środa, 17 sierpnia 2011

aronia, czyli po co mi to

Podobno sok z aronii obniża ciśnienie? Nie wiem jak komu, mnie na pewno podnosi tak samo jak Artur albo spamerzy, o Artku i spamerach było nieraz to teraz napiszę o aronii. (Niejedna róża w bukiecie, niejeden Artur na świecie, nie dobierać sobie do głowy!)
Rośnie tego trzy krzaki i tak – w śliwkach jest pełno robaków, w gruszkach jest pełno os a aronia dorodna jak z obrazka, nic jej nie tyka, nawet kret tam nie ryje dziur i nawet koty się tam nie gonią! Ze śliwek robiłam dżemy wczoraj, normalnie, otrzepałam, pozbierałam, wypestkowałam, usmażyłam i gotowe. Z gruszek tez lubię przetwory, robię takie połówki gruszek w waniliowym syropie, zimą to się zjada jak rarytas. Aronia nadaje się na dżem i sok, dżem jest taki sobie, mam pełno innych owoców, ale sok, muszę przyznać, jest najlepszy. Trzyma się bez pasteryzowania, ma piękny kolor, smak i zapach. Dodaję do gotowania wiśniowe liście i smak jest wiśniowy. No to na co narzekam?
Właśnie, kolor. Należy ubrać rękawiczki i to grube, bo jak nie to ręce po 10 minutach zrywania owoców wyglądają jak dłonie trupa, który leżał miesiąc nieżywy w wodzie. No dobra, nie wiem, jak wygląda taki trup ale wyobraziłam sobie patrząc na swoje dłonie i paznokcie, bo mi właśnie rękawiczka pękła i mi się nie chciało wracać do domu. Sino-granatowe obwódki pod paznokciami zostaną jeszcze z tydzień chyba, że się wyszoruje do kości kwaskiem cytrynowym, acze, domestosem, zajzajerem i płynem  do kąpieli „10 sekund i zmieniasz karnację”. Nie żebym była rasistką, ale to płyn dla tych, którzy pragną się wybielić. Acha, i nie ma takiego środka, teraz to wymyśliłam bo mam atak grafomanii.
Zrywa się aronię błyskawicznie, bo w pobliżu rośnie grusza a na niej pełno nadgniłych owoców a w każdym siedzi stado os, jak się nudzą to latają dookoła i się bawią w „na kogo wypadnie tego żądlimy”. Potem wystarczy owoce umyć, zważyć i przesypać do garnka a potem to jest właśnie to co doprowadza mnie do szału najbardziej. Trzeba je trochę zgnieść, ja to robię tłuczkiem do ziemniaków i to jest pierwszy etap, jak się zachowa ostrożność to strzaska się sokiem trochę ręce i twarz i  tak metr powierzchni wokół garnka. Można postawić i gotować a naczynia i siebie tak z grubsza umyć. Acha, jak się gniecie to trzeba mieć zamkniętą gębę bo jak strzaska zęby to już żadne wybielanie nie pomoże!
To się gotuje, to się myje, to się szykuje buteleczki. Ugotowało się elegancko, to trzeba brać cedzak i odcedzić sok od owoców. Przy okazji strzaska się kuchenka, płytki za kuchenką, zlewozmywak, nowa spódnica i bluzeczka od Klaudii. Trzeba uważać bo to gorące a nie patrzeć, że brudzi! Potem jeszcze dodaje się cukier i znów się gotuje, a potem to już pikuś, lejek i chochelka i do butelek! Należy dodać, że sok z cukrem plami jakoś bardziej, jeśli to możliwe. Kawy nie trzeba pić bo jak się widzi taką kuchnię to się ciśnienie samo podniesie.
Druga zaleta soku z aronii – kuchnia lśni, bo do jej wysprzątania trzeba użyć tych wszystkich specyfików, o których już pisałam.
Wyglądam jak ofiara przemocy z tymi sinymi do łokci rękami!
Gdyby komuś ze wsi odbiło i chciał robić jaki dżem albo inny sok to niech przyjdzie, jest do oberwania cały krzak.

44 komentarze:

  1. A to już wiem dlaczego nie przetwarzam :)) A ciemne obwódki (i nie tylko) funduje sobie bejcując to i owo oczywiście bez rękawic. Też trzyma się kilka dni :)) Ściskam.
    PS A buty super!

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ masz samozaparcie... ja bym już przy zrywaniu odpadła....
    moja mama robi to chyba w takim garnku do soków...

