W Krynicy dziś tłumy, a po co tam pojechałam, wytłumaczę jutro na pierwszym blogu. I nie o to chodzi, by się tłumaczyć tylko aby napisać, gdzie dobrze karmią śmiertelnie głodnych podróżnych.
Wyjechaliśmy z Krynicy po południu i zatrzymaliśmy się zaraz za miastem. Karczmę pamiętałam ale nikt mi nie wierzył, że byłam tam na randce ze trzydzieści lat temu bo tam wszystko lśni nowością. Nikt mi nie wierzył a ja nawet pamiętałam taką romantyczną piosenkę, którą wówczas łzawo śpiewał zespół muzyczny
żegnaj Krynico
...........
w mej pamięci pozostaną
Cichy Kącik, Hawana,
i dziewczyna ukochana
Byłam więc na randce w tym miejscu ale wiecie, przez 30 lat to się mogło wszystko zmienić a zresztą ja pamiętam tylko piosenkę a nawet nie wiem, jak ten chłopak miał na imię to co się będę upierać. Może to nie było tu tylko nazwa taka sama. W każdym razie wstąpiliśmy kierując się moim sentymentem.
Zajechaliśmy, weszliśmy do ogródka bo okoliczności przyrody przecudne to nie ma co siedzieć w środku.
Karczma "Cichy Kącik" |
Kawę i napoje dostaliśmy zarusieńko i wiadomo, kto jak kto ale Klarka musi do toalety umyć rączki i się odświeżyć. A tam - proszę bardzo! Nie można się pomylić bo -
to nie jest sklep z krawatami |
to nie jest sklepik z damską bielizną |
Zdjęcie kiepskie, dlatego opiszę - czyściuteńka toaleta, na półce obok umywalki kosz z puchatymi ręczniczkami, obok drugi, na zużyte. Nie znaczy to, że nie ma suszarki, ale, sami widzicie, luksus, który doceniam. O to chodzi, poczułam się dopieszczona.
Ale przecież przyjechaliśmy jeść a nie zwiedzać ubikacje, choć celowo zrobiłam ukłon dla Stardust.
Tymczasem na stole wylądowały darmowe "poczekajki", pajdy ciemnego chleba i pokaźny garnuszek domowego pachnącego smalcu. Nie robiłam zdjęcia jedzeniu bo byłam głodna to jadłam i już. Górale grali ale muszę przyznać, że nie narzucali się ze swoją muzyką, zanim dostaliśmy zamówione jedzenie, pożegnali się mówiąc, że góral też człowiek i w gardle zasycha, dlatego idą odpocząć.
Jedzenie - duże porcje, jak dla chłopa do lasu, ja swojej nie zjadłam choć było pyszne ale gdybym posiedziała jeszcze z godzinę to bym wciągnęła wszystko. Smaczne, świeże, dobrze przyprawione.
Na zewnątrz jest grill i można też sobie wybierać potrawy z grilla. Karta na szczęście niewielka (nie lubię wielkich kart) po co większa jak są same pyszności. Ceny umiarkowane.
Na koniec jeszcze zdjęcie z wnętrza.
kominek w sali jadalnej |
Wszędzie czyściutko, przemiła obsługa, panie kelnerki biegają i dbają o gości a wszystko z uśmiechem. Mam nadzieję jeszcze nieraz pojechać do Krynicy a wtedy pójdę tam na kolację, napiję się z góralami żeby nie zaschło w gardle i zatańczę jak kiedyś, gdy miałam 18 lat, hej!
Czy ja już kiedyś pisałam, że kocham Krynicę?
Czy ktoś jest ciekawy, czy spotkałam Waldemara?
W Hawanie byłam kiedyś, ponad 35 lat temu na dansingu.)
OdpowiedzUsuńja też:D wówczas Hawana to był najdroższy lokal, teraz nie wiem jak tam jest
UsuńJa tęsknię za Waldemarem. Dawno ich nie było.
OdpowiedzUsuńw wielu miejscach jest już czyściutko, smacznie i pachnąco (to ostatnie to wiadomo o co chodzi). ja jeżdżę akurat w górę mapy, to mi nie po drodze do podkrynickiej karczmy.
OdpowiedzUsuńMmm, jak ja lubię takie miejsca!
OdpowiedzUsuńW Krynicy byłam ,ale niewiele pamiętam, głównie na nartach byłam.Poza tym z własnym mężem, więc co tu wspominać:))))
OdpowiedzUsuńI pewnie ze 20 lat temu.
