tego zdjęcia nie lubię ale Baba ze Wsi mi kazała wkleić to wkleiłam |
Są wydarzenia, których się nie zapomina, i dlatego trzeba zadbać, aby nie były byle jakie. Zawsze jednak najważniejsi są ludzie i gdybym teraz miała wybierać – wesele na 100 prawie nieznanych mi osób czy skromny ślub w malutkim kościele w otoczeniu tych, których kocham, bez wahania wybrałabym to drugie.
Moje starsze siostry miały wesela w rodzinnym domu. Za domem ustawiano podłogę do tańca, niżej namiot, w namiocie stoły i ławki. Wujek pędził bimber, część wódki była kupiona z przydziału weselnego ale co to jest na góralskie wesele? Robiło się świniobicie, wędziło kiełbasy, kto mógł ten znosił jajka, ser, śmietanę, mak – na placki. Ciocie przychodziły pomagać piec, gotować, kroić makaron, skubać kury, dziewczyny dekorowały namiot i podłogę, kroiły sałatki, ucierały masy do ciast – te przygotowania trwały tydzień.
Kapela grała, goście jedli, pili i śpiewali aż paryja jęczała, w paryi zresztą siedzieli kopoce, którzy zaproszeni nie byli ale i tak przyszli licząc, że ktoś im wyniesie butelkę wódki czy talerz placków. W stodole były przygotowane miejsca do spania i kto się bardzo zmęczył, szedł spać do stodoły, jak się wyspał to wracał na wesele. Nikt nie organizował zabaw, ktoś czasem zwracał uwagę szukającym rozrywki – tu się nie bijcie, idźcie się bić za stodołę. Starsi rozchodzili się trochę wcześniej ale młodzi tańczyli do siódmej rano.
I tak odbyło się jedno wesele, drugie, trzecie, a moje nie, bo ja sobie wybrałam miastowego chłopaka i jak mama tego miastowego zobaczyła ten dom, ten las, stodołę, i że do ślubu się będzie szło na piechotę górską ścieżką bo koniem to się tylko wozi trumnę albo obornik, i że tam wychodek jest za stodołą, no to podjęła decyzję – wesele będzie u niej!
Jak miastowi nie chcieli jechać na wieś tak i wsiowi nie chcieli jechać do miasta, skończyło się na tym, że z mojej strony było siedem osób i byłam najbardziej samotną panną młodą, do dziś pamiętam swoje zagubienie – obcy ludzie, obce miejsce, mąż heh też obcy, kościół, w którym byłam pierwszy raz w życiu, ksiądz, którego nie znałam. Był październik, trzęsłam się z zimna, miałam ściśnięte ze strachu gardło. Nie wiedziałam nawet, czy mama z tatą trafili bo ja jechałam samochodem ale moi goście tramwajem, a oni byli pierwszy raz w Krakowie i tak się łatwo mówi – wysiądziecie na piątym przystanku i tam będzie kościół. W kościele było całkiem inaczej niż u nas na weselach, jakoś tak przejmująco cicho, jakby nikogo tam nie było. U nas mimo całego szacunku i powagi słychać było dzieci (mamoooo, zobacz, jaka pienkna ciocia) albo (mamoo, chcem siku!) szepty ludzi, którzy się witali, stukot obcasów, bo ktoś zawsze się spóźnił, a tu nic, tylko jak na zwykłej mszy i jakieś szmery i szuranie.
Złożyliśmy przysięgę, msza się skończyła, wstałam z klęcznika, odwróciłam się niepewnie a tam calutki kościół zapełniony ludźmi. Bo to był październik i za chwilę miał się rozpocząć Różaniec. Kiedy opowiadałam o tym babci, której wtedy nie było, bo już nie miała sił na podróż, objęła mnie mocno i pocieszała – a ty dziecko wiesz, ilu ludzi modliło się wtedy za wasze szczęście? To co, że obcy, dla Pana Boga nikt nie jest obcy!
Tak przecisnęliśmy się między nimi do wyjścia i po ślubie. Nawet nie pamiętam, czy było składanie życzeń, pewnie było.
A mogło być zwyczajne góralskie wesele.
A "poczemu" tego zdjęcia nie lubisz Klarciu? Wprawdzie w Twych oczach na fotce można dopatrzyć się lekkiego pietra, ale i radości też:)ps. Żeś Ty urodziwa klasa babka wiedziałam nie od dziś, ale teraz widzę, że ten Twój miastowy ślubny też nie kulawka:)Dobraliście się:)
OdpowiedzUsuńi nic się nie zmienił;)
Usuńale widzisz, przynajmniej sa dwie historie o weselach... ja tez miałam w październiku, na szczęście było ciepło... podobno szczęśliwy miesiąc♥
OdpowiedzUsuńa zapomniałam- wyglądasz jak gwiazda filmowa!!!
