Ze
dwa lata temu dostałam bardzo drogi prezent i zapowiedziałam, że wobec tego przez kolejne pięć lat nie chcę żadnych prezentów, niech ten jeden będzie
pięcioletni na wszystkie okazje. Poza tym jestem na etapie „nic mi nie trzeba,
wszystko mam” i nawet kiedy jadę na zakupy to wybieram szybko to, co z listy i
wracam do domu.
Wczorajszy
wieczór spędziłam na kanapie przed telewizorem z kotem na nogach. Kładę się
spać dość późno bo nie muszę wstawać tak jak Krzysiek o piątej, leżę więc
zawinięta w koc, zmieniam kanały tv, czasem z kimś gadam przez telefon i tak do
północy. Potem idę spać. I to jest najtrudniejsze, bo od kanapy w pokoju z
telewizorem do mojego łóżka droga jest kręta, niebezpieczna i długa.
Trzeba
ostrożnie, żeby nie obudzić kota, odwinąć się z koca i wstać nie uderzając w stojący
koło kanapy szklany stolik. Nie zbierać
pilota, który spadł na podłogę ale starać się nie stanąć na niego ani na
baterie. To nie boli tak samo jak wtedy, gdy stawało się na klockach lego, ale
przyjemne nie jest.
Czemuś idiotko nie zabrała telefonu, mogłabyś sobie poświecić.
Szurając
iść w kierunku drzwi. Szuranie jest konieczne, kto raz stanął na kocie w środku
nocy to rozumie. Wyciągniętą przed siebie ręką wymacać drzwi. Czasem są
zamknięte, czasem otwarte, kto wyrżnął twarzą w skrzydło tak, że przez tydzień
wyglądał jak ofiara przemocy domowej to woli macać. Czemu nie zapalam światła? Nie
chce mi się tak chodzić od kontaktu do kontaktu.
W
przedpokoju na szafce z butami stoi latarka przeznaczona na trudne życiowe
momenty bez prądu, można nią na przykład w razie potrzeby kogoś ogłuszyć ale
jakoś nigdy o niej nie pamiętam. Nie dlatego, że jestem łagodna i nie mam
ochoty kogoś tłuc po łbie latarką. Pan wodomierz i pan kominiarz mają swoje latarki
a pan listonosz świeci oczami.
Jestem
już w przedpokoju, teraz wystarczy przejść parę kroków i już jest wejście do
mojego pokoju. Uderzenie twarzą w harmonijkowe drzwi nie boli nic a nic, można
się przyzwyczaić. Potem już tylko dotrzeć do łóżka i wygodnie się ułożyć.
To znaczy wczoraj było tak – położyłam się jak zwykle i nagle jak
o coś huknęłam potylicą, aż zadzwoniło a raczej głucho zadudniło! To nie były rurki
od zagłówka, rurki dudnią inaczej. Nie kupujcie sobie metalowego łóżka, one wyglądają
ładnie i są przydatne do różnych rzeczy, ale można się poobijać, oj, można.
Kiedy
wreszcie zapaliłam światło, długo śmiałam się na cały głos. W życiu nie zgadlibyście,
co dostałam.
Mikołaj przyniósł mi butelkę martini i trzy rybne konserwy.
A Wam
co przyniósł?
Piękny prezent,zwłaszcza te konserwy :)
OdpowiedzUsuńJa na kocie rękę złamałam,to coś o tym wiem:)
Pozdrawiam cieplutko :)
jak złamałaś rękę na kocie? O_o
UsuńMiędzy operacjami na biodra,nie chciało mi się wnocy światłazapalać iposzłam bez kul po ścianie prosto na kocisko:)
Usuń3 razy operowali i 3 żle:)
dobrze, że Mikołaj przewidział że walniesz i obudował Martini konserwami... Byłby potop...
OdpowiedzUsuńA może te konserwy to dla kotów?
OdpowiedzUsuńJa jestem niegrzeczną dziewczynką,do mnie mikołaj nie chadza;)
Aaaaaaaa! Może to był zamach na Ciebie, a nie prezent?? :)
OdpowiedzUsuńpadłam!
OdpowiedzUsuńzestaw Mikołąjkowy nie do podrobienia :DD
ja dostałąm perfumę
i coś do usuwania w przeróżny sposób przeróżnych włosów na ciele
z miesiąc zajmie mi zrozumienie jak tego użyć :P
Na szczęście nic. Ja jestem na etapie "Mikołaj, a kto to taki?"
OdpowiedzUsuńI dobrze mi z tym.
A do jakich jeszcze innych rzeczy są przydatne rurki od łóżka?
OdpowiedzUsuńRozo....To bardzo przyzwoity blog i instrukcji uzycia rurek od lozka nie wypada ci udzielac! hi,hi,hi,hi,
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBellis spokojnie:)))
Usuńw sklepach meblowych te łózka nazywane są "chłopowiązałki"
ja się dowiedziałam, że do niegrzecznych dziewczynek mikołaj przychodzi wieczorem, także tego... ;-) czekam z niecierpliwością :-D
OdpowiedzUsuńTen Mikołaj widać nie z tamtego - słusznie minionego świata - skoro zlekceważył plan pięcioletni :)
OdpowiedzUsuńDrogi usłanej różami, a nie kotami - i innych fajnych rzeczy Ci życzę Klarko :) Psiara zw.