Miłego, ;)
Lubie takie miejsca:))) A czyste i odpowiednio wyposazone ubikacje zawsze zasluguja na pochwale, wiec jak taka widze, to zawsze chwale:))
OdpowiedzUsuńSpotkanie, nieco bieznesowe. 5lat temu, okolo.Nie moj styl, ale towarzyszących-owszem. Nie pamiętam jedzenia;) ale na pewno nie było rozbiórki odzienia. Raczej zbiórka,osobowa.
OdpowiedzUsuńIza
"Krynica" pokazala Brzegowi? Na co ją stać?
UsuńIza
Szumiala,oj szumiala i zyczyloby sie wiatru,by nie rozumiec. Bo...nie tylko ja sluchalam dzis ...."uroków
Usuńnatury"....dziewczecia na wylocie i sp. zoo.
Zapomnieli sie? Żegnający "uroczysko"?
Uśmiechnięta Klarka i Waldemar tego mi trzeba :P
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie byłam nigdy w Krynicy, jakoś mi tak po drodze nie bylo. Krynica kojarzy mi się tylko i wyłacznie z uzdrowiskiem i Waldemarem :)
OdpowiedzUsuńWiem gdzie zjem ...i wiem co, prawda?
OdpowiedzUsuńStarają się teraz te wszelkie karczmy, zajazdy budowane z drewna , często pod strzechą z trzciny z jakimiś stylowymi wnętrzami zaskoczyć nie tylko wyglądem, ale i jedzonkiem.
Chwalić Boga, że jest ich coraz więcej i ...mam nadzieję coraz lepiej karmią.
Pozdrawiam
Nie byłam... Może kiedyś się wybiorę :)
OdpowiedzUsuńChetnie dowiem sie co u Waldemara slychac :)
OdpowiedzUsuńdo Krynicy jeździłąm zimą - jedyne, co pamiętam, to śnieg i zimno :)) i ciemno, bo krótki dzień przecież
OdpowiedzUsuńI tak bez Rewolucji Kuchennych czy tam innych? :D
OdpowiedzUsuńNoo, to warto opisać! Mnie nie po drodze, to się cieszę Twoim zadowoleniem :*
Dobrze wiedzieć, że takie fajne knajpy istnieją i nie mamy się czego wstydzić. Ręczniczki mnie rozczuliły:)
OdpowiedzUsuńKurcze ,a ja wlasnie dzisiaj tam bylam i tak samo mnie powalily reczniczki.Takie same sa rowniez w SPA Ireny Eris na Jaworzynie Krynickiej.Reszta wrazen z pobytu w Cichym Kacika taka sama.POLECAM.AnnaR
OdpowiedzUsuńoo to Ty burżujka jesteś;))
UsuńOj niestety jestes w wielkim bledzie.Burzujka to bardzo chcialabym byc.Mieszkam w okolicach wiec czesto zdarza mi sie tam bywac.Wszelkie pobyty w w/w obiektach byly prawie darmowe, gdyz obiady jadamy w domu.AnnaR
OdpowiedzUsuń:* bardzo Cię przepraszam, to był żart bo spa kojarzy mi się z luksusem nie dla wszystkich dostępnym
UsuńAni przez moment nie myslalam sie obrazac.A co do spa to rzezcywiscie luksus dostepny tylko dla niektorych.Mam mozliwosc na wlasne oczy to obserwowac.Pozdrawiam Cie serdecznie i < goraco > Anna R :)))
OdpowiedzUsuńJezu, moja pierwsza myśl na wieść o Krynicy to oczywiście - co u Waldka? Słowo!!! Jestem Ci niesamowicie wdzięczny za opis knajpki, na bank o nią zahaczę w przyszłym roku. Póki co właśnie wróciliśmy z jednodniowej wycieczki z Lublina, jesteśmy zachwyceni!! Piękne miasto, choć nie mamy tak dobrych doświadczeń z restauracjami niestety. Ale co tam, chociaż to też bardzo ważne, to przecież nie samym jadłem człowiek żyje... Za to z czystym sumieniem mogę polecić kawiarnię Pożegnanie z Afryką. Poezja kawy i sernika z musem pomarańczowym:-)
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie, że "wychodzisz na prostą". Szczerze życzę powodzenia.
Buźka z Wołomina.
BG
miło Cię widzieć:)
UsuńWaldemar ma dość poważny kłopot bo Blondyna wreszcie doświadczyła, jak to jest mieć pieniądze no i pozwoliła sobie na chwileczkę zapomnienia.
Jak miło przeczytać, że gdzieś znowu umieją zadbać o Klienta! :) I fajnie, że tak miło tam spędziłaś czas.
OdpowiedzUsuńNależało Ci się! :)
pozdrowienia Klarko!