czwartek, 28 marca 2013

tak to trudno powiedzieć


Z roku na rok Bogdanowi było coraz łatwiej. Już mu się nie śnił ojciec wymachujący pięściami, już nie bał się świstu pasa wyciąganego ze spodni. To nic takiego, po prostu wyciąga się pasek, aby włożyć spodnie do pralki, czego tu się bać. A jednak ten skurcz gardła zapamiętał na całe życie.
Budził się z krzykiem, pamiętając fragmenty koszmaru – szedł drogą śmiejąc się a za plecami płonął jego rodzinny dom. Przecież nigdy nie zamierzał  podpalić domu, a jednak w snach tak właśnie robił. Przerażało go to.
Raz na kilka lat odwiedzał matkę, częściej matka odwiedzała jego. Spotykał się również z rodzeństwem i czasem nawet wspominali dzieciństwo. Jak łapali ryby, jak jeździli na sankach, jak się Grzesiek wywrócił na rowerze i do dziś ma bliznę na czole. Nigdy o tym, że przy tej okazji Bogdan dostał pasem bo nie przypilnował Grześka. Było, minęło, nie takie rzeczy przechodzili.

Nie wierzył im. Nie miał do nich zaufania i nie liczył się z ich zdaniem ani z ich potrzebami. Ostatni raz podniósł rękę na Bogdana w dzień egzaminów na studia. Mieli wtedy tynkowanie obory a Bogdan nie stanął przy betoniarce tylko czyścił garnitur.
- Zawsze znajdziesz sobie wymówkę, żeby nic nie robić, wszyscy jesteście lenie śmierdzące! – wrzeszczał, usiłując mu wetknąć w ręce łopatę. Bierz i rzucaj, bo jak dostaniesz przez łeb to się nie pozbierasz!

Bogdan wyrwał się z domu i już nigdy nie wrócił, tak samo zresztą jak pozostałe dzieci.
Łatwo nie było, ale nie ma co wspominać i zwalać wszystkiego na trudne dzieciństwo – przeważnie tak kończyli rozmowy i rzeczywiście, żyli po swojemu, starając się nie rozgrzebywać przeszłości.

Tego dnia żona Bogdana odebrała telefon od teściowej. Usiadła koło męża, przytuliła się do jego ramienia.
- Ojciec w szpitalu, może go odwiedzimy? – spytała ostrożnie.
- Po co, żeby się na mnie rzucał jak ostatnio, że tracę pieniądze na benzynę? 
Rzeczywiście, ostatnio ojciec robił mu wymówki, że niepotrzebnie przyjechał bo on jest w szpitalu tylko na badaniach i wszystko ma a umierać nie zamierza.
- To chociaż do niego zadzwoń.
- Wyślij mu jak chcesz wiadomość z życzeniami zdrowia.

Upłynęło z pół godziny, gdy odezwał się telefon. Bogdan odebrał po czwartym dzwonku.
- Synu, bardzo ci dziękuję za życzenia zdrowia i za pamięć. Pozdrów swoją kochaną żonę i moje wnuki.
Bogdan słuchał i nic nie mówił, wreszcie wykrztusił – tato, trzymaj się. I znów cisza, a potem ojcowe słowa – to do widzenia, synku.

Możliwe, że starszy człowiek nie wiedział, że jeszcze się nie rozłączył, bo młodszy mężczyzna słuchał ojcowskich pełnych dumy słów skierowanych  do  sąsiada leżącego na łóżku obok -  

mam syna w Warszawie, zawsze się najlepiej uczył, bardzo pracowity, porządny człowiek,  dobrze mu się powodzi..

Bogdan odłożył telefon, wziął w ramiona kilkuletniego chłopca, zakręcił wokół i zawołał – jeszcze ci dziś łobuzie jeden nie powiedziałem, jak bardzo cię kocham! 
A ja cię bardziej – natychmiast odpowiedział malec.

