Dziękuję Wam za gratulacje z okazji wydania książki. Co prawda wspominałam już o niej dawno, pisałam również, że są to wybrane z bloga fragmenty, nic nowego, ale jednak inaczej się czyta jak to jest poskładane przez redaktora i nie trzeba przewijać tylko się przewraca kartki.
Ja tej książki jeszcze nie miałam w rękach, może mi Luby kupi na Walentynki bo tytuł chwytliwy ale martwię się, że taka droga, nawet mówiłam do siostry przez telefon, żeby nie namawiała ludzi do kupowania bo jak się im nie spodoba to będą mieć do niej pretensje, na co ona stwierdziła, że dobra rzecz musi być droga!
Zdziwiłam się bardzo, bo dzwonił do mnie kuzyn, z którym ostatni raz widziałam się przy okazji tego wakacyjnego wyjazdu do cioci, o którym tu na początku pisałam, a potem kontakt się urwał i nawet nie wysyłaliśmy sobie życzeń na święta, a tu proszę , zadzwonił i powiedział, że poczuł się dumny. Dodał również – ciocia (czyli moja mama) pewnie się cieszy, że nasze nazwisko jest na okładce książki – na co ja zgodnie z prawdą musiałam powiedzieć, że mama jeszcze nie wie.
Tak więc widzicie, że traktuję to z wielką ostrożnością, bojąc się krytyki i nie bardzo umiem cieszyć się tym sukcesem, bo co innego wymierny sukces zawodowy przełożony na stan konta albo awans a co innego amatorska twórczość.
Chyba źle się wyraziłam - w sercu się cieszę bardzo, ale nie umiem o tym sukcesie mówić ludziom.
Chyba źle się wyraziłam - w sercu się cieszę bardzo, ale nie umiem o tym sukcesie mówić ludziom.
Szampana nie było, za gratulacje dziękuję i myślę, że jeśli znajdę wydawcę na kolejną książkę to się przyznam dopiero, jak będzie na rynku.
PS. Rano widziałam na posesji małego głodnego kociaka. Wiecie jak trudno wygonić z posesji kocie dziecko, które jest głodne? Jak mówię „idź stąd kotku” to nie reaguje, tylko dalej szuka jedzenia w psiej misce. Jak go nakarmię, to już nie odejdzie.
cieszę się-jeśli to jest tym życzeniem :)...
OdpowiedzUsuńjak to mawia korespondencja- prosze bardzo.
PS Niektórym tak niewiele trzeba...
Przyłączam się do gratulacji całym sercem :)Tytuł rzeczywiście interesujący i wieloznaczny, a wiesz jak to jest - większość ludzi kupuje książki sugerując się przede wszystkim okładką i tytułem. Bez maślenia-jestem pewna,że środkiem książki ludzie będą jeszcze bardziej zachwyceni,niż tytułem :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
Gratuluję z całego serca wydania książki. I ciesz się tym jak umiesz najlepiej bo to Twój "mały" sukces i sama na to zapracowałaś. A co do kociego dziecka, myślę, że nie będziesz miała serca tak po prostu go zostawić i będziesz miała kolejnego pupila który będzie Twój-za żarcie :D pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńNie wyganiaj go... bo gdzie polezie ta bida... :) klikam w reklamy :)
OdpowiedzUsuńja tak mam z Paprotkiem sąsiadki, kiedy tylko wołam któregos z moich kotów, w radosnych podskokach przybiega Paprotek...zawsze głodny i żądny głaskania, ale malucha cieżko zignorowac... u mnie ostatnio co rok to prorok( czyli co roku nowy kotek- oooo...świetny tytuł na kociego posta)buziaki
OdpowiedzUsuńKsiążka to wielka sprawa! Poza tym, a studiowałam polonistykę, wiem, jak ciężko znaleźć wydawcę i czasem ludzie z doktoratami i innymi tytułami i w ogóle Bóg wie czym, nie umieją znaleźć wydawcy na swoje opowiadania albo wiersze. Bo to jest taka branża, że jak coś jest słabe, to po prostu wydawnictwo w to nie wchodzi. Twoje MUSI więc być dobre. Dziwię się, że nie dostałaś od wydawnictwa jakichś autorskich egzemplarzy i sama sobie musisz kupić własny albo dostać go w prezencie, tak, jak piszesz.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o kotka, czy nie byłoby CI miło, gdyby został? A jak nam byłoby miło poczytać o tym, że domowe koty mają okazję poczuć zazdrość. Wiem, wiem - kolejny kotek, kolejne obowiązki - w każdym razie, wiem, że dobrze zrobisz.
