Pan
Prezes, gospodarz miejsca, gdzie byliśmy zaproszeni, tak żartobliwie nazwał
producentów papryki. Mnie się podoba – bez zadęcia i tytułowania. Paprykarze.
Wyjazd
studyjny nie jest wycieczką. Byliśmy gośćmi Stowarzyszenia „Razem dla Radomki”.
Spotkanie zostało zorganizowane przez działaczy, o których już
pisałam wielokrotnie. Jeszcze raz podkreślam – są to ludzie z pasją, pracujący
na rzecz lokalnej społeczności z ogromnym zaangażowaniem.
Nie
jest to oficjalne sprawozdanie, choć i tak zamierzam napisać je w dwóch
wersjach.
Spod
Krakowa za Radom – kawał drogi, ale jeśli jedzie się klimatyzowanym, wygodnym
autokarem w miłym towarzystwie, to podróż się nie dłuży.
Pierwszym
punktem programu było zwiedzanie Muzeum Gombrowicza
we Wsoli. Nie będę zdawać z tego zdarzenia szczegółowej relacji, dlatego
wstawiam linki dla zainteresowanych.
I
tak od zabytku do zabytku
aż wylądowaliśmy w miejscu zakwaterowania - luksusowym i eleganckim dworku. Potem była uroczysta kolacja z pysznym jedzeniem i śpiewami. Podziwiam i zazdroszczę wigoru i umiejętności bawienia się grupie z Zielonek. Jak oni śpiewają!
aż wylądowaliśmy w miejscu zakwaterowania - luksusowym i eleganckim dworku. Potem była uroczysta kolacja z pysznym jedzeniem i śpiewami. Podziwiam i zazdroszczę wigoru i umiejętności bawienia się grupie z Zielonek. Jak oni śpiewają!
Dwór Zbożenna - tam nocowaliśmy |
Chyba
nudzę. Do brzegu, bo przecież miało być o Targach Papryki!
Kiedy
już Gospodarze oprowadzili nas po miejscach, z których są szczególnie dumni,
opowiedzieli
nam o swojej pracy, ugościli nas obiadem, poszliśmy oglądać wystawę - próbować,
podziwiać, kupować, i wreszcie z pełnym bagażnikiem tych warzyw wróciliśmy do
domu.
replika dioramy "Bitwa pod Grunwaldem” |
Bardzo
się cieszę, że mieszkam w miejscu, gdzie ludziom chce się dzielić swoim czasem,
pracować na rzecz innych, zamieniać „ja” na „my”.
Wersja
nieoficjalna.
Jeszcze
na parkingu byłam dość niepewna, czy dobrze robię, bo do końca nie wiedziałam, kto
będzie na tym wyjeździe. Kiedy wysiadłam z samochodu (synek kochany mnie
podwiózł, Krzysiek zawzięcie malował swój pokój, zawsze maluje, gdy ja się
gdzieś na dłużej wybieram) zobaczyłam znajomego ze swojej wsi i ucieszyłam się jakbym spotkała co najmniej cudem
odnalezionego brata.
A
potem było coraz lepiej, im głębiej w autobus tym więcej „cześć” i „a co ty tu
robisz” i radość, bo już wiedziałam, że będzie doskonała okazja do plotek i
zabawy. I tak sobie jechaliśmy i obgadaliśmy już wszystkich sąsiadów, znajomych
i rodzinę, bo to jednak kawał drogi, aż zatrzymaliśmy się przy muzeum słynnego
pisarza. Wszyscy rzucili się wysiadać i biegiem do tego muzeum w poszukiwaniu
toalety. Potem było normalne zwiedzanie.
Pojechaliśmy
dalej i zostaliśmy oprowadzeni po kościele w Wieniawie, dostałam nawet medalik
z Matką Boską. A potem to już do hotelu, i wiecie, jak to jest – klucze do
ręki, odświeżyć się i akcja „gdzie tu jest najbliższy sklep”. A co chcecie
kupić? A co będzie!
Na
szczęście sklep był daleko i nikomu się nie chciało iść, bo w hotelu jest
dobrze zaopatrzona restauracja a do tego gospodarze przygotowali dla nas na
wieczór poczęstunek, wyrób znakomity, zresztą jedzenie w tym hotelu było
świetne i w wielkiej obfitości.
Jak
pojedliśmy, to zaczęliśmy śpiewać bo część z nas należy do zespołów ludowych a
część nie, a powinna, bo głosiska to mają ludzie nad podziw! Miałam zapisać
sobie tekst jednej z piosenek, o tym, że miłość należy się każdemu i w każdym wieku,
ale nie zdążyłam, szkoda, drugi Kolberg ze mnie nie będzie. Mury tego pałacyku
są grube, pomieszczenia bardzo wysokie i jest to idealny obiekt na imprezy – jeśli
ktoś chce spać to idzie do pokoju i spokojnie śpi, nie słychać żadnych głosów,
wołania, śpiewu, jest idealnie. A jak ktoś nie chce spać to spędza miły wieczór
z balującymi, bo po to są takie wyjazdy, wszak to nie pokuta czy pielgrzymka.