OdpowiedzUsuńach,zdjęcie z klimatem ,piękne :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie piękne...
OdpowiedzUsuńJak aktorka wyglądasz ...
Chłopak przystojny, eee czepiasz się..
A wiesz ,że te zdjęcie i obecnie byłoby trendy?
ja mialam w tamtym roku srebrne wesele i wiem, ze najwazniejsze jest znalezc pasujaca polowe, wszystko inne nie ma znaczenia ;-)
OdpowiedzUsuńmasz rację:) ślubów można mieć pięć każdy inny
Usuńło matko, a cóż Ci się nie podoba, zdjęcie i osoby na nim piękne:)
OdpowiedzUsuńi tak jakoś w jednym kierunku patrzycie...:)
Jakoś smutno mi się zrobiło... ale co tam wesele, to tylko jedna impreza, dalsze życie ważniejsze. A na zdjęciu tylko uśmiechy macie takie ciut niepewne...
OdpowiedzUsuńbo jedno ma 19 a drugie 23 lata, to strach wielki!
UsuńKlarko ale Ty chyba szczęśliwa jesteś z tym obcym, miastowym? A wesela góralskie to nie ma równego sobie. Wiem bo na kilku byłam. I w czerwcu znowu na takie jadę. Kilka dni będzie się działo bo przecież nie po miastowemu tylko jeden :)
OdpowiedzUsuńtak, jestem szczęśliwa
UsuńJuż Ci mówiłam, ale powtórzę -Sołtys twierdzi,że wyglądasz jak Jarocka:) -a zerknął tylko, bo szybko pokazałam mu coś innego:)))
OdpowiedzUsuńA prawda to - nie zabawa najważniejsza, ale całe życie;)Pomyślności!
A ja się przyłączam do Twoich wniosków i gdybym jeszcze raz mogła, to byłoby inaczej. Z tym samym, ale w innym kościele, w innym miejscu, z większym baczeniem na siebie, a nie tylko na innych. Nie lubię tego wspomnienia, a miało być niby takie piękne.
OdpowiedzUsuńI ja na zdjęciu wyglądam jak spłoszona sarenka;-)
Pozdrawiam;-)
Klarka super zdjęcie! I zazdroszczę, że wciąż jesteście szczęśliwi. (to zdrowa zazdrość, nie zawiść) Mnie się nie udało. Dwa razy... Ale podobno do trzech razy sztuka :)
OdpowiedzUsuńByłam na góralskim weselisku, było SUPER! W życiu tak dobrze się nie bawiłam jak w górach! Gary (Gdańszczanin) to góral spod samiutkich Tater. Tam go poznałam. Żeby było zabawniej to bałam się Górali. Bo to tacy twardzi ludzie. Bałam się, że powiem coś głupiego (a niewyparzony języczek to ja mam) i mi przyleją (ciupaską między łocy). I się grubo pomyliłam. Ze świecą w Poznaniu szukać większych gentlemanów niż tam poznałam.
Gdybym miała wybór czy wyprawiać wesele w mieście, czy na wsi w górach, to w ogóle bym się nie zastanawiała. Oczywiście, że w górach.
Obydwoje piekni jestescie! Swietna fotografia.. Z weselami, a wlasciwie slubami roznie bywa..ja mialam cywilny, uroczysty w Polsce a koscielny, szalony na Sri Lance- i zeby smieszniej bylo- obydwoje bylismy w dzinsach i podkoszulkach, z nieznajomymi swiadkami za plecami:-)))Jakbym mogla cofnac czas, to wybralabym oczywiscie Polske i gory:-)
OdpowiedzUsuńNie kazała! Gorąco zachęcała, bo piękne!
OdpowiedzUsuńA najlepiej POWIĘKSZYĆ! Bo w miniaturce to umykają szczegóły, a jak dostałam mailem duże, to dopiero się przypatrzyłam i zachwyciłam.
Tak z perspektywy czasu - gdybys miała drugi raz wychodzić za mąż - uparłabyś się jednak na wsi, wśród swoich? Zmieniłabyś coś?
Bo tak to zwykle bywa - najważniejszy dzień, a decydują inni, czasem całkiem wbrew woli...
Pięknie Czarrr:))))
OdpowiedzUsuńZdjecie piękne;)
OdpowiedzUsuńU nas na tych co przychodzili nie zaproszeni mówiło się że przyszli "za szewca" a jak coś dostali to ze dostawali "kołocza"(albo kołacza)- nie wiem czemu ale tak
A ja teraz to bym zrobiła tak jak sama chcę, a tak to musiałam brać to co dawali, rodzice znaczy. Młodzi, głupi, na studiach jeszcze, ech... Jedyne czego żałuję to tej sukienki wymarzonej która wisiała w butiku a na którą nie było mnie stać.
