Wyroby butelkowane z nowej
linii nie miały wzięcia. W sklepach pojawiły się napoje w kartonikach i ludzie zachwycili
się jednorazowymi opakowaniami. Już nie trzeba było kłopotać się z oddawaniem
lub wymianą szklanych pojemników, znikały punkty skupu butelek.
Coraz więcej mleka i śmietany
nalewaliśmy do foliowych worków i do plastikowych kubeczków. Ktoś wpadł na
idiotyczny pomysł, by zgrzewać większe worki i wlewać do nich po kilka litrów
mleka. Oczywiście folia nie wytrzymywała i te wory pękały a mleko lało się po
całej chłodni. Szybko zrezygnowano z tego pomysłu.
Za głównym budynkiem
powstała lodziarnia. Akurat w tym samym czasie wchodziła na polski rynek bardzo silna zagraniczna marka.
Lodziarnia była budowana od
podstaw i wszystkie urządzenia były tam nowe. Kierownikiem został tam majster z
twarożkarni, bardzo solidny i odpowiedzialny człowiek. Od początku wprowadził
reżim sanitarny, dobrał sobie ludzi i pilnował jakości tak, jak na twarożkarni.
Te lody były pyszne, do dziś
pamiętam ich smak. Były nalewane do wspaniałych, kruchych wafelków a na dnie
rożka była czekolada. Po początkowej euforii okazało się, że nie ma zamówień.
Mleczarnia
miała konkurencję. Już nie szło wszystko, co zostało wyprodukowane, choć czasem
zatrzymywano produkcję na butelkowni i ustawieni w rządek ładowaliśmy lody do
samochodu-chłodni.
Zaczęły się też poważne reklamacje towaru, zwracano całe
palety rozmrożonych lodów i innych produktów również.
Ktoś z zarządu przywiózł z
zagranicy kolorowe, pachnące, gładkie serki i mleczne desery. Zostawili nam je
na pokoju śniadań do degustacji. Oglądałam z ciekawością opakowanie i
zauważyłam, że są przeterminowane o kilka dni. Majster wyjaśnił, że kilka dni
nie ma znaczenia, bo te produkty mają kilkumiesięczny okres ważności.
Byliśmy zaskoczeni. Nasze mleko
miało termin przydatności do spożycia zaledwie kilka dni, tak samo serki, jogurty i
twarogi. Daty ważności twarogu wpisywaliśmy ręcznie na karteczkach i nie było
mowy o żadnych przekłamaniach. Starsze wyroby po prostu się psuły, kwaśniały i
było obrzydliwie czuć, że są stare.
Nie byliśmy wyedukowani, aby
wiedzieć, czym są konserwanty i co sprawia, że produkt jest gładki i ma
jednolitą konsystencję. Nie przypuszczaliśmy, że już wkrótce nie da się
zostawić mleka na kwaśne a sera na sernik nie trzeba będzie przeciskać dwa razy
przez praskę.
Panował strach przed
zwolnieniami z pracy. Zwalniała tytoniówka, na hucie zaczęły pracować firmy
zewnętrzne, rozlatywał się zakład po zakładzie. Pustoszały dworki, doszczętnie
zdewastowane przez gospodarstwa rolne.
Majstrowi już nie
wystarczyło syknąć do nas – macie po premii. Doszedł kolejny argument – pójdziesz w
pierwszej kolejności do zwolnienia.
Pewnego dnia idąc na
przerwę wstąpiłam do pokoju biurowego i poprosiłam o kawałek podaniowego
papieru. Między kanapką a kawą napisałam prośbę o rozwiązanie za mną umowy o
pracę i tak się skończyła moja kariera w mleczarni.
Niestety nowe konserwanty zniszczyły, to co było naturalne i świeże.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak folia i kartoniki...
Za to ilość zachorowań na raka mamy większą i rekordową..
A ilość mleka jest produkowana na kartki,
a spróbuj przekroczyć limit to zostaniesz ukarany...
