Staram
się przebywać w budynku jak najmniej, wychodzę na spacery, snuję się po
okolicy, siedzę na parkowych ławkach. Przeważnie w pojedynkę, aby odreagować
stres związany z „komuną”. Proszę mi wierzyć, pokój zamieszkany przez cztery przypadkowo
dobrane kobiety nie jest moim wymarzonym miejscem.
Wczoraj
po kolacji poszłyśmy z koleżanką na długi spacer. Było dość ciepło, uzdrowisko
wyglądało jak wymarłe. Idąc na dół nie spotkałyśmy ani jednego człowieka. Budynek,
w którym mieszkamy, położony jest najwyżej, około stu metrów dalej jest kolejne
sanatorium, jeszcze dalej następne, potem malutki kościółek, parking, mini
basen i park zdrojowy. Po drugiej stronie parku są zabudowania i główna droga.
Wysowa to maleńka wieś, jest dwa sklepy spożywcze, cerkiew, kościółek, kilka
karczm i pensjonatów, wszystko to rozrzucone na wzgórzach wśród lasu.
Wieczór
był przyjemny, szłyśmy przez park do góry, za nami słychać było pijacki śpiew. Po
chwili dogonił nas mężczyzna. Dogonił to nie jest dobre słowo, szłyśmy dość wolno. Zatrzymał nas pytając o dyskotekę w naszym sanatorium. Odpowiedziałyśmy
zgodnie z prawdą, że jest. Bo jest codziennie. Stałyśmy chcąc aby nas
wyprzedził ale on również się zatrzymał. Dalej coś mówił o tej dyskotece.
Proszę
iść, proszę nas nie zaczepiać – powiedziałam. Wkurzył się. Stanął naprzeciwko
mnie i zaczął wrzeszczeć, że nikt mu nie będzie mówić, co ma robić. Koleżanka
milczała, on był coraz bardziej natarczywy.
Proszę
nas nie zaczepiać bo wezwę policję – powiedziałam dobitnie i głośno. On
zaczął wrzeszczeć jeszcze bardziej ale ruszył przed siebie. Ciągle krzyczał. Dzwoń,
dzwoń, zobaczymy, czy przyjadą, możesz sobie dzwonić. Zniknął za zakrętem i po
chwili zobaczyłyśmy, że stoi schowany za przystankiem. Kiedy skręciłyśmy na
nieoświetloną, zarośniętą ścieżkę prowadzącą do naszego sanatorium, ruszył przodem.
Postanowiłyśmy pójść do najbliższego budynku, to było raptem 50 metrów. Zobaczył,
że skręcamy i również skręcił, idąc wzdłuż ściany budynku.
Idziemy
do swojego sanatorium, jeśli nas zacznie gonić to będziemy wrzeszczeć ile sił w
płucach – postanowiłyśmy. Pobiegłyśmy pod górę i zdyszane wpadłyśmy do budynku.
Żadna
z nas nie miała przy sobie telefonu, uczucie zagrożenia pojawiło się nagle i
było całkowicie realne, pijak był agresywny, atakował słownie wyłącznie mnie
mówiąc, że „do tej drugiej nic nie ma”. Przez chwilę czułam się winna bo
sprowokowałam go strasząc policją, ale zupełnie nie wiem, co miałabym robić?
Nawiązywać rozmowę, żartować? Milczeć? Chciałam tylko, by dał nam spokój,
stałyśmy czekając, aż sobie pójdzie ale ile można stać, skoro on nie odchodził.
Zostaję
tu jeszcze tydzień ale najchętniej wróciłabym do domu już dziś.
Klarko, bardzo mi przykro - takie zdarzenie, gdy człowiek czuje się bezbronny, okropne. Nie dziwię się, że masz dość też czteroosobowego pokoju. Od początku Cię podziwiam,że dajesz radę się regenerować na przekór niedogodnościom.
OdpowiedzUsuńA co robić w sytuacji takiej jak z pijakiem - chyba lepiej milczeć. Przywlókłby się pewnie z Wami na dyskotekę.
Serdecznie Cię ściskam, B
w tym wszystkim dobre jest to, że mieszkam z paniami, które bardzo dbają o higienę, mamy w pokoju czysto, staramy się sobie nie wchodzić w drogę ale to jest dla wszystkich trudne
UsuńDobre jest to, że sa jakieś dobre strony :)
UsuńNie sądzę, aby słuszna obrona swoich praw była dobrym powodem do poczucia winy. Czasem może trudno o dobranie właściwych środków, ale możliwość urazenia kogoś nie może blokowac odruchów obronnych, gdy jest poczucie zagrożenia.
