Dostałam dziś wieczorem list z prośbą o pomoc od czytelniczki, wklejam go w całości.
Mam do opisania historię o maleńkim kotku i potworze.Jestem studentką, pochodzę z Wrocławia i tu też się uczę. Razem z koleżanką w poniedziałek po południu pojechałam do jej studenckiego mieszkania dokończyć pewien projekt do szkoły. Od progu przywitał mnie jej 6-cio miesięczny kocurek, biegający w te i z powrotem od drzwi do jej pokoju. Kiedy tam weszłyśmy, usłyszałyśmy przeraźliwy płacz kociego dziecka, dochodzący gdzieś z placu między blokami. Koleżanka powiedziała, że może to kocięta, które rano znalazła przy śmietniku w kartonie, a które zabrała do domu jedna z jej Sąsiadek. Ale nie... Do pokoju weszła współlokatorka Agaty, mówiąc nam, że rano kiedy biegła na uczelnie widziała jakąś dziewczynę zostawiającą na podwórku kota, ale nie miała czasu pójść tego sprawdzić. Prędko podjęłam decyzję- idziemy szukać kota! Na dworze skwar, około 27 stopni, pełne słońce na tym podwórku. Podeszłyśmy we cztery do krzaków, z których było słychać płacz kociaka, otoczyłyśmy to miejsce żeby nie uciekł. I znalazł się! Maleńki, szary kocurek.
I tu przejdę do potwora. Z okna nad nami wyglądała pewna pani. I powiedziała coś takiego- " A to moja córka rano tego kota tam zostawiła. Ale on na pewno zdechnie, bo nic nie je i nie pije." Przypominam- kot zostawiony o 7 rano, znalazłyśmy go ok. 15, CALUTKI dzień płakał tam, i CALUTKI dzień ta kobieta wyglądała z okna i tego słuchała. Zabrakło nam słów... Zabrałyśmy maleństwo i poszłyśmy do mieszkania.
Po wielkości doszłam do wniosku, że ma około 3-4 tygodnie, jednak zdziwiło mnie pełne uzębienie. Dałyśmy mu strzykawką do pyszczka troszkę podgrzanego delikatnie mleka, przetarłam mu zaropiałe oczka i nosek i podjęłyśmy z Agatą decyzję- jedziemy do schroniska. Kota zawiniętego w kuchenną ściereczkę wiozłam na kolanach, płakał, uspokajał się tylko na chwile kiedy dawałam mu więcej mleka. W schronisku powiedziano nam, że mały u nich zdechnie, bo nie mają żadnych kociąt, nikt się nim nie zajmie na tyle żeby wyzdrowiał...
Weterynarz kotka obejrzał, dał mu pastę na robaki, popryskał płynem na pchły, dostał w zastrzyku antybiotyki i witaminy, zakropione miał oczka. I powiedziano nam, że jeśli weźmiemy go chociaż na tydzień- półtora, i mały wydobrzeje, możemy go odwieźć do schroniska, pewnie się ktoś dla niego znajdzie. Okazało się też, że ma 8 tygodni, tyle tylko, że musiał być bardzo niedożywiony. Agata podjęła decyzję, że kotem się zajmą przez czas jego dochodzenia do zdrowia, dostałyśmy kropelki do oczu i wet orzekł, że jeśli kot dożyje dnia dzisiejszego, zacznie jeść i pic, to mamy się u niego zjawić w czwartek na kontrol.
Z roztrzęsionym kociakiem wróciłyśmy. Nie chciał jeść, dostał tylko pic. I nadałyśmy mu imię- Jaś Wędrownik.
Dziś Jasiu już nieśmiało podjada Felicjanowi (kotu Agaty) z miski, bardzo dużo pije, trochę próbuje broić, dużo śpi, głównie na rękach wielkich, 20paro letnich chłopaków :), oczka ma lepsze, nie ma zaczerwienionej już trzeciej powieki, sam się wylizuje, tylko bardzo boi się ciemności i samotności...
I tutaj moja prośba. Nie chcemy go oddawać do schroniska, ale ja nie mogę wziąć do domu czwartego kota (dwa wzięte z ulicy, plus jeszcze dwa psy w domu), a mimo że szukamy wszędzie gdzie się da nowego domu dla niego- wiadomo, jest ciężko, bo kot jest chory. Szukamy kogoś z Wrocławia i okolic, kto chciałby nam pomóc w otoczeniu Jasia miłością i bezpieczeństwem. Jedni ludzie już go skrzywdzili, my staramy się pomóc z całych sił, ale nie może z nami zostać. Byc może jakaś mała wzmianka na jednym z Twoich Klarko blogów by pomogła?