Bezrobocie rośnie, ale za to mamy wolność :-)))
Też tak kiedyś zrobiłam w 89, napiasałm o rozwiązanie umowy...
w kilkanaście miesięcy po moim odejściu zwolnili wszystkich, którzy wytrzymali do końca
UsuńKlarka czuję niedosyt. A codziennie stawiałam się karnie w mleczarni. Na baczność :)
OdpowiedzUsuńwiesz, jak jest z blogiem - nie wszystko można pisać a i tak się dostaje po łbie. Już w połowie wiedziałam, że to nie miejsce na tego rodzaju publikację.
UsuńWiem, wiem. Najtrudniej tak opisać postać, żeby było to prawdą, a dana postać się nie obraziła, a najlepiej się nie dowiedziała, że to o niej, czy o nim.
Usuńszkoda, że koniec, bo czytało się to troszkę jak powieść sensacyjną :)
OdpowiedzUsuńTo ja czekam na wieści co robiłaś "po mleczarni", bo mam wrażenie że nie zwolniłaś się ot "tak sobie".
OdpowiedzUsuńI może kiedyś wróci jeszcze seria ze wspomnieniami z Twoich praktyk? Uwielbiałam jak pisałaś o pracy w kuchni.
zaczął się Kleparz;)
UsuńAcha, wieści z Kleparza też bardzo lubię;)
UsuńŻałuję że to już koniec opowieści.Zakończenie mocne,trochę brutalne jak to rzeczwistość.Nie wiem,co ludzkość opętało,żeby produkować i karmić nas tą faszerowaną papką,gdy mieliśmy dobre zdrowe jedzenie...
OdpowiedzUsuńcena - im bardziej naturalne, tym droższe
Usuńi jeszcze wygląd - konserwowana żywność jest ładniejsza, ma bardziej intensywne kolory, na przykład moje pasteryzowane brzoskwinie są żółtawe a sok raczej różowy, a te z puszki idealnie żółte a sok nie ma koloru. Tak samo np kiełbasa czy szynka - jak zrobisz w domu to na pewno nie będzie różowa tylko raczej szara.
Dokladnie. Jak sama dzieciom miksowalam banany, to papka po kilkunastu minutach robila sie szara. Moj maz krzywil sie, ze co to za obrzydlistwo i chcial kupowac sloiczki bo tam przecier byl zoltawy. :)
UsuńCiekawa jestem czy jest choć jeden produkt spożywczy bez konserwantów- teraz nawet mięso sprzedawane na targu jest z konserwantami, bo po uboju nauczyli się nastrzykiwać tuszę konserwantami. I barwniki spożywcze "podciągające" kolor mięsa też można znalezć. A to, czego nie można "uszlachetnić" konserwantami jest wyhodowane na nawozach sztucznych i opryskach.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
nie byliśmy nauczeni dbać o środowisko, żywność nie była konserwowana ale ziemia, powietrze i woda były niszczone w straszny sposób, na wsiach praktycznie nie istniała kanalizacja, DDT było używane do wszystkiego jako cudowny, uniwersalny środek, palenie papierosów było dozwolone nawet na oddziałach szpitalnych itd itd.
UsuńIle takich zakończeń w Polsce było... ech...
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czego bardziej miałaś dosyć ciężkiej pracy, czy złego traktowania przełożonego?
OdpowiedzUsuńdziecko mi bardzo chorowało, leczenie wymagało ciągłej opieki i dlatego odeszłam
Usuńto dziwne że nie o wszystkim można pisać.Pewnie były maile w tej sprawie.A przecież to kawał Twojego życia,realnego,prawdziwego i w sumie szczęśliwego.
OdpowiedzUsuńKleparz.