    OdpowiedzUsuń
  3. A moja babcia robi z tego nalewkę. Palce i kieliszki lizać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiałam się po pachy i wiem co mnie czeka w tym lub następnym tygodniu. Tyle tylko, że ja jeszcze zapłacę za tę przyjemność, tzn najpierw kupię owoce aronii, a potem Klarko wezmę z Ciebie przykład, jeśli chodzi o wygląd i otaczającej mnie okolicy.:-)

    po 50

    OdpowiedzUsuń
  5. Z aronii wychodzi pyszny dżem jak się doda jabłek i gruszek. Na kilo aronii daje się pół kilo jabłek i pół kilo gruszek. Cukru ile kto chce. Można dodać 5 goździków i szczyptę cynamonu jak ktoś lubi. Ja dałam tylko goździki. Gniotłam w glębokim garnku po trochu, więc obyło się bez zadnych ofiar. Ale aronię trzeba przemrozić w zamrażarce przez dobę. Wtedy tak nie pryska i traci trochę goryczy. Dżem jak dla mnie pycha. Leciutko cierpkawy i nie za słodki. Z małą ilością cukru nadaje się świetnie do wędlin i mięs pieczonych. Także do drobiu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Nienawidzę aronii ani zrywać ani jeść !

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie w domu przy każdym spotkaniu w domu jest kłótnia, czy aronia obniża, czy podnosi (nie w ten sposób, raczej naturalnie:)) ciśnienie. Mama raczej robi tylko nalewkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. A mnie zainteresowały te gruszki w sosie waniliowym :-). Dostałam skrzyneczkę gruszek i główkuję co by tu z nimi. Mogłabym prosić o przepis? Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaplątana - obieram gruszki i wkładam je do zakwaszonej wody.Biorę na 1 l wody 1/2 kg cukru, laskę wanilii albo cukier wanilinowy, parę goździków i to zagotowuję. Obrane gruszki cedzakową łyżką przekładam do gotującego się syropu i gotuję pomalusieńku, aż będą szkliste. Wtedy wyciągam je i wkładam do wyparzonych w piekarniku słoików, muszą być gorące, i zalewam tym syropem do pełna, słoik zakręcam i odwracam do góry kopytami i gotowe, nie pasteryzuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. Antygona - dziękuję, spróbuję:)

    OdpowiedzUsuń
  11. po 50 - a nie jesteś przypadkiem z Krakowa? To bym Ci urwała i przywiozła!

    OdpowiedzUsuń
  12. Mira - to podziwiam, bo ja chemii to się nie tykam, od razu mnie dusi:(

    OdpowiedzUsuń
  13. Klarko, bardzo dziękuję za przepis. Jutro zasłoikuję gruszki :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mąż robi nalewkę z aronii, zrywa sam, przemraża, ale całe to gotowanie, przecedzanie, mieszanie na mojej głowie, a mąż gotową nalewkę do buteleczek;-)))
    Przepis na gruszki chętnie wykorzystam:D

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja też mam na działce aronię i przez kilka lat babrałam się podobnie jak Ty robiąc dżemy - upraszczałam sobie to rozgniatanie aronii - nie gniotłam tłuczkiem, ale mikserem kuchennym, a dokładnie obrotową końcówką z nożami, też pryska ale da się wytrzymać ;-) do gotowania dodawałam cukier żelujący. W zimie takie smarowidło świetnie smakuje z pieczywem i białym serkiem twarogowym:)
    W ubiegłym roku w przetwórstwie aronii poszłam na skróty - umyłam owoce, rozłożyłam płasko na tackach, żeby wyschły, przesypałam do małych woreczków foliowych i zamroziłam. Wyszło idealnie, zamrożona aronia wyglądała jak koraliki. W zimie takie owoce (po rozmrożeniu) dodawałam do musli z jogurtem. Pyszne!
    Ale się rozpisałam ... pozdrawiam serdecznie, Małgosia

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja pamiętam, jak - będąc szesnastoletnim podlotkiem - spałam z koleżanką w namiocie. Wtedy atrakcją było dla nas to, żeby napić się jakiegoś alkoholu (bo, możesz wierzyć Klarko, albo i nie, ale wtedy to nam dawało takie poczucie dorosłości i samodzielności i tego wszystkiego, co teraz mamy i się zastanawiamy czasem - po co nam to). Koleżanka miała w domu w piwnicy różnej maści wina, w tym z aronii właśnie - pyszne!

    OdpowiedzUsuń
  17. O rany!!! U mnie na działce trzy krzaki czekają, a ja taka nieświadoma konsekwencji :))) zwłaszcza ta bluzka mnie rozbroiła :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Klarko,
    Podziwiam samozaparcie! Uwielbiam marmoladę niesłodzoną z aronii, ale robić tego wszystkiego bym nie mogła.
    No chyba, że zamiast kawy na ciśnienie, ale moje raczej trzeba podwyższać, bo mam niskie z natury!
    Pozdrowienia :))

    OdpowiedzUsuń
  19. no to skoro masz aronię to mogę Ci już podnosić ciśnienie codziennie :] Jeżeli ktoś jest niskociśnieniowcem to się polecam, działam lepiej niż tabletka :D

    OdpowiedzUsuń
  20. a ja nawet nie wiem co to aronia;)gruszki i sliwki znam dobrze!
    anna-conda

    OdpowiedzUsuń
  21. Małgosia - u nas już się przyzwyczailismy pić zimą wieczorem herbatę z tym sokiem, a pomysł z mrożeniem miałaś znakomity

    OdpowiedzUsuń
  22. do wszystkich, którzy mi sugerują produkcję nalewki - no dobrze, zrobię, a jak wyjdzie i dojrzeje, nie wiem jeszcze ile to trwa, to ogłoszę jakiś konkursik!

