Mieszkaliśmy w pensjonacie położonym w lesie, do najbliższego sklepu było 15 min drogi stromym, błotnistym wąwozem. Doskonałe miejsce na imprezę ale również na wypoczynek - posesja wielka, ogrodzona, granicząca z lasem, do najbliższego sąsiada daleko.
Kwatera była doskonale wyposażona - w kuchni lodówka, zmywarka, kuchenka mikrofalowa, naczynia, kawa, herbata, cukier, jakieś przyprawy w szafkach.
Obok naszego pokoju mieszkało małżeństwo i w pierwszym dniu pobytu urządzili sobie w ogrodzie grilla, zapraszając gości z zewnątrz. Nam to nie przeszkadzało, bo i tak szliśmy na calutki dzień i wracaliśmy o północy.
Zaraz po przyjeździe wrzuciłam na drzwi lodówki wypełnionej jedzeniem wodę mineralną i sok wiedząc, że przyda się po powrocie z imprezy - zanim pójdziemy spać trzeba się napić aby rano nie cierpieć.
Kiedy wróciliśmy do pensjonatu, poszłam prosto do kuchni po picie ale soku nie było. Napiliśmy się więc wody. (Piotrze, wino przywieźliśmy do domu i czeka na odpowiedni moment).
Pomyślałam sobie, że po prostu ktoś wypił nasz sok bo potrzebował a na drugi dzień odkupi. Nie cuda, we wspólnej lodówce można się pomylić tym bardziej, że na drzwiach stała reszta wódki i coś jeszcze, więc w trakcie imprezy ktoś po prostu potrzebował do drinka. I już. Pewnie odkupią i wstawią.
Ale na drugi dzień soku dalej nie było. I teraz napiszcie mi - co byście zrobili? Pamiętając, że to tylko karton soku a nie butelka martini. Ale jednak pić się chciało i rozczarowanie było.
Od dziecka nauczona byłam nie zwracać nikomu uwagi o takie drobiazgi. Byłam. Ale od paru lat zmieniłam się. Trzeba walczyć o swoje, nie godzić się ciągle na niewygodę. Nie robić afery ale jednak zapytać.
Co robicie w podobnej sytuacji?
nie byłam w podobnej sytuacji i no nie wiem co bym zrobiła;/.
OdpowiedzUsuńWiedząc że małżeństwo zaprosilo na grilla gości mozna wziąść pod uwagę że któryś nich się obsłużył o czym gospodarze nawet nie wiedzieli.
ALE sytuacja niekomfortowa.
ja bym chyba w lodowce nic nie zostawiła.
Ale no nie wiem co bym zrobiła jak bym wrócila i zastała brak.Całkiem mozliwe że gdyby towarzystwo jeszcze siedziało przy grillu to bym tam poszła i zapytała
Wszystko było porządnie posprzątane, goście się musieli rozejść na długo przed naszym przyjściem.
UsuńMogę porównać tylko do wspólnej lodówki w pracy. Pierwszy taki numer zawsze przemilczam. Głównie dlatego, że ktoś się mógł pomylić, bo np wczoraj miał taki sam jogurt czy sok, a że mnie nigdy nie interesowało co tam w lodóweczce mają inni, to nie dziwne, że tego nie zauważyłam. Jak się powtarzało to na swoim produkcie zostawiałam karteczkę z napisem np. "moje;-)". Ale w sytuacji jak Wasza to chyba bym odpuściła, bo w tamtej grupie było dużo ludzi i tak nikt by się nie przyznał.
OdpowiedzUsuńTo niezaglądanie mnie właśnie zgubiło, głębiej do lodówki nie zajrzałam bo nic tam nie wkładałam. Rano widząc panią z pokoju obok zapytałam - nie wie pani przypadkiem co się mogło stać z sokiem który stał na drzwiach? Pani strasznie się zmieszała i zaczęła tłumaczyć, że może ktoś zabrał przez pomyłkę, zaczęła wyjmować z półek produkty i wydobyła nasz sok, wciśnięty z tyłu pod zamrażalnik. Ktoś go przełożył po prostu. I się tak z 10 minut obydwie przepraszałyśmy.
UsuńNo i fajnie że zapytałaś. Wyjaśniło się i nie wyjechałaś z poczuciem że jakaś świnia wyżarła ci sok (ja bym takie poczucie miała :)
UsuńElla-5
Dobrze, ze tak się skończyło, ja też bym zapytała, tulam :*
UsuńNa pocieszenie napiszę, że w naszej lodówce smierdziało i po otwarciu soku zabieralismy do pokoju.