Pozdrawiamy,
Agata i Felicjan oraz Basia i cała kociarnia domowa
Brawo dla Agaty! Wyprowadzic takiego malucha z takiego stanu do wielka rzecz. Bo oprocz tego ze zaglodzony i zaniedbany to jeszcze chory. Jestem pewna ze jakies miejsce dla niego sie znajdzie. ja jestem niestety za daleko :(
OdpowiedzUsuńBarbara
Może Yazmin? Lubię to ostre brzmienie- niczym hard rock.
OdpowiedzUsuńNie? Yzamin Bleeth nie chce kota? Przykro mi.
MOże Yessica Simpson? Nie ma czasu - lata zbyt często na występy.
Przykro mi dziewczynki. Chciałabym, ale niestety....
Niestety wziąć kotka już nie mogę, ale może potrzebna Wam pomoc w postaci dobrej karmy dla malucha? Jestem z Wrocławia, mogłabym w ten sposób choć pomóc kociaczkowi jeśli u Was zostaje. Proszę o kontakt bamiku@gmail.com
OdpowiedzUsuńOjejku ja bym kociaka wzięła gdybym miała możliwość ale nie mogę... Boże uwielbiam koty i jestem kociara w sama posiadać nie mogę... :(
OdpowiedzUsuńJak mi przykro, że pomóc nie mogę...
Pozdrawiam ;**
Szacun dla Agaty!!! :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że w moim mieście są takie osoby, jak ona... :)
Powodzenia, mały kotku!
Przekaż Klarko nasze ciepłe słowa dla Agaty. A tą wredną babę i jej córunię jeszcze pokręci, bo życie się wraca!! Szkoda tylko że mieszkam tak daleko :/ chociaż znając życie mama by sie na kota nie zgodziła
OdpowiedzUsuńjeanette
Szczęście miał ten mały kotek, że spotkały go takie wrażliwe Dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńJak fajnie wiedzieć,że dobre rzeczy też się zdarzają!Cieszę się,że są takie dziewczyny.Mam nadzieję,że znajdzie się ktoś, kto zaopiekuje się kociakiem.
OdpowiedzUsuńKlarko, masz namiary na kotka, wkleję historię na facebooka, na kocim forum - czy mogę dać linka do Twojego bloga ?
OdpowiedzUsuńKlarko, podaj mi na maila kontakt do Ciebie, albo tej osoby która ma kotka. Jest mozliwość, że bedzie pomoc!
OdpowiedzUsuńMój mail : gosia_stevens@hotmail.com
Wszystkich zainteresowanych historią Jasia i pomocą mu, proszę o pisanie na mojego maila bmikorska@gmail.com
OdpowiedzUsuńEwentualnemu przyszłemu właścicielowi Jaśka chętnie podeślę zdjęcia, informacje o stanie zdrowia (jutro jedziemy drugi raz do weta), jakiś kontakt telefoniczny.
Pozdrawiam, Basia
PS- i fajnie, że tyle osób się odezwało, może wreszcie znajdziemy mu domek :)
Basiu, masz maila od cudownej kobiety, Eli! Potęga internetu jest nieziemska! Parę minut po wklejeniu wiadomości na fejsbuka, miałam odzew.
OdpowiedzUsuńWidziałam, widziałam :) odpowiadała będę jutro wieczorem, kiedy znany mi będzie dokładny stan zdrowia malucha, termin kiedy będzie można go oddac, no i odpowiedź od babci Agaty czy czasem nie chciałaby go przygarnąc.
OdpowiedzUsuńW każdym razie- uważam, że historia pokazuje, jak bardzo ludzie potrafią byc okrutni... I niesamowicie pocieszające jest to, że tak wiele osób chce pomóc :)
Basia
Oby się udało koteczkowi !
OdpowiedzUsuńMam uśmiech na twarzy tak szeroki, że gdyby nie uszy to śmiałabym się naokoło głowy :-))))
Dzięki, Klarko kochana, że wkleiłaś list od mojej siostry, to na pewno pomoże nam znaleźć dom dla kociamberka! ;)
OdpowiedzUsuńNo to czekamy do jutra - Ela i ja :-)))
OdpowiedzUsuńTeraz dopiero czytam, dziewczyny, udało się? O matko, jak się cieszę, Daisy bym Cię uściskała za to zaangażowanie, Barbarko ja rano napisałam do tych dziewczyn a potem już nie mogłam nic zrobić, widzę, że cały czas czuwacie:) koniecznie dajcie znać jak się ułoży, może za miesiąc opublikujemy tu zdjęcie Jaśka -szczęśliwca.
OdpowiedzUsuńEla chce wziąć Jasia - czeka tylko na kontakt od Basi :-) Ela jest wspaniałą kobietą o cudownie wielkim, dobrym sercu!
OdpowiedzUsuńPoryczałam się, więc idę, zanim się całkiem nie zasmarkam!