    OdpowiedzUsuń
  23. A ja nigdy aronii nie miałem okazji spróbować, nawet nie wiem jak smakuje. ;(

    OdpowiedzUsuń
  24. Klarko - Mazowszanka ci ja, z samego Mazowsza. :-) Komentarz, który napisałam wyżej był trochę chyba 'nie s polska'.

    po 50

    OdpowiedzUsuń
  25. aronia za cierpka dla mnie, gruszek w wanilii też nie jadłem, a próbowałaś Klarko zanurzyć taką gruszkę w zalewie octowej, jak wyszperam przepis? to Ci wyślę :)
    PS macie Wy tutaj pojęcie, że maliny jeszcze są na krzakach, mamka moja przytachała wczoraj pełną misę, teraz soki się warzą :)
    lipton_R

    OdpowiedzUsuń
  26. A jaki masz pomysł na maliny, poza sokiem idealnym w okresie zimowo-grypowym?

    OdpowiedzUsuń
  27. Też mam trochę aronii. Bardzo dobra jest w połączeniu z jabłkiem jako dżem. No i oczywiście nalewka aroniowa :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Meggie Muszka - zrobilam ze cztery słoiczki dżemu, a dawniej jak miałam zamrażarkę (teraz też mam ale nie używam jej bo po co) to zamrażałam i czasem dodawałam takie zmrożone maliny do drinka! Do placka z galaretką też, ale do czystej wódki zamiast lodu to oj, było dobre!

    OdpowiedzUsuń
  29. lipton dzięki - nie chcę bo..a co Ci będę tłumaczyć długo, najkrócej - a kto to wszystko zje?!

    OdpowiedzUsuń
  30. lukasztu same owoce smakują jak dębowe drewno, ble;)i nie pytaj, skąd wiem, jak smakuje dąb.

    OdpowiedzUsuń
  31. shinju a ja szukam amatora żeby sobie zebrał resztę tych owoców bo się czuję jak przetwórnia;)

    OdpowiedzUsuń
  32. po50 - no to szkoda, bo już miałam wizję, jak jadę do Ciebie z wiaderkiem owoców;)

    OdpowiedzUsuń
  33. anna-conda a ja do 20 roku życia nie znałam smaku banana a prawdziwego ananasa nie z syropu jadłam pierwszy raz chyba koło czterdziestki!A aronia to nic smacznego na surowo.

    OdpowiedzUsuń
  34. Przekonałaś mnie tą wódką. Ciast nie piekę, bo mam nieszczelny piekarnik a na dżem chyba się skuszę:-)

    OdpowiedzUsuń
  35. fajne te Twoje opis zmagan kuchennych-bardzo je lubie

    OdpowiedzUsuń
  36. O nic nie pytam Klarko. ;))

    OdpowiedzUsuń
  37. ale ja pytam Klarko - skąd wiesz jak smakuje dąb? Hehe domyślam się, że to z młodzieńczych szaleństw wszelakich :)
    jeanette

    OdpowiedzUsuń
  38. jeanette - wódka dębowa ma w srodku takie wiórki ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. ile trzeba się naharować by być cała od aroni a pomarańczowe uda(cellulit) gratis. jak jakiś konkurs to ja się piszę :x

    OdpowiedzUsuń
  40. Równiez mam na działce aronię i od trzech dni sie z nia zmagam w kuchni.
    Nie jest az tak źle ...troszkę farbuje ale wszystko można spokojnie doczyścić :)
    Zrobiłam sporo soku wg różnych przepisów np. z przyprawami korzennymi, z sokiem z cytryny, z malinami itd.
    Oprócz soków dżemy i konfitury....no i nalewki - one już sa dobre :)
    - nalewki robię na spirytusie. Dziś robiłam z miodem( zamiast cukru) myślę ze wyjdzie super .
    Roboty z aronią jest mnóstwo ale uważam ze warto bo zimą jak znalazł,a w sklepie takich pyszności nie znajdę :D
    Pozdrawiam :)
    Grażynka

    OdpowiedzUsuń
  41. Uwielbiam to cudowne, "wisielcze" poczucie humoru. A prawie chciałam zrobić coś z aronii. Nie, dziękuję; z propozycji sprzątania kuchni nie skorzystam raczej:-).

    OdpowiedzUsuń
  42. Ręce po aronii najprościej umyć środkiem do czyszczenia felg samochodowych za kilkanaście zł dostępnym w każdym sklepie motoryzacyjnym, Castoramie itp. Kilka sekund mycia i po spłukaniu wodą kolor znika całkowicie. Sam to odkryłem przypadkiem próbując różnych specyfików.

    OdpowiedzUsuń
  43. No cóż,ja właśnie zrywam aronię i zastanawiam się jak jutro będę obsługiwać klientów w Biedronce 😁 🤣

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz