Zawsze miałam dość staranny i czytelny charakter pisma, moje notatki były najlepsze i nieraz zeszyty krążyły u ludzi (a ja się nie miałam z czego uczyć)
Pisywałam również listy, linijka w linijkę, maczkiem, po kilka stroniczek. Aż nastał czas Worda i skończyło się ręczne pisanie. Jeszcze czasem robię ręcznie notatki, które są czytelne wyłącznie dla mnie.
Wczoraj chciałam napisać dedykację w książce. Dłoń mnie kompletnie nie słuchała, to zaledwie linijka czy dwie tekstu a wyszło krzywo, wygląda, jakby było pisane drżącą ręką, niepewnie, jak pismo bardzo starego człowieka.
Zapewniam, że jestem zdrowa, nie noszę okularów, ręce mam sprawne. Zapomniałam jak się pisze długopisem!
wiem doskonale, co Klarko masz na myśli. W dobie komputerów człowiek całkowicie zatraca zdolności piśmiennicze;) Obecnie czytam książkę Coelho i była tam wzmianka o kaligrafii i tak mi się zamarzyło iść na jakiś kurs pisma kaligrafowanego. Myślę, że coś takiego uczy człowieka nie tylko ładnego pisma, ale przede wszystkim spokoju, cierpliwości i wyciszenia. A my...my klikamy jedno słowo w sekundę, często zjadając literki po drodze i tak się do tego przyzwyczajamy, że jak przyjdzie nam napisać coś ręcznie to wychodzi nam to najzwyczajniej w świecie brzydko, bo za szybko chcemy to zrobić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Grafolog stwierdziłby ,ze wiek niekoniecznie jest przyczyną: emocje, styl przyjęty, okoliczności.
OdpowiedzUsuńnp. wbrew pozorem jestme osobą ekspresyjną- i to pismo bedzie rozmazane, doktorski nazywają trudno czytelne. Natomiast to samo - w warunkach sprzyjających bedzie równym, regularnym ...- dla grafologa żaden problem .
Dla osoby egzaminowanej- łatwiejsze są komputerowe edytory. Tu- sugestia dla szkół.
Łatwiej uderzyć w klawiaturę niż...myśleć o kształtności, kiedy TREŚĆ jest ważniejsza.
PS Nadal podziwiam umiejętność kaligrafii.
margines: dokumenty wmieszane w inne urzędowe papiery celem wymuszenia-podlegają odpowiedzialnosći karnej. Dużej.Bo i takie cwaniurki krucze sie zdarzają.Szczególnie jeśli "ofiara" posiada jakiekolwiek dobra.
Anonimowy - prawda, byłam wzruszona i zależało mi, więc to po prostu emocje:)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu wpadł mi w oczy tekst o tym, że o wiele lepiej pamiętamy to co piszemy ręcznie od tego co np. na komputerze. Nie wyobrażam sobie, jak miałabym pisać tylko na komputerze, notatki przede wszystkim ręcznie, jeszcze niedawno z zapałem pisałam tradycyjne listy do przyjaciółki mieszkającej na drugim końcu Polski.
OdpowiedzUsuńPiszę książkę i nawet próby pisania od razu na laptopie kończą się tym, że w wolnej chwili bazgrzę na kartkach a później przepisuję;)I trochę mi nieswojo jak na wykładach widzę swoje koleżanki i kolegów ze studiów, robiących notatki na laptopie...
Chociaż po części też się odnajduję w tym co piszesz- kiedy dłużej nie piszę ręcznie, jest mi dziiiiwnie.
Pozdrawiam ciepło,
Margerytka
(http://margerytkowo.blogspot.com/)
Margerytka pisanie notatek było dla mnie ważne bo ja się w ten sposób uczyłam, słuchając pisałam i widziałam to co piszę, więc jakoś to bardziej zostawało w głowie,no i byłam skupiona na tym co robię, wiele razy podczas egzaminów "widziałam" kawałek potrzebnego tekstu.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo- mogę nie pamiętać dokładnie samego tekstu, za to nieraz na egzaminie przypominałam sobie, jak wyglądał ten tekst, w której części kartki był i w jaki sposób napisany- a później przypominałam sobie o czym był:)
OdpowiedzUsuńdoskonale to znam :) i zdarza się to już po 3 mies wakacji - pierwszy wykład i z miejsca zonk, bo Agusia nie umie pisać :) człowiek to jednak istota ułomna :)
OdpowiedzUsuńStudiowanie po 30-tce dobrze mi zrobiło:). Przypomniałam sobie jak to jest, gdy do pisania używa się nie tylko komputera. Na początku nie bylo łatwo:)
OdpowiedzUsuńJa też już nie umiem pisać ręcznie... Smutne... Może trzeba zacząć pisać pamiętniki :D Tylko, że moich nikt nie zechce czytać ;P
OdpowiedzUsuńja jeszcze sobie czasem coś skrobnę odręcznie, jest to czytelne dla ogółu, ale jak się mam postarać to już jest koszmarnie, więc to chyba rzeczywiście zależy od emocji itepe
OdpowiedzUsuńjeanette
To jest problem, który i mnie dopada. Na szczęście niektóre pomysły wpadają mi do głowy gdy jestem z dala od komputera, wtedy albo spisuję je w notesie, który zawsze mam przy sobie, albo nagrywam na dyktafonie. Ot, taka nowoczesność w domu i zagrodzie :)
OdpowiedzUsuńMoje pismo z wiekiem robi się coraz to bardziej podobne do pisma Mamy, ale jakoś ładnie nie piszę, nie nie ;) Chociaż znajomi twierdzą, że bredzę, no ale widzę przecież, jakie koślawe kulfony stawiam w zeszytach! ;o
OdpowiedzUsuńNajgorzej jest po wakacjach, kiedy trzeba wrócić do pisania po dłuższej przerwie... więc chyba jednak można zapomnieć ;)
Mam to samo... charakter pisma, kiedyś dość ładny teraz niestety taki nie jest. Nie tylko jest krzywo,kulfoniasto i miejscami nieczytelnie, ale po napisaniu kilku zdań ręka najzwyczajniej w świecie boli. Kosteczki przeformowały się już pod klikanie w klawiaturę i gdy chwytam pióro zaczynają "stękać". Ciekawe, czy kolejne pokolenia będą mieć od razu łapki "komputerowe"? Kiedy widzę jak pisze mój Synio i jego rówieśnicy podejrzewam, że już tak się dzieje...