Za
to rano nie jest już tak wesoło, kiedy trzeba zaraz po śniadaniu wsiadać do
autobusu i zwiedzać kolejne muzeum. To jest kara boska za nadużycie wieczorne,
ale z drugiej strony nie sądzę, żeby nas tak znów bozia chciała karać za to, że
się dobrze bawiliśmy.
Dobra,
do brzegu.
Absolutnie nie chodzi o to zwiedzanie, bo lubię, ale ja mam delikatny słuch. I tak –
ledwie usadowiłam się w autobusie, mając nadzieję na krótką drzemkę, gdy z
głośnika zabrzmiała ojapierdoleniewierze
muzyka disco polo, konkretnie piosenka „niech żyje wolność wolność i
swoboda”. Tu mi proszę dziękujcie, że nie wstawiam kawałka.
Myślałam,
że jak powiem kierowcy, że mam okres, klimakterium i kaca i wobec tego bardzo
grzecznie proszę o zmianę muzyki bo i tak jestem niepoczytalna więc po co mnie
prowokować to zrozumie i sądzę, że tak właśnie byłoby, niestety, zanim
uskuteczniłam swoją prośbę, z tyłu autobusu
odezwał się chór koła gospodyń wiejskich stokroć głośniej od radia
autobusowego.
Potem
było jeszcze kilka piosenek o wesołym życiu więźniów i innych alkoholików aż
wreszcie wysiedliśmy pod Muzeum Kolberga, gdzie w desperacji siadałam na
kanapach i kazałam sobie robić zdjęcia.
Na
targach kupiłam z chytrości wór papryki, i to nie ja sama, koleżanki moje
również, a do tego papryki w doniczkach i sama nie wiem co, a do autobusu było
daleko, i jak my to zaniesiemy, głupie, no, jak? Więc ja będąc w sukience bardziej podobnej do piżamy wyglądałam na uciekinierkę z jakiegoś szpitala, dlatego udało mi się poprosić pana strażaka,
pilnującego imprezy, aby nam pomógł. Pan zgodził się bardzo chętne ale
niestety, nie pomógł mnie tylko mojej koleżance a mnie ten wór z papryką się
urwał i tak szłam przez Przytyk gubiąc i zbierając torebkę, warzywa, marynarkę i medalik od księdza z Wieniawy. Panu strażakowi
dziękuję za pomoc. Gdybym była dwadzieścia lat młodsza to zaniósłby nam te toboły pod sam autobus, ale dobre i to.
I
tak się mniej więcej to odbyło, jestem zachwycona!
Akurat w piżamie:). W najelegantszej sukni, ot, co!
OdpowiedzUsuńGwiazdo Ty jedna!:))
"na których wyszłam jak skacowana baba w nocnej koszuli." - wcale nie, widzę elegancką kobietę ze sznurem pereł na szyi, no prawie "Dziewczyna z perłą"! Zazdroszczę miłego wyjazdu i wora papryki, bo uwielbiam!
OdpowiedzUsuńA tak z ciekawości - co zrobisz z tą papryką? Wiem, że pewnie zjesz, ale sposób przyrządzania mnie ciekawi, bo jestem właśnie na etapie przygotowywania rozmaitych przetworów. A jak wór kupiłaś, to pewnie przetwory będą?
zamarynuję, część z kalafiorem i ogórkiem a część samą, poza tym zrobię faszerowaną i trochę zjemy a resztę zamrożę, kiedy będę w sanatorium to Krzysiek będzie miał gotowe obiady
Usuńtu znalazłam http://klarkamrozek.blogspot.com/2011/10/przetwory-kotwory.html
Usuńdobrze, że są blogi na których można znaleźć gotowe przepisy :)
UsuńWow! Ale świetny pomysł. Dzięki Klarka
UsuńPięknie dziękuję!
UsuńRozrywki było jednak co niemiara :-)))
OdpowiedzUsuńPięknei wyszłaś elegancko, nie marudź :-)
Ale fajna wyprawa Klarko! Przezyć radosnych mnóstwo i kolorowej papryki też. Dzięki temu ten sierpień będzie Ci sie pewnie juz zawsze kojarzył ciepło i paprykowo!:-))
OdpowiedzUsuńCzyli wyszlas jak prawdziwa pisarka!!! :-D
OdpowiedzUsuńo ten efekt dokładnie mi chodziło!
Usuńo!Na wspomnienie Twoich nadziewanych papryk już mi ślinka cieknie:))
OdpowiedzUsuńWyglądasz jak dumna pani na włościach:)
Fajnie czasem sobie pojechać na taką wycieczkę!
OdpowiedzUsuńCo do sukienki - nie jest źle, ale chyba faktycznie lepiej by Ci było w czymś przy ciele :))), ale za to te piosenki o więźniach i innych alkoholikach... mmmmm.
Papryki wyglądają cudnie, zazdroszczę tym, dla których gotujesz! :)
Nikt Ci Klarko nie podziękował, to ja to uczynię:DZIĘKUJĘ za brak wiadomej muzyki. Jesteś wielka Kobietą, skoro dałaś radę tego słuchać i to na kacu, w którego nie wierzę, bo przecież nie nadużywasz. Czytam Twojego bloga wystarczająco długo, to wiem.Aż mię ciarki przeszły, bo opis sugestywny... Brrr :-)))
OdpowiedzUsuńrzeczywiście nie miałam kaca ale bolała mnie głowa dość mocno, źle spałam (moja wina, trudno mi zasnąć w obcym miejscu)
UsuńSuknia śliczna, ale jak ktoś będzie miał jakieś uwagi to zawsze możesz powiedzieć, że to Krzysiek się uparł że albo taka albo wcale! i jakie tam przy ciele jak bez niego być miałaś;) Zawsze to lepiej na chłopa zgonić co złe;) Ale wyglądasz kwitnąco, wiec myślę, że używać argumentu męskiego szantażu nie trzeba;)
OdpowiedzUsuńpiękniejesz... dziś i jutro też... :) ;)
OdpowiedzUsuńzaraz,zaraz.Ariadna Olivier to jabłka gubiła a i miała doczepkę do włosów;))) ale oj tam, papryka też być może;)))
OdpowiedzUsuńmoże faktycznie to starość skoro ze sklerozy zapewne zapomniałaś wrzucić to zdjęcie skacowanej Klarki w koszuli nocnej. Ale dobrze, że nie zapomniałaś o reszcie zdjęć, zatem mogę sobie podziwiać wszystkie piękne kolory na nich ;D
OdpowiedzUsuńJakbym wiedziała, że takie muzyczne zaszczyty Cię zaszczycą to bym Ci podesłała zatyczki do uszu, które Mąż mój stosuje przy kuciu betonu...może by się nadały ;))
Ps. była kiedyś taka bajka Strażak Cham (twu!) Sam ;)
ależ nie, naprawdę niósł nasze toboły aż do drogi a potem przeprosił, że jest na służbie
Usuńaaa no to dokończę refren z bajki: Strażak Sam robi wszystko za dwóch, Sam to prawdziwy zuch ;D
Usuńco do sukni to nie wiem,bo nie pokazałaś w pełnej krasie
OdpowiedzUsuńuwierz, nie ma się czym chwalić;) stylizacja na blogerkę mi nie wyszła:D
Usuńsuper, papryczki, papryki wyglądają rewelacyjnie. Ty również , elagancka, ze sznurem pereł. Daleko sukience do piżamy. Jak chcesz mogę Ci dać super przepis na czerwone papryki, którymi się tutaj zajadamy, takie prawie narodowa hiszpanska przystawka hCałe papryki, czerwone, bez gniazda wkładasz do piekarnika na 190 stopni i pieczesz,pożniej wkladasz do woreczka i na chwile, gorące, aby zdjąć skorkę.Tak przygotowane papryki podajesz z czonskiem posypane i zalane oliwą z octem balsamicznym. Trochę soli. Pycha. Oczywiście można też zrobić do słoiczków, na potem.
OdpowiedzUsuńdziękuję, na pewno zrobię:)
Usuńperły dostałam od synowej, uwielbiam je
a mnie się takie sukienki podobają. luźne, delikatne, kobiece.
OdpowiedzUsuńtak jak ty.
Klarko, na zdjęciu, w tych perłach, wyglądasz tak dystyngowanie jakbyś się na tym dworku urodziła i właśnie czekała aż Jan przyniesie popołudniową herbatę...z prundem, żeby przeżyć to disco polo jakoś;)
OdpowiedzUsuńA tak w temacie tej "muzyki"- miałam kiedyś sąsiada, który gwałcił mnie przez uszy zwłaszcza jego ulubionym kawałkiem o wdzięcznym tytule "Szalona Ruda". Jako, że słyszałam go tysiąc pięćset razy dziennie, do dziś po nocach mi się śni jak gość drze ryja w refrenie: Ty jesteś ruda- da, na pewno ruda-da
Szalona ruda, dobrze to wiem.
Ty jesteś ruda-da, na pewno ruda-da,
Szalona ruda, czy na dole też ?
I jeszcze zwrotkę pamiętam, taką traumę mi zrobił:
Bom digi digi digi bom digi buba,
na Wojska Polskiego mieszka ruda !
Nie bądź paskuda!
Nie bądź maruda!
Rozłóż swoje uda!
Już polana ruda wóda,
żołądkowa robi cuda!
Dziś na pewno mi się uda
sprawdzić czy na dole ruda.
Myślisz, że mogę go za to pozwać?
P.S. chcesz przepis mojej babci na dżem z papryki?