OdpowiedzUsuńno tak, to krokodyla nie należy drażnić, o pijakach nic mi nie wiadomo
UsuńWcale Ci sie nie dziwię że chcesz jak najprędzej do domu..
OdpowiedzUsuńgdyby to było lato, to dzień dłuższy, do dyspozycji duży balkon więc więcej miejsca, byłoby nam lżej
Usuńwytrzymaj ten tydzień i wracaj! Nie czuj się winna, na idiotów nie ma lekarstwa. "Komuna" też chyba lepsza od poprzedniej współlokatorki...
OdpowiedzUsuńp.s.
Gdzie wtedy zostawiłaś torebkę z siekierą, którą miałaś zabrać do sanatorium?
:komuna" nie jest dobra
UsuńMożna jeszcze powiedziec ze sie leczysz na zaraźliwą chorobę.
OdpowiedzUsuńhaha na zakaźne nie przyjmują do sanatorium, tu się je dopiero nabywa
UsuńEee..tam, myśl, ze pijak by się nie zorientował.
UsuńFacet zagaił z tą dyskoteką, a wy mu potem odmówiłyście swojego towarzystwa, no niefajna strategia. W chaszczach to jednak lepiej być dla obcych miłym albo milczącym.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, K, było minęło, człowiek się uczy życia najlepiej właśnie po zmroku i w małych miejscowościach ;)
Oby ci tylko ten typek nie zepsuł reszty pobytu.
Pozdrawiam i noś komórkę!
raczej siekierę;)
UsuńJa pierdzielę, a "koleżanka"co?Nie mogła się odezwać?Spokojnie patrzyła?
OdpowiedzUsuńPrzecież jakbyście we dwie na niego ruszyły to większa szansa, że by się odczepił!!!!!!!
Współczuję Ci bardzo:*
koleżanka uznała, że nie powinnam się była wcale odzywać, to może by sobie wreszcie poszedł
Usuńale Misiu, to wtedy tak wyglądało, on się rozjuszył kiedy kazałam mu odejść, wcześniej chciał żartować a mnie to po prostu nie bawi
Doskonale Cię rozumiem! postąpiłabym tak samo, bo nie będę przymilać się pijakowi, żeby mieć spokój!
UsuńAle też nie pozwoliłabym narażać się tylko koleżance, bo uznaje, że we dwie byłoby Wam łatwiej:(
Przykre
OdpowiedzUsuńJa proponuję zaopatrzyć się w gaz. W niczym nie ma Twojej winy
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie upodlenia,niezasłużonego.W tym tygodniu jedna taka baba zrobiła mi taką scenę,że nie mogłam się pozbierać,mimo że mojej winy za grosz nie było:( Nie ma co gdybać,jak można było zareagować,takie rzeczy wie się po fakcie.
OdpowiedzUsuń:*
UsuńDroga, Przestraszona Klarko!
OdpowiedzUsuńCóż mogę Ci powiedzieć? Jedyne co przychodzi mi do głowy w tej sytuacji to:
- Piłeś, nie jedź. Nie piłeś, wypij!
Zdaje się, że tego gościa nie wzburzyłaś możliwością wezwania policji. On chyba bardzo nie znosił "agresywnych" trzeźwych! :)
a teraz całe sanatorium ma o czym opowiadać a panie chodzą na spacery pod eskortą dzielnych kuracjuszy
UsuńCale zycie balam sie pijakow, nawet takich co to sie mowilo "lekko podchmielony". Nie mam pojecia dlaczego, bo moj ojciec nigdy nie pil, jesli przez cale swoje 62-letnie zycie wypil jeden litr alkoholu to chyba nawet przesadzam.
OdpowiedzUsuńBalam sie ich zawsze, a jakos tak bylo, ze byli wpisani w krajobraz zycia, jak nie jakis zataczal sie idac ulica, to sie slimaczyl w autobusie, albo jechal z daleka przetrawiona gorzala w kosciele.
Jestem cala szczesliwa, ze tu od 30 lat nie widzialam pijanego czlowieka w miejscu publicznym. Co oczywiscie wcale nie znaczy, ze ludzie nie pija, pija pewnie gdzies w domach, gdzies w zaciszu swoich wlasnych czterech scian... to mnie nie obchodzi.
