Wszelkie zdarzenia, miejsca i postaci opisywane przeze mnie są całkowicie prawdziwe choć zmyślone, a Groźna Woźna jest postacią literacką taką samą jak Waldemar czy Pani Emerytka
środa, 5 listopada 2014
jedzenie w sanatorium
Nie wszyscy widzą to, co wklejam na fp więc napiszę tutaj o sanatoryjnym jedzeniu. Na talerzach widać dzisiejsze kolejne posiłki - śniadanie, obiad i kolację. Na śniadanie była jeszcze zupa mleczna, parówki, pieczywo i marmolada do oporu. Na obiad było to co na talerzu, zupa z łazankami i jabłko. Na kolację to co na talerzu czyli bułeczka z mięsem, ser żółty, masło, szklanka barszczu i chleb z marmoladą do oporu. Jedzenie jest dość smaczne, ja nie zjadam wszystkiego, zupę jem bardzo rzadko i tylko kilka łyżek, ziemniaków nie jem nigdy bo nie lubię. Obiad to filet z kurczaka duszony z jarzynami, zjadłam ze smakiem.
Do picia mamy na śniadanie czarną herbatę a w niedzielę kakao, na obiad wodę z cytryną a do kolacji znów herbata.
W święta dostajemy ciastko - kawałek szarlotki albo rogalik z marmoladą.
Wielu kuracjuszy nie najada się bo te porcje są dość skromne, chodzą do karczmy dożywiać się między posiłkami. Mnie to spokojnie wystarcza.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pamiętam jeden z fajniejszych polskich filmów "Wielka majówka" z Korą i Maanamen, jedna z pierwszych ról (jeśli w ogóle nie debiutancka) Zbyszka Zamachowskiego w roli Ryśka. I pamiętam rozmowę Ryśka - po ucieczce z domu dziecka - ze swoim ojcem: - Co było dzisiaj na obiad? Rysiek z obrzydzeniem - kartoflanka i ryba; a ojciec - oooo dobrze dają!!
OdpowiedzUsuńAle to się ma nijak do jedzenia w Twoim sanatorium ;)
Pozdrawiam leczniczo, Bogusław
ryby nie ma, nie było i nie będzie:(((
UsuńAle zaskoczona byłam, gdy zobaczyłam zdjęcie.
OdpowiedzUsuńTo jest chyba to co na blogach lubią najbardziej....
Jak dla mnie po opisie i zdjęciach jedzenie ok
:)
Nie dziwota, że jesteś taka chuda, skoro tak mało jesz. Ja bym chyba umarła!
OdpowiedzUsuńnie lubisz ziemniaków ?!
OdpowiedzUsuńja - dla odmiany - przepadam. lubię też zupy.
jaki wniosek? mogłybyśmy bezkonfliktowo podzielić się jednym obiadem ;-)
wędliny też oddaję
UsuńTak na oko 1200 kalorii, ostatnio mam podobnie, ale ja nie jestem w sanatorium!!! Teraz też mi już wystarcza, ale początki były trudne:)))
OdpowiedzUsuńP.S.
W święta nie mam niestety ciasta.
bo Ty jesteś chudzinka i w ogóle mało jesz
OdpowiedzUsuńNa podstawie własnych doświadczeń potwierdzam, że jedzenie sanatoryjne chociaż niewyszukane dla normalnego kuracjusza jest wystarczające. Wyjątkiem był żarcie w latach 90 w Świnoujściu w domu Admirał z którego do końca życia pozostanie mi smak brejii o nazwie gulasz sygietyński. Tamteż podawano na talerzu np. ziemniaki dla całego stołu ośmioosobowego. Czasami na talerzu pozostawała łyżką ziemniaków i nikt nie brał bo nikt nie chciał wyjść na chamidełko. Na środku stawiano dzbanek z tzw. kompotem tzn. słodką wodą o jakimś zapachu który potwierdzał owoc który tam zupełnie przypadkowo wpadł.
OdpowiedzUsuńObawiam sie, że te czasy już minęły chociaz polowanie na "gęste" ze spodu wazy sie nie zakończyły.
Przygotowuje,y sie tez do wyjazdu sanatoryjnego bo przed nami juz tylko 9.ooo zdechlaków /może w przyszłym roku o tym czasie ?/
Pozdrawiam tych co byli, tych co sa i tych co będą............
ee to kilka miesięcy i już! a dokąd jedziecie?
UsuńNo i super wyżywienie, skromne, niskokaloryczne, w sam raz na sanatorium. Toż to nie biesiada! Zazdroszczę Ci utraty tych 2 kg... Jak dla mnie to jest sukces.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :-D
Mnie by też wystarczyło....
OdpowiedzUsuńWygląda mi na to ,że jedzenie jest w porzaku...
Tam nikt nie przewidział oczywiście "bezglutenowców", więc nie miałabym za bardzo co zjesc, bo nawet w parówkach jest gluten.Znam sanatoria, które mają 3 różne rodzaje wyżywienia- standardowe, dieta dla gastryków i dieta odchudzająca. I na tej odchudzającej można najlepiej pojesc. Z wyglądu to Wasze papu prezentuje się niezle, ale.....
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
to jest dieta lekkostrawna, jest jeszcze normalna, cukrzycowa, nerkowa i odchudzająca
UsuńŁomatko, to jeszcze jest odchudzająca??? Czyli co? Gorzka herbata i pajda suchego chleba? Hihihi...
OdpowiedzUsuńCo widzę, że słuszna iż na nijakie kuracyje nie jeżdzę, bo jak nic, pomarłbym tam, na tym wikcie...:((
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
w karczmie na dole są rydze smażone na maśle, różnych mięs też nie brakuje
UsuńCiekawe, co oni myślą widząc że fotografujesz talerze? Może że jesteś tajnym agentem Sanepidu :)
OdpowiedzUsuńKlarko, już niedługo do domu :))))
gdzieś przeczytałam, ze prawdziwy bloger nie zje obiadu zanim nie zrobi zdjęcia... tym bardziej znany...;-)).
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem sporo tego, i całkiem smakowicie. Całuski!
Jakie sporo!!!? Głodowe racje, ot, co:)).
UsuńSkromnie, ale wydaje sie smacznie. W koncu to nie wczasy all-inclusive. :)
OdpowiedzUsuńChyba nie jest tak źle, nie jestem może bywalcem sanatoriów i tego typu placówek, ale wygląda na smaczne i dość urozmaicone..... A że porcje niewielkie? Ktoś tu chyba o wysmukleniu sylwetki napomknął, więc tylko się cieszyć :)
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam :)
http://niekoniecznie-perfekcyjnej-dolcevita.blogspot.com/
Wszystko zależy od klasy sanatorium :)
OdpowiedzUsuńByłam w Świnoujściu. Sanatoryjne żarełko nie najgorsze, a jestem dość wybredna. Jednak niekórym nie pasowało. Facet od mojego stolika w końcu głośno stwierdził, że gdyby mu papu nie pasowało, to by nie jadł, zamiast kwękać. Pomogło.
OdpowiedzUsuń