OdpowiedzUsuńGospodyni sie nie kwapiła a my goście....??!!.
Jak widac jakoś przezyliscie.
Pozdrawiam
u nas było czyściutko, wszystko nowe, lśniło!
UsuńZabluzgał bym soczyście, ale pewnie nic poza tym, bo zapewne nawet gdyby się sprawca takiej "siurpryzy" znalazł, to byłby z tych co by powiedział przykładowo: "no i co się stało, odkupię ci lepszy, stać mnie".
OdpowiedzUsuńhyhy następnym razem tak zrobię a potem wyżrę im kiełbasę i wysypię kawę na podłogę!
Usuńhehehe!!! :D :D :D
UsuńA nie lepeij wysmarować klamki jogurcikiem? ;)
Usuńdlatego, chociaż nigdy na wakacje nie wyjeżdżam, w takie miejsce bym nie pojechała, i koniec kropka
OdpowiedzUsuńU mnie w pracy z mojej szafki masowo ginęła kawa, ale założyłam kłódkę i się skończyło. Co do tego co opisałaś zrobiła bym tak samo, po prostu zapytała i już, przecież nie zbluźniłaś, nie wyzwałaś Pani od złodziejki soku, kulturalnie zapytałaś - nic się w końcu nie stało.
OdpowiedzUsuńJa bym zapytała [ kiedyś też nie], niech wiedzą, że wiem i nie ważne co, ważne, że było i nie ma. To gdzie jest?
OdpowiedzUsuń:) nie wiem co bym zrobiła mówiąc szczerze :) ale wybrnelas dobrze :)
OdpowiedzUsuńZapytałabym.Nie zawsze to robię,bo nawet w domu jak zapytam ,to potrafi się zrobić z tego foch i afera (teściowa).
OdpowiedzUsuńOj pamiętam afery teściowej , z czasów jak przez 6 lat byłam zmuszona u niej mieszkać- masakra.
UsuńJak widać , dobrze,że zapytałaś,bo sok się odnalazł:)))
OdpowiedzUsuńa ja taka d...nieśmiała, że bym nie zapytała i mój sok by tam został na wieki:( taka niesmiałosc to kalectwo ...:((
OdpowiedzUsuńJa tez z tej samej gliny :-( sierota Boża...
UsuńOj tak , nabzdyczyła bym się a potem jednak zapytała ... " Mój sok wczoraj uratował Ci życie - Niech dzisiaj uratuje moje " :-)
OdpowiedzUsuńPo to nam dano dar mowy, żebyśmy rozmawiali, więc lepiej zawsze w takim wypadku sytuację wyjaśnić.Nie miałaś obowiązku szukać w innym miejscu, skoro akurat na drzwiach lodówki go zostawiłaś.
OdpowiedzUsuńA tak ogólnie to nic się nie stało i nikomu nic na honorze nie ubyło...
Miłego;)
Ja bym zapytała.Zaręczam,że za pół godziny sok by był. Bo wiesz - jak grill był zakrapiany to po prostu ktoś zapomniał ,że skorystał..I tyleBo czasami lepiej zapytac..
OdpowiedzUsuńJa bym proponował przeczytać komentarze!!! :D :D :D
Usuń:-D
Usuńja to mało konfrontacyjna jestem...
OdpowiedzUsuńNie miałam takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńAle czytałam, ze dziewczyna, która mieszkała w wynajętym pokoju i ciągle współlokator korzystał z jej rzeczy ,poprosiła, żeby nie używał jej szamponu, bo drogi, sprowadzany z zagranicy.
I co? Używał!! Skąd wiedziała? Bo miał łyse placki na głowie.
To był specjalny "szampon" :D
oduczył się;P
Pewnie bym nie spytała.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą miałam kiedyś na wakacjach taką przygodę, że rano w mojej lodówce w "ogólnej" kuchni brakowało kotletów i flaszeczki wódki, najpierw fochnęłam się na mojego M., że pewnie w nocy uprawiał pokątne pijaństwo i obżarstwo, ale wypierał się w żywe oczy, więc cichaczem zajrzałam do lodówki sąsiedzkiej- a tam jak byk leżały na półce kotlety i stała butelka...Całkiem podobne do moich , ale niewątpliwie nie te same ! Znaczy się, nie mój M. buszował w nocy , tylko współwakacjowicz pomylił lodówki :-)))
bo soczek zostawia się tuż obok łóżka, żeby nie biegać rano daleko z wściekiem w oczach "pić!!!", do tego "na taksiarza" czyli nie najkrótszą drogą...
OdpowiedzUsuńI słusznie, zapytałaś i się wyjaśniło...
OdpowiedzUsuńChyba lepiej jest pytać...
Zapytałabym, gdzie podziała się próbka moczu, którą trzymalam w kartonie po soku, bo rano muszę zawieźć do laboratorium :D
OdpowiedzUsuńWiem, jestem wredna :P
:DDDD
UsuńŚwietne!! :-) minę zrobić przepraszającą... super!
UsuńTeż nie byłam w takiej sytuacji, to nie wiem. Pewno bym spytała, tak jak Ty.:)
OdpowiedzUsuńPamiętam tylko, jak na seminarium, na studiach, ktoś się spytał, czy może wstawić coś do lodówki, bo gorąco było. Owszem, mógł. Zostaliśmy pouczeni, co jest na której półce. Po tym odechciało się nam tam zaglądać... M.in. były tam białe robaki jakiegoś asystenta, który lubił wędkować, a w zamrażalniku był martwy ptaszek, znaleziony na jezdni... :)))
Białe i czerwone robaki to ja kiedyś trzymałem, ale mnie małżonka moja rodzona pogoniła, chociaż żaden nie poszedł na spacerek!!! :D :D :D
UsuńNo i słusznie! W moim przypadku, gdy widzę owe robaki, to zawartość mojego żołądka od razu też chce wyjść i popatrzeć...:)))
UsuńMoja asertywność nie sięga jeszcze tak daleko. Pochlipałabym tylko w cichości ducha...
OdpowiedzUsuńU mnie w pracy nic nie ginie z lodówki, problem jest raczej w tym, że nieświeże jedzenie zalega, nikt nie chce cudzego wyrzucić, a właściciel nie pamięta. ela
OdpowiedzUsuńZ akademika pamiętam notoryczne zamienianie cudzych parówek, reglamentowanych wówczas, gotujących się w garnuszku, na jajka....brałam udział w tym niecnym procederze ;)
OdpowiedzUsuńKto pyta nie błądzi:) Zawsze warto najpierw zapytać grzecznie, bo "z grubej rury" może być całkiem bezzasadne- życie pisze różne scenariusze ;)
OdpowiedzUsuńDlatego przyznaję Ci 100% racji, że z byle czego afery robić nie ma sensu, ale milczeć też nie.
W szpitalu podbierali z lodowki, kiedy lezalam w ciazy na patologii, dawno temu... Ale tez jestem taka, ze nie smialam robic afery:(
OdpowiedzUsuńTrzeba było w barterze wódką rozliczyć
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Żeby rano nie bolało, to się robi tak: po imprezie vit C 1000 mg rozpuszczona w szklance wody+ 1 gorąca herbata i do łóżeczka. A rano: była jakaś impreza???
OdpowiedzUsuńA nie lepiej pic dobre trunki??? :)
UsuńCzasem i po dobrych na drugi dzień dobrze nie jest ;)
UsuńWypróbowany sposób: mała czarna z dużą ilością cukru, przed...:)
Nigdy nie widziałem na tej imprezie człowieka z "syndromem dnia następnego", pomimo różnorodności, ilości i radosnego nadużywania. I nie widziałem też nikogo bezsensownie mamroczącego w kącie! Nikt tego nie rozumie, ale tak do tej pory było. :)
UsuńBo wiecie z kim pić :-D
UsuńW mojej byłej pracy notorycznie podbierano sobie wzajemnie mleko do kawy i cukier.Tak się wkurzyłam,ze przestalam slodzic-na dobre mi to wyszło.A kolezanka ustalila aby podpisywać na kartoniku mleka,do kogo należy i to rozwiązalo sytuację:-)
OdpowiedzUsuńUprzejmie zawiadamiam, że komisyjnie wylizaliśmy słoik z sosem tatarskim i nadajemy Ci medal Królowej Tatarskiego Sosu. Sos chrzanowy też pożeramy, aczkolwiek młode pokolenie powiedziało oględnie, "no niezły" ;-)
OdpowiedzUsuń