W
naszym domu obchodziło się imieniny a nie urodziny. Wyjątkiem były imprezy urodzinowe dzieci przygotowywane dla dzieci z
tortem, ze świeczkami, z atrakcjami tylko dla nich.
Dorośli
mieli przyjęcia imieninowe odbywające się w sobotnie popołudnia lub w
niedzielę.
Dwa
tygodnie wcześniej należało zaprosić gości. Rodzice, rodzeństwo z dziećmi, najbliżsi
znajomi. Na siedemnastą?
Może być na siedemnastą. To do miłego
spotkania. A gdyby nam coś wypadło w sobotę to wpadniemy w niedzielę. Tego
akurat serdecznie nie lubiłam, ale zdarzało się.
Wszystko
musiałam zaplanować wiedząc, że nikt mi w przygotowaniach nie pomoże. Oprócz zakupów,
zakupy zwoził mąż sukcesywnie, mając listę, która się wcale nie kurczyła,
ponieważ co kilka dni coś do niej dopisywałam. Jeszcze serwetki przecież, o, i nie wiem, czy nie będzie mało jajek bo
do sernika idzie dużo, i wódki nie kupuj tyle co zawsze, raczej weź wina
więcej. To, co masz zakreślone, kup w czwartek a w piątek musi być już wszystko
z listy!
Poniedziałek
i wtorek przed przyjęciem poświęcałam na sprzątanie. Mycie okien, pranie
firanek, pucowanie kafelków w łazience, czyszczenie sztućców, polerowanie
szkła. Dokładnie tak, jak na święta, a może nawet dokładniej. Dziecko się
buntowało bo jak to w wakacje sprzątać pokój, układać książki, robić pary
skarpetkowe i burzyć budowle i konstrukcje tak, żeby było widać podłogę. Ale jak babcia zobaczy taki bałagan..
W
środę już można było ukręcić majonez do sałatek i zagnieść kruche ciasto. Kruchego
ciasta potrzebowałam dużo, ponieważ robiłam z niego i spody do placków i
korpusy do babeczek. W czwartek piekłam biszkopty do tortu, pasztet albo mięsną
roladę, która miała być podawana na zimno a po południu nastawiałam mięso na galaretę.
Piątek
był najtrudniejszy. Trzeba było zrobić w tym dniu prawie wszystko – upiec i
przełożyć kremem ciasta, ugotować warzywa na sałatkę jarzynową, pokroić, ugotować barszcz, usmażyć naleśniki do krokietów i tak od jednego do
drugiego późno w noc. W nocy zresztą było nieco chłodniej i dlatego też
gotowanie i pieczenie przeciągałam do późna.
W
sobotę ustawialiśmy stoły. Ktoś musi
siedzieć na wersalce, tam połóż poduszki bo będą mieli nisko. Ustaw stolik dla
dzieci w pokoju Łukasza. Nie, tu nie licz miejsc dla dzieci, tu tylko dla dorosłych.
Na
stole lądowały białe, wykrochmalone obrusy. Tu
jest jakaś plamka czy mi się wydaje? Solniczkę na tym postaw, nie będzie widać.
Takie rzeczy zawsze widać, trzeba tu inny obrus.
Sztućce,
serwetki, talerze, kwiaty. Mucha,
mówiłam, nie podnoś firanek. Psy na ogród! Żeby mi żaden pies nie leżał w
sieni! Dziecko, jak ty wyglądasz, zanim się przebierzesz, urwij mi jeszcze pietruszki i koperku do dekoracji
półmisków.
W
całym domu pachniało pieczonym mięsem, które miało być podane na gorąco. Wywietrzyć trzeba, może kawy zaparzyć,
wszędzie tą pieczenią czuć!
Czwarta.
Już wszystko gotowe? Potrzebuję pół godziny dla siebie. Prysznic, suszarka,
tusz na rzęsy, gotowe, nikt na mnie nie zwróci uwagi, nie ma się co wysilać.
Na
stole lądują sałatki, galareta, do tej
galarety jest sos tatarski i chrzanowy, wędliny, zimne napoje. Nic więcej na razie nie stawiam bo się nie
zmieści. Jeszcze pieczywo! Przykryj
dobrze serwetką, żeby nie wyschło.
Jadą!
Rodzice jak zawsze punktualni. Wysypały się z samochodu dzieci, psy za
ogrodzeniem wariują. Nie bójcie się, są
zamknięte.
Będą
Andrzeje? Będą, zaraz powinni przyjechać. I Jacki. Tak, z dziećmi. To ile będzie tych dzieci razem? Niedużo,
ośmioro.
To
zapraszamy do domu. Siadajcie gdzie chcecie. Komu kawy, komu herbaty, komu
drinka.
Ale
ta sałatka pięknie udekorowana, aż żal zaczynać. Majonez sama robiłaś? A te
buraczki zawsze ci takie pyszne wychodzą.