A mi przyniósł wolne kilka godzin na kosmetyczkę i fryzjera! Dla matki, która ostatnio tylko w domu siedzi, bo dziecko chore jest to najlepszy prezent!
OdpowiedzUsuńCzy to jakies specyficzne konserwy?
OdpowiedzUsuńMnie Mikolaj vel Jedrus tak zaskoczyl, ze nawet ochroniarz w mall pytal, czy wszystko ze mna jest ok, bo stanelam, otworzylam buzie ze zdziwienia i zamarlam...
Wypasiony sprzet fotograficzny z 2 obiektywami. Cudo!!!
to na bogato!
Usuńkonserwy specyficzne z powodu cen, nie pozwalam kupować drogich rzeczy a te
muszą być drogie bo są przepyszne
A ja dostałam od Mikołaja (?), paczkę saszetek mięsnych...... dla kota. Dla mojego kota. Koleżanka, która ma psa - dostała puszkę karmy dla tegoż... No tak, my juz bardzo, bardzo dorosłe i bardzo, bardzo niegrzeczne .... :)))
OdpowiedzUsuńJa to już wcześniej dostałam, bo futerko :-)))
OdpowiedzUsuńAllle przygodę miałaś :-)))
ja dostałam od mikołaja nieprzewidzianą wycieczkę po warmii i mazurach:(
OdpowiedzUsuńdodam, że to była wyprawa poszukiwawcza magazynu :"koci świat".....
UsuńNic w tym roku :)
OdpowiedzUsuńw butelkę martini? I jak tu nie mówić, że od martini boli głowa (nawet przed wypiciem ha)
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze calutką noc jest zapalona w kuchni mała LEDowa lampka. Prądu zużywa minimalnie i jest diablo trwała. Dzięki niej nie rozbijam się wędrując nocą po mieszkaniu. Przedtem miałam zawsze zapaloną lampkę solną w swoim pokoju, właśnie z powodu psa, który był mały i zawsze układał się tak żeby o nim nie zapomniec.Potem gdy mój wrócił do domu po operacji serca i był ledwo żywy i wstawałam w nocy sprawdzac czy jeszcze dycha, zainstalowałam lampkę w kuchni. Fajny prezent dostałaś, a jakie to rybki???
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
P.S.
To co mi przyniósł Mikołaj dostanę dopiero pod choinkę.
sałatki rio mare, uwielbiam ale nie pozwalam kupować
UsuńHa! Mnie się trafiła sesja zdjęciowa! Co prawda w muzeum, bo wiek już taki...
OdpowiedzUsuńKlarko, dostalas zestaw przetrwania.
OdpowiedzUsuń...............a swojego Krzysia nie odkryłaś z korkociągiem gdzieś między jaśkiem a kołdrą, patrzałaś pod łózko ?.
OdpowiedzUsuńSzczęściara, nawet konserwy dostała.
Pozdrawiam
Ha,ha, u mnie tak ciemno nie jest,żebym się potykała o cokolwiek.A w przedpokoju światło zapala się samo:))
OdpowiedzUsuńDostałam od koleżusi bombkę przezroczystą z własnoręcznie wykonanym obrazkiem wewnątrz.
O wlasnie i ja mialam o to samo zapytać, Klarko to bardzo ciekawe z tymi rurkami, rozszerz temat koniecznie, bo wiesz ja niedlugo lóżko będę kupować, i kwestia rurek moze mieć kluczowe znaczenie:-)
OdpowiedzUsuńPrzyzwoity blog, he he przyzwoite dziewczynki nie pisują blogów, ba nawet do Internetu nie zaglądają:-)
Klarko, jako ze wiem juz z pewnego źródła, ze Mikołaj nie istnieje, to zapewne Martini podrzucił Ci Krzysiek, a konserwy są od kotów:-)
jak dla kotów jak już zjedzone, aaaaaaa!
UsuńSłoik Nutelli. Ale szczerze mówiąc, to też nie przepadam za dostawaniem prezentów... Chociaż Nutellę oczywiście lubię. :)
OdpowiedzUsuńPomyślny mikołaj :) Pomyślał o piciu i o zagryzce też :))
OdpowiedzUsuń))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńo matko tez się uśmiałam, mi nic nie przyniósł byliśmy w kinie )) to wspaniały prezent dla mnie
Mamy cos wspolnego z tym chodzeniem po omacku /smiech/!! Mikolaj zawsze ma cos, co nas uraduje, po to przeciez jest!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Faktycznie nieco bolesny okazał się ten Twój prezent :)))
OdpowiedzUsuńAle fajny! My w tym roku się już naobdarowywaliśmy, więc jak coś będzie, to spontanicznie :)
Usuńp.s. u mnie na szczęście światła się włącza po drodze na schody, ale na korytarzu w przedpokoju też trzeba szurać, żeby kota nie zdeptać :)
OdpowiedzUsuńPraktyczny Mikołaj, mi to przyniósl dlugopis i pióro od wydawnictwa. My obdarowujemy sie tylko slodyczami na Mikołajki, bardziej celebrujemy Boże narodzenie.
OdpowiedzUsuń