W tych okolicznościach muszę wyjaśnić, skąd Pani Emerytka, jeśli pozwoli, to w tym opowiadaniu mówmy o niej pani Wandzia, znała stosowne rozmiary. Otóż to, że była najstarszą dziewicą w rodzinie a nawet w okolicy nie znaczy wcale, że nie widziała na swoje piękne oczy mężczyzny w całej okazałości. Sama zresztą opowiadała o swych miłosnych przypadkach a raczej wypadkach i nie wszystkie były wytworem fantazji.
Wakacyjną przygodą Wandzi był Lesiu, człowiek, którego poznała pracując jako opiekunka na koloniach zorganizowanych przez Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Lesiu pełnił tam rolę zaopatrzeniowca a była to najważniejsza funkcja na całej kolonii. Kiedy tylko skacowana kadra zwlekała się z polowych łóżek a z głośników rozbrzmiewała rześko melodia „razctwietli jabłoni i gruszy papłyli tumany nad rjekoj” Lesiu odpalał tarpana i jechał do miasteczka po to, co było potrzebne do wyżywienia setki zgłodniałych kolonistów i napojenia dziesiątki spragnionych opiekunów. Czyli codziennie niezmiennie marmolada, chleb, buraki albo marchew, pół kilo mięsa mielonego na kotlety i mąka kartoflana na kisiel do makaronu, czyli na zupę owocową podawaną na kolację. Oraz wino i wino.
Lesiu był brzydki jak potwór z bagna, niektóre dzieci na jego widok uciekały z krzykiem i zasłaniały oczka czerwonymi chustami, które od początku do końca kolonii miały na stałe zamocowane na szyi, dorosłym rosło jedzenie w gębie, ale pani Wandzia już była w takim wieku, że nie było się co zastanawiać, bo lepszy ptaszek w garści niż anakonda na dachu i tylko sercem widzimy dobrze a zeza zbieżnego, grzybicę stóp i próchnicę można wyleczyć, choć na to się nie umiera. Przynajmniej z miejsca.
Zakochała się od pierwszej jazdy, kiedy musieli zdobyć ocet sabadylowy. Spędzili w tarpanie wiele godzin aż wyznali sobie miłość, to znaczy on powiedział, że gdyby chciała to jej pokaże jak ją kocha, wieczorem na pace tarpana. Niestety, nie przyszedł, choć potem już prawie każdą noc spędziła na pace czekając z nadzieją.
Turnus mijał, akcja „która grupa nie ma wszawicy jedzie w nagrodę do miasteczka” zakończyła się fiaskiem bo nie było zwycięzców, pani Wandzia miała coraz mniej pracy bo już nie musiała co rano zaplatać dziewczynkom warkoczy a Lesiu na pakę nie przychodził. Jak mówiła do niego po polsku to udawał, że nie słyszy a jak mówiła po rosyjsku to udawał, że nie rozumie. Poczuła się uwiedziona i zraniona bo nic tak kobiety nie dotknie jak mężczyzna, który jej nie chce dotknąć, tym bardziej, ze razu pewnego na kolonię przyszła jakaś kobieta i z wrzaskiem oznajmiła, że wyrwie kudły każdej wywłoce, która tknie jej męża, czyli Lesia.
Kudłów już i tak na kolonii żadna nie miała ale jednak strach przed babskiem był.
Wandzia do końca kolonii była smutna i załamana, a kiedy na apelu śpiewano „Ukochany Kraj” Wandzia miała swoją własną wersję.
Wszystko Tobie ukochany Lechu
Moje myśli wciąż przy Tobie są..
Dalej było do rymu, a więc o grzechu i takie tam, ale Wam tego oszczędzę.
I dalszych opowieści też;).
Jak to!Ja chcę ciąg dalszy! A ciężarnej się nie odmawia, jeśli nie chcesz,żeby myszy wyżarły Ci dziurę w najlepszej kiecce;):)
OdpowiedzUsuńBaaaaardzo proszę o ciąg dalszy! :-)
OdpowiedzUsuńRosyjska kolonia harcerek....
OdpowiedzUsuńPrzy tym zazdrośnice i złorzecznice? I gdzież , jeśli nie ten kraj, to te miłe babuszki?Uprzejme,pocieszające. A w nich wieczna wojna.
Ktoś jakiś czas temu stwierdził, ze to pokolenie wiecznie walczące o byt, a że wówczas możliwości pracy były znikome dla kobiet to walczyły o mężczyzn. I tak im zostało. Zamiast zaszczepiać łagodność, podżegają.
tytul akcji- grupa bez wszawicy mnie rozwalil :D prosze o wiecej!!
OdpowiedzUsuńAnakonda na dachu - dlaczego ja musiałam sobie to od razu wyobrazić ;) Ależ proszę nie oszczędzaj nam tego, ja znosę więcej opowieści i jestem pewna, że nie tylko ja ;)
OdpowiedzUsuńDaria :D
E tam ! Opowiadaj dalej ! No no :)
OdpowiedzUsuńKlara, Twoja wyobraźnia jest nieziemska:) Uwielbiam Twoje opowiadania!
OdpowiedzUsuńNatalia
ja też kcem jeszcze :) Zawsze czytam z otwartą buzią a jak doczytam do końca to zła jestem, że już skończyłam i że takie krótkie... :)
OdpowiedzUsuńKlarko! no jakież oszczędzanie ciągu dalszego, to nie może tak być. Poza tym w opowieści tej nie widziała żadnego mężczyzny w całej okazałości, a na początku była sugestia iż widziała i to nie jednego :)) Czekam (i nie tylko ja) z niecierpliwością na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńjeanette
Też uważam, że opowiastki stanowczo za krótkie !!! Człowiek się wciagnie, zaciekawi,prawie że nie dycha z wrażenia i co? Koniec. Apeluję o wzrost długości tych śliczności.
OdpowiedzUsuńMiśka ;) koty mam, zapomniałaś? Napiszę, ale ja się po prostu wstydze pisać takie rzeczy:x
OdpowiedzUsuńPisz dalej kochana to jest świetne
OdpowiedzUsuńNie wstydź się pisać Klarko, jak widzisz my uwielbiamy Ciebie czytać. A złotą myśl o dotkniętej kobiecie wpiszę do swojej księgi cytatów jeśli pozwolisz.
OdpowiedzUsuńAnonimowy - to jest stwierdzenie mojego kolegi, sądzę, że nie miałby nic przeciwko ;)
OdpowiedzUsuńbardzo,bardzo Ci dziekuje za Twoje komentarze;) i pisz dalej! i posty i komentarze,u mnie odp na Twoj ostatni:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
a tak przy okazji,to klarkamrozek to od imienia i nazwiska?:)
OdpowiedzUsuńPisz, pisz i się nie wstydź, ja kocham panią Emerytkę i Waldusia i Blondynę i w ogóle wszystkich Twoich bohaterów ;)
OdpowiedzUsuńPisz, pisz, pisz, proooooooszęęę...
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że ja też bym chciała poczytać o dalszych losach tej ekipy :)
OdpowiedzUsuńNiech się Pani nie da prosić, Pani Klarko! :)