piątek, 7 stycznia 2011

Jak Krysia rzucała palenie


Krysia rzucała palenie już od dziesięciu lat i za każdym razem szło jej lepiej. Za pierwszym razem postanowiła pozbyć się z domu wszystkich papierosów, popielniczek, zapalniczek, zapałek i innych akcesoriów związanych z paleniem. Wyrzuciła to wszystko do śmietnika, wróciła do domu i zabrała się za pranie firanek i mycie okien, żeby wreszcie w domu pachniało świeżością. Po dwóch godzinach pracy przypomniała sobie, że w tej białej torebce powinna mieć papierosa, i tak było. Znalazła go i postanowiła wypalić jako ostatniego w życiu. Ponieważ w mieszkaniu nie było żadnej zapalniczki, odpalała go nad gazem. Fuknęło, błysnęło, i blond grzywka gwałtownie poskręcała się na Krysinym czole..
W całej kuchni czuć było charakterystyczny smród palonych włosów i gdy Rysiu wszedł do domu, spytał tylko – nic ci się nie stało? Z tych nerwów wówczas poszła po papierosy i rzucanie palenia przeszło jej na jakiś czas.
Za drugim razem ogłosiła wszystkim, że właśnie rzuca palenie i żeby przy niej nikt nie palił. Kupiła sobie słonecznik, paluszki, landrynki, krówki, jabłka, kilo krakowskiej mieszanki, ptasie mleczko, zgrzewkę soków marchewkowych i zaczęła odwyk. Jak Rysiu wszedł do kuchni i zobaczył to żarcie na stole to zapytał – a co to za paśnik, wojna będzie?
-  Rzucam palenie zaczynam jedzenie! – oznajmiła Krysia i rzeczywiście jadła, nie paliła i przytyła 10 kg a paliła dalej, tyle, że mniej.
Rysiu ją wspierał, kupował jej ciasteczka widząc, jak się męczy, szuka papierosów i  słodyczy po całym domu i czuł się bezradny bo mu wyrzucała, że tyje przez niego. Wreszcie jej kupił plastry nikotynowe. Krysia wiedziała, jakie są drogie i postanowiła wytrwać za wszelką cenę, a poza tym wstydziła się już palić po tym wszystkim, co razem przeszli. Wielokrotnie sytuacja była naprawdę komiczna ale im wcale nie było do śmiechu. Na przykład wsiadała w samochód i jechała 20 km tylko po to, by zapalić sobie w takim miejscu, gdzie jej na pewno nikt nie zobaczy. Bo na strychu i w piwnicy popalała ciągle, jak uczennica z podstawówki, wstyd! A przecież Rysiu nie palił i choćby żuła po kilka gum na raz i perfumowała się nie do wytrzymania to i tak wyczuł, choć nic nie mówił bo co ją miał gnębić jeszcze bardziej skoro sama się gnębiła. Plastry nie pomogły, no, chyba, że zamiast na ramieniu zalepiała by sobie nimi buzię.
Aż pewnego ranka usłyszała, jak on kaszle. Nie palił, a kaszlał jak palacz, czyli tak, jak ona. I od tego dnia już nigdy nie zapaliła ani jednego papierosa.

19 komentarzy:

  1. Uzyskała nagle silną motywację? Pomyślała o sobie i o tym, że nie będzie miał kto przynosić jej ciasteczek i troszczyć się o nią?
    Ona bardzo kocha tego Rysia!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Brucz, palacz nie myśli racjonalnie, ma całkowicie zniewolony umysł i dopiero po latach abstynencji sam nie jest w stanie zrozumieć swojego postępowania mówiąc - jak mogłem być tak głupi

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Klarko :) Najważniejsze, że Krysia znalazła motywacje i rzuciła palenie!!! Lepiej później, niż wcale! Ja znam osobe, która paliła chyba ze 30lat i rzuciła z dnia na dzień, tak po prostu. Nie było, żadnych plastrów, zmniejszania ilosci itp. powiedziała sobie, że od dziś nie pali i to wsytarczyło. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pinezko ja tak właśnie rzuciłam palenie - z dnia na dzień, bez żadnych wspomagaczy, i udało mi się za pierwszym razem:)nie palę już 6 lat

    OdpowiedzUsuń
  5. Witajcie Klarko i Pinezko. Też znam takiego. Pewnego dnia stwierdził, ze mu się znudziło, wywalił pół paczki do kosza i od dziesięciu lat ma spokój.
    Pozdrawiam ciepluteńko :)))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Tom a czy znajomy zaczął jakiś inny nałóg, np blog albo picie albo seks czy coś w tym rodzaju?

