Wszelkie zdarzenia, miejsca i postaci opisywane przeze mnie są całkowicie prawdziwe choć zmyślone, a Groźna Woźna jest postacią literacką taką samą jak Waldemar czy Pani Emerytka
No nie, jednak do nasek nie można się przyzwyczaić. Cieszę się, że w sklepach akceptowane są przyłbice. To właśnie ją zakładam, wchodząc do sklepu. W przyłbicy widać wyraz twarzy i przede wszytkim - uśmiech. Ja już przechorowałam swojego koronawirusa. Nie pomogło noszenie na twarzy maseczki, odkażanie dłoni i zachowanie dystansu w sklepie. Nic nie pomogło. Dlatego nie jestem wielką fanką zachowywania tych wszelkich obostrzeń - mnie i tak dopadło, mimo ściłego przestrzeania reguł. Myślę, że ta cała ochrona to "psu na budę", jak mawia moja mama. Wirus i tak znajdzie dogodną drogę zakażenia, jak przyjdzie na nas czas. Nie potrafię tego wytłumaczyć i naprawdę nie wiem, jak się zaraziłam - może przez oczy? Ale już jestem zdrowa (choć nie było łatwo w chorobie) i wszystko dobrze się skończyło.
A do obecności maseczek wciąż nie mogę się przyzwyczaić...
Może jednak nie tak ścisłe przestrzeganie...? Albo faktycznie przez oczy, to nie takie trudne. Możliwości jeat sporo. Maki chronią innych, z mniejszą odpornością, oni muszą sobie jakoś radzić, zakupy robić. Pomyślmy czasem o innych, a nie "psu na budę". Pozdrawiam!
Roksanno, z przyłbicy korzystam teraz, gdy już przechorowałam swoje i na pewno nie zarażam. Wcześniej używałam maseczki, dezynfekowałam dłonie itd, wszystko zgodnie z regułami. A w sklepie bywałam może raz na 1-1,5 tygodnia, by zminimalizować ryzyko. Teraz noszę przyłbicę tylko po to, by się nikt nie przyczepił. Bo już się nie boję, a z drugiej strony - na pewno nie mogę być dla nikogo źródłem zakażenia. Więc ta przyłbica to tylko pro forma.
Pozdrawiam najserdeczniej i wszystkim zdrowia życzę. U mnie i moich bliskich covid-19 okazał się nie być lekką chorobą, ale na szczęście bez powikłań, więc teraz, po czasie, w sumie nie wspominam tego źle. Chrońcie się, ale nie bójcie, bo strach i stres dodatkowo obniżają naszą oporność!
Nie mogę się przyzwyczaić do maseczek. I nie chodzi mi o wygodę użytkowania bo mnie akurat nie dusi, tylko czasem okulary parują. Nie mogę i nie chcę się przyzwyczaić do tego, że nie widzę twarzy ludzkich. I za cholerę nie rozumiem, jak w krajach arabskich oni funkcjonują, kiedy kobiety zawsze chodzą zasłonięte.
Maseczki zabraly mi przyjemnosc obcowania z ludźmi w sklepach. Nie pracuje, mieszkam w domku, wiec ludzi spotykam albo przed domem (malo), albo w sklepie. Podczas zakupów zawsze trafiało się na jakąś chórzystkę (na wsi jest nas około 50 sztuk), wszystkie chodzimy do tych samych sklepów, wiec prawdopodobieństwo pogadania bylo bardzo wysokie :) Teraz tylko czesc, czesc, jak tam zdrówko, do widzenia, bądź zdrowa, i koniec :( Poza tym mam niejakie problemy z rozmową w maseczkach - czystosc głosu jest zaburzona, poza tym ja niejako "rozumiem" oczami. Natomiast co do przyzwyczajenia się do maseczki.... lekarze od zawsze musieli uzywac i się przyzwyczaili.... Pozdrawiam serdecznie, bądź zdrowa :)
Maseczki pal sześć, trzeba to trzeba. Najgorszy jest dystans, jeżdżę do rodziców 85/90 i od progu-dzień dobry, do widzenia- kiedyś dla obcych było się wylewniejszym.