Mamoo możemy iść do
ogrodu!! A chcecie coś zjeść albo pić? Nie! to
idźcie, tylko pilnuj tam, żeby psy nie wyszły bo się Krzysiu boi.
Zdrowie
solenizanta, i sto lat sto lat! I co tam u was. Gdzie w tym roku na wczasy. A wiecie,
że ciocia …
Nie
słyszę, co u cioci. Kroję, nakładam, noszę, zmywam, pilnuję dzieci. Można już
podawać na gorąco. Znów w całym domu
zapach tego sosu. Pyszne, przepyszne. Pamiętałaś, że nie lubię pietruszki. Że
dla mnie bez jajka. Tu się wylało. To nic, położy się świeży obrus i już. Może
ci coś pomóc? Nie, dziękuję, poradzę sobie, siedź.
To
przejdźmy się trochę, ile można jeść. Nie, ja nie idę, muszę tu ogarnąć.
Tylko czy
ten tort będzie dobry. Każdego ciasta można spróbować przed podaniem na stół a tortu nie.
Kto chce kawy,
kto chce herbaty.
Ciemno
się zrobiło. My już pojedziemy.
Zostańcie
jeszcze.
Nie,
nie ma już zdrowia tak długo siedzieć.
Proszę,
tu w pojemniku macie trochę sałatki na śniadanie, i kawałek ciasta.
A
nie trzeba, może jutro jeszcze będziecie mieli gości.
To
i dla nich wystarczy.
Przy
stole zrobiło się luźniej.
Weź
to jedzenie w tamto miejsce, ten obrus zdejmiemy, dawaj karty! Nie, dajcie
spokój, jak zaczniemy teraz grać to zejdzie do drugiej.
Jak chcecie, tylko
zajrzę do chłopaków.
Mamooo niech oni
jeszcze nie jadą, zaczęliśmy budować bazę.
Dawać karty, ale szybko. Jedna kanasta i do
domu. A masz jeszcze ten barszcz? Krokieta nie grzej, zjem na zimno. Piwa bym się napił.
To
nie zabieramy dzieci, jutro po nie przyjedziemy, niech śpią. To jutro zagramy
rewanż.
Menu
imieninowe mniej więcej
Sałatka
jarzynowa, sałatka z porów, sos tatarski, sos chrzanowy, kurczak w galarecie
albo galantyna z kurczaka, pieczeń rzymska, szynka pieczona, barszcz czerwony,
krokiety z kapustą, pierś z indyka z żurawiną, pieczarki faszerowane, jakieś
surówki, tort, sernik, królewiec, babeczki z owocami, kawa, herbata, wódka,
wino, torebka i płaszcz.
Jakbym siebie wiedziała :-)))
OdpowiedzUsuńŚwietnie to opisałaś :-)
Tak to kiedyś bywało,
ale teraz już nie niestety...
dwa lata temu byłam u mojej siostry na takich imieninach, i jeszcze dostałam na drogę tacę ciasta. Ale takich hucznych przyjęć rzeczywiście już nie robimy.
UsuńAż się zmęczyłam od czytania o tym sprzątaniu i gotowaniu ;) Ale wiem, że to tak bywało...
OdpowiedzUsuńo masz, a o prezentach nic nie napisałam! najpewniejszym prezentem była butelka dobrego alkoholu
UsuńTeż się zmęczyłam;) ale przepisem na majonez to mogłabyś się podzielić:) Pamiętam takie imieniny i u siebie w domu rodzinnym...:)
OdpowiedzUsuńzrobię i wstawię wraz ze zdjęciami bo to dość trudne
UsuńJa też ten przepis poproszę, bardzo poproszę :)
UsuńWprawdzie podobnie jak Ty Klarko już tak hucznie nie świętuję, ale majonez dobry wychodzi mi rzadko.
Będę wdzięczna :)
U nas też tak bywało:)Wprawdzie menu z lekka inne (królował bigos),ale było więcej czasu dla rodziny;)
OdpowiedzUsuńu moich rodziców zawsze był bigos a u teściów gołąbki
Usuńczytam, jak o teściowej :-)
OdpowiedzUsuńi trochę, jak u mnie. a trochę nie :-)
serdeczne imieninowe dla solenizanta :-))
dzięki, będzie miał na zapas;)
UsuńJa wolę urodziny. Milion razy! Wolę świętować jedną unikalną datę moich i tylko moich urodzin, a nie "imieninować" się z wszystkimi Krystynami, Barbarami, Kazimierzami etc.
OdpowiedzUsuńTaki samolub ze mnie.
;-)
a ja nie lubię jak mi się wiek wypomina i urodzin nie mam
UsuńA teraz wszystko załatwia sie grillem
OdpowiedzUsuńI po kłopocie.
