Kierownik Wycieczki
Kiedy rano dowiaduję się, że całe piętro zajęte jest przez grupę, która wczoraj przyjechała a dziś wyjeżdża, wiem, że czeka mnie ciężki dzień. Doba hotelowa kończy się o dziesiątej a zaczyna o czternastej więc czasu na uporządkowanie pokoi nie ma za wiele. Po grupie zawsze jest dwa łóżka do pościelenia (kto choć raz w życiu pościelił 20 łóżek ten z pokojowych się nie śmieje) zawsze trzeba zwrócić szczególną uwagę na różne zakamarki – pod materac, gdzie młodzież czasem chowa papierosy czy puste butelki, do szafy na górę, bo tam dzieciaki nie wiedzieć czemu wrzucają śmieci, kawałki pizzy albo kanapki przywiezione z domu (jakby nie było lodówki w pokoju) i oczywiście pod łóżka, tam też zazwyczaj są śmieci – opakowania po słodyczach i puste butelki po napojach. Tak, są kosze w pokojach, nawet dwa, ale co z tego. Poza tym zdarzają się niespodzianki – znika materac albo krzesło i znajduje się dziesięć drzwi dalej, w pościeli poniewierają się telefony albo słuchawki i trzeba biec do recepcji zanim grupa wyjedzie i generalnie jest po prostu ciężko. Dla porównania – można sprzątać też pokój po pani profesor, która przyjechała z wykładem na uczelnię, i jedynie zostawiła w koszu opakowanie po rajstopach a w łazience zapach perfum. Nawet nie korzystała z łóżka a tylko odświeżyła się w toalecie. Takie pokoje również się zdarzają ale to jest szczęście w nieszczęściu.
Do brzegu daleko. Jeszcze o tym szczęściu – pracuję przeważnie sześć dni w tygodniu i kiedy trafia mi się tak jak teraz wolny weekend to czuję się jak burżuj – zawiadamiam dzieci że mogę się w sobotę zająć Hanią, rozmrażam mięso bo zamierzam w sobotę ugotować porządny obiad, no i nalewam sobie pavulona i piszę notkę!
Przed siódmą rano w
piątek wysiadłam z windy i poczułam na piętrze niemiły zapach. Rzuciłam ciężkim
słowem i poszłam się przebrać.
Na korytarzu pełnił dyżur Kierownik Wycieczki. Wyraźnie chciał nam coś powiedzieć ale ja
jeszcze nic oprócz szczoteczki do zębów w gębie nie miałam więc włączyłam
czajnik na kawę i dopiero wyszłam z socjalnego. Była siódma.
Któryś pokój jest zdemolowany – oznajmił Kierownik W
przepraszającym tonem. Ja dopiero przyszłam, nic nie wiem ale się dowiem –
zapewniłam sięgając po telefon. Recepcja tak samo jak ja nie miała pojęcia o co
chodzi. Należało przejrzeć monitoring ale przecież w pokojach nie ma kamer.
Kierownik W wskazał mi na grupę dziewczynek w piżamach, które stały na końcu
korytarza – one twierdzą, że była pani sprzątaczka i WIDZIAŁA.
Nie mamy dyżurów w nocy ale może dziewczyny pomyliły
recepcjonistkę – pomyślałam. Ale recepcjonistki nie chodzą po piętrach!
Przypomniałam sobie pracę w szkołach – nie wierz dzieciom, które chcą się za bardzo z czegoś wytłumaczyć, gadają jak nakręcone jeśli kłamią, prawdomówni nie usiłują nikogo przekonywać na siłę.
Najpilniejszą potrzebą było zmycie korytarza i nie będę
pisać dlaczego bo może ktoś je albo coś. Kierownik W twardo stwierdził – ja to
mogę zmyć i pewnie by zmył, ale miał do ogarnięcia poważniejszy problem więc
zmyłam ja. Do dziesiątej daleko a ja
miałam jeszcze pracę na drugim budynku więc poszłam tam. Jedna ze studentek
(obyś zaliczała za pierwszym razem każdy egzamin) zostawiła mi pół kilo suszonych
daktyli, uwielbiam, trzymam w kanciapie
(jak najgorszy chytrus) i zjadam codziennie po kilka. Utrzymujemy w czystości studenckie
kuchnie i powierzchnie wspólne. Jak to się ładnie nazywa – utrzymanie czystości
i porządku w studenckiej kuchni. A przecież studenci nie potrafią gotować, rozrzucają
więc warzywa, kaszę i makaron po całym pomieszczeniu, gotują zapominając o tym
co na płycie i wszystko wykipi aż się włącza alarm a potem to coś co gotowali
jest ohydne w smaku więc wylewają zawartość garnka do zlewu zatykając go na
amen i idą pić z głodu i z rozpaczy.
