Kiedy wróciłam wczoraj do domu, przywitał mnie dotkliwy chłód. Na polu wiosna na całego, ciepło, piękne słonce a w domu zimno jak w psiarni. Pootwierałam okna i drzwi wejściowe na oścież i zabrałam się za codzienne obowiązki - nastawić pranie, opróżnić zmywarkę, umyć podłogę, potrzymać na kolanach kota bo biedny pół dnia był sam.
Nastawiłam obiad i zabrałam się za pilne pisanie. Tu nie na temat ale muszę - jak to jest, że osoby szukające pracy odpowiadają na ogłoszenie jednym zdaniem - a ile za godzinę? Nawet się nie witają i nie podpisują, nie pytają o lokalizację czy rodzaj umowy. Choć jedna z dziewczyn przysłała cv i oprócz tego napisała, że podejmie każdą pracę bo bardzo potrzebuje zarobić na studia. Jeju, jak ja bym chciała żeby trafiła do jakiegoś uczciwego pracodawcy który by jej dał na te studia zarobić w jednym miejscu, żeby nie musiała się szarpać po barach, kawiarniach i sklepach i roznosić ulotek.
Miało być o wyciu a nie o pracy.
Siedzę w pokoju przy laptopie, obiad się gotuje i nagle rozjęczał się nasz domowy czujnik dymu. No to sobie pomyślałam, że obiadu nie będzie, wiadomo - internet włączony obiad spalony. Ale nie, nic podobnego. Dziwne, bardzo dziwne.
Zdjęłam czujnik ze ściany, wyłączyłam i wyszłam z domu na ganek. Po chwili wróciłam z powrotem bo co się mogło dziać - nigdzie dymu, nic nie śmierdzi, okna i drzwi otwarte. Może po prostu czujnik zepsuty albo baterie słabe. Czort wie. I co robić. Straży nie będę wzywać bo przecież nic się nie dzieje, choć z drugiej strony na filmach zawsze tak jest, że ofiara wraca po coś do budynku i dopiero wtedy obrywa.
A może czujnik się zepsuł, zobaczymy. Włączony na ganku zawył rozpaczliwie pokazując wartość ponad 800, a w domu miał koło 400. (Ma być zero)
Czyli chałupa mi się pali, aaaaaaaaa!
Nigdzie nie widać i nie czuć ani dymu, ani ognia. To może gaz. No to amen, już nawet po telefon nie wejdę bo w każdej chwili może coś wybuchnąć. Ale wzywać straż do czujnika?
Kiedy kolejny raz włączyłam urządzenie, wskazywało wartość 0, wszystko wróciło do normy, myślę, że może sąsiedzi palili coś u siebie na posesjach i mi nawiało do domu, choć trochę to dziwne bo zupełnie nie czułam dymu.
Ale trochę się bałam.
"...internet włączony obiad spalony" - kilka garnków mam już na sumieniu, a mówię tylko o takich, których nie dało się uratować i poszły do śmieci.
OdpowiedzUsuńMoże po prostu "robota paliła Ci sie w rękach"? ;-)
OdpowiedzUsuńAlbo zareagował na ciepło płynące z zewnątrz przez okna? :)
OdpowiedzUsuńElla-5
Ja tego badziewia juz nawet w domu nie chce. Wszystkie wymontowalam. Ja mi zaczal taki jeden w nocy piszczec i nie przestawal. A potem drugi i kolejny. Bateria niby siadla. A do doopy z tako baterio.
OdpowiedzUsuńKiciul maczał w tym łapki jak nic!
OdpowiedzUsuńGarnki się palą nie tylko od internetu- u mnie zwłaszcza;) Czasem od gadania przez telefon, czasem....bo padnę martwym bykiem by chwilę odpocząć i gdy się ocknę to już zupa jest zwęglona.
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie masz sprzęgniętych z czujnikiem zraszaczy- znam takich co mają i co jakiś czas zdarza się, że mają dodatkowe atrakcje,choć nic się nie pali.
Miłego, ;)
Twój kotek to ma dobrą Pańcię, wiesz???
dzięki :) kota wychodzącego trzeba dokładnie wygłaskać i obejrzeć bo może mieć rany, kleszcze (nawet jak miał "oprysk") powbijane kolce itd, to po prostu obowiązek personelu kociego
Usuńmi czujniki włączaja się tylko z powodów kuchennych
OdpowiedzUsuńniestety opstatnio czujnik jest połączony z alarmem
i jak się włączy to dzwoni smutny pan, pyta o hasło i wysłuchuje mojego tłumaczenia, że gotuję obiad
ale przypał:/
Kurcze, a ja nie mam żadnego czujnika, a powinnam mieć. OM ma zwyczaj wstawiania sobie wody w czajniku i... zasypiania albo wychodzenia a nawet wyjeżdżania. Elektrycznego nie ruszy, musi być na gaz. Dlatego tylko z gwizdkiem, bo już niejeden spalił, a co gorsze, ja przy kuchence mam blisko drewnianą ladę( już nadpaloną). Tylko jest problem, żeby ten gwizdek zakładał, kupiłam więc taki z otwieranym a nie z ciąganym i łapię go na tym, że nie zamyka. Nie drę się tylko dlatego, że ja i tak więcej garnków i potraw przypaliłam i spaliłam- zapominając ;D
OdpowiedzUsuńJa jestem zdania, że to spisek antyblogerów. Wywabili cię na zewnątrz żeby zamieścić tu jakiś dziwny post w twoim imieniu ale nie zdążyli po prostu. Na pewno Kiciul przepłoszył :-D
OdpowiedzUsuń