ostatnie lilie |
Tak mam, że śmieję się ze wszystkimi a płaczę w samotności. Oswoiłam lipcowe zmartwienia Wcale nie jest dobrze ale na wiele rzeczy nie mam wpływu i żaden płacz nie pomoże. Ciężkie choroby, utrata pracy - ja jestem szczęśliwa tylko wraz z rodziną a tu się naraz wszystko wszystkim posypało, nie mogłam pisać bo co tak miałam lamentować, a byłam jednym kłębkiem zmartwienia.
Dzieci nie siedzą z założonymi rękami, szukają pracy i jednocześnie rozkręcają sklep. Trzeba ufać i wspierać.
Tacie służy lato i choć było naprawdę źle, jeszcze się trzyma. Teściowa wkrótce wyjdzie ze szpitala. Damy radę.
Trzymam kciuki :) Jak mówi powiedzenie... co nas nie zabije.... :))
OdpowiedzUsuńAleńka
P.S. Klarko nie wiem zupełnie dlaczego, ale kiedy tylko widzę w telewizji dziennikarkę , Panią Marię Stepan to... zawsze pomyślę o Tobie :)) Chyba musisz być do niej bardzo podobna nie tylko fizjologicznie, ale też pod względem charakteru :)) Tak myślę :))
Zaufaj Bogu i powierzaj mu te problemy i będzie dobrze.)
OdpowiedzUsuńKlarko, niestety życie to zwarte pasmo zmartwień, w którym niczym drogie kamienie raz na jakiś czas migają przed oczami radosne chwile.I niestety nie jest ich wiele, gdy się nad tym zastanowić. I zawsze wszelkie problemy chodzą stadami.Chyba jedynym stosunkowo mądrym rozwiązaniem jest pewna doza fatalizmu oraz wyszukiwanie w każdej dołującej nas sytuacji tych lepszych stron.Nazywam to stosowaniem "Pollyanizmu", co kiedyś , gdy czytałam tę książkę, uważałam za głupotę. Ale gdy się odpowiednio długo człowiek poszwenda na tym świecie i dobrze dostanie po grzbiecie, to mu się punkt widzenia zmienia. Życzę Ci Klarko, by wszystko się w rodzinie uładziło i to jak najpomyślniej.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
P.S.
Podzielenie się na blogu swymi zmartwieniami nie jest jęczeniem, wiesz?
Niedobrze jest dusić zmartwienia w sobie przez jakieś obiekcje ze głupio tak publicznie się uzewnętrzniać. A jednak uważam, że to nie jest do końca prawda. Ludzie jednak bardziej potrafią współczuć niż nam się wydaje. A my tu jesteśmy na dobre i na złe. Przytulam cię w raz z twoja rodziną i z tymi wszystkimi kłopotami bardzo serdecznie. A po deszczu następuje słońce. Życzę tego z całego serca-;))
OdpowiedzUsuńWiesz jak u mnie było, niestety w czerwcu wszystko się skończyło i teraz oswajamy rzeczywistość, w której nie ma już jednego z nas.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci żeby się wszystko poukładało jak najszybciej i jak najpomyślniej. W zgodnej rodzinie siła :)
Trzymam kciuki Klarko ,żeby się poukładało ...
OdpowiedzUsuńNa szczęście nawet zło kiedyś mija...
to troche tak jak u nas: Tesc w szpitalu, Mama czeka na operacje, Szwagier stracil prace...
OdpowiedzUsuńStaramy sie byc dobrej mysli i nie zamartwiac ani siebie ani ich. Bierzmy przyklad z kotow, one sie niczym nie przejmuja;) Dzisiaj np. byla pobudka o 4:20 bo trzeba wyjsc juuuz!
Serdecznosci
tez Monika
o tak, to my się o nie martwimy bo śpią schowane przed upałem w dziwnych miejscach i nie przychodzą na zawołanie.
UsuńZdrowia dla wszystkich.
Rozumiem. Internet tryska życiem i przyjemnościami a w sercu trwoga.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. Jasne, że dacie radę!
OdpowiedzUsuńtakie czasy, kurczę, że nie jest różowo. a jak sie jeszcze kilka spraw do kupy zwali....
OdpowiedzUsuńciepłe myśli slę twojej rodzinie...
Klarko mam nadzieję, że los się w Twojej rodzinie szybko odmieni. Z całego serca życzę:)))
OdpowiedzUsuńSporo jak na jedną rodzinę. Nic dziwnego, że poczułaś się przytłoczona takim obrotem spraw. Jak widać kłębuszek umartwień się rozplątuje i tworzy nadzieję na lepsze jutro.
OdpowiedzUsuńSerdecznie gratuluję tak pozytywnego podejścia.
Życzę wszelkiej pomyślności
Duszenie grozi uduszeniem, o.
OdpowiedzUsuńNa pewne sprawy się nie poradzi, lecz można postarać się spojrzeć na nie z innej strony.A ja trzymam kciuki za młodych, życzę spokoju starszym i PRZYTULAM.
Klarko kochana,i jeszcze z dobrych rzeczy w życiu masz nas:)
OdpowiedzUsuńBasia
Takie spiętrzenia w końcu się rozładowują. Wierzę, że pomyślnie. Tobie życzę trochę oddechu i luzu.I nie płacz już w poduszkę:):):)
OdpowiedzUsuńŻyczę, żeby troski i kłopoty szybko minęły,tylko tyle.......
OdpowiedzUsuńtrzeba płakać i wylewać żale... inaczej kiedyś to nas zaleje...
OdpowiedzUsuńwięc płacz i lamentuj Klarko!
Może to zło odejdzie wkrótce w niepamięć ?
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Widzę Klarka, że jesteśmy podobne, ja też nie lubię dzielić się swoimi problemami. Będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńNiestety, zycie to nie jest bajka i czasem juz tylko malutka nadzieja pozostaje. Ale , przeciez po kazdej burzy w koncu wychodzi slonko.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki!!!
OdpowiedzUsuńKlarko -rozumiem. Każdy kiedyś staje "przed murem".
OdpowiedzUsuńPamiętam, dwadzieścia parę lat temu, córka moja (18), która lubiła "szwędać" się po Europie załatwiła sobie jakiś wyjazd stypendialny do USA. Miał trwać 2 miesiące.
Żona nie poszła na dworzec - tak ją przerażała rozłąka z córka. Na dworcu, gdy pociąg do Warszawy nadjechał, nastąpiło ogólne pożegnanie. Ze mną, braćmi i ciocią. Ściskając się ze mną, córka szepnęła mi do ucha - Tatuś, nie mów Mamie, ale ja już tu nie wrócę.
Piętnaście lat żyłem z tym brzemieniem.
Ale i żona przeżyła i wybaczyła mi.
Teraz mamy nowe zmartwienie. Z trójki wnuków widzieliśmy "na żywo" tylko najstarszego (16). Wtedy jeszcze stać było córkę na przyjazd do Polski. Teraz nie ma co o tym marzyć. Straciła pracę, musiała sprzedać dom z hipoteką. A trójka dzieci kosztuje. Mnie nie stać na podróż. Wolę tymi pieniądzmi ją wspomagać.
Wiem, że to nic w porównaniu z Twoimi problemami. Ale nie ma obiektywnego cierpienia. Każde cierpienie jest subiektywną własnością cierpiącego. Więc nie śmiem porównywać. Ala ja i żona pogodziliśmy się z faktami, czasem wieczorkiem, przed snem żona sobie cichutko chlipnie - i żyjemy nadal, uparci - na przekór kłopotom.
Patrz przed siebie, ale ciesz się tym co ci los podarował na dzisiaj.
Dziękuję Ci, przede wszystkim za pokazanie, że można o swych zmartwieniach pisać zwyczajnie i naturalnie, tak, jak się opowiada komuś, komu się ufa.
UsuńPaskudne doświadczenia nauczyły mnie zaciskać zęby i nie pozwalać sobie tu na chwile słabości, bo kiedy tylko się odsłaniałam, trafiał się ktoś z tekstem "dobrze ci tak".
Pieniądze w życiu są bardzo ważne wiec rozumiem doskonale i bardzo Ci współczuję z powodu tej sytuacji, może choć na skype się widujecie, rozmawiacie? I zawsze można mieć nadzieję, że się poprawi lub ostatecznie ktoś wygra na loterii;)Serdecznie pozdrawiam.
Dziękuję za to, że znalazłaś czas na zrozumienie moich "kłopotów".
UsuńMam jednak jedną prośbę - uważaj z tym zagryzaniem zębów. Lepiej nieraz zaryzykować i się "wystawić" niż stać się "zgryźliwą". :)
Mam dokładnie tak jak Ty, Klarciu. To co napisałaś w pierwszym zdaniu posta i o mnie jest..buziakuję mocno:)
OdpowiedzUsuńTeraz rozumiem, dlaczego tak przycichłaś.
OdpowiedzUsuńAle wiesz, ja też ma podobnie. Chociaż aż takich smutków nie było, to te które były, spowodowały ucieczkę w krainę samotności.
Buziaki i trzymajcie się!