisanie, ale pisz, proszę, zaglądam tu często, kibicuję Ci i się przy okazji "odstresowuję".
Przy okazji - podziwiam, po tylu latach ciężkiej pracy /mleczarnia itd/ masz jeszcze siłę tak funkcjonować, biegać po mieście w deszczu, codziennie dojeżdżać... Ja wiem, mus to mus, pieniążki z nieba nie lecą - ale mimo wszystko podziwiam i trzymam kciuki - niech się śnią i spełniają same dobre sny...
Pozdrawiam, M.
Nie dane mi było znaleźć się w podobnej sytuacji. Ale wyobrażam sobie, że nie jest miło, gdy Cię tak po prostu odeślą jako element niepotrzebny... Trzymam za lepszy czas!
OdpowiedzUsuńPracowalam 4 miesiace na przygotowaniu zawodowym w drogowce. Typowo papierowa robota. Przez te miesiace przewalilam tone akt spraw kilku policjantow. Oni nie mieli czasu na uporzadkowanie swoich papierow, zrobilam to ja. Byli mi bardzo wdzieczni. Poznalam fajnych ludzi. Niestety nie zalapalam sie na etat i zaluje do dzisiaj. Ale zobaczylam od wewnatrz jak pracuje sie w policji. Nie jest im lekko. Dlatego Klarko dokladnie wiem o czym piszesz. Mialam podobne odczucia ;) Zal i tesknota, tak tesknota za tymi ludzmi i za rodzajem pracy. Wiedzialam ze to praca dla mnie. Ale zycie lubi platac figle. Jestem od kilku lat na rencie i nie moge pracowac... Gdyby nie choroba bylaby to calkiem mila rzecz. A tak cale moje zycie jest podporzadkowane mojemu zdrowiu.
OdpowiedzUsuńJak zawsze trafnie. U ciebie się człowiek zaduma albo roześmieje, ale zawsze zadziwi trafnością, zachwyci piórem
OdpowiedzUsuńDziś też cię kocham ,Klarko
Nie rozumiem idei tego projektu.Jesli urząd, w którym pracowałaś naprawdę potrzebował pracownika i jesli ktoś,kogo zatrudnili doskonale się sprawdził,to dlaczego go nie zatrzymali?? Stworzyli nikomu niepotrzebny,fikcyjny etat ?
OdpowiedzUsuńOczywiscie,że praca na etacie ma dużą przewagę nad tzw.działalnością.Im człowiek starszy,tym bardziej to docenia:)
Życzę ci znalezienia takiej pracy i umowy o pracę na czas nieokreślony.
pozdrawiam
Asia
Ech....trafnie napisałaś , bardzo trafnie....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Wiesz Klarko, przynajmniej w części doskonale Cię rozumiem...
OdpowiedzUsuńI trzymam mocno,mocno kciuki, żeby było jak najlepiej, tego Ci z całego serca życzę!
Ściskam mocno!
Klarko, życzę Ci wszystkiego najlepszego! Wiem co to długotrwałe bezrobocie - jak się człowiek beznadziejnie czuje i sam siebie dołuje...dlatego każdego dnia doceniam swoją pracę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Wszystko jest po coś! Chyba powinnam to sobie wytatuować! Trzymaj się Klarko!
OdpowiedzUsuń