OdpowiedzUsuńWitam
OdpowiedzUsuńDziś po raz pierwszy trafiłam na ten blog. Jest cudny. Urocze, ciepłe, czasem smutne słowa i ta lekko ironiczna nutka. Przeczytałam wszystko...mało!
Pozdrawiam
Ewelina
Ewelino - dziękuję:)
OdpowiedzUsuńMam ten sam problem!
OdpowiedzUsuńKiedy mam napisać cokolwiek odręcznie, muszę się bardzo przyłożyć. Ale co robić, skoro żadnej pracy, nawet listy nikt nie przyjmuje w piśmie odręcznym? Ja sama nie lubię tłumaczyć tekstów odręcznych!
Sztuka kaligrafii zanika, a kiedyś może się jeszcze przydać.
Ojejku to naprawdę kiepsko :(
OdpowiedzUsuńAle powiem Ci, że to tak jest, że czasem nam ręka robi na złość ale dobrze, że na chwilę, bo tego się naprawdę nie zapomina :)
Na szczęście z racji zawodu, ten problem mi nie grozi. Piszę w ilościach megalomańskich i ręcznie i na komputerze, i nie wyobrażam sobie odzwyczajenia od tej tradycyjnej formy. Za to zaobserwowałam u siebie ostatnio coś odmiennego; nagle zaczynają mi się zdarzać literówki, a to wstyd i hańba, zwłaszcza jak się pracuje słowem.
OdpowiedzUsuńSpytałam nawet znajomego, czy istnieje taka dysleksja nabyta, odparł ze śmiechem, że dysleksja niekoniecznie, ale nabyte zmęczenie owszem. :) Dodając jeszcze, że: głodne dzieci zjadają literki, przytyk do tego, że zdarza mi się, pochłoniętej pracą, 'zapomnieć' zjeść.
Joanna, chwilowo bez Kreski
A ja ostatnio odkryłam, że nic mi tak nie pomaga w poukładaniu myśli (no może rozmowa z kimś bliskim) jak pisanie pamiętnika: koniecznie w fajnym zeszycie i koniecznie długopisem...
OdpowiedzUsuńBył taki czas, że zapisałam kilkanaście zeszytów a później przestałam. Niedawno znów do tego wróciłam i minęło 5 miesięcy zapisanych na kartkach zeszytu...
A wiesz, że ja znam ten ból. Dlatego z radością powitałam czasy Worda. Są jakby stworzone dla mnie. Szkoda, że tak późno się "załapałam".
OdpowiedzUsuńOj, też tak pisałam - pięknie, odręcznie... Najwięcej radości i starań było przy listach. Teraz ręcznie nie lubię pisać, bo ja muszę szybko - inaczej ręka nie nadąża za myślami. Na studiach najbardziej podobało mi się to, że można było przychodzić z własnym laptopem i robić notatki w kompie - robiłam je błyskawicznie, zawsze znacznie wyprzedzając osoby, które pisały długopisami. Za to wcześniej, w szkole średniej, dostawałam skurczy dłoni od mocnego ściskania długopisu i pisania w szaleńczym tempie, a spod długopisu szły iskry o_O No bo myśli mnie przeganiały o dwa akapity!
OdpowiedzUsuńA ja zawsze bardzo lubiłam pisać - w szkole i na studiach wszelkie odręcznie zrobione notatki pomagały mi w zapamiętywaniu (miałam to samo co Margerytka: podczas kolokwium w głowie "otwierała" mi się właściwa kartka z zeszytu). Obecnie okazji do pisania ręcznego jest nieco mniej, ale koledzy w pracy już zorientowali się, że moje pismo jest dość równe i czytelne, więc jeśli trzeba coś wypełnić odręcznie to zazwyczaj mnie do tego angażują.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - MikołowiAnka