Czuję się lekko zażenowana! To ja jestem Ela i chcę wziąć tę mała sierotkę.Moje koty i moje dwa pieski uwielbiają maluszki,czekamy!!!!
OdpowiedzUsuńEla, Ty się nie czuj zażenowana. Ty się czuj dumna, że masz serce i ludzkie uczucia, bo tego coraz mniej w dzisiejszym, dziwnym świecie.
OdpowiedzUsuńKomu jak komu, ale Tobie to ja bym Moryca powierzyła, a to coś znaczy. Tobie i Cjoci Ince.
Ela bardzo, bardzo się cieszę, że się temu maluchowi uda, ściskam Cię mocno i dzięki:)))
OdpowiedzUsuńKurcze dziewczyny,teraz ja się poryczałam,ale moje sześć kotów,to też czysty przypadek ze straszną traumą.Widocznie mój dom przyciąga takie sierotki,a ja im zapewniam dozgonną miłość , ciepło z kominka i pełną michę!!!
OdpowiedzUsuńsześć kotów, czyli codziennie zgrzewka żarcia, o żwirku nie wspomnę, mam nadzieję, że masz przynajmniej zniżki u weta?
OdpowiedzUsuńTe Twoje koty Elu to najszczęśliwsze istoty pod słońcem. Wystarczy pooglądać zdjęcia i poczytać co nieco ;-)))
OdpowiedzUsuńKlarko, ja widziałam walkę Eli o Lulkę, walkę wygraną. Juz wtedy wiedziałam, że to nieprzeciętna kobieta jest. A Eli mąż uratował z rąk żuli kota, którego chcieli zabić, bo im ukradł słoninę ! Wyrwał im go z rąk w ostatniej chwili!
OdpowiedzUsuńKlara,nie mam zniżki! Żwirek idzie jak woda, pięć kuwet (ale duże mieszkanie) żarełko hmmm... sporo idzie!!Ale tak,jak napisała Daisy,moje koty żyją w wielkiej miłości i symbiozie z psami,kochają się ogromnie!!
OdpowiedzUsuńDaisy i Ela - czy mogę wiedzieć gdzie są te zdjęcia i gdzieś mozna czytać o tych kotach?
OdpowiedzUsuńKlarko, masz konto na facebooku ?
OdpowiedzUsuńjak masz to cię zaprosimy na forum! Forum jest zamknięte.
Znaczy zamknięte dla osób postronnych :-))) Prywatne.
OdpowiedzUsuńniestety nie mam ale proszę o zdjęcie kociarni to wstawię tutaj do galerii:) klarkamrozek@gmail.com
OdpowiedzUsuńEla Ci podeśle zdjęcia :-) Ale jakbyś się kiedyś do Facebooka przekonała, to daj znać!
OdpowiedzUsuńJak się cieszę że kotecek trafi w dobre ręce :)))
OdpowiedzUsuńPowodzenia życzę maluszkowi i całej gromadce :)
Koniecznie proszę o zdjęcia słodziaka
Po pierwsze, jak się Pani Klarka do facebook'a przekona, to ja też chcę wiedzieć! :))) Jakiś fanklubik, czy coś? :D Będą zjazdy, autografy i zdjęcia pamiątkowe?! :)))
OdpowiedzUsuńPo drugie, na maila odpisałam - książka doszła i tak się cieszę, że och och och!!! :)))
Po trzecie, Jesuuuu poszło to kocię do dobrych ludzi? Rewelacyjna wiadomość na koniec kiepskiego dnia :)))
Pozdrawiam wszystkich z Wrocławia,
miasta dobrych ludzi, jak widać po historii tego koteczka :)))
Ok Wyśle zdjęcia!!
OdpowiedzUsuńI czekam na wiadomość o koteczku! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńEla
Kotek ze zdrowiem stoi dobrze, do nowego domu, kiedy go już dla niego wybierzemy, będzie mógł iśc mniej więcej od następnego czwartku/piątku, kiedy zakończy się leczenie. W każdym razie wszystko jest na jak najlepszej drodze :)
OdpowiedzUsuńBasia
No to super proszę o telefon 506405706 !!
OdpowiedzUsuńKociol Jaś ,jest już u mnie w domu,został bardzo serdecznie przyjęty przez resztę zwierzyńca!
OdpowiedzUsuńElu! Nie wiem, jakimi słowami Ci dziękować, za kilka dni napiszę o tym wszystkim jeszcze raz w głównej ramce
OdpowiedzUsuńJa sama kiedyś chciałam przygarnąć kotka, który znalazł się pod drzwiami mojego domu. Jednak po kilku dniach kot uciekł, ale potem pojawił się kolejny. Tym razem czarny i żyje sobie z nami do dziś :)
OdpowiedzUsuń