Najwazniejsze, ze nie boje sie byc sama w srodku nocy na ulicy, czy tez w srodkach masowego transportu.
u siebie się pijaków nie boję, w rodzinie nie pije nikt tak, by chodził pijany i ja nie umiem się z pijakami obchodzić, nie wiem, jak ich traktować, gdyby to był trzeźwy człowiek i mnie w ten sposób zaczepiał, postąpiłabym identycznie, czyli stanowczo i zdecydowanie
UsuńTo było niemiło.Z chamstwem pijanym czy trzezwym i tak człowiek
OdpowiedzUsuńnie wygra.Zgłoś sprawę w kierownictwie sanatorium, oni mają obowiązek zapewnienia kuracjuszom bezpieczeństwa. Dziwi mnie tylko, że na dyskotekę mogą wejśc nie tylko kuracjusze. Gdy byłam w Długopolu, to "tubylcy" mogli wejśc do kawiarni (w której codziennie był dancing dla kuracjuszy) tylko do godz. 16,00. Potem musieli się wynosic, właśnie z uwagi na bezpieczeństwo kuracjuszy.
Drugie co mnie dziwi - postawa towarzyszącej Ci koleżanki - powinna była Cię wesprzec. Na wszelki wypadek zakup mocny lakier do włosów (jest w małych opakowaniach) i napsikasz natrętowi po oczach - będziesz miała czas na ucieczkę do budynku.
To wbrew pozorom skuteczna obrona.
No tak, mieszkanie z obcymi w jednym pokoju fajne nie jest, ja mieszkałam w 3-osobowym pokoju.O godz. 22,00 przychodziła pielęgniarka , gasiła nam światło i czekała aż zamkniemy za nią pokój na klucz. Nocą dyżurna ze dwa razy robiła obchód, sprawdzając czy wszystko jest w porządku.
Na wszelki wypadek nie odchodzcie zbyt daleko od budynków sanatoryjnych.
Policji to się oni nie boję, bo jak to na zadupiach bywa- policjant jest albo kumem, albo szwagrem albo kumplem.
Miłego, ;)
tu jest pełna swoboda, nie ma zamykania budynku, można wejść i wyjść o każdej porze, nikogo nie interesuje czym się zajmujemy, tu są również wczasowicze komercyjni więc pełna swoboda, goście, zabawa cały czas. W Krynicy było tak jak piszesz ale to był oddział szpitalny.
UsuńJa to tak jak Stardust, choc moj ojciec za kolnierz nie wylewal. Tutaj sie nie boje pijakow bo ich nie widac. Jak sie zdarzy ze komus sie nogi placza a uparl sie ze musi isc sam, to policja grzecznie pakuje takiego i wiezie do domu, oczywiscie jak go zauwaza. Bardzo boje sie w Polsce wychodzic wieczorami, nie dosc ze siedza na tych laweczkach to jeszcze zaczepiaja, wiadomo w grupie razniej. Nigdy nie wiadomo co takiemu do lba strzeli. Nic tylko siekiere nosic w torebce a przynajmniej dezodorant :-)
OdpowiedzUsuńu nas pijaków się nie bałam nigdy bo wioskowi są grzeczni i myślę, że w razie potrzeby pomogliby mi, tutaj natomiast jest dość dziwnie, ludzie nudzą się i naprawdę bardzo dużo piją
UsuńBardzo mi przykro że cię to spotkało. :(
OdpowiedzUsuńKlarko pamiętaj, w razie czego to kopa w jaja i chodu! Zanim baran dojdzie do siebie to będziecie miały przewagę ładnych kilkadziesiąt metrów. Sytuacja nieprzyjemna, ale ten pewnie był nieszkodliwy, pijak gawędziarz. Na szczęście.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie!
a wiesz, że ani przez chwilę o tym nie pomyślałam, tylko raczej o ucieczce i wrzasku? teraz jakby coś to będę kopać;)
UsuńKlaro cokolwiek byś zrobiła-byłoby źle, bo każdy powód jest dobry do awantury.Z doświadczenia to wiem niestety.
OdpowiedzUsuńJuż Ci pisałam, że po tym sanatorium powinnaś pojechać do innego sanatorium celem zregenerowania nerwów, bo to co opisujesz bardzo paskudne jest.
A pomysł z lakierem bardzo dobry-nie dość, że jak psikniesz to będą oczy piec, to na dodatek trochę te kaprawe oczka sklei.
A skarga by się przydała do dyrekcji oraz NFZ.
w domu przy kotach odetchnę:) a Krzysiek mi bezczelnie powiedział, że odkąd wyjechałam, prawie wcale nie kupuje żarcia, masz pojęcie jak się wkurzyłam?:D
UsuńWiesz tak się zastanawiam po co sanatorium Ci było, skoro masz koty? :D. I komu Krzysiek żarcia nie kupował- Kotom???? Skandal :-)))). Eeee chyba raczej sobie-wyżera zawartość zamrażarki :-)))
Usuńprzykre i niemiłe.Sama bym długo wspominala.
OdpowiedzUsuńMam za zł ekoleżance że siedziala cicho.Facet dwoch bab by nie zdzierzył.
koleżanka raczej miała mi za złe, że się tak ostro odezwałam
UsuńJa bym chyba na Twoim miejscu w te pędy wracała do domu! W końcu jesteś tam dla zdrowia a tymczasem tyle lęku i stresu dobrze na pewno Ci nie robi....
OdpowiedzUsuńza każdy niewykorzystany dzień trzeba zapłacić i to sporo, zostanę, dni wolne od zabiegów są najtrudniejsze
UsuńPrzykre :-/ Oby sytuacja się nie powtórzyła.
OdpowiedzUsuńJa się strasznie boję pijanych ludzi
Wiele miałam takich sytuacji. Zawsze zachowywałam spokój. Rozmawiałam, żartowałam i kombinowałam, jak dotrzeć w bezpieczne miejsce. W Twojej sytuacji też bym spokojnie z gościem poszła do sanatorium. To naprawdę działa. Kop w jaja też, ale wtedy trzeba umieć szybko uciekać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńmiałam podobną sytuację, ponieważ dawniej mieszkałam w poblizu uzdrowiska, jeździło sie tam na plenery, do parku robic zdjęcia...
OdpowiedzUsuńi tak mnie i koleżankę dogonił kiedyś facet, trzeźwy.... zabiegając nam droge krzyknął: a wiecie że dzis wtorek ! to dzień gwałtu!!!
nie dał sie zmyć, zszedł z nami z samej góry zagadując o tym gwałcie.... jakos w centrum stracił animusz i się zmył....
wariatów nie sieją, sami się rodzą....
Klarko myslę że dasz radę :)
serdeczności
http://leptir-visanna7.blogspot.com/
No nie wiem co napisać. Ja bym też nie zdzierżyła takich zaczepek, niechby spadał na szczaw. Tylko ja mało się boję, zawsze bojowa jestem, nie chciałabym się kiedyś naciąć i jednak oberwać. Ja z pewnością bym cię poparła. Nie wiedziałam że pobyt w sanatorium może być taki skomplikowany... Wytrzymaj jakoś a potem opisz ich uczciwie (to znaczy paskudnie) :-)
OdpowiedzUsuńI może jednak trzeba się poskarżyć w Nfzecie.
nie będę skarżyć, opiszę uczciwie, np to, że w budynku obok jest szpital psychiatryczny zwany pięknie instytut zdrowia człowieka
UsuńKlaruś - Ty chyba jesteś pechowcem. My nie zawsze razem jeździmy i ja jestem zaskoczony tymi sytuacjami które opisujesz.
OdpowiedzUsuńPomyśl jaka będziesz szczęśliwa po powrocie !!!!.
Pozdrawiam
moje oczekiwania były takie - intensywna rehabilitacja poprawiająca zdrowie, po to tu jestem, po dwóch tygodniach wstaję rano bez bólu i to rekompensuje wszystkie niedogodności
Usuńserdeczności!
no to może teraz na spacerki jednak grupowo? dla bezpieczeństwa i lepszego samopoczucia - mimo wszystko. Uśmiechy!
OdpowiedzUsuńblady strach padł na kuracjuszki, chodzimy stadami;))
UsuńHmmm... nie wiem jak to rzec, bo przeciw płci swojej gadam, aliści jest mieśće takowe, gdzie mąż celnie kopnięty przez jakie pięć minut najmarniej dech będzie miał kłopot złapać, a cóż dopiero gonić kogo, że o inszem ambarasowaniu nie spomnę... Przećwiczyć i w razie recydywy stosować bez miłosierdzia...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
dopiero dziś znalazłam informację, że tuż obok jest szpital dla nerwowo chorych leczący uzależnienia i inne przypadłości a pacjenci mają pełną swobodę
Usuńten ów facet uzależniony był od zaczepiania kuracjuszek, myślisz? :-)
Usuńmacie rozrywkę o którą chyba nie zawsze jest łatwo w takich okolicznościach przyrody?
OdpowiedzUsuńSądzę po przemyśleniach,że inne zachowanie - czyli zlewka gościa,coś tam odpowiedziane albo nawet - Wie pan? jest ciemno,nieprzyjemnie a pan taki Rycerski pewnie nas pan obroni i bezpiecznie dotrzemy do ?
lub temu podobne pierdy zmieniłyby sytuacje.
A teraz to już spirala się nakręca.
Z pijakami trzeba umieć rozmawiać acz niekoniecznie ta umiejętność jest mi dana ;))))
Pomimo
jednak
UDANYCH dni do końca pobytu.
I bez strachu.