Mam metode na niezaparowywanie okularow.Prosze skrzyzowac gumki maseczki przed zalozeniem na uszy.Czyli dolna czesc gumki zalozyc na gore ucha , a gorna na dol.U nas byl scisly lockgown okolo 3 miesiace , maseczki w sklepach nadal nosimy.Caly czas zakladam je wlasnie w ten sposob i okulary nigdy sie nie zaparowuja.A wirus jednak sie maseczek boi, od nas juz uciekl, nie ma.
Nie wiem, czy się przyzwyczaiłam. Po prostu noszę, bo może i mnie nie złapie, może będę przenosiła. Nie chcę mieć nikogo na sumieniu. Choć też żyję w miarę normalnie. Chodzę na zakupy, spotkań się z tym i owym, nawet na fitness chodzę.
Nie przyzwyczaję się. Zwłaszcza, że odkąd jest nakaz noszenia maseczek, "złapałam" jakieś obrzydliwe dziadostwo na twarz. Noszę, by nie płacić mandatu, nie chcę fundować kolejnej limuzyny, albo pałek teleskopowych.
Jak oglądam film czy jakiś reportaż z przed pandemii to łapię się na tym , dziwi mnie, że nie trzymają dystansu i nie mają masek...
OdpowiedzUsuńNo nie, jednak do nasek nie można się przyzwyczaić. Cieszę się, że w sklepach akceptowane są przyłbice. To właśnie ją zakładam, wchodząc do sklepu. W przyłbicy widać wyraz twarzy i przede wszytkim - uśmiech.
OdpowiedzUsuńJa już przechorowałam swojego koronawirusa. Nie pomogło noszenie na twarzy maseczki, odkażanie dłoni i zachowanie dystansu w sklepie. Nic nie pomogło. Dlatego nie jestem wielką fanką zachowywania tych wszelkich obostrzeń - mnie i tak dopadło, mimo ściłego przestrzeania reguł. Myślę, że ta cała ochrona to "psu na budę", jak mawia moja mama. Wirus i tak znajdzie dogodną drogę zakażenia, jak przyjdzie na nas czas. Nie potrafię tego wytłumaczyć i naprawdę nie wiem, jak się zaraziłam - może przez oczy? Ale już jestem zdrowa (choć nie było łatwo w chorobie) i wszystko dobrze się skończyło.
A do obecności maseczek wciąż nie mogę się przyzwyczaić...
Może jednak nie tak ścisłe przestrzeganie...? Albo faktycznie przez oczy, to nie takie trudne. Możliwości jeat sporo.
UsuńMaki chronią innych, z mniejszą odpornością, oni muszą sobie jakoś radzić, zakupy robić.
Pomyślmy czasem o innych, a nie "psu na budę".
Pozdrawiam!
Może warto wziąć pod uwagę to, że przyłbica nie chroni tak skutecznie jak maseczka?
UsuńRoksanno, z przyłbicy korzystam teraz, gdy już przechorowałam swoje i na pewno nie zarażam. Wcześniej używałam maseczki, dezynfekowałam dłonie itd, wszystko zgodnie z regułami. A w sklepie bywałam może raz na 1-1,5 tygodnia, by zminimalizować ryzyko.
UsuńTeraz noszę przyłbicę tylko po to, by się nikt nie przyczepił. Bo już się nie boję, a z drugiej strony - na pewno nie mogę być dla nikogo źródłem zakażenia. Więc ta przyłbica to tylko pro forma.
Pozdrawiam najserdeczniej i wszystkim zdrowia życzę. U mnie i moich bliskich covid-19 okazał się nie być lekką chorobą, ale na szczęście bez powikłań, więc teraz, po czasie, w sumie nie wspominam tego źle. Chrońcie się, ale nie bójcie, bo strach i stres dodatkowo obniżają naszą oporność!