Klarka do brzegu!
Po powrocie do hotelu piętro już żyło. Dziewczyny nawoływały się informując, że o 9;45 jest zbiórka ale wcześniej pokoje będą sprawdzane.
O Jezus Maria zdarzyła się awaria zanuciłam widząc śmiertelnie bladą, rozczochraną blondynkę, która tłumaczyła się z wieczornej niedyspozycji.
Przypomniał mi się dziadek Fabian mówiący do swoich cierpiących skacowanych po jakimś weselu wnuczek – oj dziewczęta dziewczęta trzeba wiedzieć ile wypić!
Okazało się, że coś panience zaszkodziło nie tylko na
żołądek ale również na głowę a ponieważ
jest pełnoletnia, musi sama pokryć szkody wyrządzone w pokoju.
Ale to nie wszystko. Bo tak – Kierownik Wycieczki poprosił również o wiadro z wodą i ścierkę oraz odkurzacz. Czasu wystarczyło, aby dziewczę po sobie posprzątało w toalecie i nie tylko tam. Przyznam się – facet mi zaimponował – sprawdzał pokój po pokoju, nie migał się, nie ukrywał szkód, zjechał do recepcji i spokojnie wszystko załatwił. A ja się śmiałam pół dnia bo sobie przypominałam jakimi słowami dyscyplinował grupę to raz a po drugie aż mi było żal tej panienki bo była ledwo żywa.
A na koniec przyszły do mnie dwie dziewczynki z prośbą o
kilka worków na śmieci bo nie wiadomo co będzie w autobusie a droga przed nimi
daleka.
Mam nadzieję, że to ich ostatnia wycieczka.
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba ten KW!
OdpowiedzUsuńJa melduje, że byłam bardzo grzeczna wczoraj w hotelu!
OdpowiedzUsuńWszystko zalezy od kierownika wycieczki, bo dzieciaki zawsze beda probowac wszystkiego.
OdpowiedzUsuńJa nawet powleczenia z kołdry i poduszki zdejmuję i składam w kostke! Pozdrowienia, Klarko!
OdpowiedzUsuńKrystynkaR
I to wszystko w jedną noc? Dobrze, że na dłużej nie zostali!
OdpowiedzUsuńech Klarko powiem, że to NORMA, nie żadne tam nowe zachowania uczniów czy studentów. Ci pierwsi jadą na wycieczki nie po to, by zwiedzać ale właśnie odbyć inicjacje alko i nie tylko ... bo gdzie?
OdpowiedzUsuńNauczyciel bardzo sensowny. I żeby była jasność: nie jest to jego wina. a co miał ukrywać? (tylko głupie nauczyciele ukrywają), Inaczej dzieci nie zrozumieją, że owszem wszystko dla ludzi ale konsekwencje ponieść trzeba. i tyle. Całe życie mnie takie sytuacje dotykały z moimi uczniami, aktorami...i tylko mam nadzieje, że w końcu dojdziemy do sytuacji w której nauczyciel na wycieczce pracuje do 22 a potem odpowiedzialność rodziców lub pełnoletnich.
A ci drudzy, no cóż widzę, że też się nic nie zmienia w studenckiej kuchni :-))
Sciskam i współczuję oraz Odpoczywaj i świętuj.
Szkoda, ze KW nie palnal gatki do podopiecznych wieczorem. Hmmm.
OdpowiedzUsuńW czasach kiedy ja jeździłam na wycieczki jakoś mniej było takich incydentów, ale wszystko się zmienia.
OdpowiedzUsuńDobrze, że kierownik poustawiał swoją młodzież do pionu i uczy ich, że za swoje zachowanie muszą sami ponieść konsekwencje.
Chyba na każdej wycieczce trafi się jakaś imprezowa grupka. Tak jest od wieków. Ale współczuję Ci tej harówy po takiej nocy.
OdpowiedzUsuń