Pewnego dnia znalazłam na naszym podjeździe rozjechanego jeża. Nie wiem, czy to był któryś z naszych czy całkiem obcy. Poczułam znajomy skurcz w gardle. Kot chodzi tą samą drogą - pod bramę, przez drogę, na przykopę i do dworu.
Dlatego teraz kiedy Kiciul wychodzi z domu, mówię - uważaj na siebie bo widziałeś co się stało z jeżem!
Mało śmiesznie, wiem, ale życie bywa przeważnie mało śmieszne. I proszę mi nie pisać o zabezpieczeniach okien i drzwi i że kot powinien żyć w domu a nie wychodzić tam i z powrotem.
Balansuję. Nie mam cierpliwości jak dawniej. Ani tu, ani w realnym życiu. Choć czasem należałoby się zastanowić - skoro spędzam tu codziennie trochę czasu, znam osobiście wielu z Was, rozmawiamy z sobą telefonicznie i wymieniamy maile to czy to nie jest realne życie? Przecież to mi się nie śni.
Ale cierpliwości nie mam. Już umiem powiedzieć "spadaj" bez tłumaczenia. Umiem też powiedzieć odpierdol się jeśli to pierwsze nie skutkuje.Nauczyłam się ucinać kłótnie i mielenie w kółko tego samego, przestałam się martwić co ktoś poczuje i czy na pewno nie sprawię mu przykrości. Trudno, czas ucieka i nie wiadomo kiedy będzie ze mną jak z tym jeżem - był jeż nie ma jeża.
W ogrodzie została jeżowa rodzina dla której najważniejsze jest dobre schronienie na zimę i zapas dżdżownic w kompoście.
Spokój. Słuchawki do uszu. Muzyka. Za dwie godziny orka. Luz. Zrobię minimum. Szkoda zdrowia. Byle do wieczora, byle do weekendu, do urlopu, do emerytury.
Uważajcie na siebie.
Uważaj na siebie, Jeżyku ;)
OdpowiedzUsuńKiciul se poradzi. Żyje po swojemu, kocim życiem :-)To najlepsza recepta na życie. Być sobą :-)
OdpowiedzUsuńJak przyjeżdża do nas Misiek z kotami, to muszę uważać na te drzwi i okna. Przerąbane. Tuśkowe koty chodzą sobie jak chcą, mają tę wolność i są szczęśliwe. Miśkowe oglądają świat przez szybę. Bezpiecznie, ale co to za życie?
OdpowiedzUsuńCierpliwość najszybciej chyba wyczerpuje swoje źródło...
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu śmiejemy się w pracy, że strasznie kląć zaczęłyśmy na wszystko, oczywista gdy dzieci nie słyszą, może to pomaga nie zwariować?
Takie to nasze życie jest: raz na wozie, raz w nawozie. Ale za to mamy wybór: można ten swój życiowy wózek pchać albo ciągnąć.
OdpowiedzUsuńwietrzę aferkie:))
OdpowiedzUsuńA ja przemęczenie plus jesień - wtedy wszystkie nasze dolegliwości "skrzypią" głośniej niż zwykle...
UsuńPozdrawiam, dobrze, że choć czasem zdarzy się mały cud, jak ten, o którym piszesz obok :-)
Zdrówka i więcej takich zdarzeń!
MBI
Cierpliwość jest dla mnie towarem najbardziej deficytowym.
OdpowiedzUsuńA w pewne rzeczy nie warto się angażować w całości, a tylko częściowo. :)
Kot to jednak dzikie zwierzę, tylko ludziom wydaje się inaczej.
OdpowiedzUsuńChciałabym tak, nie mieć cierpliwości, mieć za to dystans. Może kiedyś.
Szkoda jezyka... :( Moj maz nadal beztrosko wypuszcza Maye z domu bez nadajnika, a ja, jak tylko na chwile zniknie gdzies za domem, zaraz rozgladam sie, gdzie jest i nawoluje...
OdpowiedzUsuńKlarko, oczywiscie, ze w pracy obijac sie nie mozna, ale zabijac sie tez nie ma o co. Tak jak piszesz: szkoda zdrowia, a i tak malo kto to doceni... :(