OdpowiedzUsuńA na moim ślubie śpiewały dwa chóry. Jak "ryknęły" to moja Renatka ołtarza z poza łez nie widziała a i mnie się łza w oku zakręciła. Bo my oboje śpiewaliśmy w chórach !!!
OdpowiedzUsuńświetne zdjęcie)))
OdpowiedzUsuńpoza tym dużo bym dała za takie góralskie wesele, z wygódką za domem)) ze spaniem w stodole) choć bym musiała być już nawalona, bo pajonki i myszy ;-)
A mnie sie to zdjecie bardzo podoba! Slicznie Pani wyszla! My wzielismy skromniutki slub cywilny w grudniu (ziiiiimno...), bylo raptem 20 osob. To bylo ponad 4 lata temu a teraz planujemy koscielny latem. I znow, chcemy zaprosic tylko bliska rodzine, wiec bedzie gora 50 osob i to razem z dziecmi. Za to slub bedzie w Zakopanem i ma nam przygrywac goralska kapela, wiec moze sie dziac! :) A w ogole moj maz jest z Zakopanego i jak sie zareczylismy to moja mama tylko jeknela: "dziecko, ale gorale to tylko pija i zony bija!". :) Na szczescie szybko sie okazalo, ze nie wszyscy... ;)
OdpowiedzUsuńAgata
osz kurcze - strasznie przygnebiajace - co za wredna tesciowka - przeciez wiadomo ze slub i wesele to tam gdzie panna mloda... u mnie tez nie bylo wesolo bo kilka miesiecy przed slubem zmarl moj dziadek i babcia meza a wiadomo jak jest - wszystko dopiete na ostatni guzik i oplacone rok wczesniej terminy zabukowane na 2 lata do przodu - wiec ostatecznie podjelismy decyzje ze nic nie zmianiamy za to goscie z rodziny mieli wymowke - moze brzydko to zabrzmi z mojej strony o tej wymowce ale tak to oczuwam i mam zal szczegolnie do rodziny meza bo rodizne ma liczna a nie pojawil sie prawie nikt - babcia meza umarla w wieku lat 98 wiec umowmy sie nie byl to jakies zaskoczenie i trauma - dotego juz po smierci babci miesiac przed naszym weselem byly zlote gody jednej z ciotek i przeleciela nawet cala rodzina meza z zaoceanu ale do nas nie mogli bo zaloba... - ostatecznie zaprosilismy w to miejsce znajomych blizszych i dalszym i byla TAKA impreza (!)
OdpowiedzUsuńNam udzielał ślubu mój kolega z L.O. i wszyscy z "klasy" na zjeżdzie stwierdzili,że ślub mam nieważny,bo co to za ksiądz,jak z całej klasy najczęściej chodził na wagary:))Natomiast ja uważam ,że dał mi ślub szczęśliwą rękę,bo w przyszłym roku 35lat i sprawa zasadnicza-nie wziął zapłaty:))Zdjęcie jest ekstra,ale żeby wychodzić za mąż mając 18lat? to ja byłabym już prababcią-ociągałam się -to mam.Pozdrawiam.maria I
OdpowiedzUsuńJa miałam małe wesele na ok.40 osób najbliższa rodzina i przyjaciele i było super. Bałam się, że takie grono szybko się rozejdzie, a tańcowaliśmy do 6 rano! To już 12 szcześliwych lat, bo liczy się to co jest po :) Zdjęcie super! Mam zdjęcie ślubne swojej babci, które już ma ponad 80 lat i dalej jest piękne. Pozdrawiam Sylwana
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że nadal jesteście razem! :)
OdpowiedzUsuńI to jak sądzę, całkiem szczęśliwi...
Ja miałam wielkie wesele z ludźmi, których na co dzień nie widuję i nie widziałam przez kolejne lata.
Ech, akurat ten mój ślub wspominam dość smutno...
Jaka urocza z Was para! No i okazuje się, że nie jest takie ważne gdzie i jak bierzesz ślub, jeno z kim. Fakt, że zaślubiny Wasze zupełnie niesztampowe. Cóż, moje także, ale najważniejsze, że związek trwały. Z dużą przyjemnością poczytałam Twój post, Klarko! Lekkie masz to pióro, kilka wyrazów i malujesz cały obraz. Pozdrawiam wiosennie - Jojak
OdpowiedzUsuńAle się wzruszyłam...I fotka jest piękna:)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńkorek.
Super fotka
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcie, cudowne Wasze spojrzenia w kierunku wspólnej przyszłości :-)
OdpowiedzUsuń