Pozdrawiam
I gitara:)).
Usuńo tak, z grilla najbardziej cieszyły się psy, zawsze się trafił ktoś, kto je wybawił, wygłaskał i nakarmił smakołykami
UsuńUFF, nie wiem, czy do podziwiania, czy może do ... współczucia, czy raczej do jednego i drugiego. Ja też, ale z mniejszym rozmachem w menu i w gościach. I uwielbiam to, no usiądź wreszcie z nami, przecież to twoje święto. Ha, ha, ha
OdpowiedzUsuńPsiara zw.
a już nie robię takich przyjęć, ludzie na dietach liczą kalorie a poza tym już inne potrawy są modne
UsuńŁo matko! Tylko nie to:)))!
OdpowiedzUsuńJuż nie robię ani imienin ani urodzin i to od wielu lat. Moi znajomi również. Najczęściej spotykamy się bez okazji, poczęstunek to ciepłe lub zimne napoje i jakiś "niecodzienny" wypiek, często kupny, ale sprawdzony pod względem smaku i jakości. A z okazji urodzinowych ograniczamy się do kontaktu telefonicznego.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
u nas się robi ale już nie takie huczne, a takich ciast jak u mojej siostry na imieninach to po prostu nigdzie nie ma:) u jednej siostry ciasta, u drugiej coś innego i tak się to kręci
UsuńKlarka! Podziwiam Cię! Gdybym miała sama wszystko przygotować, to bym umarła w tej kuchni. Moja babcia robiła takie imprezy. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy ile to roboty.
OdpowiedzUsuńodpuściłam 10 lat temu i wcale nie tęsknię za takimi imprezami, teraz i gości jest mniej, i jedzenie trochę inne
UsuńPoza napojami z butelek i kartonów ( typu cola, sok pomarańczowy) i poza majonezem, keczupem i musztardą wszystko gotuję. Tortu nie chce jeść już nikt. Ciasta zamawiam, ew.jedno upiekę do tego.
OdpowiedzUsuńFiranek nie piorę, okien nie myję, czasem nawet podłóg też nie, bo goscie i tak mi nabrudzą... Obrusów nie krochmalę, teraz są takie fajne odporne na plamy, nawet ich nie prasuję, bo kto tam patrzy...u mnie wszystko nie prasowane, firanki i zasłony pogniecione wisza, z tego się nie strzela:P Większość imprezy siedzę z gośćmi a na koniec pakuję naczynia do zmywarki. ŻYĆ NIE UMIERAĆ!!! I tylko debet na koncie mi potem przypomina że były moje urodziny ...
zmywarkę mam z dziesięć lat albo dłużej ale na takim dużym przyjęciu trzeba zmywać ręcznie na bieżąco bo chyba w żadnym domu nie ma tylu nakryć. Poza tym najbardziej właśnie męczy mnie bezustanne zmywanie podczas pieczenia i gotowania, miski, tarki, garnki, łopatki, formy, trzepaczki, aaaaa!
UsuńJest na to sposób !!! U nas zawsze przy takich przygotowaniach na bieżąco zmywał Wysoki :-)
UsuńMam takie same wspomnienia jako dziecko, obserwujące rodziców, głównie mamę, szykującą dom, potrawy i obsługującą gości.
OdpowiedzUsuńI ja przestałam się w to bawić.
OdpowiedzUsuńPamiętam również te przed imieninowe klimaty pełne krzątaniny, zapachów, czasem nerwów. I utrudzoną tym wszystkim najpierw matkę a później żonę mimo wsparcia mego ojca a później mojego. Teraz już się nie chce czy nie ma warunków, możliwości? Ostatnio szwagrostwo zaskoczyli nas bez zapowiedzi i zrobili imieninowy "wjazd na chatę". Godzina szesnasta, piątek! Żona prosto z pracy, marząca tylko o prysznicu, ja dopiero co przebudzony po nocnej zmianie otwieram drzwi na pewniaka w samych tylko gaciach. I oto są: szwagrostwo, pachnący, ufryzowani z bukietem i prezentami. Szybkie życzenia, odgrywamy zadowolonych a w pamięci pusta prawie lodówka. Żona się nie może odnaleźć, coś próbuje improwizować. Szepczę jej do ucha: daj spokój, sami są sobie winni idziemy na kebaba. Przeniesiona z bocznej na róg ruchliwej ulicy "kebabownia" wzbogacona o "chińczyka" okazuje się świetnym rozwiązaniem. Po godzince wracamy do domu na kawę i ciasto. Szwagier niepijący bo kierujący autem dostał ode mnie na wynos flaszkę pigwówki i buziaka od żony... I tak oto odwaliliśmy polskie imieniny w amerykańskim stylu. Uff...