Witaj Klarko :) Jeszcze raz serdeczne gratulacje! I ciesz się i w sercu i okazuj radość! ;) bo to Twój Sukces! ps. Klarko, ale jak ten mały kiciuś sobie poradzi? Jest zima. Może, może, zostanie u Ciebie za to żarcie? Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńteż się zgadzam z tym że książkę w formie papierowej lepiej się czyta, a poza tym oczy tak nie bolą więc są też plusy:) ja i tak Cię Kupię znaczy się książkę, a jeśli idzie o futro to ja bym go wziął może to dobra wróżba czy coś:)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz się odzywam, chociaż Twojego bloga Klarko czytam już od kilku tygodni:-) Gratuluję wydania książki, jak będę w kraju w marcu to na pewno kupię, bo podoba mi się bardzo Twój styl pisania :-) A kociusia przygarnij, ileż toto zje, a życie mu uratujesz na pewno. Szkoda mi takich kocich dzieci :-( Sama zostałam służącą takiego Zbója Moryca, który bezczelnie mi się do kuchni władował przez otwarte drzwi ogrodowe i ... został :-)
OdpowiedzUsuńDaisy Twój opis jest powalający, jak możesz pić wódkę, jak mawiał mój ulubiony kot Behemot "prawdziwe damy piją wyłącznie czysty spirytus!"
OdpowiedzUsuńLipton w jednym dniu - książka, kot, i wiesz co jeszcze? ryby się wykluły! Wyślę Ci zdjęcie na maila!
OdpowiedzUsuńPinezko, zobaczymy, nie dam mu zamarznąć, to jasne;)
OdpowiedzUsuńMeggie myślę, że wydawca mi prześle kilka sztuk, a dopiero teraz rozglądam się i widzę, jak trudny jest rynek wydawniczy i że raczej się nie zdarza, by wydawca przychodził do autora tak jak było ze mną;)
OdpowiedzUsuńdomowa kurka to spotkanie przy pręgierzu aktualne? bo to już niedługo!
OdpowiedzUsuńpoprostuzycie nie wyganiam ale nie wabię, zobaczymy
OdpowiedzUsuńjagnisia dziękuję:)
OdpowiedzUsuńalutka30 dzięki:) mam nadzieję, że tak właśnie będzie
OdpowiedzUsuńKlarko, masz rację :-)))))
OdpowiedzUsuńPowinnam zmienić opis, bo nawet imię bohaterki w tym wypadku się z moim zgadza :-))))
W nagłówku bloga oczywiście Zbój i Łajza we własnej osobie :-)
Z głową na książce da się spać, na klawiaturze już beznadziejnie ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście trza podtrzymać hasło o kończeniu kotami :) Wiem jak ciężko odmawiać kolejnym futrom swego domu, ale gdyby serce miękło za każdym razem... zabrakłoy na żarcie dla tych pierwszych...
no teraz to już nie jest amatorska twórczość - zapewniam cię, że raczej nie wydaliby twojej książki, gdyby nie była dobrze, profesjonalnie napisana. Poza tym, piszesz bloga, którego czyta tyyyyyyyle ludzi i to od jakiegoś czasu i jeszcze nie uważasz się za pisarkę? [kręci głową]
OdpowiedzUsuńKlarko, gartuluję z całego serca!!! To ogromny sukces.. i nie bój się nim cieszyć :) A tego kotka to aż żal mi się zrobiło...
OdpowiedzUsuńGratuluję :):) książka na pewno świetna :) a ona nie ukazała się jeszcze na rynku??? ja to chyba sobie sama kupię na walentynki, ot co! :P
OdpowiedzUsuńwreszcie ruszyło głosowanie w konkursie na blog roku, szkoda, że w tym samym czasie rusza moja sesja... a do końca podłej, włochatej i złej sesji pozostało 19 dni :((
kobieta-fatalna.bloog.pl
Klarko nakarm kotka. Zimno jest i pewnie uszka mu zmarzły i nosek malutki, na dodatek ma pusty brzuszek. :( I tak wiem, ze go nakarmisz. : )
OdpowiedzUsuńKsiążki bardzo gratuluję.
Kosztuje tyle co przeciętna książka, i jestem pewna, że nikt nie będzie żałował tych pieniędzy, bo każdemu się ona spodoba.
Pozdrawiam cieplutko.
Klamerka
Jeszcze raz barddddzooo gratuluję;) ostatnio widziałem kota bez uszu...makabryczny widok;(
OdpowiedzUsuńTak tak mama nie wiedziała,musiało by mnie na świecie nie być żeby wcześniej jej nie wypaplać:D
OdpowiedzUsuń