Nie mogę się przyzwyczaić do maseczek. I nie chodzi mi o wygodę użytkowania bo mnie akurat nie dusi, tylko czasem okulary parują.
OdpowiedzUsuńNie mogę i nie chcę się przyzwyczaić do tego, że nie widzę twarzy ludzkich.
I za cholerę nie rozumiem, jak w krajach arabskich oni funkcjonują, kiedy kobiety zawsze chodzą zasłonięte.
A ja dopiero teraz dostrzegam, jak piękne i zmysłowe mogą być kobiece brwi. I trochę zrozumiałem Arabów.
UsuńOraz czubek pantofelka, i paznokieć ręki.:-)
UsuńNo nie , jednak nie można...
OdpowiedzUsuńjotka
Maseczki zabraly mi przyjemnosc obcowania z ludźmi w sklepach. Nie pracuje, mieszkam w domku, wiec ludzi spotykam albo przed domem (malo), albo w sklepie.
OdpowiedzUsuńPodczas zakupów zawsze trafiało się na jakąś chórzystkę (na wsi jest nas około 50 sztuk), wszystkie chodzimy do tych samych sklepów, wiec prawdopodobieństwo pogadania bylo bardzo wysokie :)
Teraz tylko czesc, czesc, jak tam zdrówko, do widzenia, bądź zdrowa, i koniec :(
Poza tym mam niejakie problemy z rozmową w maseczkach - czystosc głosu jest zaburzona, poza tym ja niejako "rozumiem" oczami.
Natomiast co do przyzwyczajenia się do maseczki.... lekarze od zawsze musieli uzywac i się przyzwyczaili....
Pozdrawiam serdecznie, bądź zdrowa :)
Się przyzwyczaiłam
OdpowiedzUsuńMaseczki pal sześć, trzeba to trzeba. Najgorszy jest dystans, jeżdżę do rodziców 85/90 i od progu-dzień dobry, do widzenia- kiedyś dla obcych było się wylewniejszym.
UsuńMaseczki mniej, ale dystans to mi bardzo odpowiada... Może tak zostanie:)?
OdpowiedzUsuńElla-5
Pisząc o dystansie myślę o konieczności zachowania odległości 2 m od obcych ludzi...
UsuńPrzynajmniej nikogo nie dziwi, że się odsuwam.
Ella-5
jakoś do maseczek nie mogę, parują mi okulary, twarz robi się mokra, unikam wychodzenia, a to źle.
OdpowiedzUsuńMam metode na niezaparowywanie okularow.Prosze skrzyzowac gumki maseczki przed zalozeniem na uszy.Czyli dolna czesc gumki zalozyc na gore ucha , a gorna na dol.U nas byl scisly lockgown okolo 3 miesiace , maseczki w sklepach nadal nosimy.Caly czas zakladam je wlasnie w ten sposob i okulary nigdy sie nie zaparowuja.A wirus jednak sie maseczek boi, od nas juz uciekl, nie ma.
UsuńNie wiem, czy się przyzwyczaiłam. Po prostu noszę, bo może i mnie nie złapie, może będę przenosiła. Nie chcę mieć nikogo na sumieniu. Choć też żyję w miarę normalnie. Chodzę na zakupy, spotkań się z tym i owym, nawet na fitness chodzę.
OdpowiedzUsuńNie przyzwyczaję się. Zwłaszcza, że odkąd jest nakaz noszenia maseczek, "złapałam" jakieś obrzydliwe dziadostwo na twarz. Noszę, by nie płacić mandatu, nie chcę fundować kolejnej limuzyny, albo pałek teleskopowych.
OdpowiedzUsuńMoje wnuki będą miały całą kolekcję zdjęć w maseczkach :)
OdpowiedzUsuń