To dopiero trudny czas pewnie.Ale na swoim , tak?
nie wszyscy ludzie potrafią wybaczać błędy sobie i innym, przyznawać się do wstydliwych w ich mniemaniu rzeczy, na przykład dla mnie nie jest problemem napisać, że jadałam suchy chleb, dla innych jest to niewybaczalne, rujnujące aktualny wizerunek. Trudno się pisze wiedząc, że za chwilę ktoś zadzwoni domagając się skasowania lub będzie wrzucał anonimowe komentarze z obelgami. Włączanie moderacji mnie po prostu przygnębia.
Usuńdziękuję za odpowiedź.
UsuńPamiętam,chyba pisalam to też na blogu - był czas że jedliśmy placki ziemniaczane na zmianę z naleśnikami.No to był wypas;)))))
I pamiętam i też pisałam jak to kilka lat temu kupowaliśmy najtańszą pizzę z owada...za 2,50zł - 2 !!!
Życie pisze niesamowite scenariusze...Ale każdy dołek umacnia,szczególnie jeśli sie z niego wyskoczy WŁASNYMI SILAMI lub z pomocą PRZYJACIÓŁ...;))))
Do głowy by mi nie przyszło - utrata wizerunku?!?
trzymaj się ciepło i nie daj ;)
Każdy koniec jest początkiem. Nadchodzi czas na zmiany. Czasem na lepsze na gorsze. Z żalem opuszczam mleczarnię, bo to kawał prawdziwej historii i to takiej, o której nikt serialu nie nakręcił. Z równą przyjemnością podążę za Klarką tam gdzie oczy poniosą :) Psiara zw. Wystarczająco PL
OdpowiedzUsuńKoniec epoki.... Cos sie konczy , cos sie zaczyna...;a czytalo sie naprawde swietnie.
OdpowiedzUsuńdzieki Klarko:)
Zeżarło mój komentarz, ale widzę, że inni już pytali o to, co chciałam.
OdpowiedzUsuńWspaniałe są te Twoje opowieści, choć pewnie i tak mocno okrojone!
Uściski;)
Cudowna lektura. Zresztą, cokolwiek opisujesz, czyta się z zainteresowaniem. Niektóre rzeczy nawet z wypiekami na twarzy.
OdpowiedzUsuńPisz dalej, racząc nas wszelkimi wspaniałościami. Im brzydsze, tym wspanialsze, jakby nie było:-))).
tak myślałam że ta moderacja to z tego powodu. A przecież to kawałek życia. I naprawdę ciekawy, ja wiele się dowiedziałam. O drukarni mogę opowiedzieć :-) szkoda, że już koniec, fajny to był cykl. Z drugiej strony, to do dupy jest, przepraszam bardzo. To twój blog, ty piszesz, nie obrażasz nikogo. Czy ja piszę żebyś nie pisała o służbie zdrowia, bo czuję się obrażona? Słoń jaki jest, każdy widzi...
OdpowiedzUsuńDziękuję Klarko, było przeciekawie, szkoda tylko, że spowodowało przykrości - a może tylko przykrostki. Jestem pewna, że pochwał było więcej, no a kolce - cóż, bywają, ale jest rekompensata, piękne kwiaty, wiem, że masz w ogrodzie róże.
OdpowiedzUsuńI tak rozpieprzono to co bylo najlepsze.Sam szajs przyszedl z zagranicy.Nie wazne ,ze mleko nie smakuju juz jak mleko,maslo to nie maslo nie mowiac o serach.Szkoda,bo to bylo super jedzienie ,i ludzie miej chorowali.
OdpowiedzUsuńJak to brzmi twarożkarnia
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Powodzenia. Pomysl jest. Pioro jest. Moc jest. Pisz jak najwiecej. Troll zawsze sie znajdzie, taki urok demokracji po polsku. Indywidualne akceptowanie wypowiedzi chroni od brudu na blogu. Zycie nie jest latwe. Zdrowie najwazniejsze. Pozdrawiam i wytrwalosci zycze Joanna-Jo
OdpowiedzUsuńfajny cykl Klarko, z przyjemnoscia czytalam :)
OdpowiedzUsuńSporo myśli budziła ta opowieść... Chyba też mam lekki niedosyt, ale wiem też, że trafi się kolejny cykl, który tak samo bedę połykać i przeżywać :) jak już nie raz tutaj :)
OdpowiedzUsuńdoszłam do wniosku, że te wszystkie mleczarniane kawałki, które dalej za mną chodzą, napiszę i umieszczę w folderze "mleczarnia".
UsuńKlarka,czekam:)
Usuńtak jak o Krysi i Rysiu, jestem za :)
UsuńZgadzam się Bezetką, że można wiele wniosków wysnuć i pozostały niedomówienia.
OdpowiedzUsuńFajnie się czytało i fajnie, że jeszcze napiszesz.
Dalej Cie lubimy !
Nasza mleczarnia w L. ma sie dobrze, ale mleka w szklanej butelce dawno juz nie ma...
OdpowiedzUsuńJ.
Kawał dobrej roboty! Jakbym na własne oczy widział.
OdpowiedzUsuńModeracja - tak, to może przygnębiać.
Przejeżdżałam dziś obok mleczarni, w której pracowałam 8 lat temu... budynki zburzone, tylko komin został. Mimo, że to inne czasy, ale też odeszłam stamtąd sama. Przyjemnie się czytało Twoje wspomnienia. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziekuje, przeczytalam wszystko z zapartymtchem, dziekuje za te wspomnienia
OdpowiedzUsuńczekam na wiecej
goraco pozdrawiam
Klarko! Wielki szacunek za ten prawdziwie szczery opis i za to, że dałaś radę tak ciezko tyrać, męcząc sie tam zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Zapominamy pomału jak było w tamtych czasach, a o wielu rzeczach nawet nie mamy pojecia. Ty tym cyklem przeniosłas nas do tamtych lat. Świetny miałaś pomysł!
OdpowiedzUsuńPs. nie zdołałam, niestety, przeczytać teraz wszystkich części ze względu na brak czasu, ale mam zamiar wrócić do Twoich opowieści potem, gdy będę troszkę wolniejsza - może stwórz z boku jakąś zakładkę z opowieścia z mleczarni, tak żeby łatwiej było potem do niej trafić?)
Pozdrawiam Cię serdecznie!***
na pasku u samej góry jest okienko do wyszukiwania treści na tym blogu, jeśli wpiszesz tam np "taśma" znajdziesz cały cykl
UsuńOK! Dzięki!:-))
UsuńOd paru miesiecy regularnie tu zagladam i ciagle nie moge wyjsc z podziwu jak obrazowym a jednoczesnie zwiezlym (tak, tak) jezykiem sie poslugujesz. Te historie czuje jakbym przezyl je sam. Niesamowite i prosze o jeszcze.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze juz koniec. Dobrze sie czytalo, szczegolnie, ze dla mnie to zupelnie obcy swiat. Ja tylko mgliscie pamietam puste butelki na klatce schodowej czekajace na odbior przez mleczarza i dostawe swiezego. I mleko oraz smietane w butelkach z "kapslami" ze sreberka tez ledwo pamietam. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i czekam na dalszy ciąg mlecznej "produkcji"
OdpowiedzUsuńWanda z W.
Dziękuję Klarko za Twoje wspomnienia i z żalem opuszczam mleczarnię...Świetnie się czytało ten cykl. Zakończenie przygnębiające... kiedyś nawet myślałam o tamtych czasach (moim dzieciństwie) i prawdę powiedziawszy cieszę się że tak wiele z tego pamiętam, bo pod pewnymi względami były one też dobre. Teraz mam wiedzę jak było, jak jest i do czego dążyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie - Wierna czytelniczka obu blogów.
należysz do tzw bezpiecznych nicków, kiedy widzę komentarz od Ciebie, jestem spokojna wiedząc, że nic złego mi nie napiszesz. Bardzo się cieszę, że pamiętasz tamte czasy dobrze, bo to świadczy o tym, że choć dorosłym było ciężko, to staraliśmy się, aby dzieci tego nie odczuły, aby się to wszystko na nich nie odbiło. Mieliście na pewno więcej swobody i musieliście być bardziej samodzielni, ale wcale Wam to na złe nie wyszło
UsuńKlarko od dwóch dni nie mogę napisać komentarza na drugim blogu. Coś pisałaś, że koment dla zalogowonych, ale czy możesz rozwinąć tę myśl dla nie do-rozwiniętych, czyli dla mnie? Psiara zw
OdpowiedzUsuńtutaj było wprowadzenie dla zalogowanych, tam wrzuca do spamu każdy komentarz zawierający adres, w formularzu wpisuj tylko tam, gdzie jest gwiazdka. Chodzi o to, że tam jest na liczniku ponad 10 mln odwiedzin a blog jest w tzw loży kultowej więc dla spamerów to jest niezłą gratką
UsuńNo proszę Klarko, to znaczy że przyjmujesz mnie w loży i to kultowej :) Bardzo mi się podoba, ale gdzie moja lornetka? Tylko tam gdzie gwiazdka, no dobrze spróbuję. Psiara z wystarczajacopl . I dzięki za podpowiedź z wywaleniem kodów do komentarzy.
Usuńto nie moja wina, tamten portal tak segreguje blogi i ja nie wybierałam sobie kategorii, sami mnie wrzucili do kultowej.
UsuńUff. Ucieszyło mnie Twoje podanie o rozwiązanie umowy.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z zainteresowaniem, praca ciężka, podziwiam, że wytrzymałaś tyle czasu.
powiem tak, wkurzyło mnie to zakończenie.
OdpowiedzUsuńWkurza mnie kierunek w którym zmierzamy.
Wszystko było zdrowe ...w miarę naturalne...
aż tu nagle.... komu przeszkadzały papierowe torby, butelki? Pamiętam jak za studenckich czasów wracałam nad ranem z imprezy i kradłam butelkę z mlekiem na pierwszego kaca ...po co było zamieniać na plastik i konserwanty??bo kolorowe?b estetyczne czyli wylizane??bo ładne?? wszystko zasraliśmy tą chemią!!!
a teraz wielki odwrót ekologiczny, podejrzenia, że nie do końca uczciwy...
załamka na każdym kroku.
Pozdrawiam klarka
to samo się teraz dzieje na globalnym południu, tubylcom już się nie chce uprawiać pola czy budować chat, bo wolą czekać na pomoc z różnego rodzaju organizacji a na schronienie wystarcza im kawał folii, byłam niedawno na szkoleniu, gdzie pokazywano nam te mechanizmy
UsuńNo właśnie, trzeba zepsuć to co dobre,żeby po latach znów puknąć się w łepetynę i kombinować jak wrócić do tego. Oczywiscie robiąc przy tym dużo ekologicznego smrodku oraz wycisnąć jak najwięcej pieniędzy . (zywność eko,bio,jest droga a wcale często nie lepsza)
OdpowiedzUsuńTo jest jedna wielka machina:(
Twoje wspomnienia z mleczarni natchnęły i mnie do wspomnień. Co prawda nie mam Twojego talentu i inne wspomnienia ale troszkę sobie popracowałam w czasach słusznych a póżniej w różnych warunkach..
OdpowiedzUsuńPamiętam smak dawnych produktów .No cóż - świat się zmienia i to co było se ne wrati...Ale mleko pod drzwiami rano jest nie do przebicia i szkoda,że to się nie wróci...Podziwiam Cię za wytrwałość w tej ciężkiej pracy i za znakomite opisanie tej części Twojego życia..
Nareszcie Klarko mogę Ci tu podziękować za twoje wspomnienia z mleczarni.
OdpowiedzUsuńMoi przedmówcy powiedzieli już wszystko, nic dodać nic ująć.
I ja żałuję mleka pod drzwiami i szklanki mleka w szkole dla każdego ucznia.
Twoje zapiski są bezcenne.
Blokada komentarzy była po mojej stronie :-).