OdpowiedzUsuńmożna jeszcze zamówić pizzę;))
UsuńNo pamiętam pamiętam, ale nie tęsknie wcale wcale nie tęsknię, ból głowy pamietam, zmęczone stopy i szczęśliwie jeszcze tylko pozmywać... :)
OdpowiedzUsuńA mnie zawsze zadziwia jedno - Andrzeje Jacki Pawełki przyjadą? Czyli żony to dodatki do Krzysiów Andrzejów Jacków i Piotrusi. :)
Tak jak w Rosji tak jak u Arabów :))
trafione-zatopione, ja również tego nie lubię, mówię, Ania z Jackiem albo Nowakowie, natomiast w opowiadaniu zastosowałam formę używaną przez moją teściową, pochodzącą z siedleckiego.
UsuńSwietnie napisane Klarko! Byłam tam z Tobą w czasie tych przygotowań i wytęzonego dziania. Sama mam podobne wspomnienia z dzieciństwa a także mojej obecnej działalności, do zeszełgo roku też takie imprezy tobiłam, teraz już straciłam na to ochotę i zapał - nie wiem tylko, czy sie znajomi i sąsiedzi nie poobrażają, bo u nich dalej trwa ten amok przyjęciowy!
OdpowiedzUsuńa niech się poobrażają, ja się czasem zastanawiałam, dla kogo te imieniny bardziej - bo tradycja, bo chcę ugościć rodzinę czy chcę się popisać, że jestem taka pracowita i zdolna, haha wyszło, że wszystko razem.
UsuńKochana Klarko - u mnie tak samo było , wypisz, wymaluj - nawet menu prawie identyczne... i9 to piekielne gorąco ... :) - teraz sfolgowałam - pozdrawiam - Anna
OdpowiedzUsuńMoja mama zawsze mówiła że na imieniny się nie zaprasza, bo wszyscy wiedzą kiedy kto ma. Więc nieproszeni goście zawsze przychodzili w dzień imienin. Było tak jak opisujesz.
OdpowiedzUsuńJa imienin nie obchodzę, tylko urodziny. To jest mój dzień. A roboty nie mam dużo bo to w święta więc zawsze coś do jedzenia jest to się nie nagotuję. Ale zawsze sama piekłam torta bo robię pyszne, lekkie i kremowe, nie za słodkie i zawsze cały schodzi. Ale szczerze mówiąc, parę lat temu się zbuntowałam. Bo to MOJE urodziny i skoro ja wszystkim dokoła piekę torty na ich urodziny to niech ktoś upiecze i dla mnie. A jak nie to nie będzie torta. I nie ma :-)))))
Lo matko, jak tyle pichcisz na imieniny Klarko, to ja sie boje spytac o menu na Boze Narodzenie!!! ;)
OdpowiedzUsuńA u mnie wyznawalo sie zasade, ze na imieniny sie nie zaprasza. Kazdy wiedzial kiedy rodzice je obchodza, bo nie maja bardzo popularnych imion, wiec zwalali sie krewni ale tez sasiedzi i robila sie impreza na calego! :)
to masakra jakaś, jak wczorajszy mecz :-D
OdpowiedzUsuńu nas też w domu u rodziców tak to wyglądało, uwielbiam rodzinne spotkania, kocham moich wujków i ciotki, ale nie wiedziałam kiedyś, ile pracy mama musi w to włożyć. Sama miałam to w ograniczonym trochę zakresie, troje malutkich dzieci i dwa pokoje, ale też czasami było kupa luda. Majonezu nie robiłam nigdy, ajerkoniak tak :-)
Teraz mam większy dom, u mnie są wszystkie święta ale takich uroczystości to nie ma, są składkowe. Też chcę posiedzieć z gośćmi, to ważniejsze przecież.
Ale podziw mój dla ciebie Klarko chyba już nie może jeszcze wzrosnąć :-D chociaż kto wie?
to masakra jakaś, jak wczorajszy mecz :-D
OdpowiedzUsuńu nas też w domu u rodziców tak to wyglądało, uwielbiam rodzinne spotkania, kocham moich wujków i ciotki, ale nie wiedziałam kiedyś, ile pracy mama musi w to włożyć. Sama miałam to w ograniczonym trochę zakresie, troje malutkich dzieci i dwa pokoje, ale też czasami było kupa luda. Majonezu nie robiłam nigdy, ajerkoniak tak :-)
Teraz mam większy dom, u mnie są wszystkie święta ale takich uroczystości to nie ma, są składkowe. Też chcę posiedzieć z gośćmi, to ważniejsze przecież.
Ale podziw mój dla ciebie Klarko chyba już nie może jeszcze wzrosnąć :-D chociaż kto wie?
przepraszam, nie było go widać, nauczona doświadczeniem zawsze kopiuję komentarze, wkleiłam więc jeszcze raz i pojawiły się oba.
OdpowiedzUsuńnie musicie czytać obu...
:-D