Krysia wałkowała ciasto na pierwsze w tym roku pierogi z truskawkami a Rysiek stał z koszulą w ręku i zastanawiał się, czy prasować czy zignorować te niewielkie zagniecenia, których prawie nie było widać, kiedy przyszła ciotka Lucyna.
Ciotka Lucyna była kuzynką mamy Krysi, mieszkała na drugim końcu miasta i odwiedzała ich dość rzadko, więc musiało się coś stać. Weszła do kuchni, usiadła na stołku i powiedziała do Krysi wskazując na ciasto – szklanką wycinaj to będą równe. Krysia się tylko uśmiechnęła i dalej cięła paski ciasta na dość koślawe kwadraty.
Rysiek zrobił cioci herbaty i już chciał się wycofać w bezpieczne miejsce czyli przed telewizor do pokoju, gdy usłyszał:
- Rysiu, ja do ciebie przyszłam.
Bo ty jesteś taki porządny chłop i już tyle lat robisz w jednej robocie to może byś załatwił tam u siebie robotę dla mojego Waldeczka? Bo on się stara ale z żadną pracą mu nie wychodzi, on po maturze i na komputerach się zna to mógłby pracować w biurze, do fizycznej się nie nadaje bo jest taki delikatny, ale teraz to ludzie jak te wilki, jeden drugiego by w łyżce wody utopił i co się dziecko ochodzi po tych urzędach, po tych biurach, to się do czegoś zawsze doczepiają i go nigdzie nie chcą. A to, że nie ma stażu, a jak ma mieć staż jak go nie przyjmą? A że z obsługi komputera to tylko gry i Internet a innych programów nie zna. A teraz, wyobraźcie sobie, dziecko się wystarało o pracę rachmistrza to go bandyci pobili. Żeby to jeszcze raz, gdzie tam, co przyszedł to pobity, pewnie to inni rachmistrze z zazdrości, że Waldeczkowi przypadł taki dobry rejon. Biedne dziecko jakie honorowe, nawet na policji nie był skargi nie składał a raz to przyszedł taki chory, z taką biegunką straszną, jakaś baba chciała go otruć. Ledwie go podleczyłam kleikami z ryżu i marchewki to jak poszedł to przyprowadził do domu jakąś wywłokę, macie pojęcie?
Starsza od niego z dziesięć lat, wyfarbowana na blond, jak się uwiesiła na nim to myślałam, że go zadusi, nic tylko się zamykali w jego pokoju nawet jeść nie wychodzili, Waldeczek przychodził do kuchni, nakładał na talerze i szedł z powrotem. Zwracałam jej uwagę, żeby się tak nie śmiała głośno bo mój synuś musi się wyspać ale co tam takiej powiesz, udaje, że nie wie o co chodzi. Wreszcie wygoniłam ją, to mój dom, mój syn i ja tu rządzę póki patrzę, jak umrę to sobie będzie mógł sprowadzać kogo będzie chciał a teraz fora ze dwora!
Jak poszła, z płaczem, to Waldek też poszedł i już go miałam szukać przez policję bo go długo nie było, ale wrócił, choć się do mnie nie odzywa, do tej pracy też już nie szedł, to nawet dobrze bo może znów by go kto pobił, to takie niebezpieczne, powinni mu dać obstawę, policję albo straż miejską!
Krysia nałożyła na talerz pierogi, polała śmietaną i podsunęła ciotce. Lucyna sięgnęła po cukierniczkę, posypała pierogi cukrem i zaczęła jeść, za to Ryśkowi jeść odechciało się całkiem.
Waldek to powinien sobie załatwić robotę za granicą, najlepiej w Ameryce! – palnął, a ciotka zakrztusiła się pierogiem i nie wiadomo było, czy płacze na samą myśl, że mogłaby zostać sama czy z powodu solidnego klepnięcia w plecy.
Gratuluję pomysłu na powiązanie opowiadań o Rysiu i Waldusiu :-)))
OdpowiedzUsuńO mój Boże, to oni są rodziną?! :D
OdpowiedzUsuńNo niezły zaskok, niezły! :D
A hahah, jak zwykle nie tzreba więcej komentarza :D
OdpowiedzUsuńUrywasz mi zawsze fragmeny opowiadania w takim miejscu, ze...
OdpowiedzUsuńDobre, czekam na dokladke:)
Jeszcze nie ma doświadczenia w spacerze na szpilkach i teczuszką. Polecam, bezcenne.
OdpowiedzUsuńZagniecenia ignorować, przed wciągnięciem (koszuli, nie pierogów;) poprawka będzie jak nic.
Pewnie dobrze zarabia....tata? Albo współpracuje ze służbami, co to rodzina może być zagrożona w wyniku i trzeba chronić?A może jeśli nie koronny (klejnot :) haha) to chociaż świadek? Jakiegoś przekrętu?
Ameryka to ...raj. Dla niezbyt wymagających.
PS Głupi pomysł to nie jest:) I ciocia schudnie. Zamiast Rysia.
Fajne perypetie ma ta rodzinka:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej...
Ja na początek ucieszyłam się że Krysia z Rysiem wrócili do łask, a tu proszę i Waldeczek się pojawia i cała reszta, pełnia szczęścia, rodzinka w komplecie ;) Super!!! :)
OdpowiedzUsuńMmmm pierogi z truskawkami. ;D
OdpowiedzUsuńi tak ugotowalas ze zmienie powiedzenie dwa pierogi w jednym garku i to na jednym gazie :) mowilem juz 'dzis tez cie kocham' :)? Gotuj nastepne pirogi... Te mi smakowaly najadlem sie jak nigdy :)
OdpowiedzUsuńznowum sie rozgadal, wygon mie kociubo ;)
lipton
Zaplątana - dzięki, wiedziałam, że jeszcze tym razem uda mi się zaskoczyć czytelników;)
OdpowiedzUsuńKasia właśnie, jakby tak pomyśleć, to w każdej rodzinie trafi się Waldemar czy inny Rysiu
OdpowiedzUsuńCasablanca to tak - ciotka sie nie udławiła ale sie tak oburzyła, że nie zjadła już nawet kawałka pieroga tylko zapowiedziała, że jej noga więcej u Rysiów nie postanie, trzasnęła drzwiami ..albo dobra, napiszę o tym w innym miejscu bo jak ona leciała z tych schodów, i jak ją ratownik zbierał, i co ona wyczyniała w szpitalu..
OdpowiedzUsuńPiękny obrazek nadopiekuńczej Mamusi, która uczyniła Waldusia kaleką życiowym. Do Ameryki też z nim powinna pojechać. Pracując jako "klininglejdi" w serwisie zarobiłaby na siebie i na synka.
OdpowiedzUsuńCzekam na gwiazdeczki polecające - jeśli przeniesiesz ten tekst do Onet.blog przed Dniem Matki. Byłaby dyskusja co się zowie.
Pozdrawiam wnikliwą obserwatorkę życia
Nie ma co się dziwić Waldusiowi, skoro ma taka mamusię;/ No, rodziny się nie wybiera,gratuluje pomysłu powiązania wątków;)
OdpowiedzUsuńOj, Waldi chyba w tej Ameryce sobie nie poradzi:(
OdpowiedzUsuńA jak u niego z angielskim? ;-)
nie no ja muszę wiedzieć co ciotka wyczyniała w szpitalu, coś sobie wyobrażam, ale znając Ciebie Klarko to me wyobrażenie to mały pikuś :)
OdpowiedzUsuńjeanette
o jejku Waldus powrocil! i to jako rodzina Rysia i Krysi!! pelnia szczescia :D
OdpowiedzUsuń