32 komentarze:

  1. Czesto slysze, lub czytam jak ludzie krytukuja amerykanskie, puste "I love you" i sie tylko usmiecham pod nosem, bo i po co mam sie odzywac.
    Ale dzis, pod tym postem musze napisac, ze zawsze, za kazdym razem jak jedno z nas wychodzi z domu mowi "I love you". Dokladnie tak samo wychowalam Juniora, z tym, ze w polskiej wersji "kocham cie".
    Nigdy nie wiemy czy bedzie jeszcze nastepna okazja na te kilka slow, wiec dlaczego tak ciezko przechodza przez gardlo.
    A zawsze jak ktos umiera, ginie nagle i niespodziewanie w wypadku, to pamietamy ostatnie slowa jakie z ta osoba wymienilismy.
    Moze czas sie nad tym zastanowic...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak!! My z Panem M. też tak robimy i tak wychowamy naszą Oleńkę!!

      Usuń
  2. przeczytałam i łzy mi lecą jak groch.podziwiam twoją cudowną umiejętność opisywania ludzi.pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż kiedyś inaczej dzieci były wychowywane
    i inne były priorytety...
    To teraz wszyscy kocham się
    a kiedyś każdy patrzał co do garnka włożyć...
    Zmieniły się priorytety...

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie to opisałaś i obdarzyłaś tekst uczuciem.Nasunęło mi się natychmiast takie skojarzenie.Kiedyś młodzi ludzie bardzo potrzebowali od babci pomocy, ale należało to sobie wybić to z głowy.Wnuki babcie denerwowały za samo istnienie, chociaż były bardzo grzeczne.Kiedy przez pewien miesiąc młodzi stanęli przed faktem , że muszą poprosić o przypilnowanie, ponieważ w pracy zaistniała taka sytuacja, że nijak nie szło na zmianę dzieci dopatrzeć, to babcia zapłatę pieniężną za tę usługę wzięła. Minęły lata i babcia potrzebuje pomocy, ale synowa nie ma zamiaru palca przyłożyć.Wnuczki też nie interesują się babcią.Kilka dni temu miałam okazję rozmawiać z żalącą się babcią.Skarżyła się, że przytuliła kiedyś synową, prosiła o wybaczenie jeśli coś nie tak było, ale ta pozostała niewzruszona.
    Komentować tego nie chcę.
    ula z dawnodawnotemu.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo wzruszajacy post - az mam gesia skorke i lzy w oczach. Pozdrawiam cieplo

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne to opowiadanie i jak to u ciebie z przewrotnym zakończeniem. Bardzo mnie wzruszyłaś.
    Pozdrawiam serdecznie, Małgosia

    OdpowiedzUsuń
  7. No i sie poplakalam...
    Staram sie mowic moim dzieciom, ze je kocham kazdego dnia, a najlepiej kilka razy dziennie. Mezowi zreszta tez. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Prostych słów się boi, największy nawet twardziel
    proste słowa z gardła, niechcą wyjść najbardziej..."

    Po raz kolejny muszę to napisać - uwielbiam czytać Twojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawda, że zbyt rzadko mówimy bliskim, że ich kochamy, że są dla nas ważni i potrzebni. Ale dokładnie tak samo robimy w stosunku do obcych - to, że nie przepraszamy wynika może z dumy i z tego, że nie czujemy się winni i wolimy poświęcić przyjaźń lub znajomość niż przyznać się do błędu.

    Dużo za mało dziękujemy. Małe "dziękuję" może naprawdę zdziałać cuda. Ostatnio ktoś obcy poprosił mnie mailem o ocenę zakupionej rzeczy. Odpisałem po jakimś czasie (nie zawsze jestem przy komputerze) opisując wady i zalety najlepiej jak mogłem. Bardzo mnie ucieszyła zwrotna odpowiedź, z podziękowaniem za rzetelną odpowiedź. Miałem dobry humor przez cały dzień. A to tylko takie niewielkie "dziękuję". :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pięknie Pani pisze, wyruszyłam się i wczulam w Bogdana, chociaż nie znałam w dzieciństwie co to lanie. Codziennie mówimy sobie z córką jak bardzo się kochamy,z mężem już nie potrafię...

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja mama mogłaby opowiedzieć podobną historię. Bardzo rzadko wspomina swojego ojca i rodzinny dom... ale te kilka razy wystarczyło, żebyśmy zrozumiały, że przeżyła koszmar. Ja i siostra nigdy nie usłyszałyśmy od mamy "kocham Cię" ale dawała nam to odczuć na każdym kroku. Po prostu nie potrafi mówic o miłości, bo kto miał ją nauczyć? Mamy już z siostrą swoje rodziny, i uczymy się mówić naszym bliskim o naszej miłośći, uczymy tego również mamę... Już nawet czasem przechodzi jej to pzrez gardło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O braku rodzicow-pisalam. Mama była "sacrum"....zanim jeszcze poznałam Jej tragedie.
      Jednak żeby z nudów i chorej wyobraźni....kobiety złamały więź,która tak naprawdę jeszcze nie zaistniała....
      Jaką karę dla kogoś kto dla fanu/zabawy łamie prawa ludzkie-więzi...
      Opowiedzieć o kobieta wywleczonej z domu i zlinczowanej przez aktorskie córy? Taka opera śmiertelna.
      I dlatego mam być podobnie naznaczona ....chorobą? Zwaną zawłaszczniem.
      Tego uczucia-milosci- i poczucia nie mozna "nauczyć". To jest albo nie. Szacunek wyćwiczyli nazywajac grzecznością..gdzie jednak ta radość z bycia razem? Subtelności.
      Dom....albo i nie dom. Coś co wymaga Pamięci. Jeszcze raz.....zaprosili ich na tamten bal sprzed lat ....jak Celine.
      5ta z II i 2a z 4." Immortality".
      PS Tato czy .... Niektóre opowieści są celowo przkręcone. Pewnie nad rzeką...
      IZA R

      Usuń
  12. Dobrze, że dziś mówi się coraz więcej o biciu dzieci. Może jest tak w niejednym przypadku, że nim ktoś podniesie rękę to pomyśli?
    Kochał i bił? Dziwna ta miłość była, a jednak jak się okazuje była...
    Wzruszyłam się.

    (po 50)

    OdpowiedzUsuń
  13. jakoś tak w mojej rodzinie jest, ze odkąd pamiętam na zakończenie rozmowy lub spotkania mówimy sobie kocham cię. to takie naturalne.

    OdpowiedzUsuń
  14. Chciał ich wychować na porządnych ludzi, kochał, aczkolwiek, miał paskudne metody.... ważne, że mimo wszystko, syn się przekonał, że był, jest i będzie kochany - łatwiej mu wyleczyć rany pozostałe po dzieciństwie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Gratuluję, Klarka, tego testu. Świetnie Ci wyszedł.

    OdpowiedzUsuń
  16. jakoś łatwiej ludziom mówić przykre rzeczy,krytykować, niż przyznać się, że na kimś im zależy lub wyrazić podziw. Na szczęście coraz rzadziej, uczymy się okazywać te dobre uczucia

    OdpowiedzUsuń
  17. prawie wszystko to mogłabym powiedzieć o moim ojcu, prawie bo nigdy nie usłyszałam od niego słów pochwały... on już nie żyje a ja, mimo że wciąż liżę rany, to swoim dzieciom codziennie powtarzam, że je kocham... one będą umiały powtórzyć to dalej ...

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiem,ze celowo przejaskrawiłas,chociaz pewnie i tacy rodzice się zdarzają.Ludzie wstydza się czułosci,miłosci,bo wyrosli w bardzo chłodnych domach,gdzie takimi"głupotami" nikt sobie nie zawracał głowy.Podobne wzorce przekazują swoim dzieciom,nie potrafia okazywac czułości parterom.W sumie to smutne i kalekie życie.Pozdrawiam,Beta.

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak Klarko, taki teks zwłaszcza z dobrym zakończeniem to majstersztyk.
    Moi Rodzice byli małżeństwem 58 lat; Tata prawie codziennie mówił Mamie jak Ja kocha, Ona nie mówiła: prała, cerowała, gotowała i czekała do późna w nocy kiedy wróci. Nie każdy mówi, nie zawsze najważniejsze są słowa (chociaż ważne). Mówić jest łatwo, dla mnie codzienne życie ważniejsze jest od słów - takie wychowanie: "Mamine " :-) Czasem wydaje mi się, że dziś przeważają słowa..., i nie jest to tak dobre jak się niektórym wydaje.
    pozdr. JolaTy

    OdpowiedzUsuń
  20. Poszłaś w sztampę, aż mnie zęby bolą.
    Starzy ludzie się nie zmieniają, a rany przeszłości są głębokie.
    Zawiodłaś mnie dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radzę się udać do dentysty z tymi bolącymi zębami.

      To nie sztampa to życie. A życie bywa banalne.
      Starzy ludzie się nie zmieniają? Rzadko ale zdarza się. Często właśnie u kresu życia.
      A w tym wypadku nie chodzi przecież o metamorfozę złego człowieka w dobrego tylko o przerwanie blokady w okazaniu czułości i uczucia. Są ludzie, szczególnie ze starszego pokolenia, których uczono, że okazywanie uczuć jest oznaką słabości charakteru. Pozują więc na twardych i zimnych i za takich uchodzą.

      Usuń
  21. Napisałam kilka komentarzy, ale wszystko wymazałam, co będę tu modzić - piękne to

    OdpowiedzUsuń
  22. To ludzie starej daty. Szorstcy w obejściu, nie okazujący uczuć, pracowici. Dorastali w jednowymiarowym świecie, gdzie trzeba było ciężko pracować, żeby z głodu nie umrzeć. Teraz tacy ludzie, jak ojciec Bogdana wydają się potworami, dawniej to była norma.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ta miłość ojca do syna i odwrotnie taj jakoś krętymi drogami chodzi. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Przykład z ostatnich rekolekcji:
    Gdy żona zapytała męża po iluś tam latach małżeństwa: czy ją kocha?
    On bardzo zdziwiony pytaniem odparł: raz powiedziałem, a jak nie odwoływałem tzn. nic się nie zmieniło...

    OdpowiedzUsuń
  25. Smutne, ale przecież prawdziwe, nie w każdym domu jest cudnie i kochająco...... łzy mi pokapały. Biedny ten syn, biedny ten ojciec......

    OdpowiedzUsuń
  26. to jest racja, ludzie inaczej byli kiedys wychowywani twarda reka i wychowywali tez twardo, bez okazywania uczuc...
    piekne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  27. Stary człowiek nie pamięta jak bardzo starał się wychować syna pasem , nie pamięta łez dziecka, nie pamięta jego strachu przed nim...
    Nie wszystko da się zapomnieć , czas nie leczy wszystkich ran , rany na sercu krwawią najdłużej .
    Babciu nie żądaj teraz pomocy jak nigdy jej nie dałaś...

    OdpowiedzUsuń
  28. Klarko jak to jest że niemal wszyscy bohaterowie tego typu historii u Ciebie to mężczyźni. Jakoś nie pamiętam żebyś z tej perspektywy opisywała kobiety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pierwszym blogu spotykałam się z zarzutami - czemu ciągle opisujesz historie kobiet a nic nie piszesz o mężczyznach, jakby nie mieli problemów.
      Wszystkim nie dogodzę. Nie dopatruj się w tym niczego.

      Usuń

Twój komentarz