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Tom66 ;) (się z Klarką nie witam bo się już przywitałam :) Klarko, GRATULUJE rzucenia nałogu!!! i wytrwania w tym "rzucie" ps. Wydaje mi się, że takie rzucanie z dnia na dzień jest najlepsze, bez liczenia i bez myślenia jeszcze jeden, od jutra, od soboty itp. Po prostu, rzucam i już! Swoja drogą to takie osoby muszą mieć silną wolę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Klarko, piękna histora...
    O prawdziwej miłości.
    Przydałaby się tu taka specjalna zakładka na same historie o Krysi i Rysiu. Żeby można było je hurtowo czytać. Zaraz po tych o kotach, te są moimi ulubionymi.
    Pozdrawiam cieplutko.

    Klamerka

    OdpowiedzUsuń
  9. Znalazł Klarko inne zajęcie. Po tych dziesięciu latach został zaproszony do pisania pewnego Bloga ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  10. PS. O seksie nawet nie myślałem, żeby uniknąć pytania jakie usłyszałem od byłej w noc poślubną.

    OdpowiedzUsuń
  11. Za dużo pali? :) Ale jakkocha to nawet ekonomie i rachunek pal licho.
    PS TYlko licho, nie w grzywkę....Kobitka i tak sfrustrowana - czego to one się nie doszukają...szkoda,ze po fakcie.
    Palenie ogłupia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak kogoś stać i lubi to niech sobie pali wali mnie to:Dale nienawidzę ludzi jak udają biednych i żebrzą,że bieda że ledwo im na jedzenie stać ludzie się litują dają ciuchy i książki dla dzieci do szkoły nawet jedzenie kupią,pomaganie w złym,bo jak stać ich codziennie na paczkę papierosów a nie stać dla dziecka na soczek to coś jest nie tak:(Trzeba wiedzieć komu pomagać

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakoś nie bardzo wierzę w te dziwaczne rzucania. Gdy ja rzucałam, wyznaczyłam sobie dzień. I w tym dniu już nie paliłam. Nie palę od 6 lat.

    OdpowiedzUsuń
  14. Absolutnie się zgadzam z Tobą Kinga. A sam nie palę, bo to zwyczajnie śmierdzi. Pozdrawiam.

    PS. Klarko - i tak długo wytrzymałaś bez żadnego nałogu:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj jak ja bym chciała, zeby Franek tak rzucił palenie :/ Ale ie idzie mu to ani trochę. Może też powinnam tak kaszleć? Chociaż trudno będzie, bo on ma zakaz palenia w domu i wychodzi na balkon, więc biernie nie palę :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam wszystkich :) Wstyd się przyznać ale i ja kiedyś paliłam, nie za dużo, raczej tak do towarzystwa czyli najgłupszy powód jaki może być żeby palić. Skończyły się studia, wyszłam za mąż i skończyło się palenie z czego bardzo się cieszę. A nie palę bo: M. tego bardzo nie lubi, bo to śmierdzi, szkoda pieniędzy, nie chcę truć w przyszłości swoich dzieci... Jak widać powodów można znaleźć wiele...

    OdpowiedzUsuń
  17. Czyli lekarstwem na palenie okazała się miłość! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ładna opowieść :) Mój mąż 20 lat palił, po poł roku naszej znajomości - w sylwestra - odstawił i mamy już 6 lat kompletnie bez.
    Ponoć bał się raka, ale... myślę, że też byłam jakąs motywacją, skoro akurat wtedy :)

    Mama za to raz rzuciła, po roku chciała spróbować, bo ktos miał takie fajne cieńkie... i po kolejnym roku znów wyznaczyła sobie datę i na szczęście tym razem już wytrwała. 11 lat do dziś.

    Da się. Tylko własnie ta motywacja... Gratuluję wszystkim, którym się udało.

    OdpowiedzUsuń
  19. kogoś mi to przypomina...:P

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz