O wrednych i
paskudnych, zazdrosnych o kochanego synusia teściowych można pisać i pisać a
temat zawsze będzie interesujący, dlatego dziś będzie o kobiecie bez taktu i
umiaru, o rozumie nie ma co wspominać.
W pewien listopadowy
wieczór, gdy normalni ludzie po ciężkim dniu wrócili do domu, jedli kolację i
grzali się w cieple domowego ogniska lub przy kaloryferze, teściowa oznajmiła
radosną nowinę swemu nieszczęsnemu małżonkowi – zbieraj się, jedziemy do
synowej na urodziny!
Nie było ratunku, baba
już miała gotowy plan i choć w taki wieczór nawet pies nie chce wyjść z domu bo
ciemno, zimno i gwałtownie, chłop zebrał się posłusznie bo zbieranie
nieposłuszne kończy się awanturą. Baba
uczyniła makijaż wieczorowy, czyli wymalowała w kiepskim świetle łazienkowego lustra na
czarno rzęsy, na czerwono usta i
wszystko przypudrowała ceglastym pudrem, tworząc sobie na twarzy niezdrowe
plamy zwiastujące poważną chorobę.
Teść milczał.
Złowieszczo wył wiatr i
wtórowały mu okoliczne psy. Podróż trwała krótko, zatrzymali się pod bramą,
strzegącą, widać nieskutecznie, młode małżeństwa.
Może by tak zadzwonić,
że do nich jadymy? – zapytała retorycznie teściowa, która i tak by na osiedle
nie wlazła bo nie potrafi zapamiętać kodu i obsłużyć domofonu tylko wciska co popadnie a potem się
dziwi, że jej nikt nie otwiera. Nie wyłazi więc z samochodu tylko dzwoni do
swego synusia kochanego, niech bramę otworzy bo osiedle już zamieszkane to nie
ma co robić widowiska.
A teść milczy.
Wjechali, zaparkowali,
synuś usiłował zaprowadzić mamusię nad rzekę, aby pokazać, jak deweloper
pięknie zabezpieczył brzeg przed powodzią ale mamusia wyczuła zło i nawet nie
spojrzała w tamtą stronę. Mało to teściowych skończyło trzymając się wikliny? Wieczorem
nad rzekę to chodzą zwierzęta do wodopoju, a teściowa przyjechała przecież na
urodziny do synowej!
A teść stał z tymi
kwiatkami i milczał.
Weszli, przywitali się,
złożyli życzenia. Baba przemaszerowała przez salon w dwunastocentymetrowych
szpilkach mówiąc – a ciekawe czy te podłogi się niszczą od chodzenia w takich
butach? Bardzo ciekawe, u siebie chodzi po domu skarpetkach i jakoś nie
sprawdza szpilkami stopnia ścieralności.
Teść zdjął buty i
siedział przy stole, siorbiąc herbatę a jego żona rozglądała się, jakby tu była
pierwszy raz. Zjadła ciastko czy dwa,
gdy dostrzegła w lodówce, w której akurat syn czegoś szukał, tort.
Tort macie a nam nie dajecie!
– wrzasnęła.
Teść nałożył sobie
kolejną babeczkę a tymczasem młodzi tłumaczyli się, dlaczego nie odważą się
kochanej mamusi częstować tortem i dlaczego wobec tego on jest w lodówce. Tu
teściowa rozczuliła się, czując się kochaną, bo przecież mogli ją otruć tym tygodniowym
tortem, a nie otruli. Pojechała do domu i postanowiła wszystko opisać na blogu.
A teść powiedział –
dobrze, że oni mają swoje mieszkanie a my swoje. Ciekawe czemu tak uważa.
a po co oni trzymają stary tort w lodówce? na wszelki wypadek?
OdpowiedzUsuńnie zdążyli wywalić, zapracowani są
UsuńGenialna historia! Uwielbiam Twoje podejście do życia!
OdpowiedzUsuńTeść miał rację Wypada uprzedzić.
OdpowiedzUsuńMy uzgadniamy terminy , może dlatego jesteśmy tak rzadko Teście idealne jednym słowem.
Pozdrawiam
wiesz jak ja piszę;)) mocno koloryzując, tu akurat bardzo mocno
UsuńA wiesz, że ja tak kombinuje czasami - może tak pojechać bez uprzedzenia i zobaczyć cała prawdę bez makijażu. W końcu to własne dziecko. I tak walczę ze sobą ale na razie rozsądek wygrywa z sercem.
UsuńOj Klarka, Klarka, Ty to jesteś niesamowita :) A może oni ten tort trzymali na prawdziwą imprezę urodzinową dla znajomych i dlatego musieli ściemnić, no bo jak podać na przyjęciu napoczęty tort ? Normalnie lowju :* Aniutka81
OdpowiedzUsuńTak samo pomyślałam ;)))
UsuńPozdrawiam Klarko :)
napoczęty był, i to bardzo, a raczej to były resztki
UsuńCzyli jednak miło, że wpadli, a wizyta nie przeciągnęła się do późnych godzin rannych;)
OdpowiedzUsuńA teściowa na drugi raz niech zapisze numer kodu do komórki i już!
i niech zabierze ze sobą komórkę....
UsuńI jeszcze tort urodzinowy w prezencie... i kapcie... i pouczy męża, że trzeba coś bąknąć ... i...nauczy się robić porządny makijaż
UsuńKlarko rozumiem, że tą "wredną" teściową jesteś TY... :))
OdpowiedzUsuńAleńka
no masz, wydało się;)
Usuńa już myślałam, że w tych szpilkach swoje "cztery litery" z hukiem posadzi na lśniącej podłodze;)
OdpowiedzUsuńA wybaczyli Ci chociaż te szpili Klarko, bo podobnie chodzę w butach po mieszkaniu bo podłoga do chodzenia przecież i jakoś to zdejmowanie obuwia jeszcze z czasów kiedy było na drogach błoto po kolana. Miłego-;))
OdpowiedzUsuńoj, wrednaś Babo, wredna!! w końcu Cię tortem poczęstują i będzie spokój!!
OdpowiedzUsuńNiepokojące są okoliczności w jakich tort ten trafił do lodówki syna i synowej. Wszak synowa wcale nie otrzymała go w prezencie na swoje urodziny!
OdpowiedzUsuńAle to już historia na nowego posta.
Sprawdziłam klasę ścieralności paneli - AC4, więc szpilki nie szkodzą:)))))))))))))))
No właśnie, dodatkowo teściowa nazywa te zielone croksy plastykowe przypominające gumowce jakimiś szpilkami - dobrze chociaż, że nie twierdzi, że to czerwone szpilki.
Usuń:))
OdpowiedzUsuńJa się swojej teściowej na szczęście strzec nie muszę, bardzo fajna babka! Gorzej trochę z teściem mi idzie. On to na pewno nie z tych, co można o nich napisać "a teść milczy" :)
mamusia synka kochanego to świekra jest , tesciowa to mama córusi. wiem bo całkiem niedawno zostałam świekrą właśnie, wiec temat zgłębiłam głównie dlatego że samo słowo ładnie nie brzmi ale ku pocieszeniu mam nadzieję że tesciową też zostanę bo mam córki.
OdpowiedzUsuńNo ale w szpilkach po drewnianej podłodze, Klarko! Olaboga!
OdpowiedzUsuńAle samokrytyzyzm to ty w sobie masz! Uwielbiam cie za to!
Cieszę się bardzo, że mocno koloryzujesz:-)
OdpowiedzUsuńOjej, to mam z nimi wspólną teściową- a może raczej jej blizniaczkę, bo moja zeszła w wieku 98 lat, kilka ładnych lat temu. Wpadanie bez zapowiedzi, myszkowanie po szafach i szufladach, krytykowanie wszystkiego co w oko wpadło- normalka wszak. Teść przezornie zszedł w wieku 61 lat, a byli z tego samego rocznika. Lekko nie miał biedak. Zawsze mówiłam,że największym szczęściem to wyjść za mąż za sierotę- przynajmniej teściowej wtedy nie masz:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
P.S.
Moja córka ma b. fajną teściową, a to dlatego, że ona niezle dostawała w kość od swojej teściowej, z która mieszkała, więc dba by czasem nie być jędzą.
Poza tym młodzi są od obu matek daleko - ok.600 do 700 km.
Bywa i tak [ wiadomo teściowa] matka męża żyje ,ale ja nie mam takjej osoby w rodzinie całe szczęście pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńżona do męża: robię ciasto zapomniałam proszku idź do sklepu kupić...tylko dobry kup.
OdpowiedzUsuńmąż do zony: ale zobacz pogoda taka, że żal psa wygonić
ż.do m.: to psa nie bierz
ładnie opisałaś wizytację :-))
Albo: podlej ogródek, nieważne że pada. Możesz przecież wziąć parasol:-).
UsuńFajna teściowa, o urodzinach synowej nie zapomniała! A jaka szykowna; ten zabójczy makijaż, te wytworne szpile...
OdpowiedzUsuńtak, mnie też makijaż zaintrygował.... może jakaś foteczka??????
Usuńfoteczka będzie jak się zainstaluje w sypialni portret wiadomo jaki
UsuńKlarko jeżeli to nie była wizytacja ,tylko sympatyczna wizyta to czego nie :) .Rozproszyła pewnie przygnebiający nastrój ,listopadowego wieczoru . To że załorzyłaś szpilki ,to znak przecie że nie będziesz zaglądać w każdy kąt , no bo przeciez dbasz o całość swojej osoby ;)
OdpowiedzUsuńI nie wywalili tego milczącego teścia?? Co z niego za pożytek? he he :)
OdpowiedzUsuńno tak, teściowej nie chciało się robić kolacji i miała ochotę zjeść coś słodkiego, w końcu "niech d.... rośnie jeszcze może". Zerwała resztki wiechci kwiatków z ogródka i sruuu. Dobrze, że w białych rękawiczkach nie sprawdzała czy kurzu nie ma na meblach ;) bo jak tak można podejmować gości w brudnym mieszkaniu...
OdpowiedzUsuń:))) , a teść miał jeszcze gwóźdź i młotek do wbicia go w ścianę, coby teściówki portrecik powiesić nad małżeńskim łożem młodych :)))
OdpowiedzUsuńKlarko, Ty ubarwiasz , ale wiesz ile takich historii nie jest zmyślonym bajaniem.
ciągle zapominamy o tym portrecie ale zdjęcie wspólne tzn mama jedna i druga razem już jest!
UsuńRaczej bym lubila taka tesciowa:))) Bo to widac, ze kobieta z charakterem, no i co tu ukrywac.... lubie Cie Klarko:)))
OdpowiedzUsuńZnając różnicę pomiędzy wizytą, a wizytacją śmiem zauważyć, że to była jednak wizyta i do tego jeszcze dobrze się skończyła. Przewiduję rychłą rewizytę i ożywienie w kontaktach
OdpowiedzUsuńHmmmmm, rzeczywiście dziwny wpis ;) Ja na przykład uważam moją teściową za wielki skarb. ...............................................................................................................
OdpowiedzUsuńI dlatego trzeba go głęboko zakopać :))))))))))
jesteś cudna, masz niesamowity dystans do siebie ,uwielbiam takich ludzi I,Z.
OdpowiedzUsuńU Klarki jak zwykle wesoło i dowcipne. ewa.
OdpowiedzUsuńTygodniowy tort, czyli wizyta była mocno spóźniona jak na imieninową:))
OdpowiedzUsuńZupełnie jak moja, tyle,że ja w charakterze koleżanki poszłam a nie teściowej:)
a ten tort to byl napoczety juz czy nie jeszcze?
OdpowiedzUsuń;) tort wylądował dziś na podjeździe jak go niosłam do kosza :D to za karę, że teściowa się nie załapała! ;))))
OdpowiedzUsuńNie jestem jeszcze teściową, ale bez zapowiedzi chyba bym się nie odważyła :)
OdpowiedzUsuń12 cm ???? Na takich obcasach da się chodzić????:D
OdpowiedzUsuńpo lodzie i śniegu i bruku jest dość trudno ale tak normalnie to nie ma problemu, to są zresztą bardzo wygodne buty, raz pojechałam w nich do Warszawy pociągiem, biegałam po peronach, chodziłam w nich calutki dzień i wieczorem wróciłam do domu i nawet mnie nogi nie bolały,bardziej kręgosłup
UsuńSzacunek i podziw głęboki :-). 4 cm obcasa sprawia, że po jakiś trzech godzinach mam chęć chodzić na rękach.
Usuńale czemu Ty Teściowo chciałaś zniszczyć podłogę swojemu synusiowi? Jeszcze potem będą chcieli dofinansowania do nowej i co wtedy???
OdpowiedzUsuńŁo Matko! Ale się uśmiałam!!! Dobrze pisać swojego bloga , ale jeszcze lepiej czytać cudze!!!!( Jeden Uśmiech)
OdpowiedzUsuńI żeby tak niechcący nie przejechać chusteczką w witrynce za filiżankami ?
OdpowiedzUsuńa w szafkach posprawdzałaś czy aby czysto?
OdpowiedzUsuńHihihi dobre :D
OdpowiedzUsuńTeściowa ma klasę! Wie, że prawdziwa dama nigdy, ale to przenigdy nie zdejmie z nóg szpilek, nawet na parkiecie u synowej.
OdpowiedzUsuńoj niejedna synowa chciałaby żeby teściowa tylko takie pomysły miewała, a nie gorsze;)
OdpowiedzUsuńze Cie za te szpilki nie pogoniła to wdzięczna powinnaś być, mnie moja mama rodzona to za chodzenie w szpilach po domu ściera gotowa przeganiać;) choć parkietu nowego nie ma:)
No i co Wy chcecie od tych biednych teściowych...Moja np. najgorsza nie była no chyba, że była fałszywa na co nie wyglądała...
OdpowiedzUsuńM-ka
OdpowiedzUsuńMoja teściowa... też nie zapomina o moich urodzinach i zazwyczaj przywozi tort! ha! Lub same blaty, później teść łupie orzechy a ona je w mleku gotuje i przekłada bnlaty i dekoruje. I wszystko to robi w koralach i czółenkach..
Tort trafia do lodówki i jemy go dnia następnergo, bo moja teściówka mieszka z 200km ode mnie, to jak wpada to na 3 dni.
To jest przedstawienie dopiero.
I to powtarzalne ;) Ja już z 4 torty przeżyłam, zawsze blaty z lidla i krem z orzechów.
P.S. Na pierwsza gwiazdkę od teściówki jeszcze przed ślubem dostałam płyn do higieny intymnej.
m-ka
OdpowiedzUsuńwiem, że to o tym płynie do hig. int. to ni z gruszki ni z pietruszki, ale mi się przypomniało i musiałam to napisać :D
pozdrawiam
M
Do opisu brakuje tylko wycia wilków w tle i innych takich efektów specjalnych, ale coś mi mówiło, że chodzi o Ciebie a groźny obraz jest stanowczo przesadzony! :)))
OdpowiedzUsuńBuziaki
A ja się początkowo nabrałam. Myślę sobie, matko kochana, jakie to wiekopomne wydarzenie natchnęło Klarkę do napisania tego posta, pewnie ktoś jej coś opowiedział i ona do dziś nie wyszła z oslupienia i próbuje sobie traumę odreagować naszym kosztem.. :-D
UsuńTeściowa trzymająca się wikliny dosłownie mnie rozjechała :). Nigdy dość wyobraźni i przezorności! A widzę ją, jakbyś narysowała, Klarko kochana.
OdpowiedzUsuńZnam jedną taką teściową, co mieszka w centrum Polski, a powinna nad morzem - aby się szybciej do piachu przyzwyczaiła.
OdpowiedzUsuń:D. Dobrze, że jest budyniowy świat. Załatwiłaś mi śmiech na cały dzień :D
Usuńhahaha, o mojej mówisz? :D wszak widziałaś ją... NA ŻYWO :D
UsuńEdytek - też lubię budyń :D
UsuńTalka - nieeee... Ale w takim razie jest ich dwie ;)
Zapamiętam, zapamiętam, jak już będę tą teściową przykład wezmę. Za dobrą nie ma co być bo nie uszanują;))
OdpowiedzUsuńTeściowa trzymająca się wikliny też mnie powaliła na kolana, jakżeż ty plastycznie piszesz. I te kolorki na twarzy, Klarko, paść można :-D Osobiście sobie wyobraziłam jak też się poślizgujesz jednak na tej podłodze ale milczący mąż cię chwyta :-)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego te dzieci tak cię lubią :-D
za terror, tak samo jak Wy tutaj
UsuńO kurczę, to ja masochistką jestem...
UsuńA kto by cię tam lubił. Boimy się to i maskujemy prawdziwe uczucia :-P
UsuńChciałabym zobaczyć ten makijaż :))
OdpowiedzUsuńnazywa się wieczorowy bo robiony wieczorem, do byle jakiego światła
UsuńJak zwykle zaskakujące zakończenie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
fidelia
Szkoda, ze tesciowa nie bede /smiech/!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
judyta
Lubię Twoje poczucie humoru.Bardzo mnie ciekawi,dlaczego teściowa nie była obecna,wtedy,gdy spożywano tort w stanie nadającym się?Nie zaproszono,zapomniała,nie zasłużyła...?Wiktoria.
OdpowiedzUsuńbardzo zawiła historia -tort nie należał do właścicieli lodówki!
UsuńWprawdzie z zapowiedzią, ale się obie wprosiłyśmy na dziś do dzieci. Obie, czyli z przyszłą- może- teściową Miśka. Coby ich "udobruchać", to będąc w DM w poprzedni weekend, zaprosiłam na obiad, nawet "pozwoliłam" restaurację wybrać ;) Tortu w lodówce nie będzie, ale ciepła kolacja i ciasto...chyba nas nie otrują ?;P
OdpowiedzUsuńNalotów od dwóch lat nie robię, odkąd Misiek się przeprowadził na strych...za wysoko...;D ściągam Go do siebie...:)
aleee z Ciebie teścisko pełną gembą)))))))))))))))
OdpowiedzUsuńt.
jesteś teściową idealną ;